Jakby kurwa łopatą w lód walił.
Grubas napiął bary i uniósłszy chuderlawe ciało Niklasa w górę ścisnął z całej siły. Bestandigera zamroczyło. Gdyby jełop złapał z cal niżej i ścisnął słabiznę w bokach, pewnie nic by z niego nie zostało. Żebra jednak zdzierżyły. Wziął kolejny zamach i znów uderzył. I znów i znów... No zdychaj żeż suczy synu!
Cios za ciosem uderzał smętną już pozostałością cegły, w czaszkę grubasa. No normalnie kurwa jak w lód. Ślepy oprawca majtał łbem i ryczał wściekle, ale za nic nie chciał się dać ogłuszyć. Drobne krople krwi i kawałeczki skóry pryskały w półmroku jak drobiny szronu osadzając się na twarzy. W końcu jednak olbrzym zwolnił uścisk. Niklas opadł w końcu na ziemię i opadł bezsilnie na ziemię gdy płuca nabierały boleśnie brakującego tchu. Ledwo uniknął upadającego plackiem na zmasakrowaną gębę, cielska.
- Szszto kurwa twardy jebaniec... – sapnął w końcu i podniósł się ciężko. I wtedy omal nie upadł drugi raz, bo fundamenty zadrgały niestabilnie gdy od strony powierzchni dały się słyszeć dwie następujące po sobie eksplozje. Szybki rzut oka na ściany nośne i piwniczny sufit blokhauzu upewnił go, że na razie jest spoko. Na górze jednak bez dwóch zdań dochodziło do jakichś zamieszek. A to szybko prowadziło do pojawienia się wspieranych przez pancerne mechy brygad pacyfikujących. A goście, którzy pilnowali porządku w Elysium to byli nie w kij dmuchał fryce. Uzbrojone w lekki plastik, czarną stal i subatomową amunicje zakapiory, co to nie zadawały pytań tylko rżnęły co popadnie w objętej rozruchami zonie. Krótko mówiąc przejebane. Przejebane po całej linii. I chuj kurwa weźmie wszystko... O niee... Nie po to przelazł przez smród toczonych śmiercią i zarazą trupiarni i setki badań, by teraz przez jakieś gówno go sprzątnęli
– Spierdalamy, młody...
„Doktor” widać poza tym klocem nie miał nikogo do ochrony, bo dał nogę zanim się jeszcze Niklas zorientował w sytuacji. Szybko zgarnął swoje rzeczy. Dzięki kurwa preczystej wszystko nietknięte. Komplet spięciu rzucanych
Vitzel-Kochów w zapięciach kurtki i jego syntplatynowy
Jegermesser umocowany w pasku, który te pojeby dla bezpieczeństwa cały zabrali.
Założył kurtkę, pasek i brązowe tetragarowe rękawice, bez których już dawno by mu z łap już suche kości zostały po kanałowej robocie, po czym pobieżnie zajrzał jeszcze tylko czy wszystko w plecaku było na miejscu.... dokumenty z paroma drobnymi... licznik gamma/neutrino... żyłka poliaramidowa... fluoresceniówka... i... zestaw trauma, którego zapomniał zdać po ostatnim zadaniu. Pastylki do oczyszczania wody, plastry epidermalne, fibrynogen w spraju i bandaże... Wszystko.
Na górze nieźle rozgorzało, ale wyglądało na to, że nikt się podziemiami póki co nie interesował więc warto było rozejrzeć się po labie. Czego kurwa ten człowiek mógł chcieć od niego i tego chłopaka. Tamtemu odrąbał łeb i pieprznął nim do celi. Potem babrał się jeszcze w klacie. Nawet nie przesłuchiwał. Po kiego wała?
Stojąc pośrodku pomieszczenia bez wstrętu wdychał zapach mniej, lub bardziej świeżych trupów. Z zaciętym wyrazem twarzy omiatał wzorkiem to ciało, to dokumentację, to skrytą w kącie kobietę. Doktor nie zabrał jej, ani nie zabił. Raczej więc nie miała znaczenia i nie wiele mogła wyjaśnić. Podobnie jak papiery, które zostawił. Ale papiery łatwiej zdecydowanie łatwiej przenosić niż targać za sobą tę dupę. Po pacyfikacji i tak przejmą ją porządkowi.
Młody zajął się radiostacją i kobietą, a Niklas przeglądał pobieżnie notatki. Za wiele mu nie mówiły choć mogły w pewien sposób wyjaśniać zabitych. Wyglądało to jakby skurwiel karmił jakąś galaretę specjalnie wybieranymi kawałkami ludzkimi. Bestandiger miał przez chwilę nie przepartą ochotę puścić ten cały lab z dymem, ale może i lepiej, że Ordnungsdienst zajrzała tu jak już skończą z tymi na górze.
Bardziej interesująca wydała mu się mapa, ale nie zdążył się tą rewelacją specjalnie nacieszyć. Szkic był mocno podręczny, by nie rzec poglądowy. W dodatku na jakiejś kserówce i ostro pokreślony. Z treści kilku notatek wynikało jednak, że zaprowadzi ich do jakiegoś konkretnego i pewnego wyjścia. A to było pozytywne. Oznaczało, że nie trzeba będzie przepływać przez wodę z celi, by szukać prowizorki. Zwrócił szczególną uwagę na wszystkie oznaczenia, ale niczego więcej się nie mógł dowiedzieć. Doktor był równie chaotyczny co wszyscy popaprani jajogłowcy i zamiast wszystko dokładnie zapisać, umieszczał same skróty.
- X – powiedział pokazując młodemu mapę
– Jeśli mapa nic ci więcej nie mówi, to proponuję iść właśnie w tym kierunku. Wygląda na wyjście z podziemi i nie zniechęca tak jak ten wykrzyknik.
Potem odebrał młodemu mapę i podszedł jeszcze raz do sterty notatek. Nie wypytywał go o nic, bo ani to nie była jego sprawa kim młody był, ani nie miał w tym interesu. Teraz liczyło się by się stąd wydostać i dotrzeć do Volpe. To jej parafia. Niech wyjaśni...
Niklas upuścił przeglądaną pobieżnie dokumentację jeszcze w chwili gdy usłyszał jak klapa na górę się otwierała. Szybko dobył jednego z przypiętych do brudnej kurtki noży do rzucania.
Ktoś zeskoczył wzburzając tuman kurzu i zakrzyknął dojrzawszy ich.
- Wer sind sie? - dziewczyna poderwała broń i mierzyła wprost w nieznajomych.
- Hande hoch! Raus! - Spokojnie Madchen – rzekł powoli choć z wyraźnym napięciem w głosie. Wyglądała całkiem nieźle jak na Helgę. Cwaniacko zmrużone oczy mierzyły to jego to stojącego obok młodego. Do tego giwera i fakt, że najpierw myśli, potem strzela. Nie. To nie był typ powstańca. A na najemniczkę, była trochę za sucha. Wypadało również przedstawić swój światopogląd
– Nie jesteśmy od porządkowych i nie obchodzi nas wasza sprawa... - Jest stąd jakieś zejście do kanałów? - nie opuszczała broni.
Ruchem głowy wskazał otwarte drzwi i wiodące w dół schody za nimi. Nie spuszczał wzroku z jej pistoletu.
- Radzę się nie pchać na górę. Chyba, że chcecie koniecznie zginąć w imię powstania.
Przez chwilę jeszcze oceniał ją i mężczyznę, który ciężko dozbrojony dołączył do niej. Najpewniej też chcieli dać stąd nogę... Aaaa pies to jebał. Niech idą jak chcą. Opuścił nóż i zgarnąwszy niedbale notatki upchnął je do plecaka. Tylko mapę traktując ostrożniej, zgiął w pół i ruszył do zejścia.
- Znacie teren? - doszło do niego jeszcze jej pytanie gdy ruszyła w jego ślady.
- Tak samo jak was... - odrzekł zapalając fluoresceniówkę po czym zwrócił się do współwięźnia
– Idziesz młody? - To mapa jest? - spytała w końcu zaglądając mu za ramię gdy zeszli schodami kilka kroków.
- Prawie – odrzekł próbując zlokalizować „korytarz”. Nie był pewien, czy chce jej to wszystko mówić, ale dodatkowy konflikt byłby mu teraz psu na budę
- Nie ja ją robiłem więc nie pytaj Madchen. Własność lokatora tej sutereny. Idziemy do iksa - wskazał punkt na mapie
- To powinno nas gdzieś wyprowadzić.