Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-01-2011, 23:50   #16
one_worm
 
one_worm's Avatar
 
Reputacja: 1 one_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputację
Ravy

Ravy stał w miejscu z listem w ręku. Niby fajnie, mniej-więcej wie kto jest kto, przejechał się pierwszy raz w życiu limuzyną, z nadzieją że ktoś podstawi tutaj też jego stary dobry motocykl, a teraz trzymał sporo kasy w kieszeni. W dodatku mają własną służbę, ochronę oraz katów w razie gdyby coś poszło nie tak.
Akt przysięgi nietykalności od sabatu oznaczał że cała sprawa jest znacznie grubsza niźli początkowo mogłoby się wydawać…Jednak nikt nie mówi że muszą ją rozwikłać, im większy ogrom jej powstawał, tym większe nadzieje iskrzyły wewnątrz młodego kainity, na szansę wykradzenia dokumentów i ucieczkę, bez zbędnych problemów.
Zacisnął z całej siły rękę w której miał list, zamykając również oczy, sprawni wzrokowo może dostrzegliby w nich i łzy.
"Dwa lata, raptem dwa lata minęły od przemiany, a z dnia na dzień staję się bardziej i bardziej podły. Raptem spotkałem księcia i szukam sposobu aby wyrwać się od niego. Ledwo dostałem się do NY i szukam wyjścia. Czy to przed tym przestrzegał mnie Reamiel? Świat wampirów i ludzi to rzeczywiście dwa różne wymiary scalone jedną ziemią. Jednak dla czego nie możemy tego po prostu wykorzystać? Dlaczego po prostu nie da się pominąć tego wszystkiego, stworzyć świat zarówno dla ludzi i dla nas, możemy znacznie uprościć ich życie, a zarazem nie musimy ich zabijać gdy się pożywiamy..." - przeszło mu przez myśl, ten atak wzniosłości nie miał ani logicznego powodu wystąpienia ani głębszego sensu, jednym stanowczym obrotem odwrócił się do drzwi, przecierając drugą ręką oczy - "o czym ja myślę? Ten świat od zawsze ukrywa się w mroku obawiając się siły swoich ofiar, i bijąc z samym sobą, choć...gdy skończę z tą sprawą, może uda mi się znaleźć miejsce godne obu gatunków, jak długa podróż by to nie była. Taka jest rzeczywistość."
Schował ręce do kieszeni, stanął w drzwiach pomieszczeniach i zawołał sługę z holu.
- Ej, ty! Zaprowadź mnie do pokoju. - stwierdził, po czym odwrócił się jeszcze do reszty zgromadzenia - jeśli ktoś ma jakąś sprawę, wiecie gdzie mnie szukać, jednak wchodzić bez broni. - "kto wie jaki teatrzyk książę mógł przygotować" dodał w myślach.

Gdy tylko znalazł się w swoim pokoju, zamknął drzwi, schował oświadczenie sabatu do kieszeni, wziął laptop i rzucił się z nim na łóżko, nie zwracając zbytniej uwagi na wystrój pomieszczenia, prędzej czy później i tak wszystko będzie leżało wszędzie.
Nie marnował czasu, choć z chęcią by sobie teraz przespał problemy, śpieszył się. Co mogło być dziwne, śpieszył się dla wygody, o ile to było możliwe.
Zaczął szukać w laptopie wszelkich możliwych informacji, wiadomości i danych o poszukiwanej, zwłaszcza w temacie jej ulubionych klubów.

Laptop błysnął i całą ścianę oraz ciebie oświetlił błysk i niebieskie światło. Po kilku chwilach udało ci się zalogować na swoje konto w laptopie i wszedłeś w przeglądarkę internetową. W końcu wklepałeś adres wyszukiwarki i hasło i po kilku chwilach pojawiło się pełno wyników. Z linków, które tam były dogrzebałeś się do informacji o tym, iż wspierała bardzo chętnie i chojnie wszelakie wyprawy archeologiczne.
Dalej były równie ciekawe informacje na jej temat, na temat jej zasług i różne wycinki z gazet dotyczące jej bądź też jej za sponsorowanych ekip. W końcu znalazłeś informację na plotkarskim serwisie, by dowiedzieć się, iż kiedyś ja ktoś widział w klubie dla typowych osób z pewnymi dewiacjami na temat seksu, szczególnie jeżeli chodzi o różnego rodzaju bdsm. Szybko wyszukałeś adres lokalu. Patton street numer bloku bądź lokalu 254. Klub nazywał się "Ciernista Różyczka".


Kenneth

Dojechałeś do willi, okazało się, że znajduje się ona w miejscu, gdzie nie powstydziłby się zamieszkać żaden nowobogacki. Podjechałeś motorem pod bramę, ta się po chwili otworzyła i wjechałeś motorem przy pełnym warkocie silnika na posesję. Zauważyłeś nieczynną fontannę i plamę krwi ściekającą z jednego z okien. Zgasiłeś motor, postawiłeś nóżkę i zacząłeś rozglądać się za jakimś garażem czy zadaszeniem i wtedy dotarło do Ciebie co właśnie zobaczyłeś. Popatrzyłeś się jeszcze raz w tamto miejsce, jednak niczego nie zauważyłeś. Normalnie byś zwalił to na krab zmęczenia czy omamu, tak dobrze znanego ci za czasów życia, jednak teraz… definitywnie musiała być to krew. Chociaż, może to wpływ tegoż fragmentu księgi? A może to jednak umysł płata figle i tak naprawdę nic tam nie było? Tylko kto by wtedy wkładał wizję do głowy?

Reszta z salonu

Po krótkiej, aczkolwiek rzeczowej wymianie zdań, wszyscy obecni w salonie patrzyli się na was w osłupieniu. Zarówno Caesar dał konkretny popis jak i M. Co ciekawsze, wymienili się zdaniami, tonem specjalistów, nie neonatów, którymi to jesteście, lecz tonem specjalistów. Czuliście, że cały ten Malkavian ma rację, jedynie do czego przydałyby się wam te całe listy, to tylko po to, żeby powiesić sobie na ścianę. Z drugiej strony, jeżeli faktycznie by powstał sojusz… to by musiało być coś grubszego i to o wiele bardziej. Cesar w jednym na pewno miał rację. Byliście mięsem armatnim, zwykłymi pionkami w grze nieśmiertelnych, w grze bez jasnych zasad, gdzie pionek mógł być poważną figurą, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Po całej wymianie zdań, wszyscy wyszliście z salonu i udaliście się do swoich pokojów.

Milla

Weszłaś do pokoju, był urządzony w dobrym smaku, choć jednak trochę nie w Twoim guście, po obrazach odgadłaś, że ktoś chciał podrobić Rudolfa i mu to nie wyszło, może przeciętny wampir albo tępy nieśmiertelnik. Tak czy tak wzięłaś telefon do ręki i po chwili w słuchawce dało się słyszeć sygnał. Pierwszy… drugi… trzeci… czwarty…
-Halo tu Rudolf, witaj Millo, czym mógłbym Tobie służyć?

M.

M. Weszła do pokoju. Pierwsze co zrobiła po zamknięci drzwi to powiedziała tylko do osobnika czającego się w koncie:
-Witaj Sebastianie, głupio zrobiłeś, że tutaj przyszedłeś. Wiesz, że już nie utrzymujemy kontaktów?
-Wiem, tak samo jak i wiem, że ty też jesteś jedną z nas. My dbamy o swoich, nie tak jak oni. Masz to dla Ciebie, zapewne domyślasz się od kogo?- po tych słowach dodał tylko z przekąsem i pewnym rozbawieniem w głosie-I dlaczego ich się wstydzisz? Nie ukarzesz swej prawdziwej natury, że tak powiem? Nie wiem czemu ktokolwiek chciałby się przejmować ale na herbatę nie zostaje. Po tych słowach postać ulotniła się z Twojego pokoju, razem z lampką nocną, która powędrowała w kierunku krzaków, przez otwarte okno. Na stole leżał list. List był opatrzony znaną Tobie pieczęcią. Spalić go? Podrzeć? Wyrzucić przez okno za lampką z nocnego biurka? A może otworzyć? Zapoznać się? ”A niech to szlag”

Brigitte
siedziałaś we własnym pokoju pogrążona w myślach, uruchomiłaś laptopa.
Zalogowałaś się.
I nic. Pustka w głowie. Wtedy to zadzwonił telefon był to Victor.

Wolfgang, Brigitte, Ravy

Siedzieliście w swoich pokojach zastanawiając się nad ewentualną ucieczką…
 
__________________
Do szczęścia potrzebuję tylko dwóch rzeczy. Władzy nad światem i jakiejś przekąski.

Ostatnio edytowane przez one_worm : 06-01-2011 o 09:42.
one_worm jest offline