Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-01-2011, 21:57   #28
deMaus
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
Ocknął się w apartamencie wynajętym przez kapitana. Jego pokój był pusty, spojrzał na lokalizator, pokazywał, że ma na koncie 6 punktów, co znaczy, że musiał faktycznie załatwić Byrena, następny w kolejce był ktoś kogo Nicewa identyfikował jak Hon Virga, miał 5 punktów, ale o wiele gorszy wynik czasowy. Toteż aby go wyprzedzić musiałby zdobyć dwa punkty.
Max sprawdził wiadomości od asystenta, nie były dobre. Jego płuca były zdruzgotane, konieczne będzie ich usunięcie, i to jak najszybsze, z tymi, które ma przeżyje maksymalnie 4dni, Nicewa już szuka dobrej jakości zastępników. Druga wiadomość jest taka, że był nieprzytomny przez 11 godzin, operacja odtruwania miała miejsce w furgonetce, w której wozili go po porcie, aby zmylić jego wrogów. No i za dwie godziny zaczynał się wyścig.

Max sprawdził sprzęt, najwyraźniej, ktoś zadbał także o to by naładować jego baterie, i przynieść nowy mundur, stary był pocięty i podziurawiony. Nowy za to był biały, co miało minusy i plusy. Bardziej rzucał się w oczy, ale za to efekt był też lepszy.
Przebrał się i ruszył do doków z promem, gdzie miał na niego czekać nawigator.
Mniej więcej w połowie drogi, ścieżkę zastąpił mu jeden z zawodników, i to nie byle kto, bo jeden z jego byłych załogantów, osoba, którą sam szkolił.
- Zakonowi nie podoba się twoja działalność. - Hon Virga, a właściwie to Niel Ragva, a więc i zakon miał tu siedzibę.
Organizacja zajmująca się szkoleniem zabójców, najlepszych czego przykładem był Max we własnej osobie, był też wyjątkiem, bo po zakończeniu szkolenia, odszedł. niby nie było w tym nic dziwnego, ale zakon rokował w nim wielkie nadziej, był najlepszy, przynajmniej do swoich czasów.
Niel spokojnym krokiem wszedł do budynku, nad którym wisiał sztandar, jednego z arystokratów biorących udział w zawodach.
- Zapraszamy Prestonie. - Użył jego zakonnego imienia, co miało potwierdzić, że naprawdę przeszedł szkolenie. Teraz była to sprawa osobista, zawody nie miały tu nic do rzeczy, nawet udział w wyścigu. Ruszył za swoim przeciwnikiem.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=t6B1XLLA_Tw&feature=related[/media]


W ostatniej chwili dotarł do promu, a już w trakcie lotu, odkrył, że nie tylko on bierze udział w dwóch atrakcjach. Dzięki pomocy nawigatora i jego niezwykłej mocy, dotarli do celu, wygrali, a Max jako bonus załatwił następnego. Miał już 8 punktów, a to raczej gwarantowało zwycięstwo, bo zdjął też następnych najlepszych. Teraz mógł skupić się na kilku godzinnym odpoczynku, w czasie powrotnej podróży.


Na miejscu dowiedział się, że nie jest aż tak kolorowo jak się wydawało. W czasie jego nieobecności jeden z pozostałych zawodników doszedł do 6 punktów, i najwyraźniej reszta postanowiła załatwić to w jednym miejscu. Jak drugi zawodnik zdejmie wszystkich, to zyska przewagę. Max czym prędzej ruszył do miejsca, w którym najwyraźniej mieli się spotkać. Według Nicewy kierują się do baru w, którym już jest jeden zawodnik. Nicewa dostarczył mu do portu Motocykl, i kilka granatów.

Okazało się to dość intensywnie uczęszczany duży bar, miał z 3000 metrów kwadratowych, i kilkanaście sal. Oraz co najlepsze coś co zakłócało działanie lokalizatorów, de’Vireas miał nadzieję, że wszystkich.

Wszedł do klubu, razem z kilkunastoma innymi osobami, po czym starał się tłum. Przygotował pistolety, i czekał na jakiś ruch, ten wydarzył się wyjątkowo szybko. Starszy człowiek, wyciągnął pistolet i strzelił sąsiadowi w głowę, to mogła być podpucha, ale po chwili, człowiek o żółtej cerze siedzący trzy krzesła barowe od Maxa strzelił do starca. de’Vireas zobaczył na jego pasie, lokalizator, wydobył broń, i idąc za przykładem starca, wypalił prosto w głowę swojego barowego towarzysza, następnie biegiem ukrył się za jedną z kanap w lożach. Wydobył dwa granaty, odbezpieczył i rzucił. Jeden w lewo, drugi w prawo. Efektem czego oprócz krzyków, paniki i dźwięków ucieczki rozległy się dźwięki bólu.
Termowizja, pokazał mu dużo pożarów, i uciekających źródeł, ale pokazała mu także dwa nieruchome cele, schowane tak jak on w lożach. Już miał strzelać do tego naprzeciwko, kiedy w tamtym miejscu rozległ się wybuch. Przeniósł wzrok i cel na ostatniego, i strzelał przez ścianki loży. Strzelał, aż dataslat na nadgarstku poinformował o zbliżającym się końcu baterii. Dla pewności rzucił ostatni granat, i po jego wybuchu wyszedł szukać celu. Znalazł bez trudu, przeszytego kilkunastoma strzałami.


Kiedy wyszedł poza lokal lokalizator zapiszczał wygrywając dziwne fanfary, nie nie na miejscu.
To koniec turniej wygrany. Wysłał wiadomość do Nicewy. “Masz te płuca? Umów spotkanie z Vladykiem.”
 
deMaus jest offline