Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-12-2010, 10:16   #104
Romulus
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Złocisty opuścił budynek w którym przyjmowała grupę Starszyzna zdeterminowany. Długie roztrząsanie wątków wróżb, przeznaczenia, snów i tym podobnych pozostawiło mu paskudny posmak na języku. Z jakiegoś powodu był przekonany że “przeznaczenie” sprowadzi się do krwawego starcia, gdzie o kant dupy będzie można potłuc całą tą gadkę. Instynkt sprawił że zamiast do karczmy ruszył przed siebie. Odwiedzał sklepy jubilerów zachwycając się wyrobami ich rąk. Zaczepiał rzemieślników wypytując o szczegóły ich pracy, jakże odmiennej w szczegółach niż u ludzi. Uśmiechał się do dzieci, mile zaskoczony i zdumiony ich liczbą, bawił je Sztuczkami i żonglerką, do której miał niezły dryg. Co śmielszym pozwalał Kulla posadzić na skórzanej rękawicy, chwaląc się pięknem skrzydeł i reszty upierzenia chowańca. Nade wszystko jednak bezwiednie wypatrywał czegoś. I znalazł to za niedługi czas i w miejscu wcale nie zaskakującym. Na wzgórzu, gdzie o obronę łatwo...


Majestatyczny budynek, pełen łuków, kolumn i arkad wznosił się przed Aesdilem, zachwycając swym pięknem. Misterne płaskorzeźby pokrywały zarówno wewnętrzne jak i zewnętrzne ściany świątyni. Zewnętrzne ukazywały historię rodu Corellona: narodziny jego dzieci, zdradę Araushnee, walkę elfiego boga z Gruumshem, narodziny Angharradh, królowej Arvadoru i wygnanie Lolth wraz z dziećmi do Otchłani. Wewnętrzne zaś ciągnęły się między arkadami, opowiadając o przybyciu pierwszych elfów na Toril i ich najstarszej historii, oraz opisując piękno Arvadoru, do którego trafiły po śmierci.
W przeciwieństwie do większości tego typu świątyń, tutejsza zbudowana była głównie z drewna, nie kamienia. Hebanowa posadzka ciągnęła się w półmroku, prowadząc do głównej sali z majestatycznym posągiem pierwszego z Seldarinów, na który padało światło księżyca; i wąskim ołtarzem. Pomiędzy rzędami kolumn niknęły przejścia do mniejszych kaplic i sal, w których odprawiano różne rytuały i modlono się do pomniejszych bóstw, których alabastrowe rzeźby połyskiwały w półmroku.

Choć bardzo go to korciło, Laure nie zwiedzał długo świątyni. Zamiast tego zatrzymał się przed posągiem Stworzyciela Elfów i wpatrzył w rysy twarzy bóstwa. Długo przyglądał się, czerpiąc otuchę z niewzruszonego spokoju odwzorowanego w kamieniu. Zdał sobie sprawę jak bardzo ostatnie wypadki nim wstrząsnęły. Stąd też wzięła się jego niechęć do wyprawy do Pyłów. Problem z czarami, słowa Britty, zranienie przez Alehandrę, widok nieumarłej istoty w Zapomnianej Fortecy - to wszystko zdławiło jego ducha, rzuciło cień zwątpienia na jego umysł. Posąg emanował taką siłą i pewnością siebie że na nowo przypomniał sobie triumfy i to czego się dowiedział. Smocze dziedzictwo, pokonanie “fali”, widma, drowów i skrzydlatego potwora, odkrycie spisku - to nie było mało. “Poradzimy sobie” - przypomniała mu się maksyma drużyny z Lasu Ostrych Kłów i powtórzył ją w myślach parę razy, zdeterminowany tak jak już od dawna się nie czuł.
- Poradzę sobie - powiedział na głos i skłonił głowę przed posągiem Obrońcy Elfów. Miał wielką chęć wejść do środka, ale zamiast tego odwrócił się na pięcie i niecierpliwie ruszył przed siebie, czując jak gorzeje, zupełnie jakby Płomień obrócił się przeciwko niemu i pożerał go od środka.

Tym razem Laure skierował swe kroki ku bibliotece - wysokiemu budynkowi, co wzbudziło pierwsze obawy elfa. W przeciwieństwie do większości tutejszych budowli ta była na planie nie koła a sześciokąta. Wysokie piętra wzbijały się w niebo, a liczne balkony łączyły się niemal z rosnącymi wokół drzewami, zapewniając możliwość lektury na świeżym powietrzu. Połyskujący na szczycie przeszklony dach sugerował istnienie obserwatorium. Biblioteka była podzielona na wiele sal, wszystkie zaś były dwupoziomowe i wypełnione aż po sufit księgami i zwojami. Po korytarzu kręciło się kilku elfów, toteż jeden z nich skierował Aesdila do Velie’la Frose, członka Starszyzny i głównego bibliotekarza.

Obawy na widok budowli potwierdziło spotkanie z Velie’lem Frose’, który siedział pomiędzy stosami ksiąg, czytając coś zapamiętale. Bibliotekarz cudownie posługiwał się elfią mową co wzbudziło niekłamany podziw Laure - jego elfi był co prawda bezbłędny i płynny, ale odrobinę jednak twardy i swego czasu Veyelis a nawet półelf, Ukochany przez Kruki, bezbłędnie rozpoznali że nie jest to jego rodzinny język. Jak zwykle w takich sytuacjach wspomnienie niebieskookiej Veyelis wywołało ból. Aesdil nie pogodził się z tym co przydarzyło się jego drużynie w Nonthalu, jednak był już w stanie opanować emocje gdy myślał o wydarzeniach w Turmish. Co nie znaczyło że nie miał ochoty zobaczyć ukochanej. “Najwyższy czas dokończyć tu sprawy i wrócić do Ziem Zachodnich” - pomyślał.
- Proszę o dostęp do zbiorów biblioteki. Wraz z towarzyszami wybieram się do Pyłów, z błogosławieństwem Amakii Nailon i reszty Starszyzny Atmeeil - powiedział po pierwszych uprzejmościach - Obawiam się że moja wiedza o Levelionie jest zbyt mała bym mógł spokojnie myśleć o podróży. Oto co mnie interesuje... - Aesdil jął wymieniać kolejne tematy, a brwi bibliotekarza unosiły się coraz bardziej do góry. Sporo było tych tematów, różnorodnych - poczynając od magii przez Levelion na przepowiedniach i bóstwach kończąc. Młodzik zorientował się co jest powodem reakcji bibliotekarza gdy Velie’l Frose’ zaprosił go gestem do następnej sali.
- Może czegoś konkretnego szukasz, młodzieńcze? - zapytał wskazując dziesiątki regałów z setkami … nie, tysiącami tytułów! Nawet tak typowe dla elfich społeczności, czyli niewielkie miasto jak Atmeeil po setkach lat istnienia było w stanie zgromadzić imponujący księgozbiór...

Aesdil drgnął na widok tego bogactwa. I zaprzągł umysł do pracy. “Najważniejsze rzeczy najpierw” - pomyślał.
- Relacje z ataku Urgula na Levelion. I wszystko co się wiąże z nekromantą, najlepiej z ust naocznych świadków. Jak został pokonany. Efekt starań kapłanów i paladynów by oczyścić miasto Pyły, i co sprawiało że były nieskuteczne. Upiory i ich moce - dorzucił po namyśle.
- Proszę - westchnął bibliotekarz i poprowadził barda pomiędzy regałami. Wskazywał kolejne półki lub wręcz całe regały i serce Złocistego opadło gdy zobaczył jaki to ogrom słowa pisanego.
- Raportów wojennych i z sakralizacji miasta tu nie znajdziesz; są rozsiane po Twierdzy Topora, świątyniach w Darrow i w zbiorach Biblioteki. Zresztą nie wiem czy znalazłbyś tam coś przydatnego. Porażka odpędzenia nieumarłych nie była kwestią mocy - wyglądało raczej jakby coś przyciągało duchy na powrót w to miejsce, a wyrwy w Splocie dodatkowo utrudniały magom ochronę kapłanów. Straty w ludziach były niewspółmierne do potencjalnych zysków.
Co się tyczy specyficznych analiz nekromancji - nie znajdziesz nic; zapewne nie wiesz że w Królestwie jest to obecnie zakazana dziedzina magii. Historię wojny znajdziesz tu - wskazał konkretną półkę. - To głównie historyczne podręczniki. Tam - wskazał kilka innych - są kroniki prowadzone przez kapłanów i bardów, ale to bardzo postrzępione informacje, w zależności od tego kto gdzie służył na froncie i kiedy zginął. Jeszcze coś? - zapytał Velie’l i nieco rozczarowany Aesdil potrząsnął głową.
- Na dziś wystarczy, dziękuję. Powodzenia w tym nad czym pracujesz - dorzucił uprzejmie po namyśle.
- Przyda się - westchnął bibliotekarz i zagłębił się w swoich tomiszczach.

- Atak na Levelion, atak na Levelion, atak na Levelion … - młodzik powtarzał te słowa jak mantrę. Podręczniki zostawił sobie na później, skupiając się na bezpośrednich przekazach. Po pół godzinie nie odnalazł ani jednej pozycji konkretnie opisującej szturm Urgula na dawne Pyły! Zupełnie jakby nikt nie był na tyle zainteresowany - albo odważny - by spisać upadek Gwiezdnego Miasta Corellona Larethiana! Wszystkie kroniki zaczynały się kilka dekadni po pierwszym ataku. W sumie nie było nic dziwnego, że żaden z ocalałych nie miał ochoty ani analizować, ani opisywać przeżytej grozy, niemniej jednak Laure był rozczarowany. Powoli tracił nadzieję, gdy w luce powstałej przez wyciągnięcie kilku tytułów dostrzegł okładkę wsuniętego pod samą ściankę regału niewielkiej książki... notesu wręcz. Miejscami przypalonego, zalanego, niemiłosiernie wymiętolonego dziennika.

- […] Elten’vel znów się sprzeciwiają, niech ich Otchłań pochłonie! Najgorsze, że inni również zaczynają wątpić. Pani robi się coraz bardziej niecierpliwa. Dzięki temu projektowi mieliśmy stać się najpotężniejszym rodem Królestwa, a to oni ponownie grają pierwsze skrzypce! Uparli się przy podziale i teraz nawet nie możemy wejść do podziemi bez ich cholernej pomocy! [...]
[...] Kilka dni temu Pani dostała list i humor jej się poprawił, mimo że Lapeli wsparli Elten’vel i odmówili współpracy. Przeklęci wiedzący, chyba coś przeczuwają. Widziałem ich łowców kręcących się na naszej granicy, ale Pani mówi, że to nic. List śmierdział trupem. [...]
[...] Kryształ świeci coraz jaśniej. Wczoraj wybuchł, zabijając dwie służki. Z ich ciałami zaczęło dziać się coś dziwnego, ale spalono je zanim zobaczyłem co. Jaskinię zapieczętowano, ale Pani jest zadowolona. Mówi, że to dowód na prawdziwość jej teorii i że niedługo dostaniemy wparcie. Znów przyszedł list. Pani odesłała syna do Marathiel. Ich asperi zbuntowały się kilka dekadni temu i odleciały. Pathox musiał wziąć zwykłe konie. A niech mu się tyłek w siodle odbije, zarozumiały szczeniak. [...]
[...] Wczoraj Pani wraz z nadwornymi magami próbowała złamać pieczęcie Elten’velów, ale bez powodzenia. Musieli uciekać, włączył się alarm. Dobrze, że nikt ich nie złapał. [...] Dziś z gór zeszła dziwna, śmierdząca mgła. Pakujemy się. [...]
[...] Zostawiła mnie, suka! Zabrała tylko elitę straży, magów, osobiste służki i odjechała! Cały dom w panice, obrona w strzępach. Dobrze, że nasz dom jest najdalej od gór. [...] Właśnie nad domem przeleciało stado banshee, strzelcy padli [...] Uciekamy...

Złocisty długo wpatrywał się w karty notatnika. “I co, na Fetha, mam z tym zrobić?” - zastanawiał się, zaraz jednak spojrzał na mapę by zidentyfikować ród o którym była mowa - wzmianka o największej odległości od gór była jedyną chyba konkretną i do sprawdzenia na miejscu informacją...
Przepisał starannie ocalałe fragmenty, w dwóch egzemplarzach, jak zwykle. Zastanowił się. Nie chciał wykradać książki, poza tym doszedł do wniosku że najprędzej w bibliotece uzyska jakiekolwiek wyjaśnienie. Odszukał więc Velie’la i uprzejmie oderwał go od pracy. Pokazał mu dziennik i cierpliwie poczekał aż ten zapozna się z zawartością. Ciekawie obserwował bibliotekarza badając jego twarz w poszukiwaniu reakcji.
- Mości Velie’lu - powiedział wreszcie - racz mnie oświecić w kilku kwestiach. O czym mowa? Przedstawiciel którego rodu mógł spisać te słowa? Kim jest lub była Pani i Pathox? I czym są asperi? - to ostatnie dorzucił z prawdziwą ciekawością w głosie.
- Górskie latające rumaki - wymruczał Velie’l, skrobiąc delikatnie jakiś przypalony fragment. Zaklął brzydko, gdy kawałek strony (na szczęście malutki) ukruszył się i spadł na ziemię, po czym podrzucił książkę do góry i wskazał na nią palcem. Dziennik rozłożył się jak wahlarz i widowiskowo zawisł w powietrzu, a zniszczone strony zaczęły powolutku prostować się i sklejać. Bibliotekarz tymczasem ukląkł pomiędzy stosami ksiąg i zaczął w nich grzebać mrucząc: - Była, była... gdzie ja to dałem... że też nie mogliście przychodzić na raty, każdy coś chce.... O, mam! - wyciągnął triumfalnie szeroki zwój pergaminu i rozłożył go na pobliskim stole. Przedstawiał drzewo genealogiczne, choć - zważywszy na to, że było elfie - zapewne niekompletne. - O, tu... wiedziałem.... W takim razie pani musi odnosić się do... Cequi Vel’te’nel... Ciekawe co zrobiła, że asperi się jej wyparły, to bardzo praworządne stworzenia... - zwinął pergamin i wyprostował się. - Przed wojną była najstarsza z rodu; po wojnie zresztą też. Zginęła w Marathiel, w zamachu; jej pozycję przejął Pathox, który obecnie przebywa... - zawiesił głos - ... w Levelionie.
- Dziękuję - powiedział młodzik i zamyślił się nad treścią dziennika, na później zachowując sobie pytania na które bibliotekarz nie odpowiedział.
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline