Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-01-2011, 21:30   #15
Arango
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
To moja droga
Z piekła do piekła...


Ich droga prowadzi wśród porastających tu i ówdzie kęp zarośli i zagajników pokrytych jeszcze nieobeschła mgłą. Ta zresztą spowija jeszcze całunem dolinę będącą celem i wędrówki.
Ścieżka wije się po zboczu skręcając nagle by ominąć samotne, czarne skały.

Słońce, które o poranku zdawało się zapowiadać ciepły dzień skryło się z powrotem za chmury pokrywające siwą czapą okoliczne szczyty.
Ta wędrówka nie nastraja do rozmowy idą więc w milczeniu bacząc tylko by ich stopy nie omsknęły się na śliskich kamieniach.

Trakt do którego docierają lata świetności ma już za sobą. Tu i tam kałuże lśnią bura wodą, gdzieniegdzie płynący obok strumień podmył skarpę i zachłannie wyrwał z drogi potężne kęsy.

Degreselle prowadzi ich jednak pewnie omijając pułapki, zna te okolicę doskonale. Tylko tu, w tej ponurej okolicy mógł znaleźć schronienie Johann. Od małego ciągnęło go do tych surowych wzgórz, trzęsawisk i ciemnych borów, które inni wędrowcy omijali z daleka.

Krzywa, na wpół zżarta wilgocią tabliczka obwieszcza, że wieś niedaleko.
Akwicjusz mruczy pod nosem sprawdzając naciąg kuszy, z jego gardła wyrywa się krótki, charkotliwy kaszel. Nie znosi tej okolicy, gdzie wszystko wydaje się gnić i pokrywać niezniszczalnym nalotem pleśni już za życia.
Gotfryd zdaje się nie zwracać na to uwagi, czoło przecięte pionową zmarszczką znamionuje głębokie zamyślenie.

Co ujrzę gdy minę zakręt ? Rozwłóczone trupy, czy może ludzi skrytych w swych domach, czujnie nasłuchujących czy następny dźwięk nie obwieszcza przybycia mego brata potwora ?





Jednak nie, choć osada zda się być początkowo pogrążona we śnie, czy też opuszczona, gdy wkraczają między pierwsze chałupy otaczają ich dzieci.
Nie z radosnym piskiem jak w innych osadach, krzykiem i szczebiotem.
Tu są milczące, na bladych twarzach (wszak słońce rzadko tu gości) lśnią czujnie ciemne oczy.

Powoli pojawiają się i inni.

Kobiety o zniszczonych pracą rękach i pustych, na wpół martwych twarzach. Mężczyźni z dłońmi wielkości bochnów chleba pokrytych odciskami, o zarośniętych mrocznych twarzach.

Mieszkańcy Czarnej Doliny.

Gotfryd i Akwicjusz zrzucają przy studni z ramion sakwy, przypatrują się półkolu otaczających ich ludzi. Pierwszy jednak cały czas opiera dłoń na rękojeści rapieru, długi baczy by kusza cały czas leżała w zasięgu reki.
Altari opiera czoło o studzienny żuraw. Zimne, wilgotne drewno przyjemnie chłodzi rozpalone czoło. Z przymkniętymi oczami słucha słów Baroneta.

- Ludzie ! Znacie mnie wszak wszyscy! Przybyłem do was z niedobrymi wieściami. Mój ojciec, a wasz pan legł zmożony chorobą, a ja jestem tu by odnaleźć... odnaleźć mego brata.

Ciężkie milczenie zawisa nad zebranymi, zdaje się przytłaczać.
W końcu jedna z kobiet pochyla się, gdy się prostuje w dłoni trzyma kamień. Ciśnięty, z głuchym stukiem odbija się od cembrowiny. Zaraz też w jej ślady idą inne.
Zaskoczony Gotfryd gwałtownie milknie, Akwicjusz jakby nie wierząc własnym oczom otwiera usta zdumiony.

Altari nie musi unosić powiek by to zobaczyć, ona po prostu wiedziała, że to się stanie.
 

Ostatnio edytowane przez Arango : 06-01-2011 o 21:32.
Arango jest offline