Szybka jazda pod gwiazdami to czysta przyjemność, szczególnie jeśli ma się odpowiednie towarzystwo. A czyż można sobie wyobrazić lepszych towarzyszy podróży niż odnalezione po latach rodzeństwo?
Na to pytanie, choć z zasady powinno zostać zaliczone do retorycznych, można było znaleźć odpowiedź. Jak powiadali mądrzy ludzie, rodziny się nie wybiera. A że mądrzy ludzie miewali czasami rację, to i ta oczywista oczywistość znajdowała potwierdzenie w tej sytuacji.
Co o nich wiedział?
Praktycznie biorąc nic. Chociaż kiedyś znali wprost swe myśli, to od tego czasu minęło ładnych kilka lat. On się zmienił, więc tamta dwójka z pewnością również. Czy ta wspólna wycieczka pozwoli przywrócić stare więzi, czy też za dwa miesiące spojrzą na siebie i pomyślą ‘nareszcie koniec...’
Kaldor... Czym się zajmował? Jakie interesy prowadził? Bo jakoś nie wyglądało na to, by był zwykłym praworządnym obywatelem.
A Auraya? O Lisie słyszał. Wystarczająco dużo słyszał by wiedzieć, z kim ma do czynienia. Ale była jego siostrą... I z kim to rozmawiała w tej chwili jego ukochana siostrzyczka? Kim był tajemniczy jeździec, którego cień pojawił się nagle koło niej? Zleceniodawcą? Wyrzutem sumienia? Kochankiem?
Znajdował się zbyt daleko, by usłyszeć co mówiła. A nawet gdyby był bliżej... czy miał prawo wdzierać się w jej tajemnice? Chyba nie.
Jeśli zechce, to powie.
Ostrzegawczy syk Tree zaalarmował Celryna wcześniej, niż zrobił to widok zawracającej Aurayi czy krzyk ranionego Kaldora.
Grupka bandytów, jaka wysypała się z lasu na trakt, stanowiła nieco nietypową zbieraninę jak na te okolice. Zwykle grasowali tu ludzie. Jeśli ludźmi można nazwać takie wyrzutki społeczeństwa. Ale gobliny i ogry? To było coś nowego.
Smugi magicznych pocisków przecięły powietrze. Trzy z nich trafiły zielonego kurdupla, który w biegu uniósł łuk do strzału. Nie zdążył zrealizować swego zamiaru. Stanął w pół kroku i zwalił się na piaszczysty trakt.
Jego sąsiad miał tyle samo szczęścia. Lub pecha. Otworzył usta, gdy magiczne pociski trafiły go w pierś. I to było wszystko, co zdążył zrobić przed rozstaniem się z tym światem.
Dokąd gobliny idą po śmierci?
Te dwa już o tym wiedziały, ale wypytywanie ich o to byłoby stratą czasu, niepotrzebną zresztą, jako że życie pogrobowe zielonoskórych stworów nigdy Celryna nie interesowało. Poza tym mieli na karku ważniejsze sprawy do załatwienia.
Co najmniej cztery sprawy.
Celryn zeskoczył z wierzchowca, który ustawił się tak, by stanowić choćby częściową osłonę przed kolejnymi strzałami.
- Haizea!
Podmuch wiatru podniósł z gościńca piasek i liście, by unieść je w stronę łuczników.
Ostatnio edytowane przez Kerm : 31-12-2010 o 18:44.
|