Granat jaki jest każdy widzi. Zwykły, nieco okrągły, zielony, bez zawleczki. W takim wypadku lepiej oglądać go z pewnej odległości. Na taki luksus nie było stać jednego ze stalkerów, których zaatakowały psy. Padł na ziemię rażony odłamkami. Psy także uciekły, choć tylko jeden skomląc z bólu.
- Jasna cholera! Andrew! Andrew!
Dwóch młodych chłystków podbiegło do rannego kolegi. Jeden z nich rzucił gniewne spojrzenie Maksowi. Najwidoczniej już zapomniał o tym, że przed chwilą uratował im życie. Podnieśli towarzysza, który miał lekko zakrwawione ubranie. Czarna bluza pokryta była kilkoma drobnymi plamkami o szkarłatnym kolorze. jego młodą twarz wykrzywił grymas bólu. Nie patrząc na wybawiciela, bez słowa podziękowania szybko powlekli Andrewa w stronę posterunku. Maks też się tam udał.
Cały posterunek był jedynym wejściem do kompleksu zabudować od tej strony. Wąska droga między budynkami strzeżona była w każdym calu.
- Schowaj broń - strażnik w barwach Powinności rzucił do Maksa po rosyjsku celując do niego z Ak74. Karabin wyglądał na wysłużony. Powycierany, lekko wgnieciony, z podwieszonym granatnikiem. Tak, strażnik wiedział co dobre.
- Witam
- Czego tu szukasz ? Nie kojarzę Cię.
- Byłem raz czy dwa, aczkolwiek potrzebuję specjalisty, który by mi naprawił karabin, mam części.
- No chyba, że tak. Idź śmiało, wiesz jak trafić do baru ?
- Tak, pamiętam jeszcze.
Bar. Speluna ta w ulokowana w starym bunkrze gościła typów z pod najciemniejszej gwiazdy, najznamienitszych stalkerów i wielu wpływowych ludzi. Bywali tutaj nawet wojskowi, chociaż nie często. Przy stolikach jak zwykle stalkerzy walili wódę za świeżo zarobione pieniądze. Za "barem"; bo przecież ciężko nim nazwać okienko za kratami, uwijał się tłusty, łysy i niski człowieczek, który był zapewne najbardziej wpływową osobą w tej części Zony. Niewątpliwie wiedział dobrze kto, gdzie i kiedy, niezależnie czego by to dotyczyło.
__________________ Także tego |