Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-12-2010, 10:17   #105
Romulus
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Potem Laure zabrał się za kroniki i podręczniki. Elfia proza, zgodnie z naturą ludu który ją tworzy, jest zgrabna, przyjemna dla oka - i ucha gdy jest czytana - pięknym alfabetem spisana. Ma tylko jedną wadę - jest fethowo rozwlekła i obfitująca w opisy i przywykły do ludzkiego tempa życia Laure musiał się mocno pilnować by nie przeklinać pobratymców za poetyckie opisy blanków kruszejących pod dotykiem nekromantycznej magii niczym drewniana rzeźba niszczejąca pod ciężarem wieków - oczywiście w przyspieszonym odpowiednio tempie - i tak dalej i tym podobnie... Całe szczęście że Velie’l nie przeszkadzał, skoro już pomóc nie mógł, i zaklinacz wypatrzył kilka interesujących tytułów - tyle że na jutrzejszy dzień. Dzisiaj zagłębił się w opisy upadku Levelionu i osoby Urgula...
"... ostatni bastion upadł ...”, “... nieumarli z piwnic wyciągnęli ciała kobiet i dzieci, a poddane mrocznej magii truchła powstały z martwych …”, “... Czarny Pan maszerował w ogromnym pochodzie, otoczony rojami zniewolonych dusz ...”

- Jak? Czego szukałeś? Co miało dla ciebie taką wartość? I dlaczego nie użyłeś tego wcześniej? - szeptał Złocisty usiłując wydrzeć z kart księgi wskazówki - Jak poprowadziłeś atak? Dlaczego ludne, dumne, pełne kapłanów i adeptów sztuk magicznych miasto nie mogło się oprzeć jednemu nekromancie...?

Wyraźnej odpowiedzi jednak nie było. Nieliczne wzmianki o tym, że Urgul przybył zza gór, z zimnych wschodnich pustkowi nic elfowi nie mówiły, podobnie jak aluzje do jakiejś zapomnianej, szamańskiej magii. Wszystko to były domysły. O wiele łatwiej było dostrzec dlaczego Levelion tak łatwo upadł - zresztą było to dobitnie wyjaśnione w podręczniku. Pyły nie były ufortyfikowanym miastem jak obecnie Atmeeil czy ludzkie miasta, które Laure mijał po drodze. Wyizolowane dwory głównych rodów i w większości ogrodowe dzielnice nie były przystosowane do obrony przed zmasowanym atakiem. Magowie nie mieli wyuczonych bojowych czarów, a ci, którzy pełnili w tym dniu straż byli zbyt nieliczni; podobnie jak i wojownicy. Rozsiane po mieście, zajęte codziennymi sprawami elfy nie zdążyły się zmobilizować; wiele wpadło w panikę - i nic dziwnego; w ich stronę maszerowało przecież największe bluźnierstwo, jakie miłujący życie i równowagę elf mógłby sobie wyobrazić. Według przekazów wyszli z mgły spływającej z gór - falanga za falangą, od najbardziej prymitywnych szkieletów, duchów ludzi, orków i goblinów na które obrońcy zużyli większość strzał i magii; aż po upiory i zjawy stworzone nie tylko z istot dwunożnych, ale również z olbrzymich potworów. Zanim Urgul dotarł do obrzeży miasta większość mieszkańców była albo zmasakrowana, albo uciekła. Nielicznych magów i kapłanów, którzy zabarykadowali się w strategicznych budynkach wytruto lub nasłano na nich eteryczne istoty, zdolne przenikać przez ściany. Nekromancie wyraźnie nie zależało na niszczeniu miasta; wprost przeciwnie. Jedynie mieszkańcy mu przeszkadzali.

Odnośnie magii więcej było domysłów niż faktów. Najbardziej popularna teoria głosiła, że Splot nad miastem już wcześniej był osłabiony nadmierną eksploatacją, a pojawienie się władającego Cienistym Splotem Urgula spowodowało konflikt i niekontrolowane wybuchy magii, dodatkowo osłabiające moc elfich czarnoksiężników. Druga pod względem popularności teoria stwierdzała, że sama Shar postanowiła zniszczyć miasto, w którym dzięki mocy jej siostry tworzono tyle cudownych przedmiotów i zaklęć. W kronikach powtarzały się relacje o trzech wyjątkowo pięknych kobietach stanowiących osobistą straż Urgula - pięknych ale w spaczony, nieziemski sposób. Kapłani sugerowali, że były one opętane przez Dawczynie Nocy, elitarne duchy w słudze Shar. Żadnej z nich nie ujęto jednak żywej, a ich ciała po śmierci rozpadły się w zastraszającym tempie. Teoria pozostała więc tylko teorią. Dla wychowanego wśród ludzi Aesdila przywiązanie elfów do boskich interwencji było ciężkie do przyjęcia, czytając księgi po raz kolejny jednak widział, że jego pobratymcy traktują bóstwa jako integralną część tego planu, mieszające się w jego sprawy tak samo jak żyjące tu istoty.

Faktem było, że po wojnie znaleziono wiele artefaktów kompletnie wysączonych z mocy i właśnie poszukiwanie dodatkowych źródeł magii uznano za główny powód ataku na Levelion; podobnie jak wielomiesięczne badania Urgula prowadzone w podbitym mieście. On sam stworzył wiele nekromatycznych artefaktów, którymi wspomagał się później w walce, na bieżąco wskrzeszając poległych sojuszników i wrogów. Wiele budynków zapadło się w głąb ziemi, jak gdyby ryto pod nimi korytarze; zwłaszcza w centralnej części miasta. Niestety próby ich penetracji okazały się zbyt niebezpieczne i spełzły na niczym.

Czas płynął niezauważenie. Dopiero głód sprawił że Aesdil oderwał się od równych rządków pisma. Z westchnieniem spojrzał na Złotoczerwonego. Ku jego lekkiemu zaskoczeniu ten nie marudził specjalnie - a mimo że był ptakiem, potrafił zadziwiająco wiele przekazać ekspresją ruchów.
“Ach, rozumiem, miałeś ostatnio wystarczająco dużo ruchu...” - Złocisty uspokojony pokiwał głową, ale tak czy siak sięgnął do kieszeni. Wyjął co mu tam płaszcz sprezentował, spojrzał krytycznym okiem na znalezisko, wydłubał kawał mięsa. Rudopióry drapieżca uważnie spoglądał na niego z wysokości regału i Laure ruchem szybkim jak myśl cisnął mu pieczeń. Złotoczerwony schwycił kęs i przytrzymał go sobie łapą, by się z nim rozprawić. Elf przyglądał mu się, samemu żując kanapkę i zapijając ją herbatą. Beznamiętnie układał plan na następny dzień, świadom że czeka go sporo do zrobienia. Wrócił do lektury, ze znalezionego zbioru książek wybierając tym razem pozycję o upiorach. Z westchnieniem spojrzał na równe rządki ksiąg traktujących o różnych dziedzinach magii, powstrzymał się jednak od podejścia do nich, zamiast tego wstał by rozprostować kości, pogładził łepek jastrzębia i pieszczotliwie chwycił go za dziób, zaraz samemu unikając ciosu. Wrócił na miejsce i przekartkował księgę. Opisy nienaturalnych koszmarów kłuły w oczy, jednak Aesdil przedzierał się przez nie bez wytchnienia, szukając słabości nieumarłych potworów. Nawet nie zorientował się gdy po kilku następnych godzinach powieki jęły mu opadać...

… Obudziło go potrząsanie za ramię. Odruchowo sięgnął do tarczki na rzemyku, zaś oczy mu rozbłysły. Na szczęście dzięki spokojowi myśli już rozbudzonego Kulla powstrzymał się przed użyciem Płomienia. Velie’l ostrożnie cofnął dłoń, nagle świadom że i drapieżnik dziwnie zimno spoziera na niego z regału.
- Nie lepiej było nocować w gospodzie? - zapytał lekko kpiącym tonem. - A ptakowi na drzewie? Nie mam nic przeciwko zwierzętom, jednak to ty będziesz sprzątał jeśli tutaj napaskudzi.

Złocisty spojrzał za okno. Wstawał świt. A jego bolały plecy i głowa. “Fethuj się, skrybo” - rzucił w myślach, jednak rozmasował tylko czoło i odpowiedział spokojnie:
- Zapewne. Za parę godzin powrócę, chciałbym jeszcze rzucić okiem na parę pozycji. Velie’lu, potrzebowałbym dowiedzieć się czegoś o magii zimna - jeśli taka osobna dziedzina istnieje. Może to po prostu były wybrane czary, pasujące jej... - mruknął do siebie wspominając moce użyte przez Alehandrę, zaraz się jednak ocknął i skupił na bibliotekarzu - Czary związane z zimnem. I coś na ten temat... - podał Velie’lowi medalion z runą Magicznego Ognia - Jeśli mogę prosić - dodał uprzejmie.
- Jakie rodziny stanowiły pięć najważniejszych rodów w Levelionie? - zapytał - I spotkałeś się może w literaturze z określeniem “pięć stron świata”? Zwykle mowa jest o czterech...
- Co wy wszyscy z tymi rodami - zirytował się lekko Velie’l. -Lapeli, Vel’te’nel, Elten’vel, Nasce i Odali’s. Jeśli chcesz wiedzieć o nich więcej to tam są informacje - wskazał na stosy ksiąg, pomiędzy którymi wcześniej siedział. - A o magii jest całe piętro wyżej. Choć na pewno ciekawsze informacje znalazłbyś w mieście magów - tam trzymane są najcenniejsze woluminy.
Laure spojrzał na bibliotekarza. “Może Starszyzna dokopała się do czegoś ciekawego” - pomyślał słysząc wzmiankę o elfich rodach.
- Dziękuję - powiedział. - Daire - rzucił na koniec i Złotoczerwony spłynął na naramiennik.

Elf wyszedł przed bibliotekę. Wczoraj między księgami utracił poczucie czasu, nie wiedział czy Starszyzna nie chce ich widzieć z rana, a słońce już tkwiło na niebie. Dlatego szybkim krokiem, acz popatrując ciekawie na poczynania mieszkańców, ruszył do karczmy. Tam dowiedział się że przynajmniej na razie ich obecność nie jest żądana przez Starszyznę Atmeeil, dlatego zjadł coś szybko, pochwalił wyśmienitą kuchnię, kupił butelkę owocowego wina i zapytał o drogę do łaźni. Miał zamiar porozmawiać z Tyrionem, uznał jednak że zanim odwiedzi świątynię musi przemyśleć sobie kilka spraw. I odświeżyć się.

Rychło też dotarł do ogrodów-łaźni i zrzucił z siebie ekwipunek i ubranie. Nauczony doświadczeniem na wszelki wypadek miał na swe rzeczy oko, zresztą Kull przycupnął sobie na gałęzi i rozglądał się ciekawie, jednak ciepła woda miała na Złocistego kojący wpływ i ten ani się obejrzał kiedy przysnął. Gdy już się ocknął poczuł że zmęczenie po nocy spędzonej na lekturze minęło, a fajka i wino dodatkowo poprawiły mu humor. Korzystając z tego przypomniał sobie i zanucił kilka pieśni, tyle dla przyjemności co i dla odtworzenia dostępnych czarów. W trakcie treningów wieczorami niemal nigdy nie przywoływał więcej jak dwóch czy trzech zaklęć, na wszelki wypadek, bowiem licho nie śpi.

“Urgul...” - posmakował to imię na języku, bowiem od wczoraj żgało go niczym szydło. Zastanowił się. Jeśli prawdą było że już jeden z kamieni pozwalał obudzić potwora, a w ręce “bliżej-niezidentyfikowanej-grupy-chcącej-obudzić-Mrocznego-Pana” wpadło ich więcej, kula wręczona dziewczętom i Kalelowi przez Elethienę Froren nie mogła być zastosowana - czy raczej nie powinna zostać zastosowana w pierwszym rzędzie. Powinni ją oszczędzić na naprawdę rozpaczliwą sytuację, gdy każdy inny sposób zawiedzie i Laure miał szczerą nadzieję że upiora w Pyłach uda się pokonać w sposób … bardziej konwencjonalny. I że to on będzie miał okazję dopaść go i zmienić w chmurę cząstek elementarnych. Ambicja? Zastanowił się i przemyślał to. “Tak” - uznał. Ciągle jednak nie był pewien czy Płomień wystarczy. I po raz kolejny myśl o Alehandrze kradnącej być może jedyną broń zdolną uśmiercić potwora - a pamiętał efekt który wywarła na “fali” - wywołała złość. Ale zimną i kontrolowaną. Na razie najważniejszą kwestią stało się uzyskanie jakiegoś substytutu Przerażacza i Laure z westchnieniem zdał sobie sprawę z tego że najwyższy czas rozmówić się z Tyrionem. Powtórzył na głos Litanię Strzał, dziwiąc się że wcześniej nie podobała mu się tak jak teraz - ale może powodem było to że zmierzał do Levelionu, Gwiezdnego Miasta Corellona Larethiana i hymn-modlitwa zdawał się jak najbardziej na miejscu?

To nie moja dłoń mierzy do celu,
Bowiem ten, kto dłonią go szuka
Zapomniał twarzy swego Ojca,
To me oko poszukuje celu.

To nie moja dłoń wypuszcza strzałę,
Bowiem ten, kto uwalnia nią zabójczy grot
Zapomniał twarzy swego Ojca,
To mój umysł kieruje szypami.

To nie moja dłoń zabija,
Bowiem ten, kto zabija swą dłonią
Zapomniał twarzy swojego Ojca,
To me serce odbiera życie.
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline