Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-01-2011, 11:14   #43
Bothari
 
Bothari's Avatar
 
Reputacja: 1 Bothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumny
Pod chatą

Płacząca i błagająca o zwrot dziecka shugenja nie wzbudziła szyderczego śmiechu. Reakcją było natychmiastowe rzucenie się do ataku. Tak gwałtownego i szybkiego, że kobieta ledwo zdołała złożyć dłonie do inkantacji a już nad jej głową wznosiła się katana pędzącego do ataku, wrogiego samuraja. W miejscu osadziła go najpierw jedna a potem druga strzała. Niestety nie był jedynym atakującym. Drugiego powstrzymała Kashiko. Trzeci w zamieszaniu chybił klęczącej a wtedy ... ziemia zadrżała. Zarówno nadbiegające stwory, wrodzy samurajowie, jak i sojusznicy wylądowali w błocie. Rozpoczęło się tarzanie po ziemi i tłuczenie w rozmiękłej ściółce. Jeden z Oni uchwycił w pazurzastą łapę stopę czarodziejki i przyciągnął kobietę do siebie. Z trudem utrzymała koncentrację do czasu gdy nadbiegł Tokage i trzema ciosami pozbawił stwora żywota. Dzięki jakim umiejętnościom i koncentracji utrzymywał równowagę na trzęsącej się i śliskiej nawierzchni - nie wiadomo. Trafił jeszcze dwóch innych, nim w końcu ucapił czarodziejkę za kołnierz kimona i zaczął ciągnąć w stronę lasu. Teraz i on nie ustał i padł. Ciągnął więc cudem pogrążoną w koncentracji shugenja na klęczkach.
Za nimi zaś pancerna Otaku toczyła błotny bój z przeważającymi siłami wroga. Wakizashi cięło w wszystkich kierunkach a na jej zbroję spadały ciosy maczug i łap. Gdyby nie gniew ziemi i nadlatujące czasem strzały padła by już dawno. Wszak jej siłą był koń. Wtedy to nadleciał Buri, wynurzył się z nad drzew i spikował na walczących zionąc ogniem. Kashiko była na to gotowa i skuliła się chronią twarz przed płomieniami. Oni zaczęli wrzeszczeć. Tylko jeden z nich nie zareagował na płomienie i potężna maczuga opadła na zgięte plecy samuraj-ko. Zadudniło.

Zburzona wioska

Zadudniło, gdy dwoje ciężkozbrojnych wpadło pomiędzy nieumarłych niczym patyk dziecka w stos liści. Ta dwójka mogła sobie na to pozwolić. Ciężkie zbroje kraba i lwicy stanowiły ochronę. Wzajemne osłanianie pleców dawało pewność przejścia. Wiedza o Oni strażnika muru i wojenne okrzyki berserkerki zwiększały ich szansę. Nie wiedząc o tym, każde z nich popełniło straszliwy błąd.
On zapomniał, że to co oczywiste dla niego, jest tajemnica dla innych. On był świadom, że każde dotknięcie przez Oni, każda rana, każde zwarcie może spowodować skazę cienia. Wiedza tak intuicyjna dla krabów ... że aż zbyt trudna do zapamiętania.
Ona wrzaskami ściągała jeszcze więcej stworów, gdzieś z daleka, z obrzeży wioski, z plaży i pól, gdzie woda zostawiła porwanych. Te wszystkie istoty podążały teraz ku centrum osady.
Znacznie trudniej mieli lekkozbrojni. On w zwykłej samurajskiej zbroi, nie mógł liczyć na to, że powstrzyma pały i maczugi czy nawet wyciągane przez stwory miecze. Szczęściem broń niosły nieliczne. Nie musiał obawiać się pazurów. Bez konia i w pancerzu utracił jednak tradycyjną dla jednorożców zwrotność i ruchliwość. Nadal była znacznie wyższa niż kraba i lwicy ... ale nie górował już tak bardzo nad przeciwnikami. Nie mógł bezkarnie doskakiwać i oddalać się.
Ona w podartej wędrówką przez las tunice nie miała żadnej osłony. Każdy pazur czy miecz mógł być końcem ucieczki. Postawiła na zwinność i talenty tancerskie. Skakała, wirowała, unikała ... ale na błotnym podłożu pokrytym porozrzucanymi przedmiotami był to niezwykły hazard. Na razie fortuny sprzyjały obojgu.
Szukano gdzieś maga ale ... najwyraźniej go nie było. Może przeoczyli go, może umknął a może ... nigdy go tu nie było i jednorożec pomylił się. Kordon zaciskał się coraz bardziej. Coraz trudniej było wymykać się przeciwnikom. Coraz wolniej reagowała też zmęczona tancerka. Na małym placyku mieli kilka sekund wytchnienia. Gdzieś z oddali wiatr przyniósł okrzyk lwicy - Tu nie ma, idziemy do Was!.
Numiko spojrzała na Risu. W oczach dziewczyny nie było już nadziei.
- Okłamałam Cię - powiedziała - Jestem Yuki. Chciałam ... zrobić mu niespodziankę ... - potem szybko odwróciła głowę.
W blasku piorunów przez moment pojawiła się wolna od stworów droga na zewnątrz. Oczywiście nie przez kilkanaście pierwszych metrów. Tu kordon był dość zwarty. Ale dalej ... istniała możliwość ucieczki.

Pod chatą

Strzały nie robiły na Oni większego wrażenia. Stwory pełzły w kierunku lasu. Za to z wrogich samurajów żaden nie stanowił już zagrożenia. Może Oni zdołałby pokonać latający Togashi, ale ogień szybko gasł w deszczu a po pierwszym przelocie w następnych używał już tylko swojego wakizashi. Na dokładkę, zaczynała się linia drzew.
Nagle gniew kami się skończył. Siedem Oni zerwało się do biegu. Tak jak i uciekająca trójka - Kayami, Kamikamu i Tokage.

* * *

Dwie małe kobiety i szczupły mężczyzna wybiegli z lasu i przypadli do ściany domu. W rękach jednej pojawił się płonący miecz. Druga ujęła w dłoń jakiś zwój. Krótka rozmowa spojrzeń. Pierwszy do środka wpadł Kakita. Ciął pierwszego z napastników, uchylił cios tego z naprzeciwka i runął ku trzeciej osobie w pokoju. Druga była Hoshi, która z płonący mieczem stanęła na przeciwko ...

... twarz Arashiego nie wyrażała żadnych emocji. Pusty oczodół nie krwawił już a tylko czerniał przy krawędziach. Ostrze Kakita trzymane przezeń w dłoniach poruszało się jednak z dawną precyzją. Cera zdążyła pokryć się szarym nalotem. A zostało tylko siedem dni ...

... Ognista katana z trudem odbiła pierwsze cięcie wroga. Drugie drasnęło nadgarstek. Asako nie była wstanie przejść do ataku ... czemu jednak nie spopieliła wroga?

W zamian Miruko zamachała dłońmi i samuraj stanął w miejscu w postaci jadeitowej figury. W tej samej chwili w głębi chaty upadło ciało trzeciego z "mieszkańców". Stary samuraj nie sprostał naporowi szermierza żurawi. W chacie nie było czarnoksiężnika. W chacie nie było też dziecka. Za to w drzwiach pomieszczenia pojawiło się trzech kolejnych wrogów.
 

Ostatnio edytowane przez Bothari : 07-01-2011 o 09:32. Powód: spóźniona korekta
Bothari jest offline