Przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie stoi pomnik Józefa Poniatowskiego dłuta bodjże Canovy wzorem rzymskim przyodzianego w togę.
To przedstawienie księcia Pepi uratowało w okresie międzywojnia pewnego oficera kawalerii od karnego wydalenia z wojska.
Zacznijmy jednak od poczatku.
Poniatowski podczas swego pobytu w Warszawie (jeszcze za panowania króla Stasia) przebywał najczęściej w otoczeniu przedstawicieli "złotej młodzieży".
Podczas jednej z licznych popijaw stanął zakład że książe wraz z dwoma innymi towarzyszami (Sanguszką i chyba którymś z Potockim) przejadą konno w "stroju Adamowym" ulicami Warszawy.
Co też zresztą uczynili.
Wyczyn ich skopiował ów oficer II Rzeczypospolitej.
Jak napisałem wczesniej groziło mu za to relegacja z wojska.
Obrony jego podjaą się wtedy Bolesław Wieniawa - Długoszowski
(radzę zajrzeć do Wki bo to postać arcyciekawa i barwna).
powołując się na to, iż ksiąe Poniatowski przedstawiony jest na pomniku owym "w prześcieradle" nie zaś w mundurze, poddał pod rozwagę sędziów za jakiż to uczynek ksieciu Pepi rzeczony pomnik został postawiony.
Oficer dzieki kapitalnej i bedącej samą w sobie perełką stylistyczna mowie obronnej słynnego już owczas Wieniawy został skazany jedynie na "zaszczytny rok twierdzy"
Ostatnio edytowane przez Arango : 01-01-2011 o 10:06.
|