Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-01-2011, 14:06   #22
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Jerry:
Niepewny dalszego losu siedział i przyglądał się musztrze żołnierzyków. Ten chce kierować, tamten chce kierować, a jeszcze inny ma wątpliwości, czy chce komuś coś w dupę wsadzać. Napił się kolejnego łyka wódki po czym urwał sobie trochę tej dziwnej trawy i zagryzł. Po wcześniejszej płomiennej wypowiedzi, którą ludzi ogólnie olali postanowił więcej już nie przekonywać i po prostu siedział w milczeniu co jakiś czas popijająć z butelki i zagryzając dziwną trawą (której nie połykał - rzuł i wypluwał).

W końcu gość, który wcześniej pytał się o wodę (na co Jerry odparł: A co ja koń jestem?) został nieoczekiwanie pociągnięty przez jakąś tajemniczą roślinność. Na myśl przywiodła się w tym momencie gra planszowa Jumanji, w którą Jerry grał przed zniknięciem. Może ta dżungla to równoległa Jumanji, a on miał pecha z rzutami?

Jerry zerwał się z butelką w jednej dłoni, a tasakiem w drugiej i starał się przeciąć lianę, która ciągnęła Bralińskiego nie ucinając mu przy okazji nogi, czy innych członków. Po wszystkim zamyka butelkę. Jeśli natomiast akcja się nie udała i Braliński zniknął to Jerry wypija do końca, a potem wymiotuje... albo nie, zależy jak weszła.
 
Anonim jest offline