Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-12-2010, 02:03   #41
Gettor
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Czuł się źle. Bardzo źle.
Nie będąc w Lusan Kaldor czuł się bardzo odsłonięty, jakby wszystko co żywe w okolicy przyglądało mu się bacznie i tylko czekało na odpowiednią okazję do zaatakowania. Kto wie, może i tak było... po lasach żyją przecież różne istoty od zwierząt począwszy, na dzikich elfach i goblinach skończywszy. Albo i gorzej.

W każdym razie nie miał zamiaru dawać im okazji do działania. Między nogami postawił sobie nabitą i gotową do strzału kuszę, w kilku strategicznych miejscach ubrania miał powtykane sztylety do rzucania, a przy pasku kilka flakonów ognia alchemicznego.
Ponadto gdzieś w jukach miał kilka różdżek magicznych o różnych zastosowaniach. Nie żeby je kupił, ale był przekonany że ich pierwotni właściciele już ich nie będą potrzebować.
A poza tym...


Rozmyślając nad różnymi sprawami prawie przeoczył fakt, że Auraya oddaliła się od nich na znaczną odległość do przodu. Westchnął ciężko. Jego siostra. Cudownym sposobem odnaleziona w jakiejś zaplutej Luskańskiej spelunie.
Spojrzał także na Cerlyna, swojego brata, który odnalazł się kilka godzin przed Aurayą. I wyciągnął go z miasta na kilka miesięcy na coś w rodzaju wakacji.

Kurwa... Nic tylko usiąść i zacząć płakać. I jeszcze ten tatuaż na prawym ramieniu. Czy raczej znamię. Miał nadzieję że po drodze natrafią na jakiegoś uzdrowiciela, mędrca, czy innego choleryka.
I że wreszcie wyjadą z tego cholernego lasu. Lasu w którym on, elf, czuł się gorzej niż niejeden krasnolud. Kolejny powód to śmiechu.

Nagle poczuł ból. Auraya zaczęła się do nich zbliżać. Lewe ramię, z którego teraz wystawała krzywa i dziwnie krótka strzała odmówiło mu nagle posłuszeństwa zmuszając go jednocześnie do wrzasku z bólu.

Gobliny. Tego mu było trzeba. Małe, parszywe gnojki, żeby się wyżyć. Ale... chwila. Zielonoskórzy mieli wsparcie. Duże, mięsiste wsparcie trzymające jakiś pniak w łapach.
Ogr.

Niewiele myśląc, Kaldor wyszarpał zdrową ręką buteleczkę zza pasa i cisnął nią w monstrum.
Leci... Leci... Trafiony!
Ogr zaczął się bardzo ładnie palić, wrzeszcząc przy tym jeszcze ładniej, jednak to był dopiero początek ich kłopotów - zza drzew wychodziło pół tuzina goblinów z łukami gotowymi do strzału.

Elf zszedł z wierzchowca możliwie szybko i możliwie nie obciążając przy tym lewego ramienia. Zdrową ręką wyszarpnął sztylet zza pasa i... czekał co mu los przyniesie.
 
Gettor jest offline