Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-01-2011, 20:38   #16
stega
 
stega's Avatar
 
Reputacja: 1 stega jest po prostu świetnystega jest po prostu świetnystega jest po prostu świetnystega jest po prostu świetnystega jest po prostu świetnystega jest po prostu świetnystega jest po prostu świetnystega jest po prostu świetnystega jest po prostu świetnystega jest po prostu świetnystega jest po prostu świetny
31 Jahrdrung 2524

Przy śniadaniu ci, którzy wczoraj wybrali się na Hebrenstrasse podzielili się zresztą informacjami zdobytymi podczas nocnej eskapady. Ankarian skarżył się na ból głowy. Sharlene masowała poranioną rękę. Uwaga wszystkich była jednak skupiona na zdobytej przez drużynę księdze. Oskar położył znalezisko na środku stołu, tak by każdy mógł się dokładnie przyjrzeć woluminowi. Sądząc po środkach ostrożności jakie Kemper przedsięwziął celem jego zabezpieczenia, można było przypuszczać, że kryje w sobie coś ważnego.


O tym by wyrwać ze środka choćby jedną kartkę w całości nie było mowy. Metalowe klamry chroniące księgę z każdej strony, okuty grzbiet i dziwaczny zamek, skutecznie to uniemożliwiały. Decyzję o tym, co zrobią z woluminem odłożyli na później. Chwilowo mieli jeszcze kilka innych tropów do sprawdzenia.

Fragmenty dziennika Bernarda Kempera znalezione w jego domu stawiały więcej pytań niż udzielały odpowiedzi. O jakiej twierdzy wspominał? Kim są wymienieni w dokumentach Holsbach i Eckhard? Na kim starzec chciał się zemścić i kto mógł go obserwować? Pozostawała jeszcze kwestia incydentu z zeszłej nocy. Ktoś ich obserwował. Być może ta sama osoba, która stała za zniknięciem Kempera. Na chwilę obecną nie mogli jednak wykluczyć innej wersji zdarzeń. W końcu ten, kto ogłuszył Ankariana mógł równie dobrze sam szukać zaginionego.

Niziołek razem z Ernestem wybrali się do „Czarnego Kucyka” pozostawiając resztę we „Wronach”.

Oskar, Ernest

Znalezienie “Czarnego Kucyka” zajęło im nieco ponad godzinę przedzierania się przez zabłocone ulice Altdorfu. Kiedy Oskar rozmawiał ze sklepikarzem zapomniał spytać go o adres wspomnianego przybytku, toteż razem z Ernestem skierowali się najpierw na Hebrenstrasse, potem zaś, podążając za wskazówkami wypytanych po drodze przechodniów ruszyli w kierunku karczmy. Okazało się, że ulubiony lokal Kempera leżał nieco ponad kilometr od jego domu, przy dosyć ruchliwej ulicy. Biorąc pod uwagę okolicę, karczma przynajmniej z zewnątrz sprawiała na przybyszach dobre wrażenie. Widać było, że właściciel podczas wznoszenia tego przybytku nie szczędził na materiałach. “Czarny Kucyk” miał dwa piętra więc górował nad większością okolicznych budynków. W oknach wprawiono szkło, co w tej części śmierdzieliska było czymś niespotykanym. Kiedy dotarli na miejsce było południe a mimo to z wnętrza dało się słyszeć gwar jaki we “Wronach” panował tylko w godzinach wieczornych. Mieli już wejść do środka, gdy ciężkie drzwi otworzyły się z hukiem. Niemal dwumetrowy dryblas, zapewne miejscowy wykidajło, rzucił jakimś chudzielcem wprost pod nogi nowo przybyłych. Nieszczęśnik z wolna podniósł się z ziemi, uśmiechnął do Oskara ukazując niekompletną kolekcję brązowych zębów po czym chwiejnym krokiem oddalił się w sobie tylko znanym kierunku.

Niziołek podszedł do wejścia zwracając się cicho do towarzysza:

- Proponuję najpierw rozejrzeć się w środku. Potem będziemy mogli popytać o Kempera. Najlepiej by było namierzyć szefa bądź kogoś kto dużo wie, ale z tym problemów być nie powinno. Jak będą tam karciarze z przyjemnością zagram co doda nam wiarygodności. Jak byś chciał wypić kufel czy dwa nie krępuj się. Staraj się zachowywać naturalnie.

Kończąc swój wywód halfling poczekał moment na odpowiedź Ernesta. Jednak, gdy minęła stosowna chwila malec przekroczył próg. O ile z zewnątrz lokal sprawiał dobre wrażenie, o tyle czar pryskał zaraz po wejściu do środka. Gdy tylko zamknęli za sobą drzwi w nozdrza uderzył ich smród taniego piwa pomieszany z zapachem pieczonego mięsa i tytoniu. Znaleźli się na ogromnej sali zastawionej stołami przy których siedzieli przedstawiciele wszystkich ras, jakie można było spotkać w Imperium. No, może z wyjątkiem elfów. Oskarowi mimo usilnych prób nie udało się wypatrzyć żadnego z długouchych. Panował tu trudny do opisania tłok. O tym by znaleźć miejsce przy jakimkolwiek stole nie było mowy. Jak łatwo przewidzieć przy tak dużej rzeszy klientów w lokalu panował taki gwar, że trudno im było zebrać myśli. Na wprost znajdował się szynkwas. Stał za nim łysy oberżysta, którego w rozlewaniu piwa wspomagały dwie dziewczyny. Na lewo widać było schody wiodące na górę. Po prawej stronie dostrzegli niewielkie drzwi, przy których stało dwóch rosłych drabów.

Widząc całe zamieszanie niziołek zrezygnowany nieco podszedł do szynkwasu. Patrzał na ladę nietęgo ledwo sięgając nad nią głową. Chciał zagadnąć karczmarza co było nie lada wyzwaniem, ale po chwili zastanowienia, głośno przeszedł do rzeczy:

- Witam. Tu zawsze tak tłoczno, ho,ho! Chciałbym dwa piwa oraz jak można dowiedzieć się gdzie można spocząć, ewentualnie pograć w karty!

Karczmarz szybko napełnił dwa kufle i pchnął je w stronę niziołka. Następnie wskazał kilka stołów ustawionych w środku sali. Klienci “Kucyka”, którzy tam siedzieli grali ze sobą. Błyszczące monety co chwilę zmieniały właścicieli czemu towarzyszyły okrzyki radości zwycięzców i ciche przekleństwa przegrywających. Przy każdym ze stołów stała również grupka ludzi, którzy obserwowali rozgrywki. Niektórzy z nich notowali coś rysikami na trzymanych w rękach kawałkach pergaminu.

Zerkając na Ernesta niziołek z uśmiechem podał mu jeden z kufli.

- Masz coś na oku? Coś na czym byś się skupił lub kogoś z kim mógłbyś pogadać aby się nie nudzić i może zapytać o kogoś kto wiedziałby coś o Kemperze? W sumie jestem niemal pewien, że karczmarz by coś o nim wiedział. Po prostu ja chciałbym nieco pograć, rozluźnić atmosferę, aby od razu nie przechodzić twardo do rzeczy. Mamy wyglądać na normalnych klientów. To jak? Upatrzyłeś sobie coś? A może chcesz pograć? Nie martw się, ja też się dopiero uczę. - powiedział Oskar do towarzysza cicho na tyle, aby tylko on to mógł usłyszeć.

- Po pierwsze - odparł po chwili zastanowienia mężczyzna - na wypadek gdybyś nie zauważył nie należę do osób, które na pierwszy rzut oka wzbudzają zaufanie. Jeżeli ktoś z nas ma wyciągać od nich informacje będziesz to ty. Po drugie - to mówiąc wskazał na jeden ze stołów - jesteś pewien, że masz za co wejść do gry? Spójrz tylko. Tam leży kilkanaście koron. Żeby nie było tak, że będziemy opuszczać to miejsce mając na sobie tylko łachy. Spróbuj pogadać z oberżystą albo którąś z dziewczyn. Z klientami też możesz spróbować chociaż nie wyglądają mi na takich, których łatwo sobie zjednać.

Słysząc słowa dotyczące gry halfling lekko się zaśmiał. Pewnie paręnaście koron to jedynie pula a nie kwota za jaką się wchodzi do gry. Jak tak by było to by tam siedzieli sami kupcy oraz inni bogacze. Jednak z tym odnośnie wyciągania informacji jego mało czarujący kolega miał rację. “Informacją mam zająć się ja” pomyślał podchodząc do dziewczyny, która była mniej zajęta rozlewaniem piwa.

Chwilę delektując się okropnym trunkiem, “aż dziw, że tak kiepski można dostać w stolicy” , zwrócił się do niej nie na tyle głośno, aby słyszeli inni ani nie na tyle cicho aby sama musiała się zastanawiać co chce jej przekazać:

- Witaj, piękna białogłowo. Mam pewne pytanko odnośnie jednego z moich starych znajomych. Mogłabyś mi pomóc? - rzekł patrząc pytająco.

Dziewczyna zmierzyła go wzrokiem. Na jej twarzy malował się wyraz stanowiący połączenie irytacji, że niziołek odrywa ją od pracy ze zdziwieniem.

- Ktoś ty? Nigdy wcześniej cię tu nie widziałam a znam większość tu bywających. I powiedz kogo szukasz.

- Niczym dziwnym, że mnie nie poznajesz. Jestem tu od dość niedawna i w zasadzie dzisiaj znalazłem ten przybytek. Nie było to łatwe gdyż Altdorf olbrzymie miasto a ja taki mały halfling. Miałem się tu jakiś czas temu spotkać z moim starym znajomym Bernardem Kemperem. Mam nadzieję, że u niego wszystko dobrze. Jednak mój dyliżans z Nuln był spóźniony i dotarłem o tydzień za późno. Wiesz może, piękna, o kim mówię? - powiedział halfling z przyjacielską miną.

Gdy tylko dziewczyna usłyszała nazwisko Kemper szepnęła coś oberżyście. Ten opuścił szynkwas by zniknąć na zapleczu.

- Owszem znamy tu twojego przyjaciela - odpowiedziała halflingowi - ma u niezłą reputacją i duży rachunek do zapłacenia. Mówisz, że miałeś go spotkać przed tygodniem?

- Kochanie wystawiasz moją pamięć na próbę. - po chwili zastanowienia niziołek dodał - Myślę, że co najmniej tydzień, może nawet i dwa. Poza tym stary Bernard nie jest moim przyjacielem, jest znajomym sprzed parunastu lat i proszę tego nie mylić z przyjaźnią. Możesz mi powiedzieć gdzie go teraz znajdę bądź powiedzieć kto może mi pomóc? - rzekł nieco zdeprymowany.

Jego rozmówczyni uśmiechnęła się pod nosem.

- Przyjaciel czy nie najpierw będziesz musiał odpowiedzieć na kilka pytań.

Oskar poczuł jak ktoś chwyta go za rękę. Spojrzał w kierunku napastnika - był to jeden z drabów pilnujących wejścia na zaplecze. Drągal ruszył schodami na górę ciągnąc za sobą niziołka. Zanim opuścili salę halfling dostrzegł Ernesta próbującego bezskutecznie przedrzeć się przez ciżbę w jego kierunku.

Oskar

Po tym jak oprych dotarł na piętro otworzył wejście prowadzące na korytarz, po obu stronach którego znajdował się rząd drzwi, zapewne pokoje dla gości. Otworzył pierwsze z lewej i wrzucił malca do środka. Tak jak niziołek podejrzewał był to pokój przeznaczony dla gości. Jak na tą część miasta był nawet nieźle urządzony. Pomieszczenie było czyste a wszystkie meble w dobrym stanie. Czekał tu na niego mężczyzna w wieku około czterdziestu lat, ubrany niczym kupiec. Miał długie rude włosy i starannie uczesaną brodę. Na każdej dłoni nosił bogatą kolekcję pierścieni. U szyi zwisał mu złoty medalion przedstawiający słońce. Zanim drągal, który go tu zawlókł zamknął za sobą drzwi rzucił w stronę nieznajomego:

- Kurdupel pytał o Kempera.

Tamten spojrzał na Oskara, pogładził brodę po czym rzekł:

- Masz minutę, żeby mi powiedzieć czemu szukasz tego człowieka i kto cię wynajął.

Niziołek stanął, otrzepał się jednocześnie rozglądając się nieco po pomieszczeniu. Zatrzymując się wzrokiem na mężczyźnie delikatnie się uśmiechnął. “Stary siwielec obwieszony jak wieszak na biżuterię myśli, że mu coś powiem? Grubo się myli!”.

- Witam Pana. Tego kurdupla to sobie wyproszę. Wśród rówieśników jestem jednym z wyższym egzemplarzy. - powiedział hobbit starając się jąkać i wyglądać na tak wystraszonego jak by właśnie narobił w bieliznę. - Dobrze a zatem powiem tak: Nie wiem dlaczego spokojnego klienta przyciąga się na jakieś przesłuchanie. Nie wiem dlaczego myśli Pan, że ktokolwiek do czegokolwiek mógłby mnie wynająć. Nie wiem również czym zawinił Bernard, ale chyba mocno się wpakował. Oj... Minuta chyba już minęła. Mógłbym pomóc, ale nie wiem o co Panu chodzi. - dodał halfling na tej części wyglądając na wystraszonego i bardzo zdenerwowanego.

- Nie wiesz dlaczego tu jesteś? To cię oświecę. Kemper nie ma przyjaciół. Znamy się od dłuższego czasu to też wiem na jego temat parę rzeczy. Może powinienem powiedzieć znałem, gdyż na chwilę obecną nie mam całkowitej pewności, czy ta łajza jeszcze żyje. Poza tym od jakiegoś czasu stał się w tych stronach bardzo popularny. Jesteś trzecią osobą, która o niego rozpytuje. Więc nie pieprz mi tu, że jesteś jego przyjacielem bo wiem, że łżesz. Możesz pogadać ze mną i rozejdziemy się jak ludzie cywilizowani albo z którymś z moich chłopaków i mogę ci zagwarantować, że po dłuższej konwersacji z którymkolwiek z nich nie opuścisz mojej karczmy o własnych siłach.

Oskar nie musiał przestawać udawać wystraszonego, bo wystraszony już był. Wiedział, że nie udało mu się przekonać, zapewne właściciela “Czarnego Kucyka” Uwe Kocha, więc postanowił zagrać z nim kartami na tyle mocnymi, aby jednak “o własnych siłach” móc wyjść z przybytku.

- Dobrze. Zatem co chciałby, drogi Panie Koch, wiedzieć? - powiedział malec z szerokim, nieco desperackim uśmiechem. - Poza tym źle się to rozgrywa. Powinniśmy rozmawiać w jakimś ciemnym, małym pomieszczeniu, do którego schody prowadziłyby w dół - niczym do lochu. Wywołałoby to większe zaniepokojenie u innego gościa niż niewielkich rozmiarów halfling. Ale cóż... że mnie stosunkowo łatwo wystraszyć możemy porozmawiać. Póki co wolę Pana niż któregoś z pańskich chłopaków. - dodał to już nieco spokojniej, z leciutkim grymasem.

- Na dobry początek chciałby poznać nazwisko tego, kto cię wynajął.

- Ten na oko trzydziestoletni mężczyzna nazywał się Wolfgang Skeller. Wyglądał na kogoś bogatego, niemal jak Pan. Spotkaliśmy się stosunkowo niedawno na miejskim targu. Miejsce pełne ludzi, mało kto zwracałby tam uwagę na mnie czy takie osoby jak on. Przyjechał tam chyba z obstawą, ale było tylu ludzi, że nie rozeznałem się w sytuacji. Poza tym myślę, że nie wynajmował mnie jako pierwszej osoby gdyż mówił w sposób jak by dukał jakąś notatkę żakom na uniwersytecie. Więcej nie jestem w stanie powiedzieć. Miał sam mnie znaleźć za jakiś czas. Póki co się jednak nie zjawił... - rzekł niziołek w miarę szybko, ale nie zbyt szybko chcąc wyglądać nadal na lekko zlęknionego.

Mężczyzna zadumał się przez chwilę.

- Powiedzmy, że ci wierzę. Jakieś domysły czemu ten cały Skeller próbował odszukać Kempera? Może inaczej - co ci powiedział na jego temat, gdy brałeś tą robotę?

- Skeller wydawał się całkowicie wyprany z emocji. Pewnie nie byłoby tak, jakby ten pijak wisiał mu kasę, z resztą jak połowie miasta. Jak brałem to zadanie Pan Wolfgang nie wydawał się wiedzieć na jego temat tyle ile by chciał. Powiedział, że poszukiwana osoba to Bernard Kemper mający około 60 lat oraz szlajający się po najgorszych spelunach i burdelach tej dzielnicy. Jednak Skeller mnie oszukał, w “Kucyku” nie jest tak źle, aby od razu nazwać go najgorszym. Mój pracodawca dodał, że Kemper mieszka na Hebrenstrasse w jakiejś ruderze... i tu znowu plama, jego dom wydaje się jednym z lepszych na tej ulicy. Jedyne czego się dowiedziałem to, że dzieci nazywają go Rudi i czasem kupował im słodycze. No i... jakiś spotkany pijak powiedział, że “Czarny Kucyk” był niegdyś jego ulubionym lokalem. Ponoć ma tu długi... jak wszędzie z resztą. - znowu Oskar był zmuszony kłamać starając się wyglądać na tyle niezręcznie aby przez myśl mu nie przeszło żadne kłamstwo.

- Dobrze więc. Może zaczęliśmy naszą znajomość w niezbyt szczęśliwy sposób ale to zawsze można naprawić. Skoro szukasz Kempera to mam dla ciebie propozycję. Znam Bernarda ładnych parę lat. W przeszłości niejednokrotnie mieliśmy zatargi, jednak wcześniej czy później dochodziliśmy do porozumienia. Z tego też względu niezbyt przypada mi do gustu fakt, iż ktoś w tej dzielnicy, tu mam na myśli Kempera, kręci interes o którym ja nic nie wiem. Tylko w ten sposób można wyjaśnić dlaczego komuś miało by zależeć na jego odszukaniu. Cokolwiek ma lub o czymkolwiek wie Bernard, musi być sporo warte. A nie mam zwyczaju patrzeć jak okazja do zarobienia paru monet przechodzi mi koło nosa. Dlatego byłbym dozgonnie wdzięczny gdybyś na bieżąco informował mnie o postępach w poszukiwaniach Bernarda. W zamian za tą przysługę jestem gotów wypłacić ci pięćdziesiąt karli.

- Dobrze. Zgadzam się na to jednakże jak się Wolfgang Skeller dowie to mogę skończyć o wiele gorzej niźli w ramionach jednego z pańskich ludzi. Trochę się boję. Zawsze jest tu taki ruch? Może jak będę przybywał w godzinach szczytu jego ewentualny hycel mnie nie zauważy. - powiedział niziołek będąc faktycznie wystraszonym. - Rozumiem, że jak przyniosę dość informacji dostanę moją zapłatę oraz mam nadzieję nie będzie Pan miał urazy za to początkowe nieporozumienie? - dodał po chwili zastanowienia halfling.

- Mój drogi, dopóki będziesz w mieście nie musisz się go obawiać. W całym śmierdzielisku nie dzieje się wiele istotnych rzeczy, które uchodziłyby mojej uwadze. Tak długo jak dla mnie pracujesz w tej karczmie nie musisz się martwić o własne bezpieczeństwo. Wypłacę ci pieniądze jeśli doprowadzisz mnie do Kempera. W przypadku gdyby stary pijak był martwy zapłacę jeśli uda ci się odkryć jego sekret. Ostatnimi czasy częstotliwość, z jaką odwiedzał mój lokal nieco się zmniejszyła. Hmm... Myślę, że to wszystko.

Kiedy niziołek miał już pożegnać się i ruszyć do wyjścia Koch położył mu rękę na ramieniu.

- Jeszcze jedno. Dobrze by było, gdybyś nie próbował wystawić mnie do wiatru. Jesteś trzecią osobą, której składam tą propozycję a twoi poprzednicy bardzo mnie rozczarowali. To był błąd, który drogo ich kosztował. Mam nadzieję, że okażesz się mądrzejszy. No cóż... miłego dnia.

- Zatem miłego dnia. Do zobaczenia niedługo Panie Koch. - powiedział Oskar po czym wyszedł z pomieszczenia i skierował się na dół.

Kiedy otwierał drzwi wiodące na parter spostrzegł jak do pokoju, gdzie przed momentem rozmawiał z właścicielem karczmy wchodzi młoda dziewczyna. Miała jakieś dwadzieścia lat, śnieżnobiałą cerę i długie czarne włosy sięgające do pasa. Jej strój nie pozostawiał najmniejszych wątpliwości co do sposobu w jaki zarabiała na życie. Zanim zamknął za sobą drzwi Oskar usłyszał jeszcze głos Kocha:

- Witaj kochanie, długo kazałaś na siebie czekać.

“A to zboczony staruch” pomyślał Oskar i udał się na parter przybytku.
 
__________________
Nie możesz być pewien swej racji, jeśli o argumentach swoich oponentów nie będziesz wiedział więcej od nich samych.

M. Friedman

Ostatnio edytowane przez stega : 02-01-2011 o 20:58. Powód: poprawki redakcyjne
stega jest offline