Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-12-2010, 10:13   #34
Bothari
 
Bothari's Avatar
 
Reputacja: 1 Bothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumny
Ingrid

To był zupełnie, ale to zupełnie inny dom niż wszystkie w Eisen. Ozdoby, meble ... wszystko niepraktyczne. Może nie w tym stopniu co w Montaigne, ale jednak raziło to i irytowało. Tak jak i sztuczność i formalność gospodarzy. Mówi się, że to Eisneńczycy zachowują dystans. Że są chłodni w obejściu. Tu czuła się, jakby rozmawiała stojąc na jednej górze i krzycząc do kogoś na drugiej. A przecież w ujęciu protokolarnym nic nie można było im zarzucić.

Carlotta, Leila, Ingrid, Felicjan, George

Spotkanie na trakcie było dość nagłe. Jadący dorożką i wynudzeni po spotkaniu goście dostrzegli nagle amazonkę. Widok był co się zowie. Strój Carlotty eksponował tak wiele, jak tylko mógł ... szczególnie w męskim siodle. Spodnie opinały uda i biodra, koszula w nieładzie bardziej odsłaniała, niż ukrywała biust a włosy poprzyklejały się do zaczerwienionej twarzy. To właśnie strach na tej ostatniej oraz piana na pysku zajeżdżonej prawie już chabety spowodowały, że pasażerowie nie pozwolili sobie na żadne komentarze ani nawet uśmieszki. Widać było, że Castylijanka ma bardzo ważne wieści.

Beatriz

Udział Beatriz w całej walce pozostał niemal niezauważony. Niemal ... bo oczywiście kilku ustrzelonych w uliczce drabów i zadźganych rapierem dwu kolejnych, co to uznało, że castylijka nie będzie problemem zauważyło ją dość dobitnie. Potem jednak pojawiła się avalońska straż i kobieta logicznie uznała, że nic tu po niej. Ani wszak nie pomoże odnoszonej przez nich Rosalindzie a tylko narazi się na niepotrzebne pytania wymiaru sprawiedliwości.

Następnym przystankiem było nabrzeże. Tam usłyszała dźwięk ojczystej mowy. Rozmówcy wyglądali na mieszczanską rodzinę gdzieś z północnej Castylji. Mężczyzna i kobieta w wieku około 30-45 lat i gromadka dzieci pomiędzy kilkuletnią dziewczynką a prawie już dorosłym chłopakiem.
- Nie przyjeli mnie. Mówiono, że tu jest inaczej niż w Montaigne ale ... pracy i tak nie ma.
- Krawcowych nie potrzebują. Więc i ja ...
- Zostało siedem szylingów. Co z jedzenia?
- Pół sera i trochę mleka ... co z nami będzie?
- Nie martw się mamo ... ja znajdę pracę.
- Jak znajdziesz, jak ojca nie chcą -
kobieta rozpłakała się. Starszy mężczyzna otulił ją ramionami. Młodsze dzieci uciekły pod "skrzydła" trzynastoletniej dziewczynki, która pomimo walki na twarzy, też miała już szklanki w oczach. Chłopak stał z zaciśniętymi rękoma.

Wtedy to zobaczyła Carlottę, która w stroju cokolwiek rozwiązłym przegalopowała na jakiejś zabiedzonej krowie (bo koń to to nie był z pewnością) i pomknęła ku bramie.

Wtedy też gdzieś na morzu zarżał przestraszony koń i rozkrakała się papuga.

Wtedy też na bryg stojący dwadzieścia metrów dalej zaokrętował się ON. A może to już było tylko przewidzenie?

Rosalinda

Lekarz przeraził się nie na żarty.
- Ależ droga pani! Nie ma doprawdy, nie ma żadnego powodu do niepokoju a już tym bardziej do płaczu ... zaraz podam jakieś krople. Tylko, tylko spokojnie. Zaręczam, że nic przed panią nie ukrywałem i powiedziałem wszystko co tylko wiem o sprawie. Nie ważył bym się na coś takiego w obliczu takiej damy. - chrząkanie nie ustało, pomimo jawnego już strachu. To musiał być tik. Uspokajał jeszcze pacjentkę przez moment, po czym zaaplikował kropelki. Wyrazie starał się trzymać przy tym fason i nie przytulić rozpłakanej dziewczyny, na co chyba miał ochotę. Czy jednak z pobudek niskich, czy wysokich - nie sposób było teraz poznać. Gębę miał jednak szczerą.

Praczki przyniosły fachowo oczyszczoną odzież ledwie minutę po wyjściu medyka. Koszula była wilgotna, ale po za tym wszystko nadawało się do natychmiastowego założenia.

Potem zjawił się kapitan Sommersmith.
- Pani de Villon? Jak się Pani miewa? Nasz doktor zaręcza, że nie grozi Pani zdrowi żadne niebezpieczeństwo ... jednak odradzał mi rozmowę z Panią, by nie powodować niepotrzebnych emocji. Jednak jeżeli chcemy dowiedzieć się czegoś istotnego o napastnikach, to rozmowa była by nie od rzeczy ...

Kurt

Szedł do ostatniej z karczm w porcie gdy dostrzegł galopującą amazonkę. Zatrzymać jej nie było sposobu. Jednak w oddali, na nabrzeżu dostrzegł drugą castylijkę ...
 
Bothari jest offline