Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-01-2011, 22:07   #310
carn
 
Reputacja: 1 carn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwu
Terytorium Klanu Smoka; druga i trzecia dekada miesiąca Onnotangu, wiosna roku 1114.

Promienie wstającej Pani Słońce odciskały się długim cieniem na ścieżce pozostającej za kolejnymi krokami obutych w sandały drobnych nóżek. Zbielałe kostki dłoni kurczowo zaciskały się na brzegach koca opatulającego małą samuraiko, bo choć spojrzenie Amaterasu raziło za każdym razem przenikając trzcinowe rondo filigranowej wędrującej Niebiańska Pani nie nagradzała ciepłem tak wczesnych zaczątków Wiosny. Jednak nie było to nic za co mieszkańcy tych ziem chcieli by mieć Jej za złe. Chłodne Wiosny i krótkie Lata. Mokra Jesień i długa Zima. Taka była kolej rzeczy i lud podążający za Pierwszym Togashi przywykł i przekuł ją w swoją siłę.
Co krok wierzchnie okrycie dyskretnie opinało się na swej właścicielce eksponując skrywane pod spodem miecze troskliwie osłonięte przed wilgocią i chłodem. Co krok równy oddech wydostawał się spod trzcinowego ronda umykając chmurką krzepnącej pary. I choć każde przestawienie stópek posuwało dziewczynę niewiele do przodu, a tempo dalekie było od chyżości w jej ruchach znać było wiele przebytych pieszo ścieżek. Każdemu Fortuny ofiarują ten jedyny rytm. Tempo w którym serce mimo godzin wytężonej pracy nie kłuje w pierś. Tempo w którym oddech staje się niewymuszonym dodatkiem naturalnych ruchów idącego ciała, a ruch mięśni przestaje zależeć od myśli. Przeciwnie. Uwolniony od okowów umysłu mija w końcu granicę zmęczenia i trwa nieprzerwanie póki wędrowiec sam sobie nie wyrządzi krzywdy rozważając swe własne zmęczenie gotowe uderzyć w tej chwili świadomej słabości. Słabości której samuraiko nie zamierzała ulegać co najmniej do wieczora, dlatego spojrzenie samo wytyczało trasę dla bezwolnie podążającymi za nim sandałkami w czasie gdy umysł dryfował po tej dawno odrzuconej okolicy. W niepotrzebnym kierunku.
Dwóch dusz niespokojnych i dwóch przeklętych.
Długo nie zdawała sobie sprawy jak podobnymi były. Dopiero ich uśmiechy ostatnie choć oddalone o trzech miesięcy przepaść taką samą przecież delikatną rzeźbą zdobiły martwe białe lica. Powinna je odwiedzić. Jeszcze raz pokłonić się w podzięce za dach nad głową i te parę chwil szczęścia zaznanych na tych ziemiach. Jedna Gwiazda Spadająca aż do końca walcząca o zauważenie i druga Gwiazda Gasnąca w tęsknocie za Tą pierwszą utraconą. Tyle dobra i miłości w domu tego przeklętnika i jego pomiotu. Żywego trupa sączącego jad gdzie tylko postąpiła jego noga a którego syn tylko jedną rzeczą przewyższył swego ojca w hańbieniu Rodu targając się na swe życie ku wiecznemu przekleństwu obu. I dlatego nie mogła iść złożyć hołdu. Przemóc się do oglądania opryskliwej skorupy obdartej z honoru, chwały i umiejętności zdolnej winić wszystko prócz siebie za swój żywot robaka nikczemnego ponad zdolność uwolnienia świata od swego skażenia. Choć w tym powinien wsiąść przykład z martwego potomka.
Niepotrzebny gniew, jej odwieczny towarzysz. Przyspieszywszy mała mniszka przedzierzgnęła niepotrzebne myśli w wysiłek nadmiernego tępa. Nie ma rzeczy która mając yin yang by nie miała.


Terytorium Klanu Ważki; druga i trzecia dekada miesiąca Onnotangu, wiosna roku 1114.

Wzgórek za wzgórkiem. Ziemie Rodziny Tonbo nieudana karykaturą gór były. Bardziej zielonemu oceanowi podobne z statkami domków okiełzującymi szczyty zielonych grzywaczy. Lecz nie było chyba miejsca lepszego, poza Świętym Cesarskim Miastem, by wznosić swe modły do Słońca i szukać mądrości w słowach Tao, bo miast zamków i strażnic ziemie Ważki usiane były mnogością świątyń i miejsc kontemplacji ilością ustępujących jedynie domom posłom w stronę Ziem Smoka zdążających przeznaczone. A dziełem tym odejmujące tej małej nacji miejsca na wyrywanie płodów roli z kamienistej i niemal jałowej ziemi. Ni bogactw w ziemi skrytych. Ni gleb bogatych. Nawet miejsc by srogim zamczyskiem kontrolę nad okolicą roztoczyć. Pagórki i posługa Dzieciom Togashiego. Na tym kończyła się definicja tego Pomniejszego Klanu.
 
carn jest offline