Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-01-2011, 21:56   #165
Trojan
 
Reputacja: 1 Trojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skał
Jean Pierre de Crecy


Był wykończony i ledwie trzymał się w siodle, ale wiedział, że jego ludzie są w jeszcze gorszym stanie. On, bądź co bądź od lat żył niemalże w siodle. Oni…

Musieli teraz zatrzymywac się na popas często. I tak dwóch ludzi już odpadło na ochwaconych wierzchowcach a tym, którzy zostali wiele do tego stanu nie brakowało. Jean chciał jednak by tych siedmiu ludzi było gotowych do walki, bo że będzie bitka, tego był pewien. Trzymał swoich ludzi w zagajnikach, kępach, gajach i chaszczach. Krył się, bo obława szła szeroko. I tak miał szczęście, że do Point du Mer Diable dotarli spóźnieni. Gdyby przybyli kilkanaście pacierzy wcześniej obława by ich ogarnęła a tak jedynie obserwowali ją bezsilni skryci za wzniesieniem. Musieli mieć pewnośc co się stało z tymi, którzy wyruszyli na poszukiwanie Lorda Berengera. Co prawda Frank wydał Jeanowi zupełnie inne polecenia, jednak rycerz wiedział swoje. Gdyby został na miejscu z całą pewnością nie odpuścił by okrągłookiej Białki a tak powoli uwalniał się spod jej uroku. I pluł sobie w brodę z powodu pochopnie złożonej przysięgi. Choc z drugiej strony zawsze smakował w tak słodkich okowach. Może…

- Panie, już czas. Konie złapały oddech a i ludzie gotowi. Może by teraz spróbowac? Zmierzcha. – stary wiarus przerwał puste rozmyślania Jeana. Ten obrzucił oddanych mu ludzi powłóczystym spojrzeniem oceniając ich stan. Strudzeni, zmizerniali na twarzach, mieli jednak w sobie tę zaciętośc, która sprawiała, że należało ich traktowac bardzo serio. Gdyby Du Ponte mniej mieli ludzi spróbowali by przebic się do swojaków i dac im osłonę już wcześniej. Jednak obława rozpoczęta szeroko szła coraz wężej wyraźnie zaganiając uciekinierów. Jean chciał zrozumiec o co w tym wszystkim chodzi. Widział jak na dłoni, że ścigający już dawno mogli ogarnąc ludzi z D’Arvill. Jednak pozostawili im „wolną wolę” co samo w sobie budziło zastanowienie rycerza. Coś musiało być na rzeczy a on chciał wiedziec co. I wiedział, sądząc po ruchach ludzi Du Ponte, że dowie się niebawem. Rozbita początkowo na kilkukonne oddziały obława zbijała się w coraz większe kupy. Teraz o zmierzchu widzieli jedną taką na horyzoncie, idącą na południe wzdłuż rzeki. Na Krowi Bród i Fungi jak mówili znający okolicę. Jean czuł, że sprawa ma się ku końcowi. Niebawem dowie się o co w tym wszystkim chodzi. Czuł przez skórę, że nie spodoba mu się to.

- Każ ludziom na koń wsiadac. Upewnijcie się, że nikogo nie ma w okolicy i ruszymy za tymi, cośmy ich widzieli. Ich trop będzie wyraźny a na nim i nasz ślad się straci. I bądźcie gotowi, bo bic się dziś będziemy. – musiał swoich ludzi przestrzec. Człek winien być gotowy na śmierc.

On swojej szukał od dawna…
 
Trojan jest offline