Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-01-2011, 08:54   #42
Gryf
 
Gryf's Avatar
 
Reputacja: 1 Gryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputację
NYC, noc 23-24 lutego 2012


W Nowym Jorku działało wiele potężnych sił, nawet zanim zwalił się tu cały bestiariusz Dantego, zmieniając miasto w swoje pole bitwy. Wielkie Jabłko miało swoje własne duchy i demony. Dobre, złe, obojętne, a czasem gotowe stanąć po twojej stronie za okazanie odrobiny życzliwości i dobry napiwek.

– Pies, czy ze skarbówki? – odezwał się miśkowaty, latynoski taksówkarz, gdy tylko minęli pierwsze dwie przecznice. Cohen zdążył się już dziś przyzwyczaić do dziwnych pytań.

– Pies. detektyw Cohen, Wydział Specjalny NYPD, mogę w czymś pomóc?

– Tak myślałem, znam się na ludziach. – wielkie kubańskie wąsisko uniosło się pod naporem tajemniczego uśmiechu. – Masz ogon, kolego. Zgubić?

– Dziękuję... kolego. – Cohen zamyślił się na chwilę – Nie, to chyba nie będzie konieczne.

Mógł go zgubić, mógł pokluczyć trochę po mieście i zaciągnąć ogon do jakiejś fałszywej lokacji, mógł udawać, że nie widzi i użyć tej wiedzy, gdy przyjdzie taka konieczność. Wszystkie te opcje wydawały mu się jakieś infantylne. Westchnął. Nie oglądając się za siebie sięgnął po telefon i wybrał świeżo zapamiętany numer telefonu.

– Doceniam i dziękuję za eskortę. A teraz złaź mi z pleców. NIGDY więcej nie będziesz mnie śledził bez mojej zgody. Czy to jest jasne? – jego głos był cichy i spokojny, ale podszyty czymś od czego kierowcy nastroszyły się wszystkie włosy na karku.
Po dwóch kółkach po okolicy, upewniwszy się, że Alvaro zajął się swoimi sprawami, Cohen zapłacił taksówkarzowi o lśniącego nowością Beniamina Franklina więcej niż wynikało z licznika, po czym ostatnią przecznicę pokonał na piechotę. "Ogon" był pewnie ciągiem dalszym przedstawienia ze spłuczką i metrem. Możliwe, że wampir nie próbował niczego złego, ale ściągnięcie go pod dom Meggie Torch stanowiło dla niej za duże ryzyko i nie wydawało się Patrickowi najlepszym pomysłem.

***

Kolejna wizyta w Metropolis. Wciąż nie mógł zrozumieć istoty tego miasta. Umykało mu, mimo że widywał je niemal co noc. Umykało mu, nawet wtedy, gdy miał je przed oczami. Gdy stał pośród tego architektonicznego chaosu, po kolana w gruzie i szczątkach. Sposób w jaki przenikały się tam sfera symboliki i materia mogły przyprawić o obłęd.
A jednak musiał brnąć w to piekło krąg za kręgiem.
Bo gdzieś za tymi ruinami stała ona.
Czarna Wieża.

***


NYC, ranek 24 lutego 2012


Z łatwością mógłby tą wizytę zakwalifikować jako wyjątkowo realny sen, gdyby nie potrzeba półgodzinnego prysznica, by domyć krew ze stóp.
Zakupy, śniadanie, wyprasować koszulę, dobrać krawat – i na Wydział.

Jessikę spotkał jeszcze przed wejściem – szczęśliwy zbieg okoliczności, albo po prostu tam na niego czekała. Pozwoliło im to na spokojnie, z dala od niepowołanych uszu omówić dziwne sny i ustalenia z poprzedniego dnia. Z kubkami kawy w dłoni weszli do wypełnionego poranną krzątaniną biura.

– Wiecie, co macie robić? – pół stwierdzenie, pół pytanie Johna Strepsilsa chyba zamykało kwestię odprawy.

– Mniej więcej. Powiem ci co i jak, kiedy przeczytam co tam kryminalni wysmażyli przez noc. – Cohen uścisnął dłoń Piguły, po czym zasiadł do stosiku zleconych wczoraj raportów. Godziny ślęczenia we trójkę nad ciałami nowych ofiar opłaciło się. Nowi mordercy od początku wyglądali na niechlujnych, ale to co po sobie zostawili zakrawało wręcz na nonszalancję. Rozłożył laptopa i zaczął łączyć nowe dane w całość:


Cytat:
RAPORT WEWNĘTRZNY NR: 1/24.02.2012
W SPRAWIE: "Tarociarz – luty2012" .
NA TEMAT: Dodatkowy materiał poszlakowy dotyczący sprawców.

1. SEKCJA:
W czasie szczegółowych oględzin ciał chłopców, poza poszlakami wymienionymi we wstępnym raporcie z sekcji, zebrano i zabezpieczono:
- Dwa komplety odcisków palców identyczne z tymi zabezpieczonymi na miejscu zbrodni. (w zał.)
-Materiał biologiczny: krople śliny, krew sprawcy (prawd. skaleczenia w czasie szamotaniny z ofiarą), włosy (długie, siwiejące). – w zał.
- Ciała obce: Kawałki rdzy, substancji oleistych, ziemi, drobinki metalu.

UWAGI: jak pisałem we wcześniejszej notatce, mamy do czyniania z nowym zespołem morderców, współpracującym, lub konkurującym z Tarociarzem (zabójcą dziewczynek i ofiar z września). Pełne profile sprawców w przygotowaniu – przy tej ilości danych ustalenie ich tożsamości wydaje mi się kwestią czasu.

2. MIEJSCA ZBRODNI:
Lista śladów zabezpieczonych przez zespół kryminalistyczny:
- Karty tarota (kopie w załączeniu) – w magazynie warta wzmianki zmiana Kochanków na Diabła.
- Ślady pary ciężkich, wojskowych butów. nr 46 – kanały i magazyn
- Niedopałki papierosów – kanały i magazyn, DNA palacza pokrywa się z tym uzyskanym w czasie sekcji.
- Dyktafon cyfrowy (treść w załączeniu, zlecono namierzenie miejsca i czasu zakupu)
- Puszka farby fluorescencyjnej (zlecono namierzenie miejsca i czasu zakupu)
- Odciski palców - dwa zestawy, naleziono m.in. na: łańcuchach, klamce drzwi kanalizacji, puszce farby, dyktafonie.
Oba zestawy linii papilarnych, pokrywają się z tymi zebranymi z ciał chłopców.
Patrick wiedział że będzie tego sporo, ale nie przypuszczał, że aż tak. Gdyby mordercy chcieli pomóc Wydziałowi bardziej musieliby wypisać na ciałach ofiar swoje imiona, nazwiska i adresy. Gdyby to było jakiekolwiek inne morderstwo, zapewne wziąłby to za objaw wyjątkowej głupoty lub niepoczytalność. No chyba, że ślady zostały podłożone, by zmylić trop... ale byłaby to najlepiej przeprowadzona mistyfikacja w historii kryminalistyki. Absolutna i doskonała na granicy z niemożliwością – choć udział aniołów nie pozwalał wykluczyć i takiej opcji.
Ale nie ta możliwość niepokoiła Cohena najbardziej. Szczerze mówiąc średnio w nią wierzył. Nonszalancki sposób popełnienia morderstwa mógł być prostą wiadomością dla policji i każdego, kto podąży za tropem:

"Ta,k to ja! Zabiłem te szczeniaki gołymi rękami – i co mi zrobicie?"

Dobre pytanie. A Cohen wciąż nie znał na nie odpowiedzi.

***

Dalsze raporty CSI dotyczyły śladów zebranych w domu Natashy Kalinsky i z pokoju Pauli Aldbergson w sierocińcu.
U Pauli zgodnie z oczekiwaniami, cała masa odcisków współlokatorek. Równie dużo śladów po dorosłych. Zapewne większość to personel sierocińca i zakonnice. Żaden zebrany odcisk czy próbka nie pokrywały się z tym co zdobyli do tej pory poza jednym śladem.

Åšladem detektywa Baldricka.

Szacowny detektyw Baldrick i ta jego radosna nonszalancja Szerloka Holemsa. Tylko po cholerę polazł do sierocińca? A może majstrował przy dowodach? A może... Dość gdybania. Patrick dopisał to w pamięci do listy rzeczy, które będzie musiał obgadać z Terrencem przy najbliższej okazji. Gdzieś między sprawą prawdziwych zdarzeń z Red Hook i pogadanki na temat Metropolis, a tematem zmartwychwstałego Alvaro.

Wrócił do raportów. U Natashy też bez wielkiego przełomu.
Dwie pary odcisków na kopercie. Żadna osoba nie figuruje w bazach danych policji. Śladów aktywności po Red Hook w mieszkaniu nie ma. Poza malowidłem, które bez wątpienia jest nowsze, gdzieś z końca września. Wbrew temu, co się Cohenowi początkowo wydawało, nie było ono autorstwa Natahshy. Materiałów genetycznych całe mnóstwo. Żadne nie pokrywały się z materiałami zebranymi do tej pory.

WRÓĆ!

Malowidło powstało później.
Poza tym żadnych śladów aktywności po pamiętnym dniu 6 września, kiedy kazał Natashy poszukać bezpiecznego lokum.
Dosłownie żadnych!
Jakim cudem stworzono obraz, nie zostawiając śladów bytności w mieszkaniu. Namalowanie panoramy NYC tych rozmiarów nawet doświadczonemu artyście zajęłoby co najmniej parę dni, jeśli nie tygodni. Kupa czasu pełnego chlapania farbą, czasu w którym autor musiał jeść, spać, myć się, czesać...

Ślady w mieszkaniu albo bardzo starannie zatarto, co było praktyczne niemożliwe, zważywszy na panujący w nim chaos. W kurzu dało się czytać niczym w warstwach geologicznych, lub słojach drewna. A więc albo to, albo....

Albo nigdy ich tam nie było.

Pamiętasz Oczy Diabła staruszku... te portale... bramy... czy dałoby się je namalować od strony "Popieprzonej Krainy Czarów"?


Przez głowę przeszła mu krótka, straszna myśl.

Odkąd go wypuścili przeczesał pół Nowego Jorku.... Może powinien zacząć szukać w innym Mieście.

***

Cytat:
Zlecono do analizy:
- miejsce i czas zakupu farby i magnetofonu
- identyfikacja głosu z dyktafonu i porównanie z dotychczasowymi zapisami
- plamy rdzy, metalu, oleju - zidentyfikować dokładne pochodzenie, markę/marki oleju, spróbować namierzyć miejsca, gdzie te konkretne odmiany żelaztwa i chemii występują razem.

Poszukiwania w bazach danych:
- DNA sprawców i pozostałe niezidentyfikowane porównać z bazam danych:
bazy kryminalne, bazy cywilne, bazy medyczne, dawców krwi i podobne.
- Odciski palców sprawców i pozostałe niezidentyfikowane: sprawdzić w każdej bazie, do której mamy dostęp.

umówione spotkania:
18:00 "jasnowidz" (prośba o telefon, jeśli możliwe spotkanie wcześniej)
20:00 jan 11:23
Zadania rozdzielił mechanicznie, nie poświęcając temu wielkiej uwagi. Swoim zwyczajem naniósł wszystko, łącznie ze stenogramem nagrania z dyktafonu, do podręcznego notatnika, po czym opuścił wydział i wsiadł do taksówki z plątaniną myśli w głowie.
Cokolwiek uwolniło się na przemysłowym wybrzu we wsześniu, nie zadowoliło się napromieniowaniu Luminą paru detektywów z Wydziału Specjalnego. Coś tam się działo i rozłaziło się po mieście. Nieudany eksperyment Astarotha przyniósł jednak jakiś efekt. Jedna z jego ofiar Malcolm Brook, wciąż żyła, choć ciężko mu takiego życia pozazdrościć.
Namierzył wieżowiec Manhatannu z którego najlepiej mógł zobaczyć panoramę miasta z blizną po Red Hook. Wjechał na górę.
Po obejrzeniu widoku "trzecim okiem" okolic niedawnej katastrofy, planował podjechać na miejsce i obejrzeć je z bliska. Wszystko to, pozostając w kontakcie z laboratorium i analitykami, na wypadek, gdyby poszukiwania dały jakieś rezultaty.
 
__________________
Show must go on!

Ostatnio edytowane przez Gryf : 04-01-2011 o 08:57.
Gryf jest offline