Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-01-2011, 21:00   #2
Arsene
 
Arsene's Avatar
 
Reputacja: 1 Arsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwu
Podróż do samego fortu mijała w miarę spokojnie. Gdyby nie skromne zapasy jedzenia było by nawet dobrze. Łowca zwykł pracować i podróżować tylko ze swą klaczą, przez co racje żywnościowe odliczone były tylko dla nich. Jednak jego towarzyszka i jej koń też musieli jeść. Ach, jakież było zdziwienie Hansa gdy jedzenie znikało szybciej niż powinno! Z tą myślą jako przewodnią weteran pierwszej wyprawy cały czas popędzał swą uczennicę, by jechała szybciej. Wreszcie na horyzoncie ujrzał cel - fort Kier-Gan. Nie kojarzył mu się zbyt dobrze. Cała ta magiczna podróż wcześniej i w ogóle. Bramy otworzyły się i łowca z uczennicą wjechali na dziedziniec. Chyba byli pierwsi, a tak przynajmniej mogło by się wydawać. Hans gnał, gdyż jedzenia mogło braknąć w każdej chwili. Dziedziniec nosił na sobie wyraźne ślady walk. Mury były pokruszone, wszędzie pełno było gratów rzucanych wcześniej na barykadę, uszkodzonej broni i podobnych rzeczy mniej lub bardziej przydatnych przy odpieraniu szturmów. Zsiadając z wierzchowca łowca zdjął kapelusz. Zadziwiające, ależ to nakrycie głowy już widziało!
- Odprowadź "Kolbę" do stajni - powiedział do Vivien nie odrywając wzroku od murów. Podziwiał je, nie mógł opanować zdziwienia. Fort nie sprawiał wrażenia silnie warownego. Te pozornie kruche mury nie tylko oparły się demonom, a jeszcze dokonały tego aż trzy razy! Nie obyło się wielu wyraźnych pęknięć, wykruszeń czy obtarć. Również wrota były mocno wygięte. Mimo to wszystko trzymało się kupy.

Hans nigdy wcześniej nie współpracował z nikim, nie licząc oczywiście grupy wysłanej by zabić demonicznego władcę. Tym bardziej nie szkolił nikogo, a co dopiero kobiety. Vivien sprawiała wrażenie silnej i odważnej, lecz to nie wychodzi w czasie walki ze strzygą. Rzeczy takich dowiedzieć się można dopiero w chwili gdy chodzi o życie nie tylko swoje, ale i innych. Cóż, na pewno kiedyś nadejdzie czas próby, to było nieuniknione. Poza tym podczas poprzedniej wyprawy odniósł wiele ciężkich ran. Pomoc była teraz jak najbardziej wskazana. Odcięta dłoń, którą śmieszny gnom przymocował długo nie była sprawna. Mimo iż teraz mogła już władać mieczem to nadal czasami odmawiała posłuszeństwa. Co do samego przebiegu szkolenia, Hans starał się być wymagającym nauczycielem. I co ważne, nie przywiązywać się. Śmierć przychodzi szybko i niespodziewanie, a żniwo zbiera obfite. Dzień w dzień przytaczał Vivien różne części swego cennego notatnika, który rozrósł się niemalże do małej księgi. W tym czarnym notesiku zapisane były informacje o wszelkich bestiach i demonach jakie spotkał Łowca. Były tu też, a nawet przede wszystkim zalecane metody eksterminacji. Nie jeden paladyn czy inkwizytor chciał płacić złotem za tę książeczkę. W sumie to inkwizytorzy żądali jej oddania, niechętnie mówili o płaceniu. Jednak znajomości Hansa zawsze pozwalały mu się jakoś wykręcić. Nauczony doświadczeniami nikomu, nawet Vivian nie pozwalał samej przeglądać tego cennego i ciągle rozwijanego dzieła.


- Dobrze, ruszajmy.

Komnaty wcale, a wcale nie nosiły znamion bitwy. Wszystko tutaj wyglądało po staremu. Korytarze z dywanami i gobelinami na ścianach, piękne i wielkie okna, nawet sala była ta sama. Iluż ich wówczas tutaj siedziało ? Siedmiu ? Ośmiu ? Ach tak, dziewięciu! Teraz było tu znacznie mniej osób. Niedługo po wejściu Hansa i Vivien zjawiła się reszta drużyny. Łowca podszedł do okna i otworzył je na oścież. W pomieszczeniu było bardzo duszno. Powiew świerzego, chłodnego powietrza to było to, czego było tutaj potrzeba. Po kilku minutach do sali weszła elfka, jak się później okazało kapłanka. Pokrótce wyjaśniła im na czy ma polegać ich zadanie. Hans bił się już na bagnach z różnymi bestiami, znał dobrze sposoby walki na terenie podmokłym. Wiedział co może ich czekać podczas takiej przeprawy ... poza demonami oczywiście. Będzie potrzebował kilku rzeczy, lecz tutaj na pewno mają alchemika. Gdy kapłanka zapytała o pytania łowca zabrał głos
- Ja nie mam zamiaru ruszać się stąd bez mojej klaczy. Zapomnij, moja pani! Co to to nie. Jak już jesteśmy przy sposobach podróżowania. Czemu nie możecie nas najzwyczajniej w świecie teleportować tak jak podczas pierwszej wyprawy ? No i kiedy dostaniemy coś do jedzenia ?
 
__________________
Także tego
Arsene jest offline