Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-12-2010, 02:46   #41
Sam_u_raju
 
Sam_u_raju's Avatar
 
Reputacja: 1 Sam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputację
Rafael obudził się, kiedy słońce zaczynało wstawac . Wynurzać się zza lini horyzontu. Obudził go dźwięk syreny. Mknącej ku bramom miejskiego szpitala karetki. Pielęgniarze liczyli na cud walcząc o życie. Mieli jednak pecha. W ich samochodzie siedziała już śmierć. Dźwięk wozu jeszcze długo pobrzmiewał w uszach Alvaro.
Usiadł na kanapie i zamarł…. Wpatrywał się w kartę. Jedną z kart tarota. Głupca. Ta zachwiała się i osunęła na blat tuż obok kubka o który dotychczas była oparta. Choć w pomieszczeniu panował jeszcze półmrok Rafael widział kartę wyraźnie. Błazen. W dziwnym akrobatycznym tańcu. Alvaro był głupkiem tak jak ten który na niego patrzył. Silent rozejrzał się po pomieszczeniu. Był pewien, że nikogo już nie ma w jego mieszkaniu, ale nadal przerażało go to z jaką łatwością ktoś do niego wszedł. Wszedł i pozstawił „prezent” a Alvaro nic nie słyszał. Jak to możliwe, teraz kiedy stał się tym kim się stał, kiedy słyszał prawie jak pająk tka swoją sieć, jak ludzie rozmawiają o codziennym życiu kilka mieszkań dalej. Jak to możliwe, że słyszał takie szczegóły a nie był w stanie usłyszeć jak ktoś wchodzi do jego mieszkania i stawia prawie na jego nosie kartę.
Rafael siedział jak sparaliżowany gapiąc się w blat stolika. Wciągnal powietrze. Nic. Żadnych nowych zapachów. Żadnych perfum, potu. Nic. Jedyną „nową” wonią był aromat niedopitej przez niego kawy, ktorej resztki leżały na dnie kubka. Ostrożnie sięgnal po kartę tak jakby od samego jej dotknięcia miał paść martwy.

Głupiec.

Był martwy.
Nic się nie stało kiedy jej dotknął.
Odwrócił kartę. Koślawe pismo ułożone w przesłanie. Skierowane do niego od osoby nazywającej się Zdradzonym, oszukanym przez Jacooba, stwórcy Silenta. Przyłożył kartę do nozdrzy. Również nic.

Głupiec.

Podszedł do stosu książek porozrzucanych na niewielkim meblu, które odgrywało rolę biurka. Delikatnie odłożyl dwie książki ze stosu na bok i złapał się kolejną. Jego w miarę nowy zakup. Książka jaka nabył tuż po swojej śmierci.
„Biblia szatana. Dzieje kart Tarota”
Usiadł spowrotem na kanapie i kartkując księgę szukał znaczenia karty jaką otrzymał.
Głupiec. Czego się spodziewał
„Karta reprezentuje nowe ale nie przemyślane działanie. Głupiec daje przestrogę – pomyśl zanim coś zrobisz. Osoba która jest pokazana Głupcem ma tendencję do bagatelizowania różnych spraw oraz do ich spłycania. Kieruje się wyłącznie swoją intuicją, która nie do końca jest poprawnie ukształtowana dlatego też Głupiec może zachowywać się jak małe dziecko nie zdając sobie sprawy z konsekwencji swojego zachowania”
Kolejne.
„Głupiec, symbol niewiedzy. Człowiek pełen wiary, energii, beztroski, Osoba, która właśnie wyrusza na przygodę, pozbawiona lęków przed nieznanym”.
Jedno zdanie z tych wszystkich pasowało jednak idealnie do całej sytuacji.
„Głupiec - ryzykant. Ktoś kto łatwo poddaje się manipulacji innym”.
Ziarno zwatpienia zostało zasiane i w ciągu tego dnia Zdradzony zbierze swoje żniwo. Alvaro postanowił, że się znim spotka. Ryzykował dużo, może i stawiał na szali wszystko, ale jeżeli Jacoob grał z nim nie fair to stawiało to jego mentora w tym samym świetle co Astarotha. Kolejna istota która sobie z nim pogrywała, wodząc go za nos. Silent nie lubił tego uczucia. Krępowały go sznurki jakimi starano się nim sterować. Musiał dowiedziec się co ma do powiedzenia ów Zdradzony i na ile jego nowinki zachwieją jego nowym światem.
Coraz bardziej czuł się bezsilny. Wczorajszego wieczora Cohen w łatwy sposób wskazał wszystkie luki w jego nowej twierdzy zwanej zemstą. Tak. Alvaro stał się psem, którego zadaniem było odnalezienie tropu. Jednak pod nos podsuwano mu różne inne zapachy by nie ułatwiac mu zadania. Alvaro był głupcem. Zagubionym i mimo wszystko zmęczonym.
Wczoraj jednak postanowił sobie jedno, że dotrzyma danego Patrickowi słowa, że będzie pracował z członkami oddziału specjalnego, że ich nie zdradzi o ile oni będą również prwdomówni względem jego. Silent wiedział co to oznacza, wiedział, że to doprowadzi do jego unicestwienia, nawet i przez samego Jacooba. Jacooba, którego tak polubił.
Nie igra się z tymi co mają władze nad śmiercią. Szczególnie kiedy jest się zdanym na ich łaskę.
Nawet własna empatia go oszukała.
Stał się pionkiem w Wielkim Jabłku, gdzie zwróciły swoje oblicza wszelkie demony z piekła rodem. Aniołowie Śmierci toczacy swój bój.

Głupiec.

Wziął szybki prysznic po którym czuł się jeszcze gorzej. Zimne powietrze w mieszkaniu szybko oziębiło jego nie do końca wytarte ciało. Ubrał się wkładajac dodatkowy sweter. Do torby zapakował kilka potrzebnych rzeczy w tym miedzy innymi latarkę i parę kaloszy. Karte tarota schował do wierzchniej kieszeni kurtki. Zabezpieczony pistolet, zdobycz po wizycie w magazynach Queens schował do kabury opinającej jego tors. Na szczescie nie zostawił jej w swoim starym mieszkaniu a teraz mu się przydała. Założył czapkę. Podszedł do ściany gdzie wisiała mapa Nowego Yorku. Wziął czerwony mazak i kolejne dwa kółka pojawiły się w miejscach gdzie jak wskazał Cohen znaleziono kolejne ciała dzieci. Miejsca w które się wybierał. Sięgnął po plecak zarzucajac go na ramę. Naciagnał kaptur zamykajac drzwi.
Głupiec wyruszył na miasto szukajac nowego tropu, poprzez ten już zwietrzały.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=F2Jko4Ipdrs[/MEDIA]

Najpierw, nie bez trudu dotarł do kanałów, które przecinały Wall Street. Zrobił kilka zdjeć oku wymalowanego fluorescencyjną farbą. Oko różniące się od tego jakie widział nad magazynem w Queens oraz trochę inne niż te z poprzedniej sprawy. Ruszył ostrożnie dalej. Hałas przejeżdżajacych pociągow ranił jego uszy. Rafael nie chciał natknąc się na techników czy pracujących na dole policjantów więc poruszał się bardzo wolno. Na szczescie nie było nikogo a wejście do pokrytych rdzą metalowych drzwi obklejone było policyjna taśmą. Naciągnal głebiej kaptur i zrywajac kilka pasków wszedł do środka. Miejsce było ponure, ciemne, pachnace śmiercią. Alvaro podejrzewał, że teraz było o wiele uboższe niż wtedy kiedy odnalazł je jeden z członków ekipy wydziału specjalnego. I to nawet nie chodziło o brak ciała ofiary.
Łańcuchu od razu podsuneły byłemu detektywowi obrazy ze zdjec jednego z miejsc zbrodni z ostatniej sprawy jaką prowadził. Odór śmierci wrzynal się w jego nozdrza czyniąc prawie fizyczny ból. Na tych łańcuchach wisiała zapewne ludzka układanka. Układanka bestialsko sporzadzona z ciała dzieci. Coś tak obrzydliwego, że aż trudnego do wyobrażenia. Silent rozejrzał się po pomieszczeniu robiąc kilka fotek. Szczególnie właściwemu dla tej sprawy grafitti oka. Duże i kolorowe, takie jak te nad wejściem do mgazynu gdzie spotkał Baldricka. Był wampirem. Stworem anioła śmierci ale nie zmieniło to faktu, że cieszył się wychodząc z kanałów. W jednej z uliczek zmienił obuwie i korzystajac z metra skierował się do Queens. Tam na szczescie też nie było już policji tylko same taśmy odgradzajace go od miejsca zbrodni.
Nie ma co się dziwić, że poprzedno kiedy był w tej hali nie znalazł ofiary. Przez lęk odkrycia jego osoby nie zszedł na nizsze poziomy magazynu. A ciało wisiało właśnie tam. Kolejne łańcuchy, ponownie odór śmierci. Ponownie oko. Ponownie nic więcej.

Głupiec.

Spojrzał na zegarek. Była 09:07. Lokal był zamknięty ale Jerome będzie musiał mu otworzyć. Niecałą godzinę pózniej wchodził już przez czerwone drzwi przy których na ścianie wisiał plakat zespołu o nazwie „Fatal Error”. Alvaro szedł w akompaniamencie bluzgów i utyskiwań Jerome’a

- Wybacz Jerome ale nic na to nie poradzę, że ciężko mi się przestawić na nocny tryb życia

Facet machnał jedynie w odpowiedzi ręką jakby odganiał natrętną muchę

- Czego chcesz?

- Chcę byś powiadomił Jacooba, że jeden z czlonków Wydziału Specjalnego chce się z nim spotkać dzisiaj o 20:00 w lokalu Free Club

- To lokal kilka przecznic stąd – Jerome ziewnął

- Tak. Mijałem go po drodze i wydaje mi się, że nada się na to spotkanie. Chciałbym żeby Jacoob potwierdził mi na ten numer – podał Jeromowi karteczkę – czy mu się uda i przyjdzie.

- Dobra. Co tam jeszcze bo widzę, że się palisz jak panna na stogu siana – zarechotał ubawiony swoim dowcipem

- Tutaj masz moje zdjęcia i oryginalną legitymację detektywa z Wydziału Specjalnego NYPD. Chcę byś mi ją przerobił.

Jerome wziął przekazane mu rzeczy. Przyglądąl się zdjeciu i legitymacji

- Dobra – rzekł w końcu – będą na jutro wieczór. Coś jeszcze bo se bym jeszcze na wyrku legnął

- Mogę wziąć jeszcze trochę krwi? – Silent zapytał niepewnie

- Pragnionko męczy? Hehe – znowu się zaśmiał – Jasne. Chodź.

Opuścil lokal syty. Zanim wszedł do metra otrzymał smsa. Prawdopodobnie od Jacooba bo wiadomosć brzmiała krótko „20:00 Będę”. Alvaro powiadomił Cohena o terminie spotkania również posyłajac mu wiadomosc.



Głupiec kolejne trzy godziny spędził w miejskiej bibliotece starając się wyszukać czegoś na temat dzielnicy Red Hook. W sumie to Alvaro sam do końca nie wiedział czego szuka. Mitów? Legend na temat tego miejsca? Oczywiście nie znalazł nic. Nic ciekawego, nic tajeniczego. Poruszłą się po omacku. Jak ten cholerny głupiec wyzierajacy na niego z karty.
W międzyczasie otrzymał krótką wiadomośc od Cohena "Bedę. Przedzwoń jak już coś ustalisz odnośnie swojego odcinka".
Patrick żądał wiele dając tak mało informacji. Alvaro chicał pomóc jemu a tym samym sobie ale raz,że religia nie była już taka jaką podziwiał i jaką studiował a dwa miał za mało śladów, większość była już wyczyszczona przez techników. Mimo wszystko spróbował.
Kilka chwil spedził w dziale książek o tematyce religijnej. Chciał znaleźc cos na temat Togariniego czy innych aniołów śmierci. Nie znalazł nic, bo dlaczegóż to miał coś znaleźć. Wszystkie księgi prawiące o aniołach, demonach wystepujących w Starym i Nowym Testamencie to była zasłona, cięzka kotara kłamstwa. Znał ja przecież, tak długo ją tkał słuchając nauk kościoła.
Alvaro musiał zapomnieć o tym wszystkim czego go uczono, czego sam dowiedział się czytajac tyle tysięcy stron różnych ksiąg i esejów. To było KŁAMSTWO, ułuda.
Prawdę odkrywał pomału, w bólach.
Był w stanie niewiedzy.
Jak ten głupiec
Ktoś miał z niego kupę śmiechu. Błazen-głupiec.
Zły i przygnębiony wyszedl z biblioteki. Szukał po omacku i zaczynał tracić cierpliwość
Szykował się do spotkania ze Zdradzonym

GŁUPIEC
 

Ostatnio edytowane przez Sam_u_raju : 02-01-2011 o 17:51. Powód: dodano wiadomosc od Cohena
Sam_u_raju jest offline