Wątek: The Cave
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-12-2010, 18:11   #96
Fabiano
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
Michael Jarecki


Stał. Ściany celi zdawały się teraz jeszcze bliżej siebie. Mała żaróweczka oświetlała pomieszczenie. O oknach nie ma co mówić. To wszystko złożone w jedną całość stworzyło obraz tak przygnębiający, że może odwróćmy na chwilę swoją uwagę...

Stan stał chwilę oparty głową o szybę stróżówki. Pięści powoli puszczały. Gdyby nie Stiv, znowu wpadł by w furię i poturbował kolejnego więźnia. Jefferson nie będzie zadowolony, pomyślał. Oj nie będzie, fakt. Stan zatem wpadł na pomysł, by trochę udobruchać więźniów. Gdyż udobruchani więźniowie trochę łagodniej pieprzą głupoty. A Jefferson lubi słuchać głupoty więźniów. Lubi też drzeć się na swoich podwładnych.

- Zgłupiałeś? Jefferson przyjedzie, dowie się o tym, że przyłożyłeś tym dwóm i będziesz miał kłopoty.
Stan spojrzał na właśnie wchodzącego Stiva.
- Nie potrafię być spokojny kiedy wygadują takie rzeczy.
- A może nie wygadują?
- Może nie, może tak. My mieliśmy przeprowadzić wstępne przesłuchania, Stiv. A oni byli prowokacyjni, nie?
- Jeff w to nie wierzy, dobrze wiesz.
- Ale coś musimy powiedzieć.


Stiv pokręcił głową. Jeff, nie lubił gdy więźniowie nie znają swoich praw. Gdy traktuje się ich niegodnie - jak sam mówi. Mówił, że ma wtedy problemy prawne. A gdy on ma problemy prawne, strażnicy mają problemy z nim. Cały Jeff.

- Daj mu zadzwonić. Prawa znasz, a jak dasz mu zadzwonić to może nie powie Jeffowi o tym co zaszło. Może. Ale na pewno spełnisz jego jedno z praw.

Stan zacisnął pięści.
- Cholera by to. - rzucił szybko, po czym ruszył w stronę drzwi. - Ale po zmianie idziemy na piwo? Rod mówił, że jakiś koncert ma dzisiaj być.
Wyszedł...

Michael stał jeszcze gdy usłyszał za sobą otwierane i zamykane drzwi. Kroki. Gdy Polak się odwrócił zobaczył Stana z jego niewyparzoną i jakże niezadowoloną miną.
- Chcesz zadzwonić? Jeden telefon. - powiedział i zaczął otwierać cele.

Colin Harlow
- Proszę państwa, lecimy właśnie nad południową West Wickham. Od strony południowej pędzi ze zwiększoną prędkością srebrna Honda. Wydawało by się, że jest ścigane przez dwa czarne auta terenowe. Mamy niepotwierdzone informacje, że są to auta rządowe. A Hondą jedzie osoba być może odpowiedzialna za atak terrorystyczny na metro pamiętnego siódmego lipca. Do pościgu dołącza się miejscowa policja. Proszę Państwa, Honda kieruje się na północ Westerham Road. Co dziwne, jedzie pod prąd. Zapraszamy do kontaktu z naszą redakcją ludzi będących bezpośrednio świadkami wydarzenia. A tym czasem oddaje głos do studia. Mariusz Max Kolonko, BBC NEW.
- Dziękujemy Mariuszu. Tym czasem do szpitala Świętej Heleny w....


Colin przyciszył radio. Cholera by to. Jeszcze tej policji brakowało. Na szczęście przed sobą miałeś jeszcze jedną przecznicę i wielgaśny parking pięciopiętrowy. Za nim stał centrum handlowe, koło niego metro. Wspaniale zostało tylko wjechać. A to uniemożliwiała rogatka z porządnego materiału, a to wszystko zwieńczone kolcami wystającymi z jezdni. Na szczęście dzięki kilku zabiegom, Harlow miał kilka sekund przewagi. Starczyło opuszczenie szyby, zatrzymanie się, wciśnięcie przycisku, i ruszenie z piskiem opon. Co zabawniejsze, jeden z czarnych aut terenowych zamiast zrobić to samo staranował rogatkę. Udało mu się, bez przeszkód, rozwalić pałąk, lecz przebite wszystkie opony spowodowały nieliche opóźnienie wobec byłego SASowca, który, nie widząc tego wszystkiego, był już na drugiem piętrze parkingu.

Nikołaj Radović
Pisk opon świadczył o jednym. Z Morse'm było źle. I to na tyle, że koledzy SASowca, nie czekali na karetkę. Gdy Nikołaj wstał zostały tylko czarne i czerwone ślady po drugiej stronie ulicy. Czarne po oponach, czerwone...

Bob płakał z przerażenia. Ubyło mu chyba z 50 kilo. Radović podszedł do skulonej postaci w rogu ściany, pomachał mu klamką przed twarz i powiedział:
- Jak przyjdą gliny masz im wszystko powiedzieć. Każde pieprzone słówko! Pajmajet?! - Recepcjonista zdążył pomachać bardzo nerwowo głową gdy padły kolejne słowa Serba - Gdzie masz zapasowe wyjście?! Gadaj bo odstrzelę!

Radović nie czekał na reakcję, gdyż ta mogła nie nadejść. Ruszył. Gdzieś w mieście słychać było sygnały radiowozów. Niby nic dziwnego, w takim mieście jak Londyn non stop gdzieś ktoś jedzie na sygnale, ale mimo wszystko zawsze myśli się, że akurat ten nas dotyczy. Radović mógł być całkiem pewien. To nie Serbia, to prawie prawe miasto. Tu kilka choćby strzałów nie rozejdą się bez echa. Pozostało więc jeszcze kilka rzeczy do zrobienia.

****************************************
Telefon zadzwonił tylko raz. Nigdy nie dawał czekać ludziom, którzy dzwonili do Marc'a Ston'a. Ci ludzie przeważnie byli wartościowi. Podniósł słuchawkę i nie zdążył nawet wypowiedzieć "słucham".

- Tutaj Radović. Przerwie mi pan to się rozłączę. Okłamałem pana. Podczas wyprawy do metra znaleźliśmy ślady pobytu pod Londynem Niemców. Nazistowskich Niemców w czasie drugiej wojny światowej. Gdy tylko się na nie natknęliśmy LeBlanc wziął nas na muszkę i kazał się wycofać. Doszło między nami do strzelaniny stąd rany postrzałowe. Poszliśmy dalej poszukać Benza, który się oddzielił. Znaleźliśmy więcej śladów, dowodów i trupa jednego z naszych. Sir jakiś tam, odłączył się wcześniej i napotkał jakiegoś napastnika. Wyciągnął klamkę i ktoś go zastrzelił z dziewiątki. Poszliśmy dalej. Dostaliśmy flashbankami i obudziliśmy się już po za jaskiniami. Ja w szpitalu reszta u siebie. W nocy napadł na mnie niejaki Alex Edward Morse, członek SAS i cyngiel Royal. Pielęgniarka go przepłoszyła. Chciał pewnie też uciszyć LeBlanca. Ukryłem się w hotelu &#-124;Julia&#-108; znalazł mnie Morse. Doszło do rozmowy, powiedział, że ma wszystkich członków wyprawy po za mną i Harlowem a zgarnięcie nas to tylko kwestia chwili. Groziłem ujawnieniem wszystkiego do mediów on mi torturami na innych członkach wyprawy i zabójstwami. Postrzeliłem go, może zabiłem. Podam teraz panu miejscowości powiązane z tą sprawą. Suwałki i Góry Sowie. Polska. Całość jest chyba jakoś powiązana z energią atomową. Chyba. Właśnie wdepnął pan w wielkie gówno, które zabija ludzi.
Radović się zaśmiał.
- Pewnie mnie też zabije. Powodzenia. Proszę nie dzwonić, nie odbiorę a telefon zaraz wyrzucę.

Marc siedział jeszcze dobre pięć minut ze słuchawką w ręku.


****************************************


- ... Londynie został właśnie dowieziony poszkodowany ze strzelaniny jaka wybuchła dzisiaj przy Hoteliku Julia w Wandsworth w Londynie. Świadkowie twierdzą, że to były jakieś osobiste porachunki. Natomiast z nieoficjalnych źródeł dowiedzieliśmy się, że to jakaś akcja rządowa. Na miejsce zostało skierowane sześć jednostek policji, oraz posiłki w formie jednej jednostki grupy antyterrorystycznej. Wszystko wskazuje...

Na ekranie czterdziestocalowego telewizora ukazały się zdjęcia z miejsc opisanych przez dziennikarza. Czerwony napis "Mute" pulsował złowrogo gdy Jozef Wills sięgnął ze swojego wygodnego fotelu po telefon.

- Tak?
- Morse nie żyje. Ty będziesz następny. A potem twoja żona, dzieci, pies i kto mi się nawinie. Chyba, że za minutę Benz i reszta będzie wolna. Jak nie zacznij się żegnać z najbliższymi.

W ciągu następnych dwóch, może trzech sekund w pokoju Willsa rozlegało się tylko pipczenie zakończonej rozmowy.

- Pieprzony Morse!

****************************************


Whisky już zdążyła rozpuścić lód w szklance gdyż Ermin przysypiał na fotelu. Gdzieś leciała muzyka, gdzieś ktoś prowadził rozmowę. Obudziła go wibracja telefonu w kieszeni. Złoty łańcuszek na ręku zabrzęczał gdy Serb sięgnął po komórkę.

Cytat:
Wysyłaj. Wybacz za wciągnięcie. Znikam.
Pozostał tylko Wills
Serb pociągnął porządnego ciepłej szkockiej i wstał.

________________________
See more:
kraty
BBC
Szklanka


 
__________________
gg: 3947533


Ostatnio edytowane przez Fabiano : 29-12-2010 o 18:20.
Fabiano jest offline