Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-01-2011, 11:25   #35
szarotka
 
Reputacja: 1 szarotka jest jak klejnot wśród skałszarotka jest jak klejnot wśród skałszarotka jest jak klejnot wśród skałszarotka jest jak klejnot wśród skałszarotka jest jak klejnot wśród skałszarotka jest jak klejnot wśród skałszarotka jest jak klejnot wśród skałszarotka jest jak klejnot wśród skałszarotka jest jak klejnot wśród skałszarotka jest jak klejnot wśród skałszarotka jest jak klejnot wśród skał
Są chwile gdy czas przyspiesza. I pomiędzy jednym a drugim uderzeniem serca dzieją się rzeczy stadne, zwalone w jeden moment, jak stos podrygujących srebraw na dnie łajby rybackiej. Co gorsza nic takich chwil nie zapowiada.
Nie zanosiło się na taką rzecz wówczas, gdy Beatriz patrzyła się na biedną castillijską rodzinę, dumając nad tym, że ona właściwie niedawno była w podobnym położeniu. Nie, żeby wzruszyła ją owa scena, czy drgnęło czułe serduszko (do takowego panna Alvarez się nie przyznawała). Ale w głowie zrodził się plan, jak wykpić się ze służby u Jej Wysokości Leili. I przy okazji uszczęśliwić paru biedaków. Zanim jednak zdołała wcielić swój pomysł w życie, czas przyspieszył.

Obok przecwałowała ni z tąd ni z owąd Carlotta, gdzieś z oddali echo przyniosło płacz Lusity, a na dodatek rzut kamieniem dalej na statek wszedł jej ukochany wróg. Beatriz szarpnęła się w jedną, potem w drugą stronę, nie wiedząc co robić najpierw. Do konia nie dostanie się tak prędko. Po kolei, kochana. Po kolei.

- Myślę, że mam dla was pracę. Dla pani, konkretnie - w mgnienie oka była przy rodzinie, ale oglądała się co chwila na bryg - I to bardzo dobrą, ale wymagającą podróżowania. Tylko poczekajcie tu chwilę, zdaje się że widziałam znajomego.
I już gnała w stronę statku, unosząc lekko spódnicę obiema dłońmi dla zwiększenia prędkości.
Zatrzymała się przy trapie, odsapała dwa oddechy i oparła o drewnianą barierkę.
- Kim jest ten mężczyzna, który właśnie się zaokrętował? Bo to mój krewny, zdaje się. Może tu podejść? - zapytała pierwszego kręcącego się w pobliżu marynarza.
- To hrabia Toutz z Montaigne i … raczej podejść nie może pani, gdyż właśnie odpływamy. - Jakby na dowód zaczęto wciągać trap, a marynarz począł luzować cumę.

Pomyślunek odfrunął jak dorodna gołębica. Beatriz wciągnęła głęboko powietrze i złapała za barierkę od trapu.
- Czekać! - zażądała bezwarunkowo i odwróciła się w stronę czekającej wciąż nieopodal i zbitej w kupkę niczym stadko kwok rodziny.
- Czekajcie w karczmie “Złoty Oścień”! - krzyknęła do nich - Powiedzcie że was Beatriz przysłała! I pytajcie o panią Leilę!

Uspokoiwszy prędko sumienie, że nie zostawia rodaków na pastwę losu, wbiegła po podnoszonym trapie na statek niczym łania. Dopadła drania. Znalazła go i jej wędrówka się skończyła. A może dopiero zaczęła? Gdy statek odbijał od brzegu, a dziewczyna dziarsko maszerowała w stronę nadbudówki, jej wzrok prześlizgnął się po stojącej na redzie Elisabeth. I wtedy serce castilllianki ścisnęło się nagłym skurczem, bowiem pojęła jak wielki błąd w swej gwałtownej decyzji poczyniła.

- Lusita!
- rozległo się żałosne wołanie po całej zatoce.
Bryg wypływał na morze.
 
__________________
Wszechświat stworzony jest z opowieści. Nie z atomów.
szarotka jest offline