Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-12-2010, 20:19   #43
Ziutek
 
Ziutek's Avatar
 
Reputacja: 1 Ziutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie coś
I cała brygada podzieliła się na dwa małe pododdziały. Frank myślał, że imigranci będą trzymać się rączek obywateli United States of America. Na tym się zawiódł. Biedaczki pod przywództwem tego pana z siusiaczkiem długim na sto centymetrów i z tym swoim motorkiem... Żenada.
Frank poproszony o załatwienie gnatów od kolegi dzwonił parę razy do tego drugiego. Brak połączenia.
- Kurwa! Co za pierdoleni złodzieje! Bulisz za abonament i za chuja nie można się dodzwonić!
Dał sobie spokój. Przynajmniej do czasu kiedy usiądzie na sofie z prawdziwej skóry, popatrzy na głowę jelenia wiszącą na ścianie popijając szklaneczką whiskey. Więc wsiadł na swój motor i odjechał za Grantem zostawiając tych niedoświadczonych przez ''Amerykański Sen'' panów na pastwę gościnnych mieszkańców tej uroczej miejscowości.

Frank trzymał się za Jamesem. Coś go pokusiło aby zadzwonić jeszcze raz do Freddy'ego.
- Halo, słucham? - usłyszał murzyński akcent.
- No siema, Tu Frank. Słuchaj mam sprawę. Nie załatwiłbyś mi paru gnatów? Potrzebne teraz o tej godzinie.
- Stary, jasne. Tylko wiesz, przez te pojebane głodne zombiaki ceny poszły 500% w górę. Wiesz jak jest, prawa popytu i podaży, czy jakoś tak.
~ Ożesz kurwa ty złamańcu jeden! ~ - pomyślał Frank:
- Ty ale dla swojego kolesia obniżysz cenę, nie? Wiesz rodzina, kumple 4ever itd.
- No, spoko coś pokom...Te, Pete, co się tak na mnie patrzysz? Co jest? Kurwa!
Frank teraz słyszał strzały i odgłosy wgryzania się mlaskania.
- Kurwa! Freddy! - i rozłączył się.
Żal bardziej mu było tylu skrzynek broni i amunicji niż samego sprzedawcy. Freddy nigdy nie był godny zaufania. Trzeba się było pilnować bo lubił robić przekręty. Frank zdecydował, że powie o tym Jamesowi gdy dojadą na miejsce. I zauważył zapalające się światła hamowania z tyłu pojazdu dyrektora. Ciekawy był co się dzieje i podjechał bliżej aby się przyjrzeć. Zauważył bardzo miłych wojskowych... wróć... Okropnych wojskowych, którzy robili krzywdę niewiastom, popijając napoje alkoholowe i robiąc dziurki w główkach zombiaczków.
- Cholera... - zaklął pod nosem Frank i podjechał do okna Jamesa - Dyrciu lepiej zawróćmy. Mi się to nie podoba. Skąd w tej dziurze wzięło się wojsko? I po chuja machasz tą ścierą?
Grant coś tam burknął, że wojsko ich uratuje.
- Taa... Wielcy bohaterowie krajowi przyjechali po nas, biednych obywateli ratować przed sługami szatana... Czasami sobie myślę, że za bardzo polegasz na rządzie i służbach porządkowych. - skomentował Frank.
Dyrektor przypomniał, że w Lund każdy radził sobie sam. Potem osiłek spojrzał na Japonkę siedzącą obok Granta. Gdzieś ją już tu widział, jak jej było... Mami... W każdym razie była jakby troszkę zdezorientowana. James znowu zalał go swoją gadaniną, a z tego co Frank zrozumiał to wspomniał coś o przebiciu się przez tamtą wesołą kompanię i o naćpanych harleyowcach. Zapewne pytał się o opinię Franka co sądzi to pseudo-żołnierzach.
- A widziałeś kiedyś naćpanego harleyowca? - zapytał zbulwersowany Frank - Bo ja tak... Nieważne, co do tych kolesi to wiem tyle, że porządnymi obywatelami to oni nie są. Przebić się... Być może dałoby radę ale takie ćwoki nie odpuszczą i zaczną nas gonić. Rozmawiać też nie ma co bo oni nie potrafią rozmawiać za pomocą ust. Jakby nas było więcej to nic by nam nie zrobili, a tak... Jeszcze jak ciebie zobaczą - kiwnął na Nami - To będzie niezbyt fajnie... Cholera, nawet ja czegoś takiego nie byłbym w stanie zrobić... A oni... jedna po drugiej... - patrzył się na widocznie zgwałcone kobiety. - Ale jeszcze nie wiadomo ilu ich tam jest...
- No to pięknie - usłyszał Frank. Zapewne Japonka się wystraszyła. Ale co będzie ich oszukiwać. Taka jest prawda. A Grant jak zwykle ma plan B.
- Słuchajcie, znam inną drogę, jaką możemy dojechać do chatki. Wiedzie przez niezłe wertepy, ale na pewno nie jest obstawiona. Co prawda, wydłuży nam to podróż o jakieś 30 minut, ale warto spróbować.
- Cholera! Każda dłuższa chwila w tym otoczeniu, mnie denerwuje, ale chyba nie mamy wyboru. Pakować się naprzód to samobójstwo, no i jak dla mnie wiąże się z utratą godności
- Nami, nie bój się, nie damy cię skrzywdzić. Prędzej dam im swoją szyję, niż ty tu ucierpisz. Frank! Musimy działać - jedziemy inną drogą - ok?
~O właśnie, Nami jej było.~ pomyślał Frank
- Dyrciu, ty się mnie jeszcze pytasz ? - odpowiedział zaskoczony - Prowadź...
- Frank, jeszcze jedno. Nie wiem, czy nie było by bezpieczniej, gdybyś przesiadł się do nas do samochodu. Na harleyu jesteś dla nich łatwiej dostępny.
Mięśniak nie był pewny czy dobrze usłyszał. Ma zejść ze swojego motoru? Zostawić go o tak o, na ziemi?
- Wiesz, że harleyowiec bez harleya to dupa? Ale w tych okolicznościach chyba nie mam wyboru... - i z wielkim bólem zgasił silnik motocykla, położył go gdzieś w krzakach i wsiadł do bryki Granta.
I chwilę później przypomniał sobie o uzbrojeniu.
- A i z tej obiecanej broni nie będzie nic. Freddy'ego zżarły te świrusy... Chyba, że pojedziemy do jego sklepu i weźmiemy co trzeba... - czekał co powie Grant. Od początku epidemii uważał go za za dowódcę ocalałych z Lund ale nie powie mu tego w twarz. Uznałby, że Frank Woods, bandyta znany w całej okolicy wymięka. Nieee, na to nie może sobie pozwolić...
 

Ostatnio edytowane przez Ziutek : 01-01-2011 o 00:14.
Ziutek jest offline