Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-01-2011, 18:22   #166
Akwus
 
Akwus's Avatar
 
Reputacja: 1 Akwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie coś
Frank Kress

Leżał oddychając równo w na dolnym poziomie wartowni na głównej miejskiej bramie. Kilka metrów nad nim dowódca kuszników dał właśnie znać swoim ludziom, aby zaprzestali ostrzału. Za ciężkimi dębowymi drzwiami Serafin szykował zaś pieszych do ostatniego boju, którego hufiec D`Arvile nie miał szans ustać bez cudu.

Ci, którzy po latach przy kominku opowiadali swoim potomkom o wydarzeniach z Wielkich Zamieszek co kilka zdań wspominali o najróżniejszych cudach, które wydarzyć się nie powinny. Na równi stawiano fakt, że kilka mniejszych i większych gangów broniło, zamiast łupić kupieckie składy z tym, że nie wiadomo skąd przybyłą drużyna krasnoludów natarła na tyły szturmujących ratusz zbirów skutecznie odciągając ich od niechybnego sforsowania wrót. Jedne z zaskakujących zajść miało zaś miejsce właśnie przy głównej bramie miasta...

Serafin Mera

Krzątał się niczym w ukropie starając się ustawić niedobitki swojego oddziału w jakimkolwiek szyku, jako zaprawiony w bojach weteran pochodzący dodatkowo z rodu ze starymi korzeniami, w których wojaczka była przekazywana z mlekiem matki na równi z honorem wiedział, że jeśli nie chcą zostać po prostu rozdeptani, muszą utrzymać dyscyplinę jak długo się da.
- Wskakujcie na koń i galopem na rynek, pod ratusz, nim odetną wam drogę.
- Przecież nie dacie sami rady?
- Z wami nasze szanse nie rosną, na szarżę macie za mało miejsca i czasu, więc nie dyskutuj, tylko zabieraj ludzi i gnaj walczyć pod ratuszem!
- Tak jest.


Jeźdźcy nie czekali po raz drugi na rozkaz, wiedzieli, że odjeżdżając osłabiają i tak zbyt szczupłe siły obrońców bramy, z drugiej jednak strony aż nazbyt zdawali sobie sprawę, że stwierdzenie "zbyt szczupłe" jest jak najbardziej na miejscu. Tu i tak nie mieli szans, pod ratuszem ponownie mogli zaś wykorzystać efekt zaskoczenia uderzając na łotrów. W przeciwieństwie do pieszych mieli też w ogóle szanse uciec przed nadciągającą zgrają.
- Nie będzie łatwo, co?
Mera odwrócił się zdziwiony słysząc niski bas Hektora, który winien wedle jego wiedzy odjechać razem z resztą zamkowej straży.
- Co ty tu jeszcze robisz, przecież kazałem wam bronić ratusza.
- Bo to mało naszych bez konia tu było? Oddałem Jabłkosa innemu, niech go niesie w tej ostatniej godzinie.
- Wolisz zginąć tu?
- Wolę zostać przy kapitanie.

Serafin skinął głową, rozumiał przywiązanie żołnierza do swojego złożonego w wartowni dowódcy.

Frank Kress

- Muszę iść kapitanie, nadchodzą z obu stron, to koniec, ale nie poddamy się łatwo.
- Stój -
łamiącym się głosem Kress zatrzymał trójkowego, którego imienia nie umiał sobie nawet przypomnieć. - Ilu naszych?
- Nie więcej jak dziesiątka, reszta ciężko ranna, lub..
.
Młody żołnierz opuścił wzrok nie mogąc dokończyć zdania.
- Co na gościńcu, zatrzymaliśmy tamtych?
- Zaraz spojrzÄ™.

Trójkowy wolał podejść do wąskiego lufciku, by nie pokazywać swojemu dowódcy zapłakanej twarzy.
- Skryli się, boją się łotry ostrzału, na bramie siedzi sam Tell, pierwszy wśród miejskich kuszników, potrafi zdjąć wiewiórkę skaczącą pomiędzy gałęziami na maksymalnym zasięgu.
Frank zakaszlał próbując się zaśmiać, lecz robił to tylko dla tego, aby dodać młodemu otuchy. Nawet gdyby mieli kusznika trafiającego z zawiązanymi oczami w oczko od igły, to przy tej ilości wrogów zdałoby się to na nic.
- Panie! - Krzyknął nagle wciąż stojący przy lufciku trójkowy - Nasi przybyli, proporce D`Arvillów! To chyba Gerard, prowadzi dwie dziesiątki jazdy!
Kres obrócił szybko głowę w stron swojego podkomendnego. - Mów!
- Przystanęli - relacjonował rozentuzjazmowanym głosem chłopak - jakby wyglądają czegoś, czemu nie uderzają na zdrajców!? Panie, oni podchodzą do siebie, rozmawiają na bramę wskazują. Gerard się złości, pomstuje w naszą stronę. Panie oni chyba są razem...
Kress nie słuchał już końcówki, w momencie, gdy trójkowy powiedział mu, że zamkowi przystanęli do razu zrozumiał, że padli ofiarą szerszej zdrady. Podstępny niziołek musiał poczuć się już na tyle pewnie, że skierował jego własnych ludzi, podstępnie wmawiając im, że tylko zbratanie się ze zbójami może ocalić lorda.
- Gustavo - powiedział spokojnie do trójkowego - Idź do Serafina i powiedz, że żołnierze za bramą, to zdrajcy, których umysły zatruł ten pies Tupik. Pod żadnym pozorem nie wpuszczać ich do miasta...
Być może kapitan rzec chciał więcej, lecz ogólny stan dodatkowo zaogniony emocjami nie pozwolił mu dłużej pozostać świadomym. Osunął się w senne majaki nieświadom tego co dalej dziać się w mieście miało...
 
Akwus jest offline