Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-01-2011, 20:38   #17
stega
 
stega's Avatar
 
Reputacja: 1 stega jest po prostu świetnystega jest po prostu świetnystega jest po prostu świetnystega jest po prostu świetnystega jest po prostu świetnystega jest po prostu świetnystega jest po prostu świetnystega jest po prostu świetnystega jest po prostu świetnystega jest po prostu świetnystega jest po prostu świetny
Ernest

Gdy tylko mężczyzna zauważył jak jeden z miejscowych drabów wlecze niziołka na górę próbował go dogonić jednak przeciśnięcie się przez gęsty tłum w krótkim czasie graniczyło z cudem. Gdy był już w połowie schodów opamiętał się. Próbując uwolnić Oskara siłą ściągnąłby im na kark całą obsługę karczmy. Postanowił wrócić na salę i poczekać tam na rozwój wydarzeń.

Kupił sobie piwo i rozejrzał się po sali. „Nie ma mowy, żeby właściciel karczmy w tej części miasta mógł sobie pozwolić na to, żeby tak odstawić lokal, choćby tylko z zewnątrz. To, że na zapleczu gra się o znacznie wyższe stawki niż na sali jest pewne. Pozostaje pytanie, czy tak karczma nie zarabia na czymś jeszcze”. Doszedł do wniosku, że po opuszczeniu lokalu trzeba będzie rozejrzeć się po okolicy.

Oskar, Ernest

Po zejściu na dół niziołek ruszył swobodnie do szynkwasu i podszedł do wcześniej zagadniętej dziewczyny.

- Ja już z powrotem kochana. Daj no tu jedno piwko i powiedz gdzie mógłbym zagrać sobie w karty nie wydając na to majątku? - malec mówił to powoli, z uśmiechem, w sumie drwiąc z dziewki, która pewnie spodziewała się, że wyniesie go któryś z tych dryblasów.

- Na środku sali gra się o niskie stawki. Jak nie masz dość brzęku by grać z tyłu powinieneś spróbować tutaj.

- Dziękuję. - powiedział do kobiety i udał się w stronę zauważonego Ernesta.

Na szczęście jego kompan znajdował się przy szynkwasie na tyle niedaleko, aby móc do niego podejść, coś mu po cichu i nie zauważenie powiedzieć, po czym spokojnie odejść w kierunku stołów znajdujących się na środku. Było to o tyle naturalne, że tylko tam było na tyle miejsca aby przecisnąć się obok stolików w kierunku grających o niską stawkę karciarzy.

Przechodząc koło Ernesta halfling na chwilę się zatrzymał udając rozglądanie i rzekł tak, aby tylko towarzysz mógł to usłyszeć:

- Wyjdź sam. Najlepiej szybko. Później wyjaśnię Ci dlaczego. - mając nadzieję, że odbiorca tych słów usłyszał ruszył w kierunku grających.

Ernest

Mężczyzna spełnił prośbę niziołka i opuścił karczmę. Kiedy znalazł się na zewnątrz postanowił zrealizować wcześniej powzięty zamiar i rozejrzeć się wokół karczmy. Obszedł ją dookoła by sprawdzić jak lokal prezentuje się od tyłu. Przybytek dzielił sporych rozmiarów podwórze z kilkoma innymi domami toteż żaden z kręcących się tu ludzi nie zwracał na Ernesta większej uwagi. Dostrzegł wejście dla służby pilnowane przez dwójkę ochroniarzy. Na zapleczu stało kilka wozów z beczkami, pod ścianą budynku ułożono stertę worków. O ile zawartość beczek nie pozostawiała większych wątpliwości o tyle ciężko było powiedzieć co może być w workach. Kilku służących kursowało nieustannie między karczmą a podwórzem wnosząc ładunek do środka. Całą operację nadzorował chudy jegomość o rysach twarzy przywodzących na myśl szczura.

Ernest postanowił obserwować zaplecze przez jakiś czas mając nadzieję, że uda mu się znaleźć jakieś wskazówki co do źródeł zamożności Uwe Kocha, o ile dobrze zapamiętał nazwisko właściciela karczmy. Po spędzeniu ponad dwóch godzin na krążeniu po okolicy i zerkania co jakiś czas na zaplecze mógł być pewien jednego. Ani sprzedaż trunków ani karty nie były jedynym źródłem dochodu. Ernest nie był co prawda ekspertem jeśli idzie o zarządzanie tego rodzaju przybytkami jednak fakt, iż w czasie kiedy obserwował to miejsce pięć wozów wyładowanych pakunkami zajechało na zaplecze wykluczał, że to czym zajmują się ludzie w środku jest w pełni zgodne z imperialnym prawem.

Doszedł do wniosku, że nic więcej tu nie wskóra. Kiedy ruszył w stronę „Wron” dostrzegł niziołka wychodzącego z karczmy. Mając w pamięci zajście z ochroniarzem postanowił ruszyć jego śladem. Chciał trzymać się w pewnej odległości za Oskarem aby upewnić się, że halflinga nikt nie śledzi. Podążał tropem towarzysza aż do altdorfskich doków, gdzie malec rozpłynął się w powietrzu.

Oskar

Podchodząc do stolików na środku niziołek dostrzegł przy jednym z nich wolne miejsce. “Wspaniale się składa” pomyślał widząc, że akurat przy tym stoliku siedzi jego karciany mentor Otton.

- Witam. Wchodzę do gry. - powiedział wesoło Oskar do Ottona.

- W końcu jesteś! Albert, Gustav! Poznajcie Oskara. Ten malec ma naprawdę spore predyspozycje do gry, ale póki co nie ma doświadczenia. Panowie, pokażmy mu jak to się robi!

Oskar przywitał się kolejno z każdym z graczy i zaczął grę. Stawka wstępna nie była wysoka co zapewniło mu około dwóch godzin rozrywki. Podczas gry Otton dawał mu cenne rady dzięki, którym już niedługo malec będzie mógł powiedzieć, że umie grać. Może mistrzem za szybko nie będzie, ale “Nie od razu, Karak-Ungor zbudowali” jak zwykły mawiać krasnoludy. Co jakiś czas halfling spokojnie, naturalnie rozglądał po sali upewniając się, że Ernest na pewno wyszedł z karczmy. Jakby był pewny, że tak się stało mógłby w pełni cieszyć się grą.

Po wspaniałych dwóch godzinach gry w karty Oskar był zmuszony pożegnać się z towarzyszami gry - “Obowiązki wzywają”. Odchodząc od stołu dyskretnie rozejrzał się po sali w poszukiwaniu stolika z grupą krasnoludów bądź też niziołków - “Znam ich dłużej niż ludzi” stwierdził słusznie. Po chwili malec wypatrzył grupę niziołków siedzących nieopodal. Było ich czterech i z tego co widział lubili wypić - stolik był obstawiony kuflami aż po brzeg. Podchodząc do stolika Oskar wesoło zagadnął:

- Witajcie pobratymcy! Można się dosiąść i pogaworzyć nieco?!

- Pewnie, że można przyjacielu. Jesteś tu nowy, prawda? - odezwał się najstarszy z Halflingów - często tu bywam i znam każdego niziołka, który przychodzi tu regularnie.

- Owszem, jestem tu nowy. Jednak ta tawerna zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie i będę tu częściej wpadał. W sumie miałem się tu niedawno spotkać z moim starym znajomym, ale cóż... spóźniłem się o jakiś tydzień i nie mogę go znaleźć. Nie ma go w domu, tu też go nie ma. Może skoro znasz każdego niziołka to wiesz też coś na temat mojego przyjaciela? Co prawda to nie jest członek naszej rasy, ale rzuca się w oczy. Było tak jak ostatnio go widziałem... - odparł Oskar.

- Może go znam a może nie, wielu ludzi tu bywa. Jak cię zwą mój drogi? Ja jestem Peppin Brandysnap a to są moi trzej synowie: Kosma, Eliah i Barry.

Potem nastąpiła krótka wymiana uprzejmości pomiędzy Oskarem a resztą zgromadzonych przy stole, po której najstarszy z niziołków kontynuował:

- W ogóle to kim jest ten twój przyjaciel?

Widząc jak poznana wcześniej dziewka zabiera kufle ze stołu Oskar powiedział, aby przyniosła po kolejnym piwie dla każdego z nich. Zwracając się do Peppina rzekł:

- To bardzo stara znajomość. Poznaliśmy się jakieś 12 lat temu, gdy mój znajomek stacjonował w armii. Był szanowanym oficerem. Na dziś dzień niestety słyszałem, że źle mu się powodzi i chleje co nie miara. Może skojarzyłbyś go po nazwisku. Nazywa się Bernard Kemper. - mówiąc to hobbit spodziewał się od razu rozpoznania pijaczyny.

- Rudi? Pewnie, że go kojarzymy. Tylko jak chcesz go odnaleźć to nie pytaj po nazwisku bo kojarzy je tylko obsługa i nieliczni z bywalców. Znamy się z Bernardem jakieś sześć lat i rzeczywiście przez ten czas różnie z nim bywało. Niestety nie raczej będę w stanie ci pomóc. Ostatnim razem widziałem go jakieś 10 dni temu. Wypiliśmy po kilka kolejek i rozeszliśmy się do domów. Sam się zastanawiałem co też może się z nim dziać. Rzadko kiedy nie bywał w “Kucyku” dłużej niż tydzień z rzędu.

- Szkoda, że nie jestem w stanie go znaleźć, bo musiałbym z nim porozmawiać. Wiem, że nasze drogi dawno się rozeszły, ale posłuchałbym co tam u niego. Kiedyś zapowiadało się, że skończy jako weteran imperialnej armii. Nie wiem co mogło się stać... Wiesz może, gdzie jeszcze bywał Rudi? - powiedział płacąc za przyniesione właśnie piwo.

- Wiem na pewno, że chadzał do oberży “Pod Spasionym Wieprzem”, chociaż odradzałbym ci wizytę w tym lokalu. Jak na mój gust zbyt łatwo zarobić tam nóż pod żebra. Możesz jeszcze spróbować w “Szkarłatnej Damie”. To miejscowy burdel. W oberży, o której wspomniałem Rudi obstawiał walki psów. Z tego co słyszałem siedział przez to po uszy w długach. Wiem też, że grał w jeszcze jednym miejscu ale nie pamiętam jak się nazywało. A... byłbym zapomniał. Jest jeszcze “Kociołek”. Pamiętam, jak kiedyś wspominał o tym lokalu. Mówił, że z kimś się tam spotykał. Nie mógł się nachwalić trunków i żarcia. To był ponoć jakiś przybytek w dzielnicy kupieckiej, gdzieś na północ od doków. Na pytanie skąd miał pieniądze na opłacenie lokalu w tamtej części śmierdzieliska odpowiedział, że nie on płacił. Ale był strasznie naprany jak mi to mówił. Podczas następnej popijawy próbowałem wyciągnąć z niego coś jeszcze na ten temat, jednak nie chciał mi nic powiedzieć.

- Zatem mam następne miejsca, które odwiedzał Kemper. Wydaje mi się, że warto odwiedzić “Szkarłatną Damę” oraz ten bogaty przybytek w dzielnicy kupieckiej. Oby tylko wystarczyło mi kosztów na znalezienie Bernarda. Wcześniej nie miał w zwyczaju pakować się w jakieś kłopoty, ale tym razem może być inaczej. Nigdy nie miałem takich problemów, aby się z nim skontaktować. Dobrze. Zatem dziękuję wam za rozmowę i życzę miłej zabawy. Ja muszę ruszać dalej. Życzcie mi szczęścia a może już niedługo wypijemy w sześciu. - skończywszy swoją wypowiedź Oskar pożegnał się z pobratymcami i opuścił tawernę.

Postanowił wrócić do „Wron” okrężną drogą, nadkładając ponad godzinę by mieć pewność, że Koch nikogo za nim nie wysłał. Jego podejrzenia się potwierdziły, ktoś go obserwował. Delikwent trzymał się zbyt daleko, by niziołek mógł mu się przyjrzeć, jednak nie na tyle by pozostać niezauważonym. Oskar ruszył w kierunku przeciwnym do „Trzech Wron” - w stronę doków. Tam udało mu się zgubić natręta. Kiedy już miał pewność, że nie jest śledzony ruszył w drogę powrotną do karczmy.
 
__________________
Nie możesz być pewien swej racji, jeśli o argumentach swoich oponentów nie będziesz wiedział więcej od nich samych.

M. Friedman

Ostatnio edytowane przez stega : 02-01-2011 o 21:02.
stega jest offline