Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-12-2010, 14:29   #107
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Popołudnie i wieczór minęły jednym na pracy, innym na odpoczynku. Wyczekiwana przez większość impreza okazała się niemalże katastrofą i nawet Kalel, który jak zwykle przeholował z alkoholem, zakończył ją przewracając się na łóżku, dręczony koszmarami o “elfiołakach” i zranionej ręce. Rankiem chłopak obudził się z wielkim kacem, wspomnieniem Sorg wołającej za nim “Kalel Bezręki” oraz Madraga, który przedstawiał go duchowi utraconej kończyny.

Śniadanie minęło w ponurych nastrojach. Kario i Atoli nie przyszli wcale. Iulus pojawił się z głębokimi cieniami pod oczyma (podobnie jak Aesdil, który zaraz znów zniknął) i od razu poszedł spać. Całe szczęście Maeve wróciła już między ludzi - do tego z dwumiesięcznym kotkiem na rękach, co od razu przyciągnęło uwagę Tui. Co prawda czując smoka kociak zaczął prychać i parskać, ale miała wreszcie okazję i pretekst, by poradzić się zaklinaczki odnośnie zwierząt i Pyłów. Raydgast pokrótce streścił nieobecnym przebieg spotkania, więc wszyscy zostali wprowadzeni w temat.

Po posiłku paladyn mimo wszystko udał się do Starszyzny, by przedłożyć swoje taktyczne sugestie: wystawienie wart na drogach do Pyłów, planie ewakuacji tej osady i poinformowanie innych osad w okolicy o zagrożeniu. Trafił akurat na Tyriona, który jego uwagami był po części zaskoczony, po części zwyczajnie obrażony. Docenił jednak dobre chęci Raydgasta, toteż sucho wyjaśnił, że spotkany przez nich pierwszy z elfów nie był przypadkowym myśliwym a strażnikiem, zaś patrole ze wszystkich osad regularnie przeczesują las. Elfy od dziecka szkolone były w walce i magii, a fortyfikacje miasta, straż oraz pokaźna zbrojownia - którą z mieszaniną irytacji i dumy zaprezentował elf - nie były tylko na pokaz. Zapominasz paladynie, że wojna, która dla was, ludzi, jest już zamierzchłą przeszłością, dla nas, elfów, jest świeżym wspomnieniem. - dodał krótko. - Nadal opłakujemy poległych, a niektóre z otrzymanych ran nie zagoiły się do tej pory. Nie zapomnieliśmy o powodach porażki i potrafimy uczyć się na błędach. Mimo tych słów nadal wydawał się nieco urażony sugerowaną bezmyślnością, a pokłosie tego zebrał Aesdil, jasno dając kapłanowi do zrozumienia, iż Atmeeil jest biednym, bezbronnym miastem, którego nie stać na wyposażenie marnej dwunastki ludzi.

Tyrion przyznał jednak, że skoro Elethiena dookreśliła okres rozwoju zagrożenia, należy powiadomić o nim pozostałe dwie osady, by podwoić straże. Wieści miał zamiar również wysłać do Biblioteki, gdyż tamtejsi magowie byli najbardziej predestynowani do zajęcia się tego typu problemem. Poprosił natomiast by Silvercrossbow sformułował co, konkretnie, chce przekazać zakonowi. Póki co nie wydawało się, by jakiekolwiek wieści były dla nich przekonywujące, a uzyskane informacje nie były przecież poparte namacalnymi dowodami. Osobiście uważał ponad to, że sprawa jest bardziej dla czarodziei i kapłaństwa, nie dla wojska, które i tak miało teraz pełne ręce roboty z zimową obroną północnych granic Królestwa przed realnym zagrożeniem.

***

Poobiednie spotkanie ze Starszyzną - na którym zjawili się już wszyscy - przeciągnęło się aż do wieczora. Najpierw przedstawiono nieobecne poprzednio osoby, oraz Velie’la Frose’, który okazał się jednym ze Starszych i Espeli Ame, nieco młodszą od reszty elfkę, która prócz pełnienia funkcji w radzie była również najwyższym rangą wojownikiem w mieście. Wszyscy wyglądali jakby również spędzili pracowitą dobę. Służba rozniosła wino i słodycze, po czym zniknęła w przedsionku.

Główną część spotkania rozpoczął Aedsil od listy spraw, pytań i sugestii. Po części dla zaspokojenia własnej ciekawości przedstawił spotkanie z “falą” na równinach środkowej części Królestwa. Opowieść bardzo zainteresowała jednak Ymiela i Tyriona, którzy po burzliwej dyskusji, uzupełnianej jeszcze opowieścią Tui, doszli do zaskakującego wniosku. Owymi “niosącymi zło” nie były drowy, ale wy! - Ymiel wskazał na młodzież. - To niesiony przez was kamień duszy przebudził żyjące w Fortecy duchy i zmusił do podążania za wami. Łącznie się słabych nieumarłych w jedno, potężniejsze stworzenie było często spotykane w czasie wojny. Mieliście szczęście, że cały czas się przemieszczaliście i to traktami. Gdybyście trafili na jakiś cmentarz... - pokręcił z niedowierzaniem głową.

Potem Ymiel rozłożył na stole rozkodowane listy drowów, a rezultat pracy elfa wprawił Raydgasta w doskonały humor. Z listów jasno i dobitnie wynikało, że Gardar Tulip współpracuje z drowami... i to jak! Znienawidzony przez pół Królestwa władyka zajmował się czarnorynkowym handlem, głównie magicznymi przedmiotami, kosztownościami, artefaktami oraz - co za niespodzianka! - księgami magii, w tym o zakazanej nekromancji! List zawierał również spis ostatnio przekazanych dóbr, oraz kolejnych zamówień. Drowy pełniły tu rolę złodziei i kurierów, zarówno w Królestwie jak i poza nim. Sieć jaskiń Podmroku ułatwiała transport, a Zapomniana Forteca była jednym z punktów kontaktowych.
Z listów nie wynikało, by Tulip był prowodyrem przebudzenia Urgula, natomiast jego możliwości “handlowe” ściągnęły zainteresowanie innych osób. Dla nich to Tulip ściągał z południa Faerunu nekromatyczne księgi oraz polował na artefakty z czasów wojny. Niestety drowy chroniły interesy klientów i nazwisk nie było.

- Ten wasz list do “Pana na wzgórzach”... w tym kontekście jest on zapewne od, nie do Tulipa... - zadumał się Ymiel - Skoro jest łasy na pieniądze, zapewne chętnie współpracowałby przy tej sprawie, skoro ma do swej dyspozycji złodziei... chociaż może nie jest aż tak zdemoralizowany...
- A ten fragment? - wtrąciła się Tua - "Do rudej wiewiórki czarne już posłałem, by jej orzech skradły [...]. Powodzenia nie wróżę, lecz i z porażki korzyść wyciągnąć możemy"? Gdy byliśmy u Elethieny Froren, ktoś próbował napaść na jej dom. Byli wśród nich i czarodzieje. Ale co miało być tym orzechem? Mógł to być jeden z fragmentów duszy Urgula czy może coś innego? I jaką korzyść mogli wyciągnąć z porażki?
- Jeśli nie były to drowy to niekoniecznie musiał ich wysłać Tulip - rozczarował się elf. - Też sądzę, że orzech to kamień; teoria że Elethiena ukrywa je u siebie jest równie powszechna, co błędna. A korzyść? Jeśli by im się udało, znaczyło by to, iż czarodziejka nie stanowi już zagrożenia. Jeśli nie - że nadal jest silna. Elethiena nadaj najpotężniejszym magiem Królestwa, więc ją pierwszą należałoby wyeliminować.
- Skoro takich patałachów wysłano do Elethieny, może “rezerwowym” celem był wróż, by wybadał z kim Elethiena skontaktuje się w celu wzmożenia ochrony kamieni? - zastanowił się Laure.
- Możliwe, że byli z góry spisani na straty - stwierdziła Espea, nie komentując w jakim świetle stwierdzenie barda stawiało zabójców owych "patałachów".
- Mówiłem już wczoraj, że domenę Elethieny chronią potężne zaklęcia i nie sposób jej spenetrować wieszczącymi czarami - rzekł Tyrion, zastanawiając się, czy bard powtarza pytania w nadziei, że uzyskana odpowiedź za którymś razem będzie inna. - Najwyraźniej mylisz wróżbitów z osobami korzystającymi z wieszczących czarów. Wróż przepowiada przyszłość, a i to nie na zawołanie. Zaś magia jest bardziej... szpiegująca, że tak to ujmę.

- A to: “Pięć mrocznych pieśni w pięć stron świata śpiewają uwięzione dusze”? - zmienił temat Aedsil. - zwykle mówi się o czterech stronach świata, ale kluczem może być liczba części na które Ugrul został podzielony.
- Może. Choć śpiewanie w kierunkach ukrycia kamieni - jeśli weźmiemy to dosłownie - nie wydaje się szczególnym pomysłem - skrzywiła sięAmakia.
- Piątą stroną mogą być zaświaty. Lub domena Shar - dodał Tyrion, najwyraźniej forsując swoją boską teorię. - Obie są związane z nekromancją, więc mogą mieć znaczenie w rytuale ożywienia... czegokolwiek. Bo tak na prawdę nie trzeba wskrzesić Urgula by wywołać kolejną wojnę. Wystarczy, że ktoś posiądzie choć część jego wiedzy i umiejętności, zawrze pakt z Shar lub znajdzie pozostałości jego badań.
- Na mapie zaznaczyłam wam wszystkie strategiczne punkty Levelionu - wtrąciła Espea. - Jeśli waszego przestępcę będą interesować badania Urgula będzie kierował się do centrum; jeśli zaś łupy - do dworów słonecznych elfów mieszczących się wokół miasta.
- Ale kto może być zainteresowany wskrzeszeniem Urgula, czy w ogóle przejęciem jego schedy? - cisnął Laure.
- Gdybyśmy to wiedzieli nie było by problemu, czyż nie? - sarkastycznie odparł Tyrion, a Velie'l puścił do siedzącego na uboczu Helfdana oko.

- Czy gdy już tam pojedziemy... - Tua skinęła głową w stronę mapy - to naszym zwierzętom... chowańcom nie stanie się krzywda?
Elfy spojrzały po sobie.
- Ciężko oczekiwać, by mag rozstał się ze swoim chowańcem; ale im mniej inteligentny tym mniejszy wpływ spaczonej magii na jego umysł. Jeśli masz więc ptaka lub szczura to nie powinno mieć znaczenia - rzekła Espea. - Co do wierzchowców nie zmusicie ich by tam weszły. Jakiś kilometr przed granicami miasta jest zbudowana niewielka strażnica. Znajdziecie tam nieco prowiantu dla wierzchowców oraz świeże źródło. Tam je zostawcie niespętane. Strażnica chroniona jest magiczną kopułą, nic im się więc nie stanie. Jeśli nie wrócicie w ciągu pięciu dni, bramy automatycznie się otworzą i zwierzęta wyjdą na wolność.
 
Sayane jest offline