Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-01-2011, 10:58   #49
szarotka
 
Reputacja: 1 szarotka jest jak klejnot wśród skałszarotka jest jak klejnot wśród skałszarotka jest jak klejnot wśród skałszarotka jest jak klejnot wśród skałszarotka jest jak klejnot wśród skałszarotka jest jak klejnot wśród skałszarotka jest jak klejnot wśród skałszarotka jest jak klejnot wśród skałszarotka jest jak klejnot wśród skałszarotka jest jak klejnot wśród skałszarotka jest jak klejnot wśród skał
przy współpracy z MG

(wcześniej)
***
Następnego ranka po pierwszej podziemnej ekspedycji Inez cała grupa powtórnie poszła do katedry. W między czasie dowiedziano się o napadzie dwóch Karharów - demonicznych wilków, których w tej okolicy być nie powinno. To jednak nie powstrzymywało nikogo, wszak czasu robiło się coraz mniej. Antoni niósł ze sobą skórzany pakunek. Zapewne były to przybory do pracy, które uznano za konieczne. W samej katedrze ponownie wszyscy rozeszli się do swoich prac. Inez tym razem miała ze sobą rapier (wszak gdzieś tu krążyły deviria, więc to miało tłumaczyć jej ostrożność) oraz swoją zwyczajową sakwę, nieco tylko bardziej wypchaną niż zwykle. Od razu udała się w kierunku podziemnego zejścia, rzucając jedynie okiem w stronę studenta. Ten zaś ani myślał tracić okazji i ruszył za wykładowczynią. Ponownie stanęli przed wodna przeszkodą.
Inez tym razem zaczęła się rozbierać bez mrugnięcia i po chwili jej tajemnicze sprzęty w sakwie zostały otulone kaftanikiem i ściśle zwiniętą spódnicą, tak iż kobieta została w męskich spodniach i koszuli.
Chłopak też nie tracił czasu i zaczął rozbierać się zaraz po niej. Zanim się spostrzegł, pani de Chavaz była już w wodzie.

Po drugiej stronie było ciemno i ciepło … ale daleko było temu do parności ostatniej wizyty. Również odgłosy dżungli były inne. Najwyraźniej panowała teraz noc. Antoni wynurzył się z wody ledwie sekundy po niej, jedynie w kalesonach, z pasem z rapierem i ze swoim tobołkiem. Szybko podbiegł do wyjścia, zerknął na zewnątrz a potem zaczął rozkładać swój pakunek. Z kilku warstw materiału szybko wyłoniły się dwa pistolety, worek kul i róg na proch oraz mała paczuszka narzędzi w tym - sekstant. Potem bez krępacji ściagnął mokre kalesony i przebrał się w portki i koszule ze swojego pakunku. Inez również poczęła szybko wypakowywać swoje rzeczy, by notatki i inne ważne drobiazgi nie zdążyły zamoknąć. Nie, żeby ją to specjalnie fascynowało, ale gdy jej student zrzucił też gacie, wzrok kobiety mimowoli zatrzymał się na jego pośladkach. Nie chłopięcych, ale męskich miłych dla oka pośladkach. Szczęściem Antoni był odwrócony, toteż badaczka szybko zajęła się swoim tobołkiem, gdy skończył przyodziewek.
Ubrany - wyczyścił i załadował jeszcze pistolety. Jeden podał jej, drugi zatknał za pas. Nic nie mówił, ale w postawie znać było, że on gotów jest do dalszej drogi. Mokre ubranie rzucił na głaz w pobliżu wejścia. Resztę przedmiotów wpakował w swoją jukę i czekał.
- Ja jestem gotów. Gdyby pani chciała suchą koszulę - wystarczy powiedzieć. Butów ani spodni niestety nie zaproponuje, bo nie mam. - Poprawił zawieszony przy pasie rapier, który niesfornie zjeżdżał ku przodowi.
Baronowa podobnież pozostawiła mokrą spódnicę oraz kaftan na kamieniu do przeschnięcia i układała przesuszone z grubsza drobiazgi w wyżętą sakwę. Męskie spodnie, wąskie z samej natury, teraz wręcz oblepiały jej nogi i chyba pierwszy raz można było podziwiać figurę pani doktor, gdy dumnie wyprostowana przypinała ponownie do boku pas z rapierem. Kiedy padły słowa o koszuli, z uśmiechem wyciągnęła rękę, odebrała ją i zabrała się za przebieranie. Tak po prostu, odwracając się tyłem. Skóra jej pleców była równie jasna i gładka co lico, tyle zdążył Antoni zaobserwować. Chyba naprawdę nie zabrała na obozowisko żadnej odzieży zmiennej.

- Dziękuję - rzuciła od niechcenia - Na powrotną drogę możesz upchać moje ubranie w swoją sakwę, przebiorę się po drugiej stronie - wsunęła pistolet za pasek i ruszyła energicznie rumowiskiem drogi w stronę dżungli.
Tylko lekkim ukłonem skwitował jej słowa i raźno ruszył za nią. Rumowisko zaczynało się u wejścia jaskini i podążało do odkrytego wczoraj budynku. Zejście po ciemku (szczęściem - księżyc był prawie już w pełni, dokładnie tak samo jak i tej nocy w obozowisku) nie było proste. Pod budynkiem zauważyli pierwsze drobne zmiany nieba. Czyżby wstawało słońce? Jeżeli tak, to przesunięcie czasu wynosiło nie więcej niż 2 - 3 godziny.
Czyli jesteśmy gdzieś na zachód od Agarii; przemknęło przez myśl Inez.
Z pod budynku rumowisko robiło się dużo większe i prowadziło w dżunglę. Cały czas teren obniżał się. Las był gęsty więc szybko dobyto rapierów, by użyć szlachetnej broni w jakże niegodnej roli maczet. Nim przebrneli dwa kilometry - zmachali się straszliwie, a słońce zdołało wznieść się nad drzewami. Na szczęście tyle wystarczyło. Tu niegdyś stało kilkanaście prostych, kamiennych budynków, teraz totalnie zarośnietych lasem. Zaraz za nimi był ogromny dół o białych ścianach, które dodatkowo przypominały wielkie schody. Teraz miejsce to stanowiło teren sporego stada małp.

Inez ogarnęła przedramieniem czoło i włosy spadające na oczy, obrzucając wzrokiem okolicę po czym ruszyła w stronę zabudowań i wykopu zarazem, z miną pielgrzyma w nowo powstałym kompleksie świątyń. Jeśli tak wyglądać miał Valdor, to był ze wszech miar intrygującym miejscem. Badaczkę ciekawiło, jaki związek ma owa wyspa i to co się na niej znajduje z fundamentami katedry po drugiej stronie portalu. Bowiem musiała mieć jakowyś; nie budowano by połączenia przestrzeni w miejscach nie posiadających dla siebie żadnego znaczenia. Toteż możliwe, iż to przez portal dotarł do Eliaru budowniczy białej ściany. Ten sam, który wznosił tutejsze budowle.

Zamyślona krążyła wśród nadgryzionymi zębem natury budynkami, kierując się w stronę wykopu.
Antoni ruszył szybciej, sprawnie przedzierając się poprzez dżungle. Wyraźnie - mało zainteresowały go rozsypujące się budynki a bardziej sam dół. Gdy dotarł na miejsce, długo ogladał zagłębienie z tej strony, co moment zmieniając miejsce. Potem wyjął urzedzenia pomiarowe i zaczął liczyć.
- Głębokość okolo 20 metrów. Jest to elipsoidalne i tworzace mają po 120 i 90 metrów. Co to mogło być? Jakiś teatr? Dno wygląda na płaskie …
- Amfiteatr albo... - nie dokończyła na głos tego co przyszło jej do głowy. Być może arena a być może jakieś miejsce ofiarne? Zależy od tego czy na dole są resztki ołtarza. Zmarszczyła czoło i wróciła do jednej z zarośniętych zielskiem budowli.
- Tylko po co taki budynek na takim odludziu? Przecież to nie ma sensu … - skrzywił się i poczłapał za nią.
- Zapominasz że niedaleko jest portal, który prowadzi na inne odludzie. A to już przynajmniej udaje wrażenie tłoku - zauważyła kąśliwie i wdrapała się po ukruszonej dziurawej ścianie do jednego z budynków.
- A to co … - podniósł leżacy w trawach pręt. - Tego jest tu więcej. Chyba leżały … albo stały tuż koło siebie … więzienie? Cele? - faktycznie, pręty przypominały trochę takie z więziennych krat.
Pani doktor wyszła z ruin, notując coś w kajecie i rzuciła okiem na znalezisko chłopaka. Jednak dopisała coś w notatkach.
Klatki? Niewolnicy?

- Powinniśmy obejrzeć jeszcze dno tej niecki, o ile małpy będą przychylne naszej gościnie. W razie czego nie strzelaj do nich, a na postrach. Jeśli mają normalny zwierzęcy instynkt, to uciekną.
Schowała kajet w sakwę.
- No to chodźmy - powiedział chyba nie do końca przekonany. W jedną dłoń ujął pistolet, w drugą rapier i ruszył łagodniejszym zejściem do przodu. Małpy natychniast zaczeły gromadzić się w pobliżu. Skacząc, wrzeszcząc i najwyraźniej starając się wypłoszyć tych dziwnych rodaków, którzy ładują się na nie swoje terytorium.
Inez wyjęła zza pasa swój pistolet i sprawdziła, czy jest naładowany, wciąż schodząc w dół i obserwując stado.
Wrzaski rosły z każdym krokiem. Gdy byli w połowie stoku, poleciał w kierunku badaczy pierwszy banan. Celny. Antoni zniósł potwarz ze stoickim spokojem.
- Następnego łap - poradziła mu nauczycielka - Będzie na obiad.
- Nawet zębami - mruknał. Bananów, kamieni i gałęzi zaczęło sypać się coraz więcej. Chłopak zasłonił głowę ręką.
- Czy to ten moment, gdy strzelamy?
- Czuj się jak u siebie - mruknęła zza jego pleców, bowiem profilaktycznie zaczęła używać go jako tarczy.

Wyciągnął rękę z pistoletem w kierunku nieba i wypalił. Huk był przerażający. O wiele silniejszy niż zazwyczaj. Poniósł się echem odbijając pare razy od ścian “amfiteatru”. Małpy zgodnie z przypuszczeniem rzuciły się tłumnie do ucieczki tratując się nawzajem i spadając nie raz z gałęzi. Efekt przeszedł najbardziej optymistyczne oczekiwania. Tyle, że teraz mocno dzwoniło im w uszach. Do Inez dotarło przytłumione - No … akustykę mają tu nielichą …
Przytknęła palce do ucha, przekrzywiając nieco głowę i obdarzyła towarzysza wymowną miną.
Ruszyli na dół. Dno również zawiodło. Nie było gładkie, tak jak na scenie. Raczej bardzo nierówne i to nawet biorąc pod uwagę czas jaki upłynął. Gdzie niegdzie leżaly spore bloki białego granitu i zacieki z rdzy, świadczące o porzuconych narzędziach.
- No i co o tym sądzisz? - wyciągnęła notatki i dopisała do nich dwie linijki - Zdaje się, że teoria teatru upada. Więc co to jest?
- Kamieniołom? - powiedział wyraźnie nieprzekonany - To jedyne co mi teraz do głowy przychodzi.
- Jeśli nawet masz rację i to kamieniołom, to znaczy, że musimy odpowiedzieć sobie na kolejne dwa pytania. Gdzie jest budowla, którą wznosili z tego białego kamienia - zakładając że domy dookoła były mieszkaniami kamieniarzy - oraz dlaczego przerwali pracę tak... hmm nagle, zważywszy na zostawione narzędzia i granitowe bloki. Chyba, że masz jeszcze inne koncepcje?
- Hmm … poszlak nie ma na razie zbyt wiele … może tu wydobywali kamień i tym portalem transportowali go do nas. Nie widziałem nigdzie tam w pobliżu budowli z takiego materiału … więc może pochodzi właśnie stąd. Trzeba by pobrać próbki i je w Kindle przeanalizować. Byłby dowód. Tam na górze mogły mieszkać krasnoludy a tu … nie wiem. Może ludzcy niewolnicy? Nie wiem po co … to sugerują jednak te pozostałości. Przypomina to resztki krat więziennych. No i ten niedostatek okien. Co do nagłego zakończenia … może własnie wtedy dotarła tu krucjata? Albo jakaś wojna? Brak pieniędzy na kontynuację? A może komuś ważnemu się znudziło? Eeee … nie, te dwa ostatnie odpadają. To musiało być nagłe. Czyli jakaś wojna pewnie.

Słuchała go z uśmiechem. Nawet jeśli tylko udawał zagubionego w gąszczu informacji, to i tak jego słowa kierowały na bardzo konkretny trop.
- Wojna, albo bunt tychże niewolników, nie sądzisz? Pamiętasz skąd przypłynęli Mornowie? Na pewno z terenów Valdoru, ale chyba nikt dokładnie nie wskazał z jakiego terenu? A gdyby byli niewolnikami deviria? Byliby zmuszani do budowy posągów ku ich chwale? Jak odzialiby owe posągi? Czy nie na podobieństwo dzisiejszych strojów matrańskich?

Wyglądało jakby mówiła do siebie, ale wszak ona dawno już o tym rozmyślała. Teraz zerkała jedynie kątem oka na chłopaka, by sprawdzić jego reakcję na te teorie.

- Nie pamiętam, czy było wiadomo coś o kierunkach wędrówek Mornów. Z moża i z północy, ale konkretów nie znam. Teoria o niewolnikach i ich buncie może być bardzo dobra … tylko nadal nie wiem do czego pani zmierza … Że Mornowie tutaj byli zmuszani do pracy, odkryli nasze okolice, przygotowali bunt i uciekli przy pierwszej nadarzającej się sposobności? To … bardzo daleko idąca hipoteza. Wręcz gdybanie. Bo przecież możliwe jest, ze portali w podziemiach jest więcej. Może tu wydobywano kamień a skądś indąd przychodzili robotnicy. Może któryś z nich kończy się w Matrze. Może też majstrem, który to budował był jakiś Ish? Mało wiadomo o tym ludzie.
Właściwie w ogóle na nią nie patrzył. Wzrok miał utkwiony gdzieś daleko daleko w zieleni.
- Jak dotąd, uczniu, cały czas gdybamy, jak to ująłeś, bo nie ma jak dotąd jednoznacznych wskazówek co się działo po tej, czy tamtej stronie. A pomysł iż majstrem mógł być Ish zweryfikuję, gdy wprowadzę konia do katedry. Zapewne wiesz co to ma na celu - chodziła kawałek w to jedną i drugą stronę, mówiąc i zapisując coś sobie.
- Możemy wychodzić na górę, zanim małpy namyślą się nad powrotem. Weź dla nas jeszcze próbkę tego wydobywanego kamienia.

Pani de Chavaz poprowadziła miniaturową ekspedycję badawczą z powrotem pod grotę, gdzie czekały wysuszone już ubrania. Spódnicę i kaftanik oraz koszulę kazała zapakować w wodoszczelny pakunek, dorzucając do niego bezcenne notatki, zaś sama tak jak stała, w odzieniu od Antoniego weszła do wody.

Po drugiej stronie było bardzo ciemno i lodowato. Chłopak wynurzył się zaraz za nią i powiedział cicho: - To … chyba nie tutaj … Czuje pani ten zapach?
Faktycznie, w powietrzu unosił się słodki zapach rozkładającego się mięsa.
- Jak to nie tutaj... - szepnęła - Przecież już czwarty raz tędy przechodzimy - w głosie wyczuło się lekkie napięcie, chyba też poczuła smród - Może coś tu zdechło... - szelest poświadczył, że zaczyna się pospiesznie ubierać.

- Nie było aż tak zimno, by tworzyła się warstewka lodu na tym “przejściu”. Nie ma nigdzie zostawionej pochodni ani nawet zapachu wypalonej … - był wyraźnie spięty a nawet chyba przestraszony.
- Zamiast gadać, ubieraj się. Musimy zobaczyć przecież gdzie jesteśmy - odezwał się poirytowany głos kobiety - Nie wierze w portale trójstronne - oznajmiła takim tonem, jakby przedtem wierzyła w jakiekolwiek portale w ogóle.
Chrząknął tylko cicho pod nosem i zaczął się przebierać.
Pięć minut później, dygocząc z zimna oboje stali u wylotu tunelu. Przed nimi rozpościerał się rozległy, wysokogórski krajobraz na dodatek - nocny. Szczęściem było co nieco gwiazd. Wiatr dodatkowo przewiewał skromne teraz ubrania.
- Musimy być po drugiej stronie globu … - wyszeptał.
Nie wydawało sie, by było z jaskini jakieś zejście. Wszystko dookoła pokrywała biała pierzyna śniegu. Zbocza wyglądały na dość strome i schodzenie gdziekolwiek w tym stanie nie miało najmniejszego sensu.
- Płyneliśmy jakoś inaczej niż zwykle tym tunelem? - zapytała ochrypłym głosem, nie wiadomo czy z wrażenia czy z zimna - Skręcaliśmy gdzieś?
Patrzyła na białą pustkę takim wzrokiem, jakby przysięgała sobie że już nic nigdy jej nie zaskoczy.
- Nie … przecież to ledwie trzy metry. On nie skręca nigdzie. Strasznie dziwne … - oniemiały rozglądał się dookoła. - Nigdy o czymś takim nie słyszałem
Inez gryzła wargę niezdecydowana, pocierając marznące ramiona. Spojrzała na studenta niepewnie; chyba pierwszy raz wzrokiem kobiety, która nie wie co zrobić.
- To... wracamy?
- Ja bym wrócił i co jakiś czas testował … może się przestawi z powrotem. Bo kto nam zagwarantuje, że ten tu zaraz nie wyśle nas jeszcze gdzieś indziej?
Wydawała się być zgodna z każdym rozsądnym pomysłem i z miejsca zawróciła do jaskini.
- Ale co się z nim stało, popsuł się czy coś naruszyliśmy? Najlepiej po wyjściu nie ubierajmy się od razu... - zawyrokowała zrzucając wierzchnie odzienie na powrót i jej normalny, zaradny sposób bycia powrócił - ...tylko sprawdźmy gdzie nas przeniosło. Spakujesz Antoni?
Szybko spakował rzeczy i ponownie zanurzyli się w wodzie. Bardzo szybko nagrzewała się w trakcie krótkiego marszu. Po wyjściu zalała ich fala światła. Kilka kroków dalej ponownie zobaczyli morze, dżunglę i usłyszeli krakania papug. Antoni przeszedł pare kroków w kierunku wyjścia i położył pakunek na ziemi.
- To nasz punkt wyjścia - Inez odkleiła mokre włosy z czoła, drżąc na całym ciele, nie wiadomo czy bardziej z przejęcia niż zimna - Zerknij czy jest tam to co powinno i wracamy. Może tym razem trafimy we właściwe miejsce.
Szybko sprawdził teren za grotą i skinął głową, że faktycznie wszystko się zgadza. Potem zaczał się rozglądać po korytarzu. Szybko robiło im się coraz cieplej.
- Ciekawe od czego zależy to, gdzie prowadzi ten “portal”.
- Można tu wiele gdybać. Od pory dnia? Położenia gwiazd? Pomyślimy, gdy już wrócimy do właściwego miejsca. Gotowy?


Kilkakrotne testowanie przejścia nie dało dobrych rezultatów. Za każdym razem po drugiej stronie były góry a za siódmym z kolei … podwodna ściana. Po wyjściu Antoni powiedział:
- Rozladował się. Teraz nigdzie nie przeniesie … aż nie zostanie naładowany. - Potem uważnie spojrzał na panią doktor. - Potrafię to zrobić … ale tylko raz. Poczekamy więc do wieczora. Do pory o której wracaliśmy wczoraj. To … myślę, że nasza jedyna szansa.

Siadła zrezygnowana na kamieniu, mokra, z długimi włosami oblepiającymi twarz, drżąca z zimna. Wyżymała właśnie koszulę na ciele z wody, gdy jakieś słowo czy ton w wypowiedzi chłopaka zwróciły jej uwagę.
- Potrafisz co zrobić?

- Naładować portal. - powiedział to dość cicho, ale dobitnie. Słowa zawisły w powietrzu.
 
__________________
Wszechświat stworzony jest z opowieści. Nie z atomów.
szarotka jest offline