Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-01-2011, 19:56   #125
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Szajel wraz z Chichi trafili do karczmy gdzie byli świadkami kłótni generała z jego siostrzenicą. Teraz lepiej było nie przekonywać wojaka co do przyłączenia się niebieskowłosej do drużyny, toteż dwójka o nietypowych włosach zeszła na dół i usiadła przy stole. Rozmawiali trochę o różnych mało istotnych sprawach, racząc się przy tym miejscowymi napojami. Wieczór zbliżał się wielkimi krokami tak więc Szajel wraz ze swoją nową przyjaciółką skierowali się do krawca, który miał przygotować strój tancerza. Różowowłosy jak zawsze wesoło kroczył przez miasto podskakując z nogi na nogę i nucąc coś pod nosem. Wyglądał niczym małe dziecko, które nieświadomie kroczy przez świat nie zwracając uwagi na to co złe, starając się dostrzegać tylko piękno.
Rzemieślnik spisał się doskonale idealnie odwzorowując stary strój tancerza. Biało czarny ciasny kombinezon, który przylegał do ciała niczym druga skóra. Materiał z którego wykonano ten ubiór był inny niż w poprzednim stroju Szajela. Zdawał się lżejszy i bardziej elastyczny co mogło być bardzo przydatne w tańcu. Gentz niechętnie wręczył krawcowi 50 Neveronów, rozstawanie się z pieniędzmi stanowiło dla niego nie lada wyzwanie. Zapakowawszy swój strój do worka który nosił zawsze ze sobą, ruszył z Chi w stronę karczmy. Miał nadzieje że tym razem uda im się trafić na generała.


Szajel podskakując radośnie, tanecznym krokiem wszedł do karczmy. Zobaczywszy generała przy jednym ze stolików pomachał mu z uśmiechem na twarzy, po czym złapał Chichiro pod ramię i przyciągnął ją do stolika.
- To jest Chichiro! Może iść z nami? Przyda nam się na pewno! - mówiąc to delikatnie zatrzepotał skrzydłami.
Mężczyzna uniósł brwi, patrząc się zdumionymi oczyma w twarz roztargnionego Tancerza.
- Słucham? - powiedział, jakby nie słyszał wcześniejszych słów młodzieńca.
- Wpadłem na nią, znaczy to ona wpadła na mnie kiedy byłem na zakupach. - wyjaśnił radosnym głosem tancerz.- A skoro tyle osób zginęło to przyda się nam ktoś jeszcze! - powiedział nie wkładając w to zdanie żadnych negatywnych emocji. - Umie grac na flecie! - dodał jeszcze z wielką fascynacją w głosie, jak gdyby był to talent niezbędny w misji ratowniczej.
Thornhead odrzchnąknął i przebiegł spojrzeniem po dziewczynie przyprowadzonej przez Szaleja. Wstał z krzesła.
- Proszę wybaczyć, młoda damo, za te zamieszanie. To musi być jakieś nieporozumienie... - jego oczy spojrzały przez sekundę na Szajela, z jakimś karcącym znaczeniem.

Dziewczyna słuchała słów Generała, zastanawiając się nad tym wszystkim. Nie mogła tak po prostu odpuścić. Nadarzyła się okazja, by pokazać Yasu, kto tak naprawdę jest lepszym Tkaczem Pieśni, więc nie mogła tak po prostu się poddać. Wyruszenie na niebezpieczną misję z pewnością miało przewagę nad misją dyplomatyczną. I mimo że rozsądek mówił co innego, Chichiro nie widziała już innej opcji. Pozostawało tylko przekonać generała...
- To ja przepraszam za zaistniałe zamieszanie wywołane moją osobą/ - odparła, przeczesując włosy dłonią i trzepocząc rzęsami.
Mężczyzna uśmiechnął się wesoło.
- Mam nadzieję, że Szajel nie naprzykrzył się panience zbytnio. To dobry chłopak, ale czasami przenosi się do innego świata...
Jakby na potwierdzenie słów generała Szajel zajął się właśnie dokładnymi oględzinami ścian budynku, mrucząc pod nosem coś o zachwycającym pięknie tego miejsca.
- Ależ nie - odparła, uśmiechając się promiennie do Generała. Niby to nieświadomie poprawiła swój strój, naciągając nieco dekolt.
- Jak panience na imię? I skąd panienka przybywa? - zapytał z żywym zainteresowaniem, wciąż nie nawiązując do tematu zaczętego przez Szajela.
- Chichiro Hope - przedstawiła się, kłaniając się delikatnie mężczyźnie.
- Hope... Czyżby od TYCH Hope z Minas'Drill?
- Jakich Hope? -zainteresował się Szajel- To ładne nazwisko nie sądzi Pan?
Mężczyzna spojrzał na Szajela, ale jego komentarz pozostawił bez odpowiedzi. Następnie, wyczekujące spojrzenie powróciło na twarz młodej skrzydlatej.
- Um... ... - Dziewczyna spojrzała na swojego rozmówcę. Nie przepadała za momentami, kiedy tok rozmowy przenosił się na jej rodzinę. – Tak. Dokładnie od tych Hope z Minas'Drill - przyznała z udawaną dumą. – Podobno było za krótkie i wcale ci się tak nie podobało, kiedy tobie się przedstawiłam! - zwróciła się szeptem do Szajela.
- Bo takie fajne nie jest... - szepnął -... Ale generała trzeba przekonać by Cię przyjął. - wyjaśnił zdradzając tym samym swój chytry plan zachwalania jej nazwiska!
-Jestem zaszczycony. Zheng Thornhead. - ukłonił się nisko.- A cóż sprowadza panienkę do tego odległego wymiaru?
Chichiro ponownie uśmiechnęła się czarująco do Thornheada, wcześniej rzucając tylko przelotne spojrzenie Szajelowi.
- Nadchodzący bal - odpowiedziała, pomijając historię z Yasu.
- Mhm. - przytaknął, krzyżując ramiona na piersiach.
Zdecydowanie unikał powrotu do tematu, jakby czekał aż poruszą go sami zainteresowani.
- Tak Bal! Możemy pójść wszyscy na bal? Możemy? - dopytywał się generała niczym dziecko pragnące by ojciec kupił mu jakąś zabawkę. - A po Balu wszyscy wyruszymy dalej! - stwierdził jak gdyby przyjęcie Chi było już ustalone.
W końcu wojownik stracił cierpliwość i głośno westchnął.
- Nie podoba mi się, do czego to wszystko zmierza. - powiedział szczerze.- To prawda, że przydałaby się nam pomoc, ale musimy być ostrożni. Panno Hope... - wyszczerzył zęby w zbójeckim uśmiechu.- powinna panienka wiedzieć, że seksapilem u doświadczonego żołnierza nie wzbudzi zaufania, a tym bardziej u kogoś w mojej sytuacji. Aczkolwiek nie narzekałbym, gdyby odsłoniła panienka jeszcze trochę ciała...
- Ostrożni... a w jakim sensie? - zapytał lekko zbity z tropu Szajel- Bo ja już jej powiedziałem po co tu przybyliśmy jeżeli o to chodzi. - stwierdził z wesołym uśmiechem.
Chichiro stała przez cały czas, a słowa generała Thornheada odbijały się echem w jej głowie. Czuła, jak cała jej twarz dosłownie płonie. Usunęła się szybko za Szajela, gdzie mamrocząc coś pod nosem, marzyła o zapadnięciu się pod ziemię.
Generał nie był zbytnio uradowany tym faktem, o czym świadczyła surowa mina i spojrzenie świdrujące rozbiegane oczy tancerza. W końcu uśmiechnął się szeroko.
- To bardzo niebezpieczna ekspedycja, a zwłaszcza, gdy nastąpiły pewne komplikacje. Nie mogę narażać życia niewinnych obywateli Wiecznego Królestwa, ale mam takie prawo, aby zmobilizować napotkanych Nieskończonych. Widzę flet, niekrępujący ruchów kostium i czuję silną, magiczną aurę. Zgaduję więc, że jesteś Tkaczem Pieśni. - rzekł spoglądając na dziewczynę.
- Jestem skłonny powiększyć naszą drużynę o dodatkową osobę, ale muszę mieć pewność, że nie pożałuję swojego wyboru, ani tym bardziej nie narażę tym powodzenia misji. - kontynuował.- Dlatego... jeżeli panienka pragnie dołączyć do naszej przygody, muszę znać jej możliwości bojowe.- w tym momencie znów uśmiechnął się przebiegle.- Dobrze się składa, że jest tu Szajel... Stoczycie pojedynek... taki, jak gdyby od niego zależało wasze życie. - dodał, a jego twarz znów przybrała poważny wyraz.
Szajel wzruszył ramionami.
- To tak jak treningi z Ariel, prawda? - zapytał generała by się upewnić.

- S...Słucham? - spytała, nie do końca dowierzając temu, co usłyszała. Wychyliła się zza Szajela i spojrzała pytająco na generała.
- Wyraziłem się jasno. - odparł.- Macie ze sobą walczyć. Ale, jeżeli panienka już się rozmyśliła... cóż, trudno.
Chichiro przybrała poważny wyraz twarzy, na której nie widać było ani cienia uśmiechu. Zdała sobie sprawę, że musi się do tego przyłożyć, jeśli chce pokazać Yasu kto jest najlepszy.
- Zgoda - odparła, zaciskając dłoń w pięść w geście oznajmiającym gotowość do akcji.
Szajel zaklaskał w dłonie wesoło. On traktował to jak trening, czyli zabawę. Bowiem taniec był dla niego przednią rozrywką, czy to zwykły czy też bojowy. Zielone oczy zwróciły się w stronę Chi.
- Przynajmniej nie zniszczę stroju bo wciąż jestem w piżamie! - stwierdził radośnie. - Pokaż mi swoją broń. - ostatnie słowa nie były prośbą, brzmiały bardziej jak wesołe żądanie.
- Nie zwlekajmy więc. - Generał uśmiechnął się i skierował kroki ku wyjściu z karczmy.
Zatrzymał się dopiero na zewnątrz, rozglądając się w poszukiwaniu miejsca odpowiedniego do walki. W końcu wskazał drewnianą platformę, postanowioną na jednej z wyżej umieszczonych gałęzi centralnego drzewa, niedaleko siedziby rady elfów. Razem z dwójką młodych Nieskończonych wzbił się w powietrze i poszybowali nad miastem.
- Idealne miejsce. - stwierdził, lądując na złączonych deskach.
Chichiro stanęła naprzeciwko Szajela. Postanowiła dać z siebie wszystko. Nie może przegrać!
- Jestem gotowa - powiedziała, spoglądając na swojego przeciwnika.
- Zaczynajcie.
Szajel lekko przechyli głowę w bok leniwie wydobywając sztylety zza pazuchy. Jednocześnie oddał worek ze swymi rzeczami i Rozi generałowi by ten pilnował go w czasie walki.
- Pokażesz mi ją w końcu? - spytał z szaleńczym błyskiem w oczach

Walka w której przyszło brać mu udział nie ciekawiła go. Chichi nie była jak Ariel nie tańczyła z nim w powietrzu. W ten pojedynek nie wkładał zupełnie serca, obojętnym mu było przegrana czy wygrana. W pewnym momencie jednak niebieskowłosa użyła iluzji.
Wizji całkowicie źle wybranej do takiego sparingu. Tancerz niemal nie odpieczętował swej broni, co mogło zakończyć się tragicznie. Na szczęście generał w porę przerwał walkę.

Szajel klęczał kiwając się w przód i w tył a Rozi tuliła się do jego skroni. Dowódca wyprawy jak i Tkaczka Pieśni znikli już w karczmie, a on został sam. Tak jak dawniej, sam z własnym strachem. Tancerz jeszcze długo klęczał na platformie mówiąc do siebie, wstał dopiero gdy było bardzo ciemno. Chwiejnym krokiem ruszył w stronę gospody, w jego oczach błąkało się szaleństwo i niezwykły smutek. Nawet Rozi przestraszona kuliła się w worku który generał zostawił tancerzowi.
W pokoju różowowłosy opadł bez sił na łóżko, nie zdejmując nawet ozdóbek z włosów. Zapadł w krainę nocnych koszmarów i własnych lęków. W snach pojawiała się iluzja którą zesłała na niego Chichiro, dźwięczało jego nazwisko. Było jednak coś jeszcze... te oczy na granicy widoczności. Potworne kształty, oraz bestie kryjące się w mroku których pazury błyszczały nienaturalnie. Te same potwory co wtedy....

Szajel obudził się z krzykiem, tak przeraźliwym jak gdyby ktoś wyrywał serce z jego młodej piersi. Po czym opadł twarzą w poduszkę i zaczął szlochać.

~*~

Następny dzień przyniósł dobre nowiny. Chichiro została przyjęta do drużyny, a oni zostali zaproszeni na bal. Było to naprawdę cudowne! Co dziwne po Szajelu nie było widać tego co działo się z nim dnia poprzedniego. Znowu był wesoły, uśmiechnięty i co jakiś czas wchodził do swego rozmarzonego świata. Na wieść o tym ze wszyscy idą na uroczysty bal tancerz zaklaskał uradowany w dłonie i dopijając swój napój popędził do pokoju by się przygotować. Nie wychodził z niego aż do wieczora...

~*~

Gdy już wszyscy byli gotowi do wyjścia Szajel wciąż się nie pokazywał. Generał nawet nerwowo postukał nogą o deski w podłodze oznajmiając, że najwyżej pójdą bez niego. Wtedy też otworzyły się drzwi od pokoju tancerza, a on powoli zaczął schodzić ze schodów. Wyglądał całkowicie inaczej niż zazwyczaj. Nie miał na sobie swego obcisłego kostiumu do tańca, czy też uroczystego święcącego kombinezonu, który widziała u krawca Chi. Ubrany był w idealnie dopasowane czarne spodnie, oraz frak tego samego koloru. Rozcięcia z tyłu ubioru falowały gdy schodził po kolejnych stopniach.


Włosy opadały na ramiona spięte u dołu różowym sznurkiem tworząc malutką kitkę. Na końcach przypięte miał kilka niebieskich bryloczków które zakupił przez wyjazdem ze swego rodzinnego miasta. Twarz zaś miał bajecznie wymalowaną. Cała pokryta srebrzystym pudrem wyglądała niczym wykonana z tego szlachetnego metalu. Na policzkach i czole Szajel miał wymalowane piękne kwiaty, zapewne ich tworzenie zajęło mu tyle czasu.


Na jego plecach znajdował się nieodłączny worek z jego rzeczami na którym siedziała leciutko wymalowana na różowo Rozi. To czemu tancerz wziął swój tobołek nawet na bal pozostawało zagadką. Sztylety zapewne też miał przy sobie lecz nie było widac ich na pierwszy rzut oka.

Tancerz uśmiechnął się uroczo obejmując wszystkich spojrzeniem swoich zielonych oczu.
- Jestem gotowy!

~*~

Szajel zaciekawiony rozglądał się po sali balowej. Nigdy nie był na przyjęciu tego typu i robił oto na nim niemałe wrażenie. Uraczył się nawet winem chociaż nie przepadał za trunkami. Jednak najbardziej rwał się do tańca, tylko cóż brakło mu partnerki. Jak wiele by dał by teraz Ariel tu była. Przeskakując z nogi na nogę tancerz poruszał się między elfami poszukując wzorkiem kogoś z kim mógłby zatańczyć. Widział rozmawiającego generała, gdzieś mignął mu Ao. Szajel warto było zauważyć nie zdematerializował swoich skrzydeł. Jedynie złożył je by nie przeszkadzały mu w poruszaniu się. Wyglądał jak gdyby miał wielką różową pelerynę z piór. Jak zwykle wzbudzał zainteresowanie osób trzecich.

A nogi wciąż rwały mu się do tańca!

Wtedy też usłyszał głuchy plask dłoni uderzającej o czyjś policzek. Odwrócił się i zobaczył odbiegającą od Yuego, Chichiro. I wtedy zdał sobie sprawę że muzycy na pewno muszą umieć tańczyć! Tworzyli muzykę, musieli więc ją czuć! Szajel nie mógł się doczekać więc zaklaskał w ręce po czym przejechał dłońmi po swoim fraku który błysnął różowym światłem. Stroje calowe tancerzy bowiem zawsze posiadały dwie formy, jedną do oficjalnych rozmów druga zaś do tańca.
Elf stojące w pobliżu odsunęły się z lękiem i zasłoniły oczy przed jasnym światłem. Po chwili Szajel stał już w bajecznym kolorowym kombinezonie, bogato zdobionym błyszczącymi elementami i frędzelkami. Wyglądał doprawdy bajecznie, niczym książę z tajemniczej krainy kolorów. Rozi niczym na sygnał wyskoczyła z tobołka Szajela trzymając jego maskę, którą ten od razu przywdział. Zamaskowany rózowowłosy uśmiechnął się i rozłożył w pełni swoje skrzydła wzbijając się ponad tańczące pary (potrącając przy tym również jeden ze stołów i stojącego najbliżej elfiego arystokratę.)

Skrzydła tancerza kilka razy uderzyły w powietrze po czym niczym błyskawica ruszył ponad tłumem wypatrując Chichiro. Jego zielone bystre oczy szybko wypatrzyły niebieskie włosy tak rzucające się w oczy z lotu ptaka. Dziewczyna biegła gdzieś lecz Szajel niezbyt się tym przejmował. Zapikował i z zaskoczenia złapał dziewczynę pod ramiona wznosząc się z nią w powietrze. Zgrabnie odwrócił ją zaskoczoną twarzą w swoją stronę i z uśmiechem powiedział.

- Rozłóż skrzydła. Zaczynamy Bal. – po tych słowach wykonał beczkę w powietrzu z dziewczyną w ramionach i puścił ją trzymając tylko za dłoń. Teraz to powietrze było ich sceną. Szajel zaś zamierzał dać tu prawdziwy pokaz sztuki. Miał nadzieje, że dziewczyna dobrze tańczy. No i na to że rozłoży skrzydła.
 
Ajas jest offline