Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-01-2011, 16:06   #123
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Kerm + MG

Bared zastukał do drzwi izdebki, którą zajęła Elora.
Łotrzykowi odpowiedział huk wynikający najprawdopodobniej z upuszczenia jakiegoś przedmiotu. Po chwili jednak kapłanka otworzyła drzwi.
- Coś... potrzebujesz? - spytała lekko nerwowym głosem.
- Zastanawiałem się, czy już się rozlokowałaś - odparł. Ale najwyraźniej nie, dodał w myślach. - Pomóc ci w czymś może?
- Nie, nie trzeba. - puściła oczko do Bareda. - Przecież i tak na długo tu nie zostajemy, prawda? Ubić wilkołaka, zgarnąć złoto i ruszamy dalej.
- Masz może ochotę na mały spacer? - spytał. - Chciałbym porozmawiać z owym łowczym, o którym wspomniał pułkownik.
Nie skomentował optymizmu, jakim tryskała Elora.
- Porozmawiać z nim? A po co? I skąd wiesz gdzie on jest?
- Skoro jest takim znawcą, to może się z nami podzielić informacjami o tym wilkołaku. I o sposobach polowania na takie stwory. A to, że nie wiemy, gdzie on jest, to żaden problem. Jak powiadają, koniec języka za przewodnika. Poza tym zawsze można wrócić do pana pułkownika i spytać. Miejsce pobytu tropiciela to chyba nie jest tajemnica wojskowa.
- Hmm... zgoda. Tylko żeby chciał coś powiedzieć... nie sądzę, żeby chciał dobrowolnie uzbrajać konkurencję w informacje na temat zwierzyny.
- Gdyby sam chciał to zrobić, to pewnie wojsko nie szukałoby ochotników. A jeśli okaże się człowiekiem nie lubiącym konkurencji, to poszukamy jakiejś świątyni albo biblioteki - powiedział.
Osobiście pamiętał jednego łowce, niedawno spotkanego, co to nie wyglądał na chętnego do współpracy. Może teraz będą mieć więcej szczęścia.
- W takim razie na co czekasz? - rzuciła żartobliwie Elora przerzucając niewielką torbę przez ramię i wychodząc z pokoju.
Bared zabrał Elorę na miasto celem odnalezienia tropiciela, który zajmował się sprawą wilkołaka. Jednak to okazało się trudne... Przede wszystkim nie wiedział jak on wygląda i czy to aby na pewno "on" a nie "ona".
Zadanie utrudniała dodatkowo sama kapłanka, która co i rusz ciągała łotrzyka po różnych straganach z błyskotkami, pamiątkami i ubraniami próbując naciągnąć Bareda żeby kupił jej "to i owo". Wyraźnie o wiele bardziej interesowała ją część zakładająca chodzenie po mieście, niż szukanie łowczego.
- Może poczekasz trochę z wydawaniem pieniędzy do chwili odebrania nagrody? - Bared starał się przytłumić nieco zachwyt Elory. - Może trzeba będzie kupić jakieś specjalne narzędzia, sieci czy coś takiego.

Włóczenie się po sklepach czy ogladanie straganów niezbyt ich przybliżyło do upragnionego celu - zdobycia informacji o specjaliście od wilkołaków. Może faktycznie trzeba było zasięgnąć informacji ‘u źródeł’?
- Chodźmy poszukać naszego pułkownika - zaproponował Bared. Ruszyli w stronę bramy.
- Imię tropiciela? - spytał zaskoczony pułkownik, kiedy łotrzyk wraz z Elorą dotarli do bramy. - Hmm... Kedor? Jakoś tak. Nie wiem, nie zwróciłem na to specjalnej uwagi. Powinien się teraz szwędać gdzieś po mieście szukając śladów. Albo siedzi w Heraldycznej Piątce i zbija bąki.
- Kedor? Może Kaldor? - ucieszył się (niezbyt szczerze) Bared. - Pójdę go poszukać... Ale, skoro to taki obibok... Gdzie, panie pułkowniku, znajdę jakąś świątynię? Czy inne miejsce, gdzie będę mógł zdobyć dodatkowe informacje o wilkołakach jako takich?
- Świątynia Torma stoi o tam, wielka i strzelista. - żołnierz wskazał na dwie wysokie wieże będące fragmentem katedry w północno-zachodniej części miasta. - Nie da się nie trafić, widać ją z każdego miejsca w Gistrzycach. Ale to bardziej przypomina garnizon, niż miejsce modlitw... informacji bym raczej tam nie szukał.
- Jest jeszcze... kaplica Tymory. - przypomniał sobie po chwili. - Tormiści wypędzili stąd wszystkich wyznawców Mystry, ale z Panią Losu nawet oni nie śmią zadzierać. Ta stoi przy północnej bramie, jeśli wolisz.
- Dziękuję za radę, panie pułkowniku. - Bared skinął głową.
Droga do kaplicy nie była skomplikowana, ale zatłoczona - przejście z południowej do północnej części miasta zajęło Baredowi i Elorze więcej niż mogli początkowo oczekiwać. W dodatku znalezienie samej kaplicy, w postaci niepozornego, kamiennego budyneczku, sprawiło problem przez który nastało nagle późne popołudnie.
- Masz coś przeciwko kapłanom Tymory? - Bared zwrócił się do Elory. Dziewczyna kończyła właśnie ciastko, które przed chwilą jej kupił. Nie bardzo było wiadomo, kiedy wrócą do gospody na posiłek i jaki on w ogóle będzie. Warto zatem było coś przegryźć.
Kapłanka przełykała akurat kawałek ciastka, kiedy spojrzała na Bareda lekko zamyślonym wzrokiem.
- W sensie, że kapłani innego bóstwa, czy że Tymory? - zapytała zdezorientowana. - Zresztą nieważne, nie mam nic przeciw.
- Że Tymory - wyjasnił Bared. - Proszę bardzo. - Otworzył przed Elorą drzwi.
Kapłanka weszła do środka, a łotrzyk za nią. W środku było kilka osób, głównie klęczących, jednak żadna z nich nie wyglądała na kapłana, a nigdzie nie widać było wejścia do jakiejkolwiek bocznej nawy, czy komnaty.
- A gdzie kapłan? - spytała szeptem Elora rozglądnąwszy się.
- Poczekamy. Zjawi się - odparł równie cicho Bared. W gruncie rzeczy nie zamierzał czekać zbyt długo. Gdy tylko jedna z osób przestała się modlić (a tak mu sie przynajmnie wydało) podszedł nie niej i powiedział:
- Przepraszam, gdzie można znaleźć kapłana?
Mówil szeptem, nie chcąc zakłócać innym modlitwy.
- Wyjechał... - odparł zaczepiony mężczyzna. - Modlimy się do Tymory, żeby wrócił cały i żeby w ogóle go przepuścili przez bramę.
- A dokąd pojechał? - spytał Bared. - Dawno temu? I kiedy miał wrócić?
Co prawda odpowiedzi na te pytania niewiele by mu daly, ale zwykle lepiej jest wiedzieć więcej, niż mniej.
Człowiek potrząsnął głową.
- To nie miejsce na takie rozmowy. Wyjdźmy na zewnątrz. - wstał i poprowadził Bareda wraz z Elorą za drzwi.
- Gdzie to on jechał, niech pomyślę... - kontynuował już na zewnątrz. - A tak, na wschód. Ponoć na jednej z farm zachorowało kilka osób, chciał pomóc. Ze dwa dni temu wyruszył. To dobry człowiek, rozumiesz... nie to co ci zakonnicy tutaj.
Bared westchnął.
- Niech Tymora ma go w swej opiece. Chciałem z nim porozmawiać o tym wilkołaku. Trudno... Jak trafić do “Heraldycznej Piątki”? - spytał. - I gdzie tu można kupić coś ze srebra? Jakiś oręż? Słyszałem, że to dobre na wilkołaki - dodał tytułem wyjaśnienia.
- Heraldyczna Piątka... - człowiek skrzywił się. - To tam będzie, w centrum miasta. Szykowny lokal, że rzygać się chce. A srebrną broń u mistrza Richtera kupicie, ma sklep przy punkcie widokowym w zachodniej części.
- Tam ponoć jakiegoś łowcę możemy znaleźć - wyjaśnił Bared. - Specjalistę zdaje się od wilkołaków. Albo się tylko przechwala. Zobaczymy. Ale dziękuję za informacje. Mam nadzieję, że Tymora będzie nam sprzyjała.

- Masz coś ze srebra? - zwrócił się do Elory. - Myślę o broni, nie o broszce czy naszyjniku.
- Eee... nie. Mam tylko niewielką maczugę. - odpięła broń od pasa i pokazała Baredowi. - W pełni żelazna.
- Zobaczymy - odparł - czym dysponuje mistrz Richter. Alchemiczne srebro powinno wystarczyć. - A nie jest aż tak drogie, pomyślał. Przynajmniej mam nadzieję.
- Nie jesteś zbyt zmęczona na kolejny spacer? - spytał.
- Nie to, że zmęczona, ale... zbliża się pora moich popołudniowych modlitw. Powinnam wrócić do karczmy, przygotować się... rozumiesz.
Rozumiał. Przynajmniej na tyle, że wiedział, o co chodzi. Skoro musiała, to nie było innego wyjscia.
- Dużo czasu ci to zajmie? - spytał. - Bo nie wiem, czy szukać tego całego Kedora-Kaldora, czy też poczekać na ciebie. Zdjedlibyśmy porządny posiłek...
- Możemy równie dobrze poczekać na Cristin. - Elora rzuciła pomysł popierający powrót do karczmy. - Może ona coś poradzi? Albo wie coś o wilkołakach?
- Pewnie wie tyle, co i my - stwierdził Bared. - Ale masz rację. Wracamy do gospody i poczekamy na Cristin. A potem zobaczymy, co dalej robić.
 
Kerm jest teraz online