Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-01-2011, 17:45   #110
Vantro
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
Sorg leżąc na łóżku starała się opanować wzbierającą w niej coraz większą złość. “Miały być tańce, mało być miło, a wyszły przepychance. Zawsze w coś się wpakuje, zawsze coś sknocę. Chciałam mu wyjaśnić co i jak, a chyba jeszcze bardziej go wkurzyłam.” Przewróciła się na bok i patrząc dla odmiany na ścianę przypomniała sobie ostrzeżenie jakie Atoli rzucił odchodząc w miasto. “Muszę ostrzec Tuę, aby uważała na tego Kario. Może powinnam powiedzieć o tym Madragowi aby jej pilnował przed nim? Porozmawiam rano z Tuą i zobaczę co dalej”, postanowiła. Przewróciła się z powrotem na plecy i zaczęła patrzeć w sufit, kiedy do jej uszu dobiegło pukanie do drzwi. “A to kogo niesie?” Wstała niechętnie z łóżka i poczłapała zobaczyć kto stoi za drzwiami i czego chce. Ujęła klamkę otworzyła drzwi i stanęła nos w nos z paladynem. Odchrząknęła i spytała: - Tak? Coś się stało?
Raydgast w zasadzie zaraz po pukaniu zmienił zdanie, ale... spoglądał na bardkę, zdębiały. Wreszcie odparł. - W zasadzie to nic. Wszystko w porządku?
- Nie jest w porządku! - wypaliła dziewczyna jak zwykle zamiast zastanowić się. Zrobiła krok do przodu zmuszając paladyna do wycofania się do tyłu. Jej pokój znajdował się w pobliżu schodów, więc pamiętając co mówił Atoli o pokusach i zakusach, postanowiła, że nie będzie rozmawiać z Raydgastem u siebie w pokoju. Podeszła do schodów i klapnęła zrezygnowana na najwyższym stopniu. Oparła łokcie na kolanach a brodę na splecionych dłoniach i smętnie spoglądała na znajdującą się przed nią ścianę.

-Czego się spodziewałaś po tych tańcach?- odparł cierpko paladyn opierając się o ścianę.
Na pewno, że nie będzie awantury. Czemu tak traktujecie najemników? Czemu o nich źle mówicie mimo, że mogą to słyszeć? Po co z wami jadą jak im nie ufacie i uważacie, że są źli? - pytanie goniło pytanie.
-Niech pomyślę. Może dlatego, że już raz doszło do próby gwałtu. Może dlatego, że to nie są szlachetni rycerze, a przestępcy z najgorszych zaułków Uran. A może dlatego, że to jest wyprawa wojenna, a nie spacerek po lesie. Co mam ich całować po rękach?-odparł ironicznie paladyn.-Ani ich psami nie szczuję, ani ich nie głodzę. Płacę im godnie i nie mieszkam w ładnym domku co noc, tylko w namiocie jak i oni. Dlaczego mam ich traktować lepiej niż traktuję samego siebie? Nie ufam bo część już uciekła, a podczas walki zrejterowali w panice.
- To po co ci oni? Ani im ufać nie możesz,ani być pewnym, że znów nie nawieją. A może ci co zostali nie są tacy źli? Może gdybyście ich nie przekreślali ot tak od razu za czyny innych,może nie byłoby tak źle? - dopytywała się dalej, po czym dodała - Ze mną rozmawiali dziś rano normalnie, odpowiadali na pytania. Sami zaproponowali te tańce.
-I jak to się skończyło?- spytał retorycznie Raydgast i spojrzał na najemników.-To nie kwestia zaufania, czy braku z mej strony. Ja nie mam po prostu potrzeby bratać się z nimi. Opowiadać o sobie, czy też wysłuchiwać ich historii. Od tego mają Iulusa.

- Ale czy trzeba im okazywać, że są gorsi? Lub ciągle napiętnować? Wiesz Atoli mi powiedział, że wtedy jak spotkaliśmy się na polanie w tym lesie, ostrzegaliście nas przed nimi, a oni to słyszeli. Myślisz, że to jest miłe? A może warto nie raz robić to tak, aby nie doszło to do uszu tych o których się mówi, bo wiesz... oni w sumie też może chcieliby się zmienić, a tak od razu przekreśla się ich... - zerknęła do góry na stojącego nad nią paladyna.
-Gorsi?-zdziwił się paladyn i uśmiechnął cierpko.-A czy ty nie bałaś się przypadkiem paladynów. Czyż nie uważałaś, że cały Zakon służący bogom dobra, ma zamiar cię złapać i na tortury zaciągnąć? Nie. Nie uważam ich za gorszych od siebie. Uważam ich za tych, kim są. Sorg, podczas podróży tutaj musiałem paru z nich ukarać za próbę gwałtu na kobietach. Czy to uważasz za próbę zmiany na lepsze? Jeśli chcą zmienić, to musi to wynikać z ich chęci. Ani ty do tego nie zmusisz, ani ja. Nie zamierzam ich przekreślać, czy też skreślać. Każdy może się zmienić na lepsze. Tyle, że nie jedziemy do Pyłów, by kogoś nawracać. A oni jadą do Pyłów, bo im za to zapłacono. Jeśli chcą się zmienić, to mnie cieszy. Jeśli z Pyłów wrócą odmienieni na lepsze, to tym bardziej ta wyprawa będzie udana. Ale nawracanie na ścieżkę do dobra, to robota dla kapłanów. Moją jest to, by jak najwięcej z nas wróciło żywych z tej wyprawy. Nie przestrzegałem was przed nimi, dlatego że uważałem, że są gorsi. Przestrzegałem, by uniknąć sytuacji, po której musiałbym kogoś ukarać, znów.
- I widzisz tu chyba jest ten problem, bo oni uważają, że wy ich uważacie za gorszych. I może jechali do Pyłów bo im zapłaciłeś, a może jednak i dlatego, że Królestwo coś dla nich też znaczy. Może warto by było o tym pogadać. Tam i tak chyba będzie nam ciężko, to nie lepiej wiedzieć, że to co było to było. Dać taki kredyt zaufania i to od nich będzie zależało co z nim zrobią. Wiesz... przecież sam mówisz, że można się zmienić. Może ci tacy naprawdę źli właśnie już odpadli. Może te przestrogi powinniście nam przekazać tak aby oni tego nie słyszeli, tak aby właśnie nie czuli się ci przekreśleni i gorsi. Wiesz Atoli też mnie ostrzegł. Ostrzegł abyśmy uważali na Kario, ale zrobił to tak, że tamten nie słyszał. Muszę porozmawiać o tym z Tuą. Poza tym mówisz o postrzeganiu, a wiesz do jakich wniosków oni doszli postrzegając mnie? - nawet nie zauważyła, że dla podkreślenia swojej przemowy zaczęła jak zwykle gestykulować rękami. - I nie stój nade mną bo mnie kark boli od patrzenia w górę. Paladynowi nie wypada usiąść na schodach?
-Nie wypada, tak samo jak rozczulanie się publicznie przed podwładnymi. Dowódca to skała Sorg, ma być silna trwała niezłomna. Bez względu na sytuację, ma być twardy. Jeśli dowódca nie ucieka, a podwładni ufają w jego osąd, to sami nie rzucą się do ucieczki. -odparł paladyn dodając.-Przyznaję, jestem pozytywnie zaskoczony tym, że już żaden nie uciekł. Ale od rozmów i poprawiania samopoczucia podwładnych są kapłani. To oni dbają o nastroje w oddziale. Paladyni są od dawania przykładu. Stania na przedzie i walczeniu w pierwszych szeregach. Zresztą ,są sprawy o których mężczyźni mogą rozmawiać z kobietami, tylko. I sprawy o których mężczyźni rozmawiają tylko z mężczyznami. Rozczulanie się i mówienie o tym jak się czują... nie pasuje do twardych najemników.-

- A może to jednak dowódca dając właśnie przykład powinien ich pochwalić i powiedzieć, że będą postrzegani tak jak będą się zachowywać? Co złego przy omawianiu taktyki czy nie wiem czego tam, planów na kolejny dzień, czy raportów czy co tam macie, właśnie powiedzieć o tym. Co umniejszającego jest w tym, że dowódca- skała, jak sam rzekłeś pokaże swojemu podwładnemu czy też najemnikowi, że jest z niego zadowolony? Ech... sama już nie wiem. Widzisz nie raz takie gdybanie może być gorsze, oni uważają, że chcę zostać twoją ko... - w ostatniej chwili ugryzła się w język i z powrotem oparła brodę o dłonie i zaczęła wpatrywać się w ścianę przed sobą.
-Ostatnia taka próba omawiania taktyki zakończyła się pyskówką i ostentacyjnym odejściem Helfdana. Nie kusi mnie więc kolejna próba. A co konkubiny...- niestety paladyn domyślił się co chciała powiedzieć.- Kalel nie powinien jakoś zareagować, że przypisuje się jego narzeczoną innemu?- potarł czoło.- A tak. Zapomniałem, że wy nadal macie niezbyt określone wzajemne relacje. Powinnaś poważnie rozważyć swoje związki uczuciowe z mężczyznami. Niby można być wieczną dziewicą. Ale... nie każdej to pisane.-
- I widzisz sam! Wyciągać można wnioski z różnych sytuacji, ale czy one są prawdziwe? A skąd wiesz, co było jak pojechałam z Helfdanem na tą kąpiel? Jakie wnioski z tego wyciągnęliście? No powiedz! Słucham... bardzo mnie to zaciekawiło! - zjeżyła się i nieświadomie podniosła głos zrywając się na równe nogi i stając oko w oko z paladynem.
-Żadnych. Oboje jesteście dorośli, a ja nie jestem ani twym ojcem, ani kochankiem, ani mężem, bym się miał zajmować twoimi relacjami z Helfdanem.- odparł spokojnie paladyn.
- To czemu mówisz, że Kalel powinien zareagować? Może ty też powinieneś zareagować, że nic cię ze mną nie wiąże! W sumie nikogo nic ze mną nie wiąże. Ech... nieważne... - odparła zrezygnowana opuszczając ramiona i ponownie siadając na schodach.
-Sama wspominałaś, że jest ktoś, kto gości w twoim sercu i w snach. Mnie się wydaje, że to Kalel właśnie. Zachowujesz się wobec niego, jak... Helena, wobec mnie.-odparł Raydgast spoglądając na dziewczynę. Następnie rzekł.-No i... wymyślasz, tematy zastępcze. Naprawdę tak ważne jest to, co oni myślą o mnie, a ja o nich? A to co myśli o nich Laure, Iulus... nie ma znaczenia?

- Ma znaczenie, ale teraz rozmawiam z tobą a nie z nimi. Przecież, nie będę tobie mówiła co myślę, że powinien zrobić Laure czy Iulus prawda? - spytała znów zadzierając głowę aby spojrzeć na paladyna.
-Nie. Ale też tylko to cię dręczy? Ich samopoczucie? Wierz mi. Mniej ich obchodzi, to co myślę o nich ja, a bardziej twoja dramatyczna ucieczka, z potańcówki, na której byłaś główna atrakcją.-Raydgast spojrzał w dół.
- Skąd wiesz? To też twoje domysły? - zadała kolejne pytania.
-Doświadczenie. Sam też bardziej niż szacunkiem pracodawcy, martwiłem się jego wypłacalnością.- odparł z kwaśnym uśmieszkiem paladyn.-Dopóki nie będę ich otwarcie poniżał, raczej nie będą wrodzy.
- I nie uciekłam z żadnej potańcówki, zmieniłam lokal, bo partner, który miał ze mną tańczyć się z niego wyniósł. Też doszedł do wniosku, że wolę z tobą tańcować i twą kochanką zostać, bo “za wysokie progi” jak sam to określił. Jak łatwo oceniać innych co nie? - dodała zadzierając brodę.
-Możliwe... Niemniej Sorg, ciężko się tańcuje siedząc na schodach. A inni partnerzy do tańców, zostali na dole.- Raydgast spojrzał na parter karczmy. I dodał.- Łatwo oceniać, ale też... wiesz już czego chciał od ciebie ów “partner”. Nie tylko tańca.-
- Ale o niego już nie musisz się martwić. Będzie omijał mnie z daleka, nie pociągają go “baby, którym się jadaczka nie zamyka”. - rzekła i mimowolnie się roześmiała.

-Ja? Mówisz jakbym kawalerem uderzającym do ciebie w konkury.- zaśmiał się paladyn i dodał.- Nie jestem Helfdanem. Mimo że obaj brody nosimy i obaj widzieliśmy cię nago, to ja do łóżka zaciągać cię nie zamierzam.
- Mówię jak do paladyna, który obiecał mnie chronić przed niebezpieczeństwem. Z jego strony już chyba gwałt mi nie grozi. - sprostowała dziewczyna.
-Nie będę bronił cię przed takim “niebezpieczeństwem”. Zalotnicy to nie problem, którym zajmują się paladyni Torma. Gdyby siłą próbował zaspokoić swe żądze, to co innego. Ale nie będę bronił nikomu prób zdobywania twoich względów. Jak wspomniałem, ani ja twój ojciec, ani mąż, ani kochanek. Nie mam ni powodu ni prawa, by odpędzać od ciebie zalotników.- zaśmiał się paladyn, przyjacielsko czochrając włosy bardki.
- Toć sam mówiłeś, że właśnie od ich gwałtów chronić, a mój język ochronił mnie w tym przypadku i od gwałtu i od zalotów. Jak opowie swoim kamratom o tym, to będą mnie omijać wielkim łukiem - uśmiechnęła się. - Pewnie miał rację, bo w sumie jak to rzekł “gęba” mi się nie zamyka. Niepokoi mnie tylko ten Kario. Za Tuą się ogląda, a Atoli kazał się jego wystrzegać. Muszę z nią porozmawiać, powiedzieć jej, ale też tak, aby on nie słyszał, by mu nie zrobić niepotrzebnie przykrości, bo może to też takie gdybanie, jak myślisz? Ray czy paladyni zawsze muszą być tacy sztywni? Czy nigdy nie możesz zrobić czegoś co chcesz? Tylko zawsze tak na sztywno?A jak jesteś w domu to nie spędzasz czasu na zabawie z dziećmi czy śmiechu z żoną, bo paladynowi nie wypada? Zawsze musisz się zachowywać tak jakbyś był po uszy zakuty w zbroi? Co by się stało jakbyś usiadł na tych schodach przy mnie na chwilę? - zaczęła się dopytywać z ciekawością zerkając na paladyna.

-Nie chciałaś się przypadkiem uwolnić od bycia “moją kochanką”? Poza tym, po pierwsze jestem na misji, po drugie... dlaczego uważasz że nie robię tego co chcę?- spytał zerkając na dziewczynę ze zdziwieniem w głosie.
- Toć sam rzekłeś że paladynowi nie wypada siadać na schodach. Myślałam, że dlatego sterczysz, bo nie wypada. Ech.... ciężko oddzielić twe chęci od twojego wypada nie wypada. Nie raz wygląda to tak, że choć nie masz na sobie zbroi, to mimo wszystko coś ci kręgosłup na sztywno trzyma. Nie gniewaj się... bo po prostu pytam, może nie powinnam... przepraszam - zakończyła niepewnie.
-Siedzenie na schodach, nie jest przyjemnością. A poza tym, paladyn to paladyn. A ty zapominasz, że jesteś ładną kobietą.- odparł Raydgast.-A ja jestem żonaty.
- Ech... wiem... wiem.... nie wypada - dodała przekornie pokazując mu język. - Dziękuję, że przyszedłeś dowiedzieć się czy nic mi się nie stało. Nic się nie stało. Dzisiejszy wieczór pokazał, że jeszcze dużo powinnam się nauczyć. I nie dotyczy to tylko relacji damsko-męskich. Może powinnam częściej trzymać język za zębami. Nawet wujo miał nie raz dość mojego paplania. - westchnęła zrezygnowana.
-Nie ma za co.-odparł paladyn lekko kiwając głową i dodał żartobliwie.- Wierz mi. Nie jesteś nawet w połowie tak denerwująca jak niektóre elfy czystej krwi.

- Wiem... jestem mieszańcem. - dodała ze smutkiem, nic więcej nie mówiąc, aby nie zorientował się, że poruszył bolesną dla niej sprawę.
-Nie powinnaś się tym przejmować. To nie to jacy się urodzimy, czyni nas tym kim jesteśmy.-odparł paladyn pieszczotliwie głaszcząc półelfkę po głowie.
- Jakbyś miał taką wiedzę jak dziś posiadasz i miał dokonać wyboru... zostałbyś paladynem? - wyrwało jej się kolejne pytanie.
-Prawdopodobnie tak.-odparł Raydgast wzruszając ramionami.-Choć to trudna ścieżka, trudniejsza niż się z pozoru wydaje.
- Bo wiesz... patrząc tak z boku na paladyna, no nawet i na jego giermka, to ma się wrażenie, że zawsze jesteście w zbroi. Zastanawiało mnie niekiedy, czy stałoby się coś, gdyby taki paladyn pokazał, że jest po prostu ludzki. Tak jak ty niekiedy czochrasz mi włosy... jak... jak... ojciec - dodała z uśmiechem - Bo ojciec czochra tak córę jak chce ją pocieszyć prawda? Wiesz mój wujo nie czochrał, ale nie znaczy, że mnie nie kochał czy nie troszczył się o mnie... po prostu jest elfem, a ja mimo wszystko pólelfką. Nie raz mówił, że moje ludzkie cechy biorą górę, ale sam mówiłeś, nie wybieramy tego kim się rodzimy.

-Po prostu ludzki, to znaczy jaki? Mam pić piwo, gadać o dziewkach, podrywać jakieś?-odparł nieco ironicznie Raydgast.- Nie wypada mi to nie tylko z tego powodu, żem paladyn, ale i żem człek stateczny. A nie wolny.
- Nie... nie o tym prawię. Tylko właśnie o tym, że teraz ze mną rozmawiasz, tak wiesz... normalnie, nie pouczająco czy pusząco się. Po prostu... jak rozmawiałam na Srebrnym Jarmarku z giermkiem jednego z paladynów to on się też tak wiesz, nadymał, bo giermkiem paladyna jest. Pamiętam Lususa, też giermek, wolny, a jednak cały czas miałam wrażenie, że patrzy na nas z politowaniem. Na zasadzie będzie paladynem, to wie najlepiej. A przecież paladyni też popełniają błędy, tak jak każdy z nas. I zastanawiałam się czy nie jest ciężko starać się zawsze być takim nieomylnym, robić to co wypada... Ech... nie umiem ci tego wytłumaczyć. Chyba gdybyś spojrzał moimi oczami a ja twoimi, może wtedy by się wyjaśniło o co chodzi... Nie chciałam cię urazić. - dodała pospiesznie na zakończenie.
-Nikt nie powiedział, że paladyni są nieomylni.Od tego mamy kapłanów by doradzali.-zdziwił się takiemu podejściu Raydgast i dodał.- A giermkom zdarza się, że czasem bliskość ostróg za bardzo uderza do głowy. Od tego są jednak wyżsi rangą by pokazywać giermkom, gdzie ich miejsce.

- Myślisz, że Kalel też zacznie się tak puszyć- spytała nagle i dodała - Nie ręczę wtedy, że mu nie przyłożę.
-Gadasz jak jego żona. Ty wiesz, że...Iulus ma prawo udzielać ślubów?-odparł żartobliwie Raydgast, spoglądając na twarzyczkę Sorg.
- Nie... wiem, ale wiem, że... jako kapłan jest nieomylny? - - spytała przekornie zerkając na mężczyznę .
-Nieomylny niekonicznie. Ale możliwe, że mądry.-odparł paladyn i zerknął w dół.-Jeszcze możesz pójść potańczyć.
- Jakoś odeszła mi chęć na tańce. Chyba lepszym jestem bardem na takich potańcówkach niż ich uczestniczką - rzekła ponownie opierając brodę na dłoniach. - Ale ty idź jak chcesz, ja tu sobie chwilę posiedzę, a potem wrócę do pokoju.
-Chyba tak powinienem zrobić, a ty... na pewno nic cię już nie gnębi?-upewnił się paladyn.
- Nic... - westchnęła wzruszając ramionami.
Znowu pogłaskał ją po głowie dodając.-Nie brzmisz zbyt przekonująco. Może powinnaś porozmawiać z Iulusem, albo Kalelem?
- Nie dziś... porozmawiam... kiedyś - - rzekła smętnie dziewczyna. - Czy jutro też będzie spotkanie ze Starszyzną? Bo chyba nie wszystko jeszcze rzekli co chcieliście się dowiedzieć? Nie widziałam kapłana i barda, zostali jeszcze na tym spotkaniu? - spytała zerkając na paladyna.
-Zapewne tak. A co do nich. Nie wiem. Nie czekałem, aż się spotkanie zakończy.-odparł Raydgast wciąż głaszcząc po głowie bardkę.

- Heh... chyba pójdę się położyć... Na potańcówkę już i tak nie wracam. Mam nadzieję, że inni się lepiej bawią. - podniosła się ze schodów, cmoknęła go w policzek pospiesznie i rzekła zanim ruszyła w kierunku drzwi - Dziękuje Raydgaście... i dobrej nocy.
-Dobrej nocy.- odparł mężczyzna, odczekał aż dziewczyna wejdzie do pokoju, zamknie drzwi, po czym... udał się do swojego pokoju.

*****

Rankiem zwlekła się z łóżka. Usiadła na jego brzegu i zaczęła się zastanawiać co robić dalej. “Obudzę Kalela jak jeszcze śpi i pokaże mu bibliotekę. Tam wczoraj nie dotarliśmy, a na pewno znajdziemy w niej dużo ciekawości.” Podeszła do miski, nalała do niej wody z dzbanka i umyła się pospiesznie. Rozczesała włosy i ponownie zaplotła je w schludny warkocz. Ubrała się, wciągnęła na nogi buty. Rzuciwszy ostatnie spojrzenie w lustro wyszła z pokoju i skierowała się w stronę drzwi Kalela. Zapukała i nie słysząc odpowiedzi załomotała w nie głośniej, równocześnie mówiąc: - Kalel pobudka - odczekała chwilę słysząc ruch za drzwiami. Kiedy jednak w uchylonych drzwiach pojawiła się twarz chłopaka nie wytrzymała i parsknęła śmiechem komentując jego przepicie. - Chciałam Cię zabrać ze sobą do biblioteki, ale patrząc na ciebie dochodzę do wniosku, że to nie najlepszy pomysł. Wracaj do łóżka odsypiać dalej, a ja idę tam sama - i nie czekając na reakcję chłopaka odwróciła się na pięcie i raźno po maszerowała w stronę schodów. Zatrzymała się w głównej izbie zastanawiając czy coś zjeść, jednak postanowiła udać się najpierw do biblioteki, jakoś nie odczuwała specjalnie głodu. Wyszła przed karczmę i rozejrzała się wahając, w którym kierunku się udać. Po krótkim namyśle ruszyła przed siebie. Po drodze spotkała młodą elfkę, którą wypytała o drogę do biblioteki. Podziękowała dziewczynie z uśmiechem i raźnym krokiem udała się we wskazanym kierunku. Weszła do środka i z zapartym tchem przyglądała się zgromadzonym tam zbiorom.


Sorg zerknęła na elfa układającego księgi i już miała do niego podejść gdy jej wzrok zatrzymał się na kierującym się do wyjścia bardzie. Uśmiechnęła się do niego na powitanie i po rozmowie poszła poszukać zwojów które ją zainteresują. Wybrała kilka i rozejrzała się za miejscem w którym mogłaby je rozłożyć i przestudiować w spokoju.


Zagłębiona w lekturze Sorg nie zwracała uwagi na upływający czas. Jednak unoszące się w bibliotece drobinki kurzu sprawiły, że coraz częściej kichała. Po kolejnym głośnym kichnięciu zwinęła zwoje i poszła odłożyć je na miejsce. Podziękowała znajdującemu się w bibliotece elfowi skinięciem głowy, nie chcąc przeszkadzać mu w zagłębianiu się w leżące przed nim pisma. Wyszła z biblioteki i skierowała swe kroki w stronę karczmy. Po paru krokach zatrzymała się jednak i zawróciła w stronę łaźni. “Mamy spotkanie ze Starszyzną, nie wypada,abym na nie poszła taka zakurzona. Skorzystam z łaźni, a potem zmienię jeszcze ubranie i będzie dobrze”, pomyślała sobie. Weszła do łaźni i uśmiechnęła się do elfek, które w niej przebywały. Zrzuciła z siebie ubranie za jedną z kotar i rozpuściła włosy.

Owinęła się w płótno i ujęła kotarę w dłonie aby zanurzyć się w parującej wodzie. Jednak widok jaki ujrzała za nią sprawił, że stanęła jak wmurowana. Nie mogła zrobić ani kroku do przodu ani kroku w tył. Stała i obserwowała scenę która rozgrywała się przed jej oczami. Podążała wzrokiem za dłońmi elfki, które przesuwały się po owłosionej piersi znajdującego się przed nią mężczyzny. Dopiero wzrok Helfdana, który ją dostrzegł sprawił, że bardka została wyrwana z transu. Zaczerwieniła się i puściła kotarę, która zasłoniła jej widok mężczyzny i znajdującej się z nim dziewczyny. Odwróciła się pospiesznie i skorzystała z innego pomieszczenia. Wyszorowała porządnie włosy i całe ciało. Wysuszyła się, ubrała i z rozpuszczonymi wilgotnymi włosami ruszyła w stronę znajomej karczmy. Znajdując się w swoim pokoju, zmieniła ubranie, a na koniec zerkając w lustro założyła swoje ulubione kolczyki w uszy.


Przeczesała włosy palcami, zostawiając je rozpuszczone mruknęła pod nosem - Chyba jestem gotowa... i ruszyła na poszukiwanie swoich współtowarzyszy aby wraz z nimi udać się na spotkanie ze Starszyzną.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.

Ostatnio edytowane przez Vantro : 07-01-2011 o 00:10.
Vantro jest offline