Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-01-2011, 00:02   #46
Midnight
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
W spowitym mgłą umyśle Aurayi jasnym światłem rozbłysły dwie myśli. Pierwsza tyczyła się spostrzeżenia jakie udało się jej poczynić. Otóż wyglądało na to że jako jedyna z rodzeństwa nie stosuje w walce magii. Czy to tej naturalnej czy tej kupionej. Ona sama nigdy nie zdobyłaby się na skalanie swej mocy krwią. Jej dar pozostał czysty.

Druga rozjaśniła jej spojrzenie dzikim blaskiem. Tyczyła się śmierci i jej zapraszających dłoni wyciągniętych na jej powitanie. Nigdy nie uda się jej dotrzeć do Niego. Przynajmniej nie tak jak to planowała. Nie spojrzy mu w oczy i nie dojrzy w jego spojrzeniu dumy połączonej z miłością. Skoro jednak miała pogrążyć się w mroku to przynajmniej zabierze ze sobą tylu ilu się da.
Zacisnąwszy zęby by nie jęczeć z bólu ruszyła w stronę najbliższego goblina. Droga zdawała się dłużyć. Srebrzyste krople deszczu spadając na obnażoną klingę miecza wygrywały ostatnią melodię. Czysty dźwięk wdzierał się w duszę przygotowując ją do ostatniej i najważniejszej drogi. Dodawał odwagi by brnąć dalej mimo iż buty ślizgają się po mokrym podłożu, a widok zasłaniają wirujące płaty czerni.

Nagle wszystko cichnie. Srebrne ostrze sztyletu wynurza się znikąd by dotknąć delikatnej szyi. Zdziwiona spogląda w pustkę jej własnego spojrzenia. Chwila zdaje się trwać wieki. Wróg? Jednak wróg? Ta dłoń która nieraz chroniła ją przed upadkiem, która opiekuńczo przygarniała gdy łzy smutku przysłaniały świat. Ta sama dłoń wyciągnięta w jej stronę, pragnąca zabrać wszystko jednym, starannie wymierzonym pchnięciem.

Powracają dźwięki. Niczym fala przypływu zagłuszają myśli pozostawiając odruch obronny. Cofając się o krok traci równowagę i niemal upada. Zdziwiona że wciąż żyje spogląda na bezwładne ciało brata.

- Kaldor?


Ciche pytanie podszyte trwogą nie ma szans przebić się przez szum deszczu. Drżącą dłonią unosi miecz. Ostrze rozbłyskuje srebrnym blaskiem przetaczającej się przez niebo błyskawicy. Czyste, niemal dziewicze. Nie ma na nim krwi. Czy powinna opuścić je by zakosztowało posoki zdrajcy? Wzrokiem przeszukuje pole walki. Celryn zajęty walką zdaje się nie zwracać uwagi na rodzeństwo. Czy jest to tylko gra? Wszak spotkała ich razem.
Niepomna na ból prostuje się i zdecydowanym krokiem podchodzi do brata. Miecz posłuszny nakazowi unosi się lekko ponad ciało leżącego. Chłodna stal dotyka odsłonięty fragment szyi. To samo miejsce w które chwilę wcześniej wymierzony został sztylet. Pozostaje jedynie pchnąć.

- Żegnaj bracie.

Uczucie zagrożenia odwraca jej myśli od planowanego czynu. Posłuszna podszeptom instynktu chwyta mocniej miecz i ugiąwszy lewe kolano tnie z półobrotu. Głowa skradającego się goblina z głośnym plaśnięciem ląduje w pobliskiej kałuży. Ciemna posoka niemal natychmiast znika z powierzchni miecza. Osłabiona Auraya próbuje wstać by dokończyć to co jej przerwano. Ciało odmawia jednak posłuszeństwa zmuszając ją do opadnięcia na kolana. Miecz wypadając z bezwładnej dłoni z głośnym mlaśnięciem ląduje w błocie. Ostatkiem sił wyciągnęła zapasowy sztylet. Jednak nawet to ostrze zdaje się być zbyt wielkim ciężarem. Pokonana opuszcza głowę czekając na błogosławiony mrok i ciszę śmierci.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline