Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-01-2011, 03:07   #2
Feataur
 
Feataur's Avatar
 
Reputacja: 1 Feataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetny
Droga do klasztoru była by dość uciążliwa dla zwykłego wierzchowca. Jednakże koń, jaki niósł Shirase nie był zwykłym rumakiem. Czy może był nim… kilka wieków wcześniej. Teraz, wskrzeszony magią Kenbatsu, na powrót miał służyć nowemu panu. Do czasu, aż przestanie być użyteczny. Podróż była dla kuchiyosesha dość udana. Dzięki przerażeniu, jakie wywoływał upiorny rumak, bez trudu mógł zażądać od chłopów jakiegoś mięsnego pokarmu, jak i również krwi zwierząt. Krwi, która mimo wszystko utrzymywała kości szkieletu razem i zmuszała je do ruchu.
Przez kilka dni Kenbatsu przemierzał tak dobrze sobie znane ziemie klanu, aż wkroczył na inne tereny. Tam dopiero jego wygląd wzbudzał postrach. Legendy jakie krążyły o klanie Shirase może i były wyolbrzymiane, jednak dla zwykłego heimina widok końskiego szkieletu, niosącego ubranego na czarno samuraja, prowadzonego przez kruka, musiał pobudzać zabobonną wyobraźnie. Co sprawiało Kenbatsu ponurą satysfakcję. Wkraczając na obce sobie ziemie, bardziej żyzne i bogatsze w zwierzynę, mag mógł przyśpieszyć swoją podróż, tak że po czterech dniach od opuszczenia cmentarzyska, a którym dostał wiadomość, znalazł się w wiosce, z której można było opłacić łódź do klasztoru. Przez chwilę patrzył na kołującego w górze Tsukashi i uśmiechnął się wrednie. Zauważył niedaleko jakiegoś chłopa, więc czym prędzej skierował się w jego stronę.
- Starcze – powiedział, spoglądając z rumaka na wieśniaka – Muszę przedostać się do klasztoru. Natychmiast. Dasz radę znaleźć mi łódź i przewoźnika?
Tsukashi zakrakał nad głową Shirase, po czym usiadł na jego prawym ramieniu, przełykając coś, co najprawdopodobniej było za życia jakimś pomniejszym gryzoniem.
Chłop ukłonił się głęboko, widząc wetknięte za pas mężczyzny samurajskie miecze.
- Musisz dotrzeć nad zalew, po drugiej stronie wioski Samuraj-sama. Tam jest chata , w której wraz z rodziną mieszka przewoźnik. Tylko on zna drogę do klasztoru
Shirase spojrzał w podanym przez chłopa kierunku, zaś po chwili namysłu naparł nieco na niego końskim szkieletem.
- Wskaż mi drogę - rozkazał, nieznoszącym sprzeciwu słowem.
Chłop odsunął się w tył , ostatecznie padając plecami w śnieg.
- Tak , wybacz samuraj-sama! Proszę, wybacz mnie głupiemu moją niegrzeczność. Błagam, pozwól mi się zaprowadzić na miejsce - poderwał się na nogi, by ponownie paść na kolana w ukłonie.
Shirase nie zaszczycił go już nawet spojrzeniem, tylko ruszył w stronę chatki przewoźnika. Jednak na tyle wolno, by chłop zdołał się podnieść i wyjść dogonić go.
Chłop rąbnął kilka razy od serca w drzwi domostwa, w których po chwili ukazał się umieśniony mężczyzna w średnim wieku, jedynie w przepasce przewiązanej an biodrach.
- Ktoś do Ciebie, Uragi-san.
Shirase krótko ocenił posturę chłopa, by stwierdzić, że ma do czynienia z mężczyzną, którego zawód to właśnie wioślarz. Poczekał, aż ten wyjdzie nieco do przodu, po czym pochylił się lekko w siodle.
- Potrzebuję dostać się do klasztoru. Jak najszybciej - powiedział spokojnie, nie chcąc tym razem aż tak wystraszyć kolejnego wieśniaka.
Widząc wierzchowca , którego dosiadał samuraj, Uragi wykonał kilka kroków w tył, szukając czegoś pilnie ręką za progiem. Po słowach Kenbatsu przerwał jednak.
- Koń na moją łajbę się nie zmieści... Nawet taki...
Kenbatsu skinął głową, jakby to było oczywiste. Zeskoczył z siodła, po czym klasnął niemal na granicy słyszalności, a kościsty upiór na powrót stał się kupką kości. Jedynym śladem jego użytkowania było zużyte siodło.
- Jeśli chcesz, możesz je zabrać - powiedział do wystraszonego wieśniaka, wygrzebując z sakwy małą monetę i kładąc ją na kupce kości – I nie obawiaj się, on już nie wstanie. Kości możesz nawet wrzucić do bagna.
Kenbatsu poprawił kapelusz i miecze, po czym spojrzał na przewoźnika.
- Możemy płynąć, Uragi-san - oznajmił, na co rozległo się wesołe krakanie Tsukashiego.
"Iiii, ten śmierdzący śmiercią samuraj traktuje mnie jak głupiego Eta ... Nigdy nie tknę się tego truchła " Pomyślał chłop, kłaniając się Kenbatsu i dziękując mu za jego "szczodrość".
Uragi szybko przyszykował łódź, po chwili wszystko było gotowe do przeprawy.
- Mnisi z Shousen rzadko miewają gości, Samuraj-sama. Musisz być rozsądny i wybaczyć im jeśli nie będą gotowi na Twoje przybycie - powiedział już w łodzi.
- To już ich zmartwienie - odparł Kenbatsu, jakby się tym nie przejmował. Tak naprawdę miał w szczerym poważaniu, to co robią mnisi. Dla niego liczyła się wiadomość, którą przewoził oraz perspektywa spotkania z Shourim. Mimochodem spoglądnął za siebie, na brzeg, z którego wsiadał. Kupka kości leżała tam, gdzie ją zostawił. Na ten widok uśmiechnął się wrednie, widząc, że nietolerowanie śmierci i wszelkich jej aspektów nadal jest głęboko zakorzenione w świadomości chłopstwa. Zastanawiał się, czy również kasta wojowników dzieli ów powszechny wstręt...
Mijając wyspiarskie pawilony, próbował wypatrzeć jakikolwiek ruch. Tu i ówdzie mijały mu postacie mnichów z latarniami. Jednak dopiero, gdy łódka przybiła do brzegu, mógł przyjrzeć się im z bliska. Jego obserwację zaś zakłóciło pojawienie się starszego wiekiem człowieka, o długiej siwej brodzie. Przedstawił się jako Inute, mówiąc, że czeka na gości, którzy mają przybyć na wezwanie Shouriego. Kenbatsu bez słowa podał mu wiadomość, którą otrzymał od Seishina, jednocześnie zastanawiając się, kto taki również zamierza dołączyć do niego i młodego bushi. Wkrótce potem wędrował korytarzami klasztoru, starając się zapamiętać jak najwięcej z rozłożenia pomieszczeń. Tsukashi siedział mu na ramieniu, gdyż Kenbatsu kategorycznie nie zgodził się na rozstanie z pupilem. Rozgościł się w przydzielonym mu pokoju, apo jakimś czasie jeden z mnichów oznajmił mu, że Seishin przybył i w niedługim czasie oczekuje go w pagodzie.
Po upłynięciu czasu pięciu kadzideł, Shirase opuścił pokój i prowadzony przez Tsukashi znalazł się w pomieszczeniu. Póki co, był pierwszy, więc zajął miejsce na wprost wejścia. Po pierwsze, by lepiej widzieć wchodzących, po drugie, by ci lepiej widzieli go.
 

Ostatnio edytowane przez Feataur : 07-01-2011 o 03:11.
Feataur jest offline