Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-01-2011, 12:11   #121
 
Aegon's Avatar
 
Reputacja: 1 Aegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwu
W oczach elfa odbijały się płomienie jego ogniska. Robiło się już późno, więc należało iść już Śnić. Wkrótce elf pogrążył się w głębokiej medytacji, którą po kilku godzinach przerwało trzech strażników.

- Patrzcie, to elf! – zauważył spostrzegawczo jeden z trzech podchodzących akurat doń żołnierzy. No tak… czasami nadto się starając, by nie zwracać uwagi, osiąga się odwrotny skutek.
- Dziwny jakiś. – stwierdził drugi. – Jakiś taki inny, niepodobny do... do... innych elfów.
[i]- Co tu robisz przybłędo? Gadaj szybko, bo zaszlachtuję jak wieprza! –[i/] dodał trzeci z nieskrywaną nienawiścią w głosie.
Aranon spojrzał badawczo na strażnika. Cienie zafalowały dziwacznie, ogarniając mocniej strażników, chociaż skąpani byli w blasku małego ogniska, które rozpalił elf. Poza tym nie zwrócił większej uwagi na zniewagę, tylko rzekł spokojnym głosem.
-Spoczywam.
- Spoczywa, patrzcie go! Każdy by chciał sobie tak tu przyjść i "spoczywać". Ale to teren wojskowy jest, a takich zaplutych dziwolągów tu nie wpuszczamy. - żołdak kopnął ziemię, tak że nieco urwanej trawy i gleby poleciało na Aranona. - Więc wynoś się stąd! O, w tamtą stronę! - Wskazał kierunek z którego cała drużyna tamtego dnia przybyła.
-Komendant wydawał się nie mieć nic przeciwko temu. - Aranon nieśpiesznie strząsnął grudki ziemi z płaszcza. - Zwłaszcza, że przydzielił nam - w tym momencie wskazał na towarzyszy - miejsce na tym... terenie.
- Komentant, ha! Ale "my" ci nie pozwoliliśmy! Chyba trzeba będzie cię nieco pokaleczyć, żebyś zrozumiał że to jest teren WOJSKOWY! I że nie pozwalamy takim gnojkom tu włazić! - wszyscy trzej zarechotali i zgodnie wyciągnęli miecze.

Aranon kopnął w ognisko tak, aby obsypać napastników i odtoczył się w tył formując demoniczną kulę
- A to skurwiel! - krzyknął jeden ze strażników. Cała trójka była chwilowo zajęta strzepywaniem z siebie żarzących się lub płonących kawałków drewna, co dawało elfowi chwilę czasu, jednak niedużo. Szybko dobiegł do swojego wierzchowca, który stał nieopodal, po czym wskoczył na niego i pognał w kierunku Gistrzyc. Nie zamierzał się zbytnio oddalać. W dali słyszał stłumione przekleństwa strażników.

Znalezienie miejsca na dalszy odpoczynek nie trwało długo. Elf wkrótce rozpalił sobie nowe ognisko niedaleko traktu i czekał przy nim do poranka na resztę towarzyszy. Zdziwiła go obecność nowej osoby, ale nie starał się o nią wypytywać. Pozostał milczący. Nie zmienił tego nawet, gdy Turion zwalił się z konia. Cóż, bywało i tak. Kelemvor się nim zaopiekuje. Przypatrywał się, jak Bared i Dant marnowali czas na grzebanie tego, co powinno było być zwrócone naturze. Nie mógł jednak zaprzeczyć, że strata kolejnego towarzysza, to złe wieści.

Kolejne złe wieści oczekiwały ich przy bramie miasta. Kwarantanna mająca oddzielić wilkołaka, też coś. Nie mieli chyba większego wyboru, jeśli tylko chcieli tam wejść.
-Nie ma sensu tutaj stać i czekać. Wchodzimy? Jeśli nie, to obejdźmy miasto i ruszajmy dalej.
 
Aegon jest offline  
Stary 03-01-2011, 16:14   #122
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Cerre postanowiła nie poddawać się i nadal szukać alternatywnego wejścia do miasta. Takiego, które nie pokieruje ją na służbę do Tormistów.
I... udało jej się. Rzeka, która ich prześladowała od lasu przepływała również obok Gistrzyc i to na tyle blisko, że stykała się z murami.

A uprzejme władze miasta postanowiły zrobić w tamtym miejscu punkt widokowy. Po co mury gdzieś, gdzie wejścia pilnuje płynący zbiornik wody? I co z tego, że dało się podejść pod sam punkt widokowy o suchej stopie?
Jednak nie było aż tak kolorowo - nie trzeba było się tam wspinać, ale trzeba było doskoczyć i podciągnąć się. Co Cerre udało się z lekkimi problemami w postaci wciąż krwawiących dłoni. Chyba powinien je obejrzeć jakiś medyk, czy coś...

W każdym razie szczęście mniszki w tamtym momencie się skończyło: trafiła z deszczu pod rynnę, ponieważ po wdrapaniu się do środka, stanął przed nią w pełni uzbrojony oddział patrolowy.
- Brać ją! - krzyknął jeden z żołnierzy. - Jesteś aresztowana za bezprawne wtargnięcie do miasta!
Strażnicy chwycili ją niezwykle silnie z obu stron i zaczęli gdzieś ciągnąć.

Tymczasem reszta drużyny z Cristin na czele miała więcej szczęścia. "Łaskawie" zgodzili się zająć sprawą stwora zagrażającego Gistrzycom, dzięki czemu zostali wpuszczeni do środka. W sumie i tak z niego nie wyjdą dopóki wilkołak nie zostanie schwytany...
- Nie zwracajmy na siebie uwagi. - poleciła wszystkim rudowłosa. - Zaczekajmy do wieczora. Do tego czasu powinno mi się udać nawiązać kontakt z dwójką nowych rekrutów.

Zakwaterowali się wszyscy w lokalu o nazwie Pieczony Wieprz - trywialna, lecz trafna, bowiem w środku było bardzo gęsto czuć pieczeń.
Pod innymi względami wyglądało to na zwyczajną gospodę - o tej porze dnia było tam w miarę spokojnie, tylko kilka osób jadło posiłki i dyskutowało, a karczmarz przygotowywał salę na wieczór.
Każdy z drużyny, oprócz Cerre która gdzieś zniknęła jeszcze przed wejściem do miasta, dostał osobny pokój za niewygórowaną cenę. Były proste i raczej słabej jakości: drewno tu i tam było pokryte pleśnią, pościel w łóżkach nie wymieniana od dłuższego czasu i wszędzie zalegał kurz.
No cóż, dostali to za co zapłacili. I musieli wygospodarować sobie jakoś czas do wieczora, o którym mówiła Cristin.

W międzyczasie poszukiwania Amaretty i Davida szły pełną parą.
Tropicielka przeszła miasto dookoła i bez trudu dostrzegła słaby punkt w umocnieniach: coś w rodzaju tarasu widokowego, za którym płynęła rzeka. Był o jakiś metr niższy od murów dookoła, jednak trzeba było na niego wejść po schodach.
Wyjście z miasta tą drogą wydawało się banalne, jednak wejście... mogło być kłopotliwe.

Kątem oka dostrzegła też, że strażnicy miejscy siłą ciągną kogoś prawdopodobnie do aresztu. Na początku nie widziała kto to jest, jednak po chwili aresztowana zrzuciła kaptur z głowy i Amaretta mogła z całą stanowczością stwierdzić, że to diablę.
No ale cóż to mogło ją obchodzić...

Poza tym na ziemi niedaleko tamtego miejsca dostrzegła coś świecącego, białego, o charakterystycznym kształcie...
Kieł! Był zdecydowanie zbyt długi jak na ludzki. Czyżby wilkołak gubił zęby?

Schowała znalezisko do sakwy zastanawiając się ile może być warte - pod względem informacji i sprzedaży jednocześnie. "Sproszkowany ząb wilkołaka" brzmiał bardzo... zabobonnie. I kosztownie.
Rozejrzała się raz jeszcze po okolicy i znalazła to czego szukała - sklep z bronią. Właściciel już nawet zdążył wywiesić reklamę "Obroń się srebrnym orężem!". Chwytliwe i dawało sporą nadzieję...

Był tylko jeden mały szczegół: chytry sukinsyn sprzedawał wszystko co srebrne po pięciokroć drożej niż zwykle. I wciąż miał klientów.

Tymczasem David był po drugiej stronie miasta zbierając informacje z okolic stodoły, gdzie wszystko się zaczęło. Do samego budynku nie było wstępu, był gęściej otoczony przez żołnierzy niż garnizon w czasie oblężenia.

Jednak wszędzie dookoła plotki leciały przez wiatr niby liście na jesień. Bardzo gęsto i bardzo daleko. W ciągu całego czasu poświęconego na robienie wywiadu, De Winter usłyszał więcej teorii spiskowych niż przez ostatni rok: że to orkowie wpadli do miasta, że kler Torma kogoś znowu zabił, że jakiś najemny zbir poszatkował nieszczęśników, że konie oszalały i same zabiły stajennego, że...

David był na skraju załamania - mało kto dawał wiarę, że to robota wilkołaka. Jednak na szczęście udało mu się zdobyć jakąś w miarę rzetelną informację:
- Ja to żem go widział panie, jak to skakał po dachach dziś w nocy! - powiedział stary dziad bardowi. - Myślałem se: "Znowu ten pierdziel, mój sąsiad, na bębnach gra". Ale potem żem się skapnął, że to nie ten rytm! Patrzę ja przez okno, a tam bestia na dachu stoi. I skacze na następny, jakby w życiu nic innego nie robiła!

To z pewnością pomogło, zwłaszcza że starzec zdradził jeszcze że mieszka obok południowej bramy, na wschód.
Z taką informacją David mógł wrócić do Darreta, znaczy do karczmy. Trzeba było jeszcze się zastanowić jak wilkołaka utrzymać pośmiertnie w wilczej formie i...
- A to jest trubadur, David Bas De Winter - powiedział ktoś, nieoczekiwanie łapiąc barda za ramię. No tak, tropiciel sam go znalazł... i był w towarzystwie niezwykle urodziwej, rudej kobiety, którą obejmował ramieniem.

- A to jest moja narzeczona, Cristin - zdradził Kaldor.
- Miło mi. - odparła uprzejmie rudowłosa. - A gdzie jest... hmm... elfka?
 
Gettor jest offline  
Stary 04-01-2011, 16:06   #123
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Kerm + MG

Bared zastukał do drzwi izdebki, którą zajęła Elora.
Łotrzykowi odpowiedział huk wynikający najprawdopodobniej z upuszczenia jakiegoś przedmiotu. Po chwili jednak kapłanka otworzyła drzwi.
- Coś... potrzebujesz? - spytała lekko nerwowym głosem.
- Zastanawiałem się, czy już się rozlokowałaś - odparł. Ale najwyraźniej nie, dodał w myślach. - Pomóc ci w czymś może?
- Nie, nie trzeba. - puściła oczko do Bareda. - Przecież i tak na długo tu nie zostajemy, prawda? Ubić wilkołaka, zgarnąć złoto i ruszamy dalej.
- Masz może ochotę na mały spacer? - spytał. - Chciałbym porozmawiać z owym łowczym, o którym wspomniał pułkownik.
Nie skomentował optymizmu, jakim tryskała Elora.
- Porozmawiać z nim? A po co? I skąd wiesz gdzie on jest?
- Skoro jest takim znawcą, to może się z nami podzielić informacjami o tym wilkołaku. I o sposobach polowania na takie stwory. A to, że nie wiemy, gdzie on jest, to żaden problem. Jak powiadają, koniec języka za przewodnika. Poza tym zawsze można wrócić do pana pułkownika i spytać. Miejsce pobytu tropiciela to chyba nie jest tajemnica wojskowa.
- Hmm... zgoda. Tylko żeby chciał coś powiedzieć... nie sądzę, żeby chciał dobrowolnie uzbrajać konkurencję w informacje na temat zwierzyny.
- Gdyby sam chciał to zrobić, to pewnie wojsko nie szukałoby ochotników. A jeśli okaże się człowiekiem nie lubiącym konkurencji, to poszukamy jakiejś świątyni albo biblioteki - powiedział.
Osobiście pamiętał jednego łowce, niedawno spotkanego, co to nie wyglądał na chętnego do współpracy. Może teraz będą mieć więcej szczęścia.
- W takim razie na co czekasz? - rzuciła żartobliwie Elora przerzucając niewielką torbę przez ramię i wychodząc z pokoju.
Bared zabrał Elorę na miasto celem odnalezienia tropiciela, który zajmował się sprawą wilkołaka. Jednak to okazało się trudne... Przede wszystkim nie wiedział jak on wygląda i czy to aby na pewno "on" a nie "ona".
Zadanie utrudniała dodatkowo sama kapłanka, która co i rusz ciągała łotrzyka po różnych straganach z błyskotkami, pamiątkami i ubraniami próbując naciągnąć Bareda żeby kupił jej "to i owo". Wyraźnie o wiele bardziej interesowała ją część zakładająca chodzenie po mieście, niż szukanie łowczego.
- Może poczekasz trochę z wydawaniem pieniędzy do chwili odebrania nagrody? - Bared starał się przytłumić nieco zachwyt Elory. - Może trzeba będzie kupić jakieś specjalne narzędzia, sieci czy coś takiego.

Włóczenie się po sklepach czy ogladanie straganów niezbyt ich przybliżyło do upragnionego celu - zdobycia informacji o specjaliście od wilkołaków. Może faktycznie trzeba było zasięgnąć informacji ‘u źródeł’?
- Chodźmy poszukać naszego pułkownika - zaproponował Bared. Ruszyli w stronę bramy.
- Imię tropiciela? - spytał zaskoczony pułkownik, kiedy łotrzyk wraz z Elorą dotarli do bramy. - Hmm... Kedor? Jakoś tak. Nie wiem, nie zwróciłem na to specjalnej uwagi. Powinien się teraz szwędać gdzieś po mieście szukając śladów. Albo siedzi w Heraldycznej Piątce i zbija bąki.
- Kedor? Może Kaldor? - ucieszył się (niezbyt szczerze) Bared. - Pójdę go poszukać... Ale, skoro to taki obibok... Gdzie, panie pułkowniku, znajdę jakąś świątynię? Czy inne miejsce, gdzie będę mógł zdobyć dodatkowe informacje o wilkołakach jako takich?
- Świątynia Torma stoi o tam, wielka i strzelista. - żołnierz wskazał na dwie wysokie wieże będące fragmentem katedry w północno-zachodniej części miasta. - Nie da się nie trafić, widać ją z każdego miejsca w Gistrzycach. Ale to bardziej przypomina garnizon, niż miejsce modlitw... informacji bym raczej tam nie szukał.
- Jest jeszcze... kaplica Tymory. - przypomniał sobie po chwili. - Tormiści wypędzili stąd wszystkich wyznawców Mystry, ale z Panią Losu nawet oni nie śmią zadzierać. Ta stoi przy północnej bramie, jeśli wolisz.
- Dziękuję za radę, panie pułkowniku. - Bared skinął głową.
Droga do kaplicy nie była skomplikowana, ale zatłoczona - przejście z południowej do północnej części miasta zajęło Baredowi i Elorze więcej niż mogli początkowo oczekiwać. W dodatku znalezienie samej kaplicy, w postaci niepozornego, kamiennego budyneczku, sprawiło problem przez który nastało nagle późne popołudnie.
- Masz coś przeciwko kapłanom Tymory? - Bared zwrócił się do Elory. Dziewczyna kończyła właśnie ciastko, które przed chwilą jej kupił. Nie bardzo było wiadomo, kiedy wrócą do gospody na posiłek i jaki on w ogóle będzie. Warto zatem było coś przegryźć.
Kapłanka przełykała akurat kawałek ciastka, kiedy spojrzała na Bareda lekko zamyślonym wzrokiem.
- W sensie, że kapłani innego bóstwa, czy że Tymory? - zapytała zdezorientowana. - Zresztą nieważne, nie mam nic przeciw.
- Że Tymory - wyjasnił Bared. - Proszę bardzo. - Otworzył przed Elorą drzwi.
Kapłanka weszła do środka, a łotrzyk za nią. W środku było kilka osób, głównie klęczących, jednak żadna z nich nie wyglądała na kapłana, a nigdzie nie widać było wejścia do jakiejkolwiek bocznej nawy, czy komnaty.
- A gdzie kapłan? - spytała szeptem Elora rozglądnąwszy się.
- Poczekamy. Zjawi się - odparł równie cicho Bared. W gruncie rzeczy nie zamierzał czekać zbyt długo. Gdy tylko jedna z osób przestała się modlić (a tak mu sie przynajmnie wydało) podszedł nie niej i powiedział:
- Przepraszam, gdzie można znaleźć kapłana?
Mówil szeptem, nie chcąc zakłócać innym modlitwy.
- Wyjechał... - odparł zaczepiony mężczyzna. - Modlimy się do Tymory, żeby wrócił cały i żeby w ogóle go przepuścili przez bramę.
- A dokąd pojechał? - spytał Bared. - Dawno temu? I kiedy miał wrócić?
Co prawda odpowiedzi na te pytania niewiele by mu daly, ale zwykle lepiej jest wiedzieć więcej, niż mniej.
Człowiek potrząsnął głową.
- To nie miejsce na takie rozmowy. Wyjdźmy na zewnątrz. - wstał i poprowadził Bareda wraz z Elorą za drzwi.
- Gdzie to on jechał, niech pomyślę... - kontynuował już na zewnątrz. - A tak, na wschód. Ponoć na jednej z farm zachorowało kilka osób, chciał pomóc. Ze dwa dni temu wyruszył. To dobry człowiek, rozumiesz... nie to co ci zakonnicy tutaj.
Bared westchnął.
- Niech Tymora ma go w swej opiece. Chciałem z nim porozmawiać o tym wilkołaku. Trudno... Jak trafić do “Heraldycznej Piątki”? - spytał. - I gdzie tu można kupić coś ze srebra? Jakiś oręż? Słyszałem, że to dobre na wilkołaki - dodał tytułem wyjaśnienia.
- Heraldyczna Piątka... - człowiek skrzywił się. - To tam będzie, w centrum miasta. Szykowny lokal, że rzygać się chce. A srebrną broń u mistrza Richtera kupicie, ma sklep przy punkcie widokowym w zachodniej części.
- Tam ponoć jakiegoś łowcę możemy znaleźć - wyjaśnił Bared. - Specjalistę zdaje się od wilkołaków. Albo się tylko przechwala. Zobaczymy. Ale dziękuję za informacje. Mam nadzieję, że Tymora będzie nam sprzyjała.

- Masz coś ze srebra? - zwrócił się do Elory. - Myślę o broni, nie o broszce czy naszyjniku.
- Eee... nie. Mam tylko niewielką maczugę. - odpięła broń od pasa i pokazała Baredowi. - W pełni żelazna.
- Zobaczymy - odparł - czym dysponuje mistrz Richter. Alchemiczne srebro powinno wystarczyć. - A nie jest aż tak drogie, pomyślał. Przynajmniej mam nadzieję.
- Nie jesteś zbyt zmęczona na kolejny spacer? - spytał.
- Nie to, że zmęczona, ale... zbliża się pora moich popołudniowych modlitw. Powinnam wrócić do karczmy, przygotować się... rozumiesz.
Rozumiał. Przynajmniej na tyle, że wiedział, o co chodzi. Skoro musiała, to nie było innego wyjscia.
- Dużo czasu ci to zajmie? - spytał. - Bo nie wiem, czy szukać tego całego Kedora-Kaldora, czy też poczekać na ciebie. Zdjedlibyśmy porządny posiłek...
- Możemy równie dobrze poczekać na Cristin. - Elora rzuciła pomysł popierający powrót do karczmy. - Może ona coś poradzi? Albo wie coś o wilkołakach?
- Pewnie wie tyle, co i my - stwierdził Bared. - Ale masz rację. Wracamy do gospody i poczekamy na Cristin. A potem zobaczymy, co dalej robić.
 
Kerm jest offline  
Stary 07-01-2011, 22:23   #124
 
ObywatelGranit's Avatar
 
Reputacja: 1 ObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnie
- Nie mam pojęcia - bard wzruszył ramionami - Popytałem nieco na mieście... i nie jestem szczególnie usatysfakcjonowany
- Widziano wilkołaka w pobliżu bramy południowej, gdzieś na wschód od niej. Skakał po dachach
- Wilkołaka? - spytała rudowłosa oskarżycielsko, jednak pod adresem tropiciela.
- Taa... jakoś tak się złożyło. A twoi pachołkowie, z tego co wiem, mają nam w tym pomóc. - wzruszył ramionami Kaldor. - Więc mówisz, że był tylko jeden? Z tego co wiem może być ich nawet pięć.
- Starzec, który widział potwora mówił o jednym, ale nie wyklucza to ich większej grupy. Wiesz może jak zdobyć srebrne bełty w ludzkiej cenie? Może masz parę na zbyciu?
- Bełty? - tropiciel żachnął się, jakby David właśnie go obraził. - Kusze są zbyt... prostackie. Ja używam długiego refleksyjnego i owszem, mam do niego srebrne strzały.
- Mógłbyś przerobić je krótsze pociski? Ci uliczni zdziercy żądają fortuny za jeden pęk... Psia ich mać.
- Że CO?! wyglądam na jakiegoś rzemieślnika?! - tropiciel zrobił się czerwony na twarzy.
- Może są inne sposoby na wilkołaki...? - zainterweniowała rudowłosa, jednak Kaldor zaprzeczył.
- To nie wampiry, żeby czosnkiem czy lustrem je straszyć. Albo srebro, albo pogwizdać na nie możemy.
- Trudno najwyraźniej będe musiał się wykosztować. A wy coś znaleźliście?
- Ciebie. - wyszczerzyła ząbki Cristin. - Reszta drużyny z którą przybyłam będzie czekać w gospodzie Pieczony Wieprz. Przelokuj się tam, albo chociaż staw się wieczorem, żebyśmy mogli jakiś wspólny plan obmyśleć.
Kiwnął głową: - Znacie ich osobiście?
- Ja znam - znowu odezwała się rudowłosa. - Chociaż do oryginalnego składu brakuje nam dwóch osób. Druid dziś rano miał zawał serca, a diablica... gdzieś zniknęła.
- Zawał? Jesteś pewna, że to nie te znamiona?
- Absolutnie. - odparła. - Tatuaże, jeśli już to zabiją was powoli, jak jakaś wyjątkowo paskudna choroba z epidemii.
- Badałem je magicznie. Nie wyglądają na typowe zaklęcia.
- Może Zadanie?
- To coś większego... bo gdyby tak, to zwykłe zdjęcie klątwy by sobie z tym poradziło. - zamyśliła się rudowłosa. - Chociaż zapewne "musi" być jakiś sposób na przełamanie tego czaru... może dowiemy się w czasie wędrówki.
- Mieliście wcześniej do czynienia z tego typu przybyszami?
- Między jednymi orkami a drugimi... jasne. - prychnął Kaldor.
- A ty Cristin?- zapytał rudowłosą
- Wszędzie podróżowaliśmy razem... orkowie, gobliny, ogry, jacyś nieumarli od czasu do czasu... ale nie demony.
David zadumał się: - Nic to, może Amaretta odnalazła coś ciekawszego. W tym wypidówie musi być ktoś, kto trzyma rękę na miejskich brudach. Wiecie może gdzie kogoś takiego szukać?
- Nie mamy pojęcia. - odparł tropiciel. - Może gdyby spędzić w mieście kilka dni dłużej... albo może tutaj czegoś takiego nie ma? W mieście, gdzie straży jest chyba więcej niż mieszkańców...

David uśmiechnął się: - Sam waść mówił, że pod latarnią jest najciemniej. Nie wierze, by nie istniało tu podziemie. Po za tym im większy zamordyzm, tym większa reakcja... tak mi się przynajmniej zdaje.
- Do czego zmierzasz?
- Powinniśmy odnaleźć kogoś, kto jest dysponentem informacji. Za odpowiednią kwotę kupimy choć strzęp, który może nas powieść do sierściuchów... i złota. - nieprzyzwoicie chciwy błysk zagościł w oczach młodego szlachcica.
- Taak... to będziesz mógł się tym zająć. Ale jutro, teraz trzeba znaleźć elfkę i udać się do Wieprza.
- Zgadzam się. Chętnie urżnę się na sztywno. – bard rozmarzył się
- Znam dobrą przyśpiewkę do kielichach, o dwóch takich co nie znały cnoty.. – dorzucił po chwili i ochoczo ruszył do gospody...
 

Ostatnio edytowane przez ObywatelGranit : 07-01-2011 o 22:27.
ObywatelGranit jest offline  
Stary 09-01-2011, 13:34   #125
 
wikipomorska's Avatar
 
Reputacja: 1 wikipomorska nie jest za bardzo znany
Amaretta przykucnęła przy odbijającym światło przedmiocie. Kieł? Kieł! Ogarnął ją entuzjazm, który jednak zniknął tak szybko, jak się pojawił. Równie dobrze może być to ząb dużego psa czy innego zwierzęcia. No i co to za ślad? Nie będą chyba sprawdzali kto w tym mieście ma ubytki w jamie ustnej? Zwłaszcza, że znając dbałość o higienę tłuszczy, trudniej byłoby znaleźć ludzi bez nich. Do tego, zakładając że Kaldor miał rację co do przybierania ludzkiej formy po śmierci, czy oddzielone od ciała części nie powinny uczynić tego samego?

Ech, lepsze to niż nic, stwierdziła chowając kieł do sakiewki. Po chwili namysłu, z pewnym obrzydzeniem, zebrała leżące w okolicy kępki sierści, tudzież włosów. Sama nie wiedziała po co, może przydadzą się do jakiś czarów ułatwiających lokalizację osób? Chociaż ktoś tam wspominał, że bystrzy Tormici wyrzucili z miasta wszystkich czarodziejów. Tak trzymać, chłopaki.

Elfka wyprostowała się gwałtownie słysząc szamotaninę. Obróciwszy głowę, ujrzała dzielnych strażników obezwładniających jakąś kobietę. Diablę? Gwizdnęła cicho. Ta to dopiero miała pecha trafić do tego miasta. Ciekawe czy mają dość drewna na st--- tok myślowy gwałtownie się urwał, gdy przypomniała sobie wczorajszy ranek. Jak mówił tamten mężczyzna w piwnicy? Elf, diablę, kilku ludzi, w tym jeden dziadyga. Najpóźniej dzisiaj rano będą w mieście. Pięknie. Kurwa, pięknie. Postanowiła jednak machnąć na to ręką. W końcu nie mogła na to, na razie, nic poradzić.

Kontynuując poszukiwanie tropów, natrafiła na sklep z bronią. Pięć sztuk złota od strzały?! Zasrani ludzie, nic tylko dorobić się na strachu innych. Po chwili namysłu stwierdziła jednak, że w takiej sytuacji postąpiła by tak samo. Targowanie się nie wchodziło w grę, chciwość i uprzedzenia zdawały się tutaj powszechne, więc będzie miała szczęście jeśli nie będzie musiała płacić więcej od innych. Odpięła sakiewkę od pasa, podrzuciła ją i złapała w powietrzu. Miało pójść na łapówki, ale chyba lepiej spożytkować je w ten sposób. Odliczywszy sto dwadzieścia sztuk złota, wręczyła je handlarzowi i z dwudziestoma czterema strzałami o srebrnych grotach, zrobiła drugą rundkę wokół umocnień.

Jeśli nie natknęła się na nic niezwykłego, wróciła do Heraldycznej Piątki by coś zjeść.
 
__________________
"Dusza moja pragnie postu, ciało karnawału!"
wikipomorska jest offline  
Stary 09-01-2011, 23:19   #126
 
Kovix's Avatar
 
Reputacja: 1 Kovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znany
Dant wtoczył się dosłownie do gospody. Był piekielnie zmęczony, a jeszcze Cerre gdzieś zaginęła. Wypadałoby jej poszukać, choć widział, że nikt się do tego nie kwapił. Wszyscy na pewno sądzili, że mniszka jest zaradna, więc wygrzebie się z tarapatów, jeśli oczywiście w jakieś wpadła. Szczerze mówiąc, Dant też miał takie przemyślenia, podparte niechęcią do ruszania tyłka poza karczmę.

To wystarczyło, żeby pierwszą czynnością po przyjściu do gospody było po prostu zamówienie piwa. Złowił przy tym jakby zniesmaczone spojrzenie Cristin, które wyraźnie mówiło ‘ dobre masz priorytety’. Dant wyszczerzył do siebie zęby, zajął wolny stolik i żłopał. Jedno, potem drugie. Żłopał, nie myśląc o misji, ani niczym innym. Nie, o TYM też nie myślał.

Kiedy już zaznał pierwszego odpoczynku, udał się na górę nieco już chwiejnym krokiem – cholerstwo, trzeba przyznać, było mocne. Tam rozrzucił bagaże w kąt, a siebie – na posłanie.
Obudził się po półtorej godziny i wyszedł coś przekąsić. Cerre nadal nie było. To już stawało się trochę niepokojące. Dziarska mniszka powinna już zabić ze trzy smoki, poradzić sobie z połową armii czarodziejów Thay, przebiec się na Grzbiet Świata i z powrotem.. No albo przynajmniej zrobić jakąś rozróbę, która by obudziła Danta.

W związku z tym, zaklinacz postanowił wybrać się na małe poszukiwania po mieścinie.
Inaczej nie dało się Gistrzyc nazwać- obskurne kramiki, ciasne uliczki, którymi przemykał się zaklinacz w stronę odcinka muru, do którego udała się Cerre, niska, skleszczona zabudowa – to wszystko razem tworzyło atmosferę ubogiego, nieprzyjaznego miasta na zadupiu. A jeszcze wszechobecni Tormowcy, których Dant skrzętnie omijał, wykonując czasami dobry slalom.

Jednak Cerre jak nie było, tak nie ma. Dant wątpił, że spadła z muru – była sprawna i zręczna. Gdyby nie widziała innego wyjścia, mogła zawsze przejść przez bramę, a potem ich odszukać – nietrudno było znaleźć taką zgraję. Odpowiedź była jednoznaczna – Cerre musiała się wpakować w jakieś kłopoty po tej stronie muru. Może jakaś bójka? Może konflikt ze strażą? Tego już zaklinacz nie wykluczał. Chciał poszukać dalej, ale zaczęło się już ściemniać. Jutro, jeżeli czas pozwoli, wspomoże się zaklęciami

Tymczasem postanowił wrócić do karczmy i czekać na Cristin. Nie lubił tak oczekiwać, wolał działać, zwłaszcza że po krótkim śnie i posiłku czuł się pełen sił. Ale jednak grzecznie czekał, wraz z resztą drużyny.
 
__________________
Incepcja - przekraczamy granice snu...
Opowieść Starca - intryga w ogarniętej nową wojną Północy...
Samaris - wyprawa do wnętrza... samego siebie...
Kovix jest offline  
Stary 10-01-2011, 01:47   #127
 
Aegon's Avatar
 
Reputacja: 1 Aegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwu
Udało im się w końcu wejść do miasta. Teraz należało pozbyć się wilkołaka. Albo czegoś, co go udawało. Były co prawda okolice pełni, ale skąd wilkołak miałby się tam wziąć?

- Nie zwracajmy na siebie uwagi. - Poleciła wszystkim Cristin. - Zaczekajmy do wieczora. Do tego czasu powinno mi się udać nawiązać kontakt z dwójką nowych rekrutów.

Łatwiej było powiedzieć, trudniej zrobić. Elf rzucał się w tłumie, jak mało kto. Ludzie stanowili zdecydowaną większość populacji miasta. Aranon postanowił zatem nałożyć na głowę kaptur, aby przynajmniej częściowo ukryć swoje pochodzenie. Nie, żeby się specjalnie tym przejmował, ale miał już okazję zapoznać się z fanatykami poprzedniej nocy. Zamierzał odpocząć chwilę w gospodzie, a potem udać się na miasto, aby zdobyć więcej informacji.

Niestety, gospoda nie przypadła do gustu Aranonowi. Pokoje były co prawda tanie, ale standard był proporcjonalny do kosztu. Elf nie zagościł więc w budynku dłużej, niż było to konieczne. Czym prędzej wyszedł z budynku i udał się na poszukiwanie nowego miejsca zamieszkania.

Poszukiwania nie przyniosły jednak oczekiwanego rezultatu. W mieście elf znalazł jeszcze dwie gospody, ale obie były dla niego nieodpowiednie. Jedna z nich była jeszcze gorsza, niż obecna, a w drugiej roiło się od tych pokręconych fanatyków Torma. Kto by pomyślał, że słudzy tego bóstwa mogą być tacy nietolerancyjni.

Aranonowi nie pozostało nic innego do roboty, jak rozejrzeć się po mieście i nabyć nieco ekwipunku. Na brak żywności nie narzekał, poszedł zatem rozejrzeć się za nową bronią i pancerzami. Wkrótce trafił do sklepu, którego właściciel zarabiał krocie na kwarantannie. Cóż, można było się spodziewać, że słabe ludzkie stworzenie ulegnie pokusie zbicia majątku kosztem innych. Szczęśliwie, elf nie potrzebował chwilowo żadnych srebrnych przedmiotów. Demoniczne energie, którymi kierował, mogły bez większych przeszkód zranić wilkołaka. Cóż, niewiele żyjących stworzeń oparłoby się pociskowi czystej energii magicznej.

Aranon szukał w sklepie czegoś zgoła odmiennego – wyrobów z mithrilu, które były o wiele lżejsze, niż tradycyjne przedmioty z żelaza i stali. Znalazł je. Niestety, zbroje były nieco ponad jego kieszeń. Nie było sensu się specjalnie rozdrabniać, więc na chwilę obecną musiał mu wystarczyć pancerz, który nosił. Zamiast tego elf nabył w innym sklepie kilka zwojów magicznych, które z pewnością mogły mu pomóc w przyszłości. Aranon nie kupował zbyt potężnych czarów, gdyż jego zdolności korzystania z magicznych przedmiotów były mocno ograniczone, ale kombinacja wydawała się dość odpowiednia, aby wyjść cało z jakiejś nieprzyjemnej sytuacji.

Potem nie pozostało mu nic innego, niż powolne włóczenie się po mieście. Nie zabawił jednak na ulicach długo i wkrótce powrócił do gospody, gdzie zaczął spożywać posiłek popijając go zsiadłym mlekiem.
 
Aegon jest offline  
Stary 11-01-2011, 00:44   #128
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Niezależnie od wszystkiego, David musiał stwierdzić że miasto było tamtego dnia, albo chociaż wieczora, jakieś... opustoszałe. I chodziło tu bardziej o ilość strażników na ulicach, niż ludzi. Czyby Tormiści coś knuli? Nie wiedział, musiał dotrzeć do wskazanej przez tropiciela gospody.

Tak samo Amaretta - kiedy elfka kończyła drugie, bezowocne niestety, kółko wokół miasta, została zaczepiona przez Kaldora i jego towarzyszkę, którzy pokierowali ją do Pieczonego Wieprza na spotkanie reszty drużyny i omówienie planu działania.
Sama karczma zaś do tego czasu zaczęła już tętnić swoim zwyczajnym życiem - większość gości stanowili wędrowni najemnicy, którzy podobnie jak drużyna utknęli w Gistrzycach.


Głośne rozmowy, śmiechy i śpiewy wypełniały już lokal doszczętnie, tak że Aranon zaczął się obawiać o to że zostanie znów zaczepiony przez swoją inność. Jednak stare porzekadło "W kupie siła" sprawdzało się fenomenalnie - zamiast rękoczynów, bywalcy ograniczyli się do głośnych pomruków i wrogich spojrzeń w jego kierunku. Co i rusz rozlegał się czyiś krzyk, albo w powietrze wędrował kufel. W pewnym momencie użyto nawet krzesła jako broni i miejscowy wykidajło już musiał kogoś przez drzwi wyrzucić. W końcu jednak wszyscy towarzysze po raz pierwszy zebrali się razem. No, prawie wszyscy.

Udało im się zająć duży stół w sali. Kiedy wszyscy zgromadzeni już usiedli, Cristin zaczęła:
- [i]To są nasi nowi towarzysze niedoli. Trubadur David Bas De Winter, oraz tropicielka Amaretta Calithar - przedstawiła nowoprzybyłych, po czym odwróciła role. - To zaś są Dant Shivan, Bared Selawar, oraz Aranon Kevalynnthir. I... hmm... Cerre chyba się zagubiła przy tych murach. No trudno, jutro jej poszukamy. Ach tak, jeszcze mój narzeczony - Kaldor Darett, ale jego chyba wszyscy już znają.

- Bez zbędnych grzeczności Cristin - wtrącił tropiciel kładąc łokieć na stół. - Mamy sprawę do załatwienia. Ma sierść, ostre szpony, wrogie nastawienie i jakieś dwadzieścia łap. - uśmiechnął się kątem ust rozbawiony własnym żartem. - Chodzi o wilkołaki oczywiście, bo gdyby był tylko jeden to by było zbyt pięknie. Dzięki informacjom uzyskanym przez barda wiemy, że mogą kręcić się gdzieś w pobliżu południowej bramy. Kiedy zapadnie zmrok, czyli za jakieś dwie godziny, wyruszymy na łowy. Znalezienie ich nie powinno być zbyt trudne, kiedy już wyjdą z kryjówki - wystarczy kierować się krzykami przerażonych kobiet i innymi jękami. A wyjdą na pewno, dziś jest pełnia.

- Mam nadzieję, że macie coś srebrnego, albo umiecie czarować... - kontynuował Kaldor, a Amaretta mogła się pochwalić zakupem srebrnych grotów, zaś Dant i Aranon potwierdzili znajomości sztuk tajemnych. - Świetnie, w takim razie tylko wy dwaj możecie im nagwizdać... hmm... chyba że jako przynęta...
- Kaldor! - Rudowłosa uderzyła go w ramię. - Nikogo nie będziemy wysyłać samotnie na pastwę tych bestii! Jeszcze ich zarażą i dopiero będziemy mieli problem.

- Dobra, może przy odrobinie szczęścia uda się wam ich drasnąć tym waszym żelastwem - skwintował tropiciel. - A wymyślił ktoś jak zabić te stwory tak, żeby pośmiertnie zostały porośnięte sierścią? Bo wiecie, martwe lykantropy wracają do ludzkiej postaci. A wtedy nici z dodatkowej nagrody za ich głowy. - Kaldor przekalkulował naprędce. - Dwanaście tysięcy za robotę i sześć za każdą głowę... hmm... dużo.... a dokładniej... czterdzieści dwa tysiące, jeśli jest ich pięciu!
- Jesteś pewien, że zapłacą za każdą głowę? - spytała rudowłosa z naciskiem na "każdą".
- Oczywiście. - odparł z przekonaniem tropiciel. - Potrzebują ich do jakiejś alchemii, czy magii, więc potrzebują tyle ile tylko się da.
- Skoro tak... to co z innymi częściami ciała? - Cristin nie dawała za wygraną.
- A bo ja wiem... chyba nie zaszkodzi spróbować. - wzruszył ramionami. - Ale ja słyszałem tylko o głowach. Może chodzi o zęby, czy oczy...

Takiej sumie towarzysze nie mogli pozwolić się wyślizgnąć. Tylko trzeba było mieć plan... a nikt z nich się nim nie zajął.
W ostateczności pozostawał dość radykalny sposób - zabić wilkołaka przez odcięcie mu głowy. Powszechnie było wiadome, że odcięte kończyny lykantropa nie wracają do ludzkiej postaci, więc to mógł być dość skuteczny sposób. Szkoda tylko, że trudny do zrealizowania.
 
Gettor jest offline  
Stary 17-01-2011, 21:39   #129
 
ObywatelGranit's Avatar
 
Reputacja: 1 ObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnie
Debata na temat wielkiego polowania powoli się rozkręcała. Bard bawił się swym plugawym sztyletem, zręcznie okręcając go w palcach. Zdawał się być tym niezwykle zaaferowany. Jednocześnie, niby od niechcenia, zerkał na świeżo przybyłą część drużyny. Spojrzenie piwnych oczu minstrela pełzło wzdłuż oręży, wnikliwie badało oręż, doszukiwało czegokolwiek, co mogłoby posłużyć mu w przyszłości. Wkrótce poznają się nawzajem i będą zmuszeni do rzucenia kart na stół. Póki co, David mógł być kimkolwiek zachciał...

Znali Kaldora, znali. I niekoniecznie byli tą znajomością zachwyceni. Przynajmniej nie Bared, który stwierdził, że Cristin ma dość kiepski gust, jeśli chodzi o wybór partnera życiowego. Jako że nie była to jego sprawa, nie miał zamiaru w ten wybór się wtrącać. Wolał wypowiedzieć się bardziej na temat nocnego polowania.
- Jeśli chodzi o plan, to dość trudno ustalić coś konkretnego - stwierdził. - Wiemy mniej więcej, gdzie możemy je znaleźć. Reszta to już od nas mniej zależy. Ważne jest, byśmy się nie rozdzielali, bo jeśli jest ich więcej, to z mniejszą grupką sobie poradzą.
- Czy polują stadami?
- zwrócił się do Kaldora.
- Pod każdym psychologicznym względem wilkołaki są jak normalne wilki. - wyjaśnił tropiciel. - Jeśli żyją w stadzie to i polują w stadzie. Choć w tym wypadku można by też brać pod uwagę możliwość, że są jakieś młode mniej zdolne do walki od innych. To by nam uprościło sprawę...
- Możliwe, że młode i głupie
- odparł Bared. - Przynajmniej tak się zachowują. Albo też takie pewne siebie, co nie wyklucza głupoty. W takim razie szukać ich nie będzie trzeba, bo same nas znajdą, jak tylko wejdziemy na ich teren. Zapewne pomyślą, że przyszło świeże mięsko.
- Możemy na chwilę zmienić temat?
- spytała Amaretta. - Co dokładnie macie... mamy zrobić? Tamte zakapturzone błazny nic nie powiedziały. No i miało was być więcej. Widziałam jakąś rogatą zgarniętą przez strażników, więc to raczej wyjaśnia brak diablęcia. Co z dziadem?
- Druid umarł dziś rano na zawał serca.
- odparła z przekonaniem rudowłosa. - Strata to wielka dla nas wszystkich, ale nic z tym nie zrobimy. Mówisz, że rogata została zgarnięta przez Tormistów? Hmm... to też niedobrze... ale chyba nie możemy pozwolić sobie na heroiczne wtargnięcie do jaskini lwa, żeby ją ratować. Jest zdana na siebie - wzruszyła ramionami.
- Co zaś do naszego “zadania”. - kontynuowała. - Póki co mamy dostać się do Hluthvar, potem do jakiejś krasnoludzkiej twierdzy w tamtej okolicy i pobawić się w poszukiwaczy skarbów, a dokładniej legendarnego miecza, który mamy dostarczyć naszym mocodawcom.
- David Bas de Winter
- bard dopełnił formalności. - Czy wiecie coś, o czym my nie wiemy, na temat zakapturzonych?
- Kapłani Cyrica.
- odparła Cristin. - Przywołali w Rozciągniętym Lesie armię demonów ze sporym balorem na czele o jakimś-tam imieniu i puszą się niesamowicie z tego powodu. W sumie mają powód...
Elfka rozejrzała się po wszystkich.
- Ktoś z was będzie w stanie związać te wilkołaki w walce wręcz?
- Napewno nie ja.
- odpowiedzieli niemal jednocześnie Kaldor, Cristin i Elora. Dalej kontynuował tropiciel. - Najlepiej byłoby je zranić na tyle, by nie mogły za wiele zdziałać, ale żeby jeszcze żyły... to będzie trudne, ale przynajmniej nie są jak trolle, żeby się regenerować w takim tempie.
-Nie, walka wręcz jest poza tym zbyt niebezpieczna. Szczególnie z formą, na której głowie nam zależy.
- Podsumujmy: będziemy walczyć w nocy, kiedy mają przewagę zmysłów, nie wiemy ile dokładnie ich jest, szacujemy że pięć, a w razie walki bezpośredniej także będą miały przewagę. Pozostaje mieć nadzieję, że dostrzeżemy je szybciej niż one nas i wystrzelamy nim nas dopadną. Może się udać.
-Prawie. Nie unikniemy walki wręcz, ale możemy starać się, aby była krótka.
- David starał się ukryć rozczarowanie. Miał nadzieje, że pracująca dla Cyrican część drużyny dowie się czegoś więcej na ich temat:
- Przydam się wam w roli wsparcia. Potrzebna była by też jakaś przynęta, trzeba je jakoś wyciągnąć z cienia.
- Ledwo się pojawimy w rejonie ich polowań
- wtrącił Bared - to pewnie od razu się nami zainteresują. Czemu mieliby przepuścić okazję, która sama się do nich pcha - powiedział.
- Sęk w tym - David uniósł palec do góry - by dorwały się do zadu komukolwiek innemu niż nam. Łatwiej zabić wilkołaka, który jest zajęty pożeraniem jakiejś bezbronnej owieczki.
- Ustawmy się jakoś
- odezwał się po chwili milczenia Dant. - Opracujmy przynajmniej tyle, żeby potem w walce nie było chaosu. A tak właściwie wydaje mi się, że powinniśmy spróbować odbić Cerre. Bez niej jesteśmy jednak słabsi...
 
ObywatelGranit jest offline  
Stary 22-01-2011, 15:29   #130
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
- Prędzej nadejdzie pora polowania, niż zdołamy się dowiedzieć czegoś choćby o miejscu pobytu Cerre. A wilkołaki i Tormici równocześnie, to trochę za dużo jak na nas. - podsumował rozmowę Bared, po czym Kaldor dał wszystkim znać, że już czas wyruszać.
Zebrali się więc i całą ósemką wstali od stołu, a następnie wyszli z gospody, by ruszyć w kierunku południowej bramy. O tej porze ulice nie powinny być jeszcze opustoszałe, jednak ludzie widocznie obawiali się wychodzić z domów. I słusznie zresztą - zwłaszcza, że była pełnia.


Im byli bliżej południowej części miasta, tym ich zmysły zdawały się bardziej wyczulone. I co za tym szło, popadali w paranoję. Tu jakiś szelest, tam kot się oblizywał, gdzieś znowu jakiś ptak krakał...
Taki stan nie działał dobrze na nastroje wśród drużyny - im częściej wzdrygali się niepotrzebnie z powodu jakiegoś błahego hałasu, tym mniej wierzyli w powodzenie swojego "planu".
Może lykantropy były już gdzie indziej i właśnie rozszarpywały jakieś niewinne ofiary na strzępy? Albo...
- Tam! - wypalił nagle Kaldor wskazując drugi koniec ulicy w której aktualnie się znajdowali. I faktycznie, powoli z mroku wyłaniał się wilczy kształt szczerzący do nich ostre kły. Za nim zaś wyłonił się drugi i trzeci.


Dwa kolejne wilki wyszły z bocznych uliczek po ich prawej i lewej stronie - widocznie miały nadzieję ich otoczyć, jednak tropiciel wcześniej je dostrzegł.
W momencie kiedy Cristin wyciągnęła swój srebrny rapier, zaś Kaldor łuk ze srebrnymi grotami, ich przeciwnicy jakby się... wzdrygnęli. Jednak ciężko było stwierdzić, czy im się nie przywidziało.
 
Gettor jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:07.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172