Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-01-2011, 12:17   #48
Gettor
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Była ciemność. Jednak nie ta przerażająca, przez którą wydawało się że coś za chwile na niego skoczy. Nie... ten mrok był kojący. Dający schronienie, bezpieczeństwo. Pozwalał mu skupić się, zebrać myśli, rozejrzeć spokojnie...

Jednak nie trwał długo - jaskrawe światło, z czyjąś twarzą w tle, rozświetliło okolicę. Chyba poznawał tą twarz... A może tylko mu się zdawało?
Wraz ze światłem przyszedł ból, na początku silny, potem coraz słabszy, niknący w głębi. Szlag by to wszystko trafił.

Blask zmieniał się miarowo w różne kolory. Zieleń, brąz, żółć... nadawał im kształty, dopóty, dopóki Kaldor nie uświadomił sobie że leży na drodze w lesie, a Cerlyn obok niego robi coś z Aurayą.
A niech sobie robi, gówno go to obchodziło. Pomasował kark prawą ręką, następnie to samo zrobił z prawym ramieniem.

Potem dostrzegł kogoś przy lesie...
- Czy ja odleciałem aż tak bardzo, czy tam jest jakiś człowiek szarpiący się z pajęczyną? - spytał Kaldor siadając na ziemi.
- Ano jest - Celryn skinął głową, nie odrywając wzroku od Aurayi. - A jeśli się szarpie to znaczy, że udało mu się przeżyć. Dziwne.
- Daj mi parę chwil, to się do niego przejdę. - Kaldor syknął z bólu wstając. - I wszyściutko mi wyśpiewa, jak na spowiedzi.
- Jeszcze chwilkę tak poleży. - zapewnił Cerlyn. - Masz. - Wyciągnął niewielki flakonik i rzucił bratu. - Wypij.

Otworzył buteleczkę, powąchał zawartość, a następnie wypił. Ciepło, jakie rozeszło się po jego ciele było nader przyjemne, kojące dla zranionej ręki i pozwoliło mu wstać.
A także naciągnąć kaptur na głowę.

Co prawda człowiek zaplątany w sieć zapewne widział jego twarz, jednak warto było zaryzykować dla dodatkowego czynnika zastraszającego.
- Jak się nazywasz? - spytał Cykada
- Gówno ci do moje... - zaczął, lecz zabójca chwycił go mocno za szyję.
- Zła odpowiedź. Powiem to raz i tylko raz. Jeśli nie odpowiesz na moje pytania, potraktuję cię toksyną pewnego bardzo wrednego rodzaju pająka, przez którą twoje płuca zostaną powoli sparaliżowane i będziesz umierał w męczarniach przez kilkanaście minut. - Wyciągnął zza pasa niewielki nóż, którego ostrze świeciło się na fioletowo. - Taak, to właśnie to. Więc zacznijmy jeszcze raz. - puścił człowieka. - Jak się nazywasz?

Teraz Cykada widział, że tamten jest przerażony.
- Alden, panie! - wykrzyczał.
- Bardzo dobrze. Teraz powiedz, czemu zaatakowały nas te gównojady.
- Ja nie... - znów nie zdążył dokończyć, bo Cykada przyłożył mu zatruty nóż do gardła tak, że Alden musiał mocno wychylić głowę do tyłu.
- Znowu zła odpowiedź. Złe odpowiedzi wprawiają mnie w nerwowy nastrój. A kiedy jestem nerwowy, dłoń mi drży. - syknął zabójca, demonstracyjnie, acz nieszkodliwie, poruszając ostrzem po jego szyi.
- To... hrabia Resoła... dowiedział się o twojej zdradzie... - człowiek oddychał szybko i jąkał się.
- Dziękuję, byłeś niezwykle pomocny. - odparł Cykada, po czym przejechał ofierze nożem po gardle. Tym razem bardzo szkodliwie.

- P..przecież... - zawołał za nim ledwo zrozumiały bełkot Aldena krztuszącego się własną krwią.
- Tak wiem, ale mnie wkurzyłeś. - stwierdził beznamiętnie zabójca chowając ostrze za pas. Ściągnął kaptur.

Kiedy się odwrócił, z Aurayą wydawało się być już lepiej, a i jego lewe ramię już prawie nie bolało.
- Co teraz? Ruszamy dalej? - spytał.
 
Gettor jest offline