Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-12-2010, 20:23   #98
Lynka
 
Lynka's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemu
Po obiedzie uradowana pomysłem potańcówki Tua postanowiła najpierw trochę odpocząć. Wzięła długą kąpiel, wyprała ubrania i wyszła do miasta. Powinna zakupić materiały do wykonywania zwojów, a wciąż jeszcze nie ustalili z towarzyszami jakie zaklęcia kto z nich powinien przede wszystkim przygotować. W tej sytuacji nie mogła jeszcze zrobić wszystkich zakupów, ale niezbędne pergaminy, atramenty i inne konieczne rzeczy chciała już mieć. Cefil wytłumaczył jej drogę do odpowiedniej dzielnicy, toteż wkrótce dziewczyna znalazła się w krótkiej alejce dużych, parterowych domów, z których kominów wydobywał się gdzieniegdzie barwny lub dziwnie pachnący dym. Sklepy były dość wąsko wyspecjalizowane; widać nikt nikomu nie wchodził tu w paradę. Był sklep zielarza, z wiszącymi nawet na zewnątrz pękami ziół i licznymi roślinami rosnącymi na parapetach; był sklep z zaklętą biżuterią, magicznymi strojami, bronią i zbrojami, które zachwycały kunsztem wykonania i kosztownymi materiałami. Był nieduży domek, w którym barwne eliksiry o różnej konsystencji migotały do przechodnia, przelewając się w fiolkach. Był obszerny sklep z artykułami dla zwierząt - a więc zapewne i dla chowańców. Był sklep z różdżkami, laskami i berłami, połączony wąskim przejściem ze zbrojmistrzem. Sklep z składnikami do czarów zachwycał różnorodnością leżących w pudełkach, na półkach i witrynie przedmiotów - od najprostszych jak srebrny dzwonek czy korzeń wiciokrzewu aż do smoczych łusek, platynowych obrączek, diamentów czy pyłu ze skrzydeł wróżek. Był też sklep z księgami, zwojami i pergaminami, i do tego właśnie weszła Tua.

Nie był to jednak zwyczajny sklep, przypominający bibliotekę. Każda książka miała swoją własną półkę, a każdy zwój przegródkę. Żaden z woluminów nie dotykał drugiego, wszystkie stały okładkami do klienta, a powietrze wibrowało wprost od magii. Również i wybór był niesamowity - od pustych ksiąg (zarówno prostych jak i z bogato zdobionymi okładkami), poprzez podstawowe podręczniki do magii, aż do specjalistycznych tomów na temat różnych szkół magii, dodatkowo podzielonych na stopnie zaawansowania. Wiele tytułów było w nieznanych Tui językach. Prócz tego były księgi o teorii lub praktyce różnych autorów, historyczne, opisujące znanych magów, artefakty, magiczne stworzenia, przybyszów, tworzenie magicznych przedmiotów, et cetera, et cetera. Ku swej lekkiej zgrozie czarodziejka dostrzegła kilka tomów koncentrujących się na jednym, jedynym czarze! Wiele okładek pokrywały runy i ryciny, część była również zabezpieczona skomplikowanymi zamkami.
W osobnej gablocie leżały czyste pergaminy, tuby, pióra i utrwalacze potrzebne do zapisania czarów; również w wielkim wyborze. Co prawda wysadzane drogimi kamieniami kałamarze czy tubusy nie były zbyt praktyczne na podróż, cieszyły jednak oko.

Tua aż otworzyła usta z zachwytu. Przyglądała się wszystkiemu z zaciekawieniem aż wreszcie widząc, że elf stojący za ladą wyraźnie czeka aż dziewczyna wreszcie rozpocznie zakupy, podeszła do lady i nieśmiało poprosiła o odpowiednie przedmioty. Sprzedawca wyłożył wszystkie towary na ladę w oczekiwaniu aż czarodziejka sprawdzi ich jakość, po czym zapakował w solidną, nieprzemakalną torbę.
Mając już niezbędne przedmioty podeszła jeszcze do półki z książkami tęsknie spoglądając na księgę poświęconą sztuce przywoływania.
- Ile kosztuje ten tom?
- Pięćset sztuk złota -
odparł elf, biorąc gruby tom z półki i rozkładając go na ladzie. - To bardzo pożyteczny podręcznik dla początkujących magów. Zawiera historię szkoły, teorię przyzywania, pomocne wytłumaczenie działania wszystkich podstawowych zaklęć i ich możliwych efektów, różnice między sprowadzaniem a przyzywaniem, opis składników oraz miejsc ich zdobycia (jeśli występują w stanie naturalnym). Ale przede wszystkim... - zawiesił głos dla lepszego efektu - szczegółowy opis istot, które najczęściej są sprowadzane z innych planów - otworzył księgę na rysunku jakiejś niebiańskiej istoty - oraz sposoby postępowania z nimi jeśli posiadają wyższą inteligencję. Zawiera również spis miejsc w Królestwie, w które bezpiecznie można się teleportować oraz ogólny opis Planu Astralnego. Ma miejsce na notatki i magicznie wzmocnioną obwolutę - zachwalał.



- Och, to... faktycznie ciekawa księga
- szczerze powiedziała Tua, a ton jej głosu jednoznacznie zdradzał żal - nie mogła sobie pozwolić na taki wydatek, a tom z pewnością by się jej przydał.
- Bardzo pomocna - zgodził się sprzedawca, ale widząc żal w oczach dziewczyny zlitował sie i odłożył ją na półkę. - Tutaj nie cieszy się zbyt duża popularnością, więc może jeszcze będzie, gdy następnym razem odwiedzisz nasze miasto.

- A czy wie pan może, czy są w mieście pseudosmoki? - zapytała z nadzieją dziewczyna. Jak cudownie by było gdyby Sherin mógł mieć choć chwilowy kontakt z kimś swojego gatunku...
- Pseudosmoki? Są, oczywiście że są. Kilka osób ma je za swoich towarzyszy, czasem przylatują też z gór w poszukiwaniu ciekawostek. Najlepiej gdybyś, pani, spytała w sąsiednim sklepie - wskazał na dom z artykułami dla zwierząt. - U Altui mieszka stara smoczyca, a i z pewnością wie gdzie można znaleźć inne.
- O, dziękuję bardzo. - skłoniła głowę i ucieszona wyszła ze sklepu ze swoimi zakupami kierując się od razu do wskazanego przez sprzedawcę budynku.


Sklep był zbudowany na planie sześciokąta; bardzo obszerny, zagracony i... gwarny. Prawą stronę zajmowały liczne pakunki, transportery dla chowańców, siodła dla przeróżnych rodzajów zwierząt, uzdy, przyrządy do pielęgnacji, książki, suszona żywność i tym podobne. Po lewej, nieopodaj drzwi zajmowały witryny z lekami i środkami opatrunkowymi, natomiast nieco w głębi, za przepierzeniem ścianę zajmowały obszerne wnęki, w których coś kwiliło, posapywało, skamlało i warczało. Najwyraźniej sklep pełnił również rolę szpitala dla zwierząt.

- Przepraszam, czy wie pani, gdzie w miasteczku mogłabym spotkać... jakiegoś pseudosmoka? - zdając sobie sprawę, że nieco dziwnie mogło zabrzmieć to pytanie, postanowiła wyjaśnić dokładnie z czym przychodzi - Bo widzi pani... Od kilku dekadni mam pod opieką małego pseudosmoczka - rozpięła kurtę pokazując drzemiącego w swoim nosidełku Sherina - Trafił do mnie niedługo po swoim wykluciu i staram się nim opiekować najlepiej jak umiem, ale mały nie ma kontaktu z nikim ze swojego gatunku... A to niedobrze przecież, prawda? - Głos Tui nieco drżał. Bała się, że może właścicielka sklepu zgani ją, że niedoświadczona zabrała się za opiekę nad takim stworzeniem, albo może nawet każe jej oddać Sherina w lepsze ręce?

- Och, pisklę! - wysoka elfka poprawiła druciane okulary, które miała na nosie i energicznie podeszła do Tui, po czym bez pytania wyjęła Sherina z nosidełka. Smoczek pisnął zaskoczony, ale nim zdążył bardziej zaprotestować Altua zręcznie obejrzała go ze wszystkich stron, po czym oddała właścicielce. - Zdrowy jak rydz! Nieco tłuściutki, ale na zimę to dobrze. Cały czas go nosisz? W takim razie powinnaś mu przyciąć pazurki, bo nie ma gdzie ścierać i będzie cię drapał. Prawda malutki? - podrapała smoczka pod brodą. - Ciekawe jaki będziesz miał kolor, pewnie biały lub niebieski... - zastanowiła się na głos, po czym zawołała - Emi! Wychodź, ty stara zgredo! Chyba że się boisz konkurencji? - elfka ostentacyjnie podrapała Sherima za uchem, a gdzieś na górze rozległ się szelest, po czym spomiędzy paczek dostojnie wypełzła starszawa pseudosmoczyca ze srebrnym kolczykiem na uchu i leniwie zleciała elfce na głowę.
~ Sama jesteś zgreda. Uważaj bo uwierzę, że wymienisz mnie na takiego smarkacza ~ burknęła, po czym - ku zaskoczeniu Tui - bezceremonialnie przesiadła się na jej ramię i nachyliła nad nosidełkiem. Przez chwilę obydwa smoki obwąchiwały się w skupieniu, wymieniając szereg pomruków i parskań. W końcu Emi machnęła skrzydłami i majestatycznie uniosła się nad głowę dziewczyny, w milczeniu zataczając niewielkie koła. Sherin zaskrzeczał podniecony, wypełzł Tui na ramię, przysadził się, zamachał nerwowo skrzydełkami, po czym nagle skoczył... i spadł jak kamień. Elfka parsknęła śmiechem, a zanim wystraszona Tua zdążyła się schylić smoczek podbiegł do niedużej paczki, wdrapał się na nią i znów przysadził się do skoku. Tym razem udało mu się chwiejnie przelecieć jakieś pół metra zanim znów pacnął o ziemię, zahaczając przy tym o paczkę siana.
- Nie martw się, nic mu się nie stanie - uśmiechnęła się sprzedawczyni. - Jest jeszcze troszkę na to za mały, ale ćwiczenia mu się przydadzą. Musi rozciągać mięśnie. Pseudosmoki zwykle chowają się w stadach więc mają towarzystwo do zabawy; dzięki temu nabierają siły i umiejętności potrzebnych do przeżycia. Brak towarzystwa mu nie zaszkodzi, ale jesli masz możliwość to znajdź mu towarzyszy do zabawy, obojętnie jakiego gatunku. Może być nawet pies, byle by mu krzywdy nie zrobił. Pseudosmok oczywiście - pamiętaj, że są jadowite. Potrzebujesz czegoś dla niego?

Młoda dziewczyna z zachwytem przyglądała się smoczkowi i jego wybrykom. Ostrożnie odpowiedziała elfce:
- W tej chwili jestem w podróży i... zastanawiałam się... Jak bardzo pseudosmoki są wytrzymałe na wpływy magiczne takie jak na przykład... w Pyłach?

- Chyba nie chcesz tam jechać moja droga! - oburzyła się elfka. - No cóż... Z pewnością nie czułby komfortowo; jak każde normalne stworzenie. Ale wszystkie smoki, niezależnie od gatunku, są bardzo odporne na magiczne emanacje i czarami ciężko zrobić im krzywdę. W teorii więc na pewno miałby lepiej od ciebie. W teorii oczywiście.
Tua zastanawiała się czy wyznać prawdę o ich podróży. A jeśli sprzedawczyni będzie kazała jej zostawić tu smoczka, bo tam może być zbyt niebezpiecznie? Tam przecież będzie bardzo niebezpiecznie. Zbyt niebezpiecznie. Czy czarodziejka ma prawo brać małego w miejsce, gdzie będzie zagrożone jego życie, w miejsce gdzie mogą zginąć nawet wszyscy, którzy mogliby się ewentualnie zając? Wcześniej jakoś o tym nie myślała. Cieszyła się, że uratowała Sherina przed śmiercią i, że może się nim opiekować. Teraz, gdy się do niego już bardzo przywiązała miała możliwość oddać go i zapewnić mu dorastanie w lepszych warunkach z innymi pseudosmokami, w tak pięknej okolicy, ale... bez niej.
Westchnęła tylko i zapytała sprzedawczyni:
- A te pazurki to czym mu obcinać?
- Nożyczkami, albo czymś podobnym
- wzruszyła ramionami elfka. - Tylko tą jasną część, bo dalej jest już ukrwiony i mu zrobisz krzywdę.
Tua podziękowała, pożegnała się i wyszła ze sklepu. Chciała jeszcze pospacerować po mieście, obejrzeć też inne sklepy.

 
__________________
"A może zmieszamy wszystko razem i zobaczymy co się stanie?"
Lynka jest offline