Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-01-2011, 14:08   #27
Cosm0
 
Cosm0's Avatar
 
Reputacja: 1 Cosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputację
Niziołek obudził się rano w tej samej niemal pozycji w której zasnął. Księga spoczywała na brzuchu, przez zaciągnięte zasłony przebijały się promienie słońca oznaczając, że dzień nastał już na dobre. Było tylko cholernie zimno, co też przywiodło Timowi na myśl, iż najwyższy czas nauczyć się zaklęć pozwalających utrzymywać stałą temperaturę w otoczeniu. Potrafił co prawda przywołać niewidzialnego służącego, który to mógłby doglądać ognia podczas gdy on spał jednak Tim nie potrafił póki co rzucić tego czaru na tyle potężnego, żeby starczyło na całą noc... Sprawa byłaby wspaniała - służący, który nie marudzi, nie męczy się i co najważniejsze nie domaga się o zapłatę, a co więcej nawet go nie widać. Sęk tylko w tym czasie działania... Na wszystko potrzeba było czasu. Wszak Tim uprawiał magię od ledwie pół roku, a praktykował na szlaku od ledwie kilku miesięcy, nie było więc co od niego wymagać cudów na kiju. Niziołek odłożył książkę, po czym sięgnął do plecaka, z którego po chwili szperania wydobył... kolejną książkę - mała, niepozorna, oprawiona w skórę, z wieloma pustymi kartami, których piękny biały kolor świadczył, że byłą stosunkowo nowa. Timowa księga czarów - nie była obecnie zbyt pokaźnym tomiskiem, ale niziołek był zdeterminowany, aby kiedyś stałą się wielką, ciężką, opasłą księgą, oprawioną w drogą grawerowaną okładkę ze stalowymi, albo najlepiej złotymi rogami, pełna zakładek, notatek, luźnych kartek i karteluszków, z której magia niemal sama będzie wypływać, a waga będzie taka, że będzie ją za niego musiał nosić ktoś inny - ot takie zboczenie jakie każdy mag posiadał. Tim rozmarzony otworzył swoją póki co raczej mało imponującą księgę i rozpoczął lekturę - rytuał, który niemal każdy podróżujący mag powtarzał niemal codziennie... W końcu jednak dał o sobie znać żołądek... - niziołek ubrał się i uprzątnął niejako swój niewielki dobytek do plecaka. Odsłonił okno, wskoczył w buty, chwycił odłożoną na łóżku książkę i ruszył tam, gdzie wzywał go żołądek - na dół, na śniadanie. W zasadzie to trudno było mu zadecydować czy bardziej intryguje go zapach niosący się z dołu czy też stronice traktujące o przywoływaniu niewidzialnych służących. Problem nielichy, biorąc pod uwagę, że od dzisiaj prawdopodobnie spać będą pod gołym niebem, wystawieni na smaganie wichrami, krople deszczu i całą masę innych nieprzyjemnych rzeczy - byłoby miło, gdyby ktoś mógł za nich doglądać ognia przez całą noc.

- Dzień dobry! - rzucił Tim do pozostałych towarzyszy siedzących już przy stole podnosząc tylko na moment oczy znad książki.

~ Pasjonująca lektura... kto by pomyślał... a to ciekawe... no, no... ~ te i inne sformułowania przebiegały przez myśl niziołka niemal co chwile, gdy oczy podążały za tekstem. Nie słuchał zupełnie o czym rozmawiają towarzysze. Książki traktujące o magii były jedną z niewielu rzeczy na tym świecie, które potrafiły skutecznie zatkać usta niziołkowi. Tudzież dobre książki po prostu, takie zwykłe jakie to czytają ludzie. Istniała jednak także rzecz, która skutecznie potrafiła Tima odciągnąć od tych wszelkiego rodzaju książek - jedzenie. Jak na niziołka przystało, Tim miał konkretny apetyt, a gdy tylko do jego nozdrzy wparował zapach unoszący się z przyniesionej przez właściciela zajazdu jajecznicy z boczkiem, książka wylądowała na stole obok talerza, a wzrok utkwił w talerzu.

- Toż to rozkosz dla moich oczu i kubków smakowych! Nie ma to jak jajecznica z boczkiem o poranku, nieprawdaż? - zagadał do towarzyszy, którzy zajęci rozmową nie zwrócili za wiele na to pytanie uwagi. Nie przeszkadzało to jednak Timowi absolutnie w kontynuowaniu monologu - Jak sobie tak pomyślę o tych śniadaniach u rodziny - jajeczniczka z boczusiem a do tego ojczulkowe piwo, a do tego może być jakiś tost. A później może fasolka. Mmm... nikt z gości nigdy takim śniadaniem niepogardził. Nie od dziś wiadomo, że jajka dają krzepę, a jak się je jeszcze przegryzie boczkiem to w ogóle cud, miód, malina - w tym też momencie Tim dłużej już nie wytrzymał, pakując pierwszą porcję śniadania do ust i wypychając jajecznicą policzki niczym królik - Mhhmm abe bobre - wycedził jeszcze z pełną paszczą i na dobre zajął się jedzeniem.


~*~


Droga do chaty zielarki minęła Timowi prawie niepostrzeżenie. Jak to się mawia - czas szybko leci, gdy się go miło spędza, a niziołek całą drogę spędził z nosem w czytanej rano książce przerywając tylko by podzielić się swoimi spostrzeżeniami i fascynacjami odnośnie zaklęcia przywoływania służącego z Gerartem. Nie wykazywał on jednakże zbyt wielkiego zainteresowania szkołą przyzywania, co też Tim uznał za przejawy typowego ignoranta z klapkami na oczach, zapatrzonego tylko i wyłącznie w siebie. Niemniej jednak wykazał również podstawy dobrego wychowania i przynajmniej wysłuchał cierpliwie, co też Tim miał do powiedzenia.

Wnet dotarli do celu. Chata była opuszczona - to było widać z daleka, a ponadto oni wiedzieli to już od karczmarza. W końcu skoro zielarki tam nie było to raczej musiała być opuszczona... W koło panowała jakaś dziwna atmosfera, jakby wyczekiwania. Tim jednak dość szybko uznał, że jest to po prostu zdenerwowanie całej kompanii wiszące w powietrzu. Nie było się co oszukiwać - nikt z nich nie był raczej zaprawionym w poszukiwaniu przygód, starym wyjadaczek. Każdy z nich był raczej dopiero na początku swojej kariery i choć jedni przebyli więcej drogi i widzieli więcej rzeczy niż inni, to jednak nie pozostawało złudzeń, że któregoś z nich można było nazwać szczególnie doświadczonym. Nie można się też zatem było dziwić zdenerwowaniu, nawet jeśli byli to zwyczajni bandyci.

- Poszlaka numer jeden - wypalił nagle Kaldor, gdy wszyscy przeszukiwali chatę - Koperta z symbolem niewiadomego znaczenia. Ktoś jest zainteresowany, by go rozszyfrować?

Niziołek nie czekał długo. Chwycił kopertę, przyjrzał się symbolowi po czym rzekł - Mam książkę o symbolach. Może tam będzie wyjaśnienie. Sprawdzę to. Gerarcie. Rozejrzysz się za eliksirami i czymś ździebko magicznym? W końcu ona, ta zielarka znaczy się, mogła trzymać tutaj jakieś mikstury. - powiedział Tim i wyszedł na zewnątrz by przycupnąć na progu. Wyszperał w plecaku rzeczoną wcześniej książkę i zaczął kartkować w poszukiwaniu zagadkowego symbolu.

- Jest i poszlaka numer dwa - zaanonsował tropiciel wyrywając tym samym Tima z zamyślenia - W formie śladów na ziemi. Wynika z nich, że kobieta z własnej woli gdzieś wyszła w towarzystwie dwóch mężczyzn. To rodzi we mnie trzy wnioski: kobiety nikt nie porwał, gospodarz nie powiedział nam wszystkiego, albo akt porwania nastąpił jakiś kawałek dalej stąd, kiedy zielarka została odciągnięta od domu na dostateczną odległość.
- A to cholerstwo zagadkowe. Dziwne, dziwne. Nie sądzę, żeby ona poszła po dobroci. Po cholerę by wtedy drzwi wywarzali. Gdyby do mnie ktoś przyszedł z towarzyską wizytą to nie byłbym raczej zadowolony z wywalenia moich drzwi. Zresztą kto by był... zielarka też na pewno nie była. Poza tym, co za goście wywalają drzwi zamiast pukać. Hmm może w twoich stronach się tak robi? - Tim zwrócił się do wielkiego, umięśnionego typa, po którym widać było, że pochodzi z północy - Nie obrażaj się tylko. Pytam z ciekawości bo co kraj to obyczaj. U mnie się jednak zawsze puka i czeka na otwarcie drzwi. Mnie to magią śmierdzi. Poszła sama, nie walczyła, ale drzwi są wywarzone? Może pośród bandytów jakiś magus się czai co to ją zaczarował? Gerarcie! Musimy mieć się na baczności, bo magus jako przeciwnik to już poważniejsza sprawa. Przygotuj się dokładnie mój drogi. Wiem, że ty tylko z wywołaniami wielkie bum zrobisz, ale może to wystarczy tym razem. Czarodziej może nam namieszać... oooj może.
 
__________________
Wisdom of all measure is the men's greatest treasure.
Cosm0 jest offline