Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-01-2011, 21:45   #10
Drusilla Morwinyon
 
Drusilla Morwinyon's Avatar
 
Reputacja: 1 Drusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwu
Deth:



W odpowiedzi na pytania mężczyzny wzruszyła jedynie ramionami przysiadając na skraju obozowiska mrucząc coś pod nosem z wyraźnym przekąsem.
Następne kilka dni minęło im w podróży, wraz z upływem czasu pogoda pogarszała się, a trudny teren nie ułatwiał wędrówki. Nocami bywało tak zimno, iż nawet pomimo ognia Deth marzł - pomimo, że towarzyszka zaczęła sypiać obok ogrzewając go własnym ciałem - jak dotąd jednak nie ukazała mu swej ludzkiej twarzy, a większość czasu i tak spędzała na zwiadzie i polowanie - z reguły niezbyt udanym.
Wychudzony zając, dzika gęś, czy kilka ryb złapanych w górskim strumieniu było najlepszym na co mogli liczyć.
Pomimo to choć zmęczeni i głodni wreszcie dotarli na podgórze, gdzie bardziej zalesione tereny oferowały im chociaż schronienie przed wiatrem i śniegiem...

W końcu, po kilku dniach niebo rozpogodziło się - tego wieczoru para zatrzymała się na niewielkiej leśnej polanie.
Ognisko plunęło wesoło rzucając migotliwe światło na otaczające podróżnych drzewa, a przypiekająca się nad ogniem przepiórka - nagroda za kilka godzin skradania się po lesie - roztaczała wokół apetyczna woń.
Zmiennokształtna siedząc obok mężczyzny przeciągnęła się lekko i ziewnęła przymykając złociste ślepia.

- Teraz powinno pójść łatwiej... Zostały jeszcze jakieś dwa, może trzy dni zanim znajdziemy się na w miarę płaskim terenie. - wyszczerzając długie kły w przypominającym uśmiech grymasie spojrzała na towarzysza. - Tam powinniśmy znaleźć lepsze schronienie.

Uruf:



Mijały kolejne dni - Naira i Uruf nie napotykali jak dotąd na żadne godne uwagi miejsca, spalone wioski omijali z daleka, na ich drodze zaś nie widac było świeżych śladów rabusiów...
Przynajmniej przez jakiś czas.

Słońce wciąż stało wysoko, gdy zwietrzyli woń gnijących ciał, zaniepokojeni tym podążyli dalej by wkrótce znaleźć się na skraju zaścielonego trupami pola bitwy.
Szczątki istot wszystkich biorących w wojnie raz leżały niepogrzebane - niektóre w tak dalekim stopniu rozkładu, iż trudno było je już rozpoznać.
Pośród tego pola śmierci wilki dostrzegły jakiś ruch... Kilka sylwetek szperających wśród poległych, niczym banda kruków zlatująca na żer.

Wtem wiatr powiał w stronę towarzyszy niosąc smród śmierci... i czegoś jeszcze, czego młody wilkołak nie potrafił rozpoznać.... choć jego towarzyszka najwyraźniej tak.
Naira zjeżyła sierść i przypadając do ziemi zawarczała cicho.

- Hybrydy... - głos niewiele głośniejszy od szeptu przepełniony był obrzydzeniem - Jest ich tu z trzech... Nie... czterech. - ruchem łba wskazała następną sylwetkę - Mają węch prawie tak dobry jak my, powinniśmy uważać. - z tymi słowami zerknęła na ciemnofutrego towarzysza z wyraźnym wahaniem z ślepiach.

Zważywszy na przemieszczające się sylwetki dawnych żołnierzy Lordów próba przekradnięcia się w linii prostej byłaby niemal na pewno skazana na porażkę, choć z drugiej strony ominięcie pola bitwy z cała pewnością zajęłaby parze przynajmniej dzień...
A przecież na horyzoncie widać już było rzekę przecinającą cały kraj - nieomylny znak, że idą we właściwym kierunku...
 
__________________
Co? Zwiesz dekadentami nas i takoż nasza nację?
Przyjacielu, ciężko myślisz, w innych czasach miałbyś rację.
Czyżbyś sądził, żeśmy tylko tępo w siebie zapatrzeni?
Nie wiesz, lecz to się nazywa ironia i doświadczenie.
Drusilla Morwinyon jest offline