Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-12-2010, 18:40   #42
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Szybka jazda pod gwiazdami to czysta przyjemność, szczególnie jeśli ma się odpowiednie towarzystwo. A czyż można sobie wyobrazić lepszych towarzyszy podróży niż odnalezione po latach rodzeństwo?
Na to pytanie, choć z zasady powinno zostać zaliczone do retorycznych, można było znaleźć odpowiedź. Jak powiadali mądrzy ludzie, rodziny się nie wybiera. A że mądrzy ludzie miewali czasami rację, to i ta oczywista oczywistość znajdowała potwierdzenie w tej sytuacji.
Co o nich wiedział?
Praktycznie biorąc nic. Chociaż kiedyś znali wprost swe myśli, to od tego czasu minęło ładnych kilka lat. On się zmienił, więc tamta dwójka z pewnością również. Czy ta wspólna wycieczka pozwoli przywrócić stare więzi, czy też za dwa miesiące spojrzą na siebie i pomyślą ‘nareszcie koniec...’
Kaldor... Czym się zajmował? Jakie interesy prowadził? Bo jakoś nie wyglądało na to, by był zwykłym praworządnym obywatelem.
A Auraya? O Lisie słyszał. Wystarczająco dużo słyszał by wiedzieć, z kim ma do czynienia. Ale była jego siostrą... I z kim to rozmawiała w tej chwili jego ukochana siostrzyczka? Kim był tajemniczy jeździec, którego cień pojawił się nagle koło niej? Zleceniodawcą? Wyrzutem sumienia? Kochankiem?
Znajdował się zbyt daleko, by usłyszeć co mówiła. A nawet gdyby był bliżej... czy miał prawo wdzierać się w jej tajemnice? Chyba nie.
Jeśli zechce, to powie.

Ostrzegawczy syk Tree zaalarmował Celryna wcześniej, niż zrobił to widok zawracającej Aurayi czy krzyk ranionego Kaldora.
Grupka bandytów, jaka wysypała się z lasu na trakt, stanowiła nieco nietypową zbieraninę jak na te okolice. Zwykle grasowali tu ludzie. Jeśli ludźmi można nazwać takie wyrzutki społeczeństwa. Ale gobliny i ogry? To było coś nowego.
Smugi magicznych pocisków przecięły powietrze. Trzy z nich trafiły zielonego kurdupla, który w biegu uniósł łuk do strzału. Nie zdążył zrealizować swego zamiaru. Stanął w pół kroku i zwalił się na piaszczysty trakt.
Jego sąsiad miał tyle samo szczęścia. Lub pecha. Otworzył usta, gdy magiczne pociski trafiły go w pierś. I to było wszystko, co zdążył zrobić przed rozstaniem się z tym światem.

Dokąd gobliny idą po śmierci?
Te dwa już o tym wiedziały, ale wypytywanie ich o to byłoby stratą czasu, niepotrzebną zresztą, jako że życie pogrobowe zielonoskórych stworów nigdy Celryna nie interesowało. Poza tym mieli na karku ważniejsze sprawy do załatwienia.
Co najmniej cztery sprawy.

Celryn zeskoczył z wierzchowca, który ustawił się tak, by stanowić choćby częściową osłonę przed kolejnymi strzałami.
- Haizea!
Podmuch wiatru podniósł z gościńca piasek i liście, by unieść je w stronę łuczników.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 31-12-2010 o 18:44.
Kerm jest offline