Groźne ryki zdawały się bardzo wpływać na maga. Sephir sięgnął po kostur, spoczywający na jego plecach i ścisnął go oburącz. Młodzian obracał się dookoła, próbując wychwycić najgłośniejszy ryk, tym samym lokalizując najbliższe zagrożenie. W końcu zatrzymał się i wskazał palcem małą alejkę odbiegającą z prawej strony placu przed bramą.
- Trzeba coś z tym zrobić. - powiedział odwracając głowę do krasnoludzkiego druida. Ktoś może być w niebezpieczeństwie...
Magik nie czekał na druida i sam ruszył alejką. Była kręta i ciasno otoczona zabudowaniami. Sephir biegł, pragnąc jak najszybciej ją przebyć. Kiedy z niej wybiegł, stanął naprzeciw zagrożenia. Na jego twarzy pojawił się wyraz powagi i chłodnej determinacji, tak nie pasujący do jego wątłego ciała, a tym bardziej specyficznej osobowości.
__________________ Come on Angel, come and cry; it's time for you to die.... |