Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-12-2010, 13:49   #12
Araks3
 
Araks3's Avatar
 
Reputacja: 1 Araks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie coś
- Cholera, był ślepy. Widziałeś? Był ślepy. - Rzucił szybko, z trudem łapiąc kolejne oddechy. Ciągle jeszcze czuł palce grubasa, które z taką radością zaciskały się na jego szyi. Udusiłby go. Zwyczajnie udusił. Jak psa. Nawet kuźwa jednym słówkiem nie chciało mu się odpowiedzieć. Nieważne... Jankowski zatoczył się szerokim łukiem, jednakże w przeciwieństwie do Niklasa ustał na swoich nogach, opierając się dłonią o ścianę celi. Wiedział jedno, ta chwila jeszcze przez długi czas będzie go prześladować. Nawet kiedy przymknie oczy wciąż będzie widział brudne ściany celi, krzyki współwięźnia, jego głowę wpadającą do wody z cichym plaskiem oraz palce grubasa kurczowa zaciskające się na jego szyi. Słysząc kolejną eksplozję, począł rozglądać się nerwowo dookoła sprawdzając, czy aby strop budynku nie zawali im się czasem na łby. Wyjątkowa głupia śmierć, zwłaszcza w momencie, w którym udało im się wydostać z celli i przeżyć.
- Się wie. Spierdalamy. Jak najszybciej. Jestem Paweł. Paweł Jankowski. - Rzucił porozumiewawczo, ruszając szybko do laboratorium "doktorka".

Pierwszą rzeczą jaką zrobił, było dopadnięcie do drzwi z judaszem.
- Tam się chyba zaraz będą napierdalać, czy coś! - Rzucił z podenerwowaniem, obserwując skrzynie z bronią oraz gorączkowa biegających ludzi. Sytuacji nie poprawiały też dźwięki broni maszynowej. Z deszczu pod rynnę? Jankowski wiedział, że od jakiegoś czasu ludzie mówili cicho o jakimś "powstaniu" czy "walce o wolność", ale kto dałby temu wiarę? Gówno zrobią, ludzie zaczną ginąć i szybko przejdzie im ochota na powstania, kiedy ujrzą czarne pancerze oddziałów pacyfikacyjnych. Oni nie pierdolili się z czymś takim jak "bezstronność cywili", którym poniekąd w tej właśnie sytuacji Jankowski był. Szybko dostrzegł jednak swoje rzeczy, co przyjął z wielką radością. Przynajmniej o tyle dobrze. Od razu przeszedł do niemal rutynowego sprawdzania zawartości torby. Forsa? Jest. Nóż? Jest. Poczciwe M9? Jest, Jankowski niemal odruchowo przeładował pistolet wsuwając go przy tym za pas. Mapy, dokumenty, kosmo, leki przeciwbólowe, fajki, zapalniczka, żarcie? Wszystko było. Aż dziw brał, iż pałarze - bębniarze nie połasili się na żadną z jego rzeczy. Coś tutaj nie grało. No ni, Jankowski zarzucił torbę na plecy rozglądając się po laboratorium.

- Pojebnay skurwiel. - Rzucił jeszcze cicho pod adresem doktorka, odwracając wzrok od rozszarpanego ciała i całej masy ciał. To się zwyczajnie kuźwa w głowie nie mieściło. Że jakiś psychol, jebany w dupę bawił się tutaj w doktora Jekyll`a. Najlepszym było to, że coś mu się kurde jednak udało wyhodować. To "coś" pływało właśnie w szklanych fiolkach, wyglądając na jakąś tkankę, czy coś. Jankowksi niezbyt znał się na tego typu rzeczach.
- Dobra, idziemy do X. - Przytaknął Niklasowi, rzucając pobieżnie okiem na niezbyt czytelną mapę. Sprawa była prosta, Niklas bierze się za papiery, a jemu przypada rola wybawcy damy z opresji. Jakże to cholernie piękne i światłe. Nie czekając dłużej, ruszył w kierunku ochlapanej krwią dziewczyny.
- Wie heißt du? - Rzucił spokojnie, przyklękając obok niej. Nie chciał jej zbytnio straszyć, wszak napatrzyła się na tyle, iż cudem będzie gdy w ogóle zdoła wybąkać parę słów na krzyż. Podobno niektórzy ludzie potrafili po takich zdarzeniach stracić mowę, zamknąć się w sobie, olać cały świat dookoła, albo od razu palnąć sobie w łeb, ot tak. Za dużo było tego jak na jego głowę i zapewne jej również.
- Jak tu trafiłaś? Co tu się dzieje? Kim był tamten pojeb? Wiesz coś? - Standardowy zestaw pytań, który mogła otrzymać w sytuacji takiej jak ta.
- Dobra, zaraz tu będzie gorąco. Wstawaj, ogarnij się szybko, przypudruj nosek i spierdalamy tymi tunelami. Jak dobrze pójdzie może uda nam się jeszcze dostać doktorka, gdybyś miała z nim jakieś prywatne zatargi do załatwienia, bo ja mam na pewno. I to nie jeden. - Rzucił spokojnie, starając się wyglądać jak osoba, która przynajmniej ma pomysł jak wyrwać się z tego gówna. Prawda była jednak taka, iż sam był przerażony jak jeszcze nigdy dotąd w swoim życiu. Przynajmniej starał się jakoś rozbawić dziewczynę, co by szybciej otrząsnęła się z szoku. Gdyby potrzebowała pomocy Paweł pomaga jej wstać. Następnie ruszył do radiostacji. Na tych rzeczach znał się lepiej, a nawet nieco więcej niż lepiej. Obejrzał ją sobie ze wszystkich stron, próbując włączyć choćby na chwilę, aby natrafić na pasmo nadawania służb pacyfikacyjnych, bądź kogokolwiek innego.

Pracę przerwał mu dźwięk podnoszącej się klapy. Niemal odruchowo sięgnął po M9, celując pistoletem w nadchodzących gości.
- Takiego wała. - Rzucił nerwowo słysząc komendę do opuszczenia broni. Jeszcze tego brakowało, żeby mu ktoś bronią wygrażał. Teraz miał już to wszystko kompletnie w dupie. Najpierw doktorek chciał go poszatkować, potem ten grubas omal nie udusił, teraz ktoś mierzył do niego z broni, chociaż może w tym szaleństwie tkwiła jakaś metoda? Jankowski nie wdawał się w żadne dogłębne oceny. Czerwonołba wyglądała mu na powstańca, podobnie jak ten jej młody przydupas. Mieli broń, zeskoczyli z magazynu. No kto inny jak nie powstańcy?
- Ja wiem ja kto wygląda, ale to nie nasze... - Dodał jeszcze po chwili, z głupawym uśmiechem zataczając dłonią przez całe laboratorium. Potem pozwolił, aby to Niklas przeprowadził całą rozmowę.
- Idę, idę. - Rzucił spokojnie, spoglądając przez ramię na dziewczynę i zapraszając ją gestem, aby szła z nimi. Nie chciał jej zostawiać, ale i na siłę ciągnąc jej też nie miał zamiaru.
- Niech idą przodem. Jakoś z żadnym z nich nie poszedłbym na piwo. - Rzucił do Niklasa, co dało się wyczytać między wierszami "Nie ufam im. Jakby co to strzeli im się w plecy i tyle". Jankowskiego ciągle dręczyły pytania. Na cholerę byli potrzebni doktorkowi? Toż to mało miał biedaków, których zniknięciem nikt by się nawet nie zainteresował? Wystarczyłoby im tylko obiecać i pokazać kromkę chleba, a poszliby tępo na drugi koniec świata. Poza tym co działo się na górze? Co z Lidią i jej ojcem? Gdzie Iwan? Chyba nie był na tyle głupi, aby pognać z powstańcami. Dlaczego Neumayer nie powiedział mu nic wcześniej? Dlaczego nie kazał się wynosić z dzielnicy? Nie wiedział? Przecież on cholera wszystko wiedział! Zawsze dostawał o jedną kartkę scenariusza przed wszystkimi. Powstańcy musieli mieć czas na przygotowanie się, ktoś musiał dostarczyć broń, zacząć organizować grupy. Jankowski nie wierzył, że Elysium o niczym nie wiedziało.
 
Araks3 jest offline