Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-01-2011, 11:28   #114
baltazar
 
baltazar's Avatar
 
Reputacja: 1 baltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znany
- Nie ma przypadkiem możliwości kontaktu na odległość? Jakaś magia związana z przesyłaniem wieści na duże odległości? - przerwał ciszę paladyn, nie chcąc wyciągać kolejnej osoby, w dodatku schorowanej, która dla zdrowych i w pełni sił poszukiwaczy przygód, byłaby wyzwaniem. Złocistemu dopiero teraz zrobiło się głupio że pokłócił się z Tyrionem. Nie miał pojęcia że stary kapłan umiera. Nie odezwał się jednak, spojrzał za to na paladyna, pomysł był całkiem sensowny.

- Jest kilka... - uniósł głowę kapłan. - Problemem są jednak zawirowania magiczne w mieście, które mogą zniszczyć wiadomość zanim dotrze do adresata. Chyba że wysyłali byśmy je do waszych koni; wtedy odbieralibyście je w strażnicy i stamtąd też odsyłali. Tak miał robić Tiirstil...
-To co trzeci dzień, od dotarcia do strażnicy, postaramy się by ktoś był przy koniach, by mógł powiadomić o sytuacji.- zaproponował Raydgast.
- Sądzisz, że tak długo będziemy przebywać w Pyłach? - zapytała nieco zdziwiona Tua.
- Pyły to duże miejsce. Nie obszukamy go w dzień czy dwa. Nie wspominając o tym, że opieramy poszukiwania na przypuszczeniach bardziej niż na faktach. A wizje bywają wieloznaczne - odparł paladyn, spoglądając nieco zdumiony na czarodziejkę. Ona naprawdę sądziła, że to kilkugodzinna wyprawa?
Dziewczyna nieco się zawstydziła. Jakoś nigdy nie myślała o tym, że może to tyle trwać. Martwiła się dojazdem na miejsce i walką. Nie sądziła, by zło ukrywało się tam przed nimi, a raczej zaatakowało od razu, lub czekało w centrum miasta. Jak w jej śnie.
- Jak długo ludzie w Pyłach wytrzymują bez żadnych... szkód na zdrowiu?
- Zależy od indywidualnej odporności i tego, co napotkają na swej drodze. Nie ma reguły. Czasem możesz przebywać dekadzień bez żadnych efektów, czasem po dobie ludzie tracą rozum - westchnęła Amakia.

- Skoro “Elethiena przysłała informację, że wszystkie kamienie są na swoim miejscu” - Aesdil zerknął na Espeę - potwierdziła jego podejrzenia że Atmeeil jednak ma kontakt z Rudą Wiedźmą - i przeniósł spojrzenie na Ymiela i Tyriona - to czym był “kamień duszy” który wiózł Kalel i dziewczęta? A raczej czyją duszę mógł zawierać?
- Wszystkie - wliczając w to odzyskany dzięki nim kamień - uściślił Ymiel.
Bardowi przypomniało mu się coś jeszcze. - Mości Tyrionie - powiedział - po przeczytaniu pierwszego listu powiedziałeś “Skoro to drowi list, Pan Nocy odnosi się zapewne do Vhareauna, boga który lubuje się w posyłaniu swoich wyznawców na powierzchnię”. Ten list był napisany we wspólnym, a dobór słownictwa pasuje mi do autora-człowieka i przypuszczam też że jednak był skierowany do ludzi. Może to coś zmienić w interpretacji? Czy Urgul był nazywany “Potężnym”?
- Ależ skąd. Był nazywany “głupim, beznadziejnym magiem” - uśmiechnęła się słodko Espea, po czym usta wykrzywiły jej się w pogardzie. - Jeśli ktoś pragnie powrotu Urgula to oczywiste, że będzie go określał w superlatywach! Poza tym to, że Vhaerun lubuje się w drowach nie znaczy, że nie akceptuje również wyznawców innych ras. Ważna jest doktryna, nie pochodzenie.
- Daj spokój, Es, do niego nic nie dotrze - Ymiel położył wojowniczce dłoń na ramieniu.

Na twarzy półelfa było widać jak ciężką batalię staczał gdzieś w środku. Nie powinno go tutaj być, nie powinno go interesować co tutaj jest mówione i przede wszystkim nie powinien się odzywać. Jednak gdyby Helfdan robił w życiu to co powinien byłoby to cholernie nudne życie. Dokończył wino z pucharku, bezczeszcząc je jednym haustem, rubinowa ciecz spłynęła mu po brodzie i szyi. – Ja pierdole… wymsknęło mu się przekleństwo bo sam się sobie dziwił i próbował powstrzymać to co miało się stać. – Ehe… Przeprasza Szlachetne Panie, ale to czasem pomaga mi lepiej zebrać myśli. Nie zamierzał tłumaczyć czy chodziło mu o przeklinanie czy o coś innego. Zarzucił kotwicę tak aby w razie czego mógł do powrócić starego dobrego tropiciela.

- Pozwolisz bardzie, że moja pierwsza refleksja będzie dotyczyć ciebie. Nie wiem, ale z jakiegoś powodu za wszelką siłę próbujesz zmienić rzeczywistość tak, aby pasowała do twojego wyobrażenia. Jak się to nie udaje to tylko gorzej dla rzeczywistości. Wzruszył teatralnie ramionami i pokiwał przecząco głową. – Zupełnie tego nie jestem w stanie zrozumieć, nie żebym musiał to jednak jakaś chwila zastanowienia się nad tym mogłaby się przydać. Bo wygląda to tak. Prosisz kogoś o gościnę, która ci zostaje udzielona. Następnie prosisz gospodarza o strawę, a kiedy ten daje ci chleb, masło i nóż ty żądasz od niego, żeby ci jeszcze ukroił pajdę i ją ładnie posmarował rzecz jasna używając zupełnie tu nie pasującego „proszę”. Jakby tego było mało wydajesz się być oburzony faktem, że przed tobą wylądował tylko chleb zamiast przepiórek, jesiotrów i marcepanów. Więc o to dalej „prosisz”. Jednak każda taka prośba jest obrazą.

- Oczywiście masz prawo o to prosić bo jesteś Laure Aesdil… hmmm może to tak w oczy nie kuje kiedy z nami rozmawiasz przy ognisku. Z Iuliusem, Rayem czy ze mną czyli podobnymi tobie typami których nazwisko, sława a nade wszystko czyny nie kroczą przed nimi. Są nikim i niczego wielkiego nie dokonali… być może mają dobre chęci lub szczere intencje – chociaż tego niektórym z nas też można odmówić. Dlatego pokaż choć odrobinę pokory i szacunku dla tych, dla których jesteś na przestrzeni lat jednym z wielu. Dla tych, którzy zmagali się z nekromantą i przelewali krew. Dla tych którzy byli świadkami masakry, dla tych którzy patrzyli na śmierć bliskich i do dzisiaj nie mogli ich pochować. Dla tych którym doświadczenie podpowiada, że nie jesteś w stanie udźwignąć ciężaru oczyszczenia Pylów… ciężaru jakiego nikt przez dwie setki lat nie był wstanie wziąć na swoje barki. Uśmiechnął się do niego tym razem nie jak zwykle z wilczym szczerzeniem zębów… uśmiechnął się tak, jakby był cholernie już tym zmęczony. – Dlatego nie proszę o nic więcej jak o odrobinę pokory. Proszę, nie zapominaj że tylko podróżujesz z tymi którym Ruda Wiedźma zawierzyła, że to im bogowie zesłali jakieś sny… pamiętaj, że to my jesteśmy dodatkiem do nich, a nie na odwrót. I na bogów nie przytaczaj „przepowiedni wieszczki” bo znam z ją znacznie lepiej od ciebie i wiem, że jedyne co ona robi to sprzedaje ludziom narzędzia do zrealizowania swoich celów. Nie ważne czy to jest trucizna czy maść na wrzody, czy to przepowiednia wielkiej miłości czy marnego końca. Ważne, że ktoś płaci a ona sprzedaje. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby to płacili znajomi Alehandry… ale to nie miejsce żeby znowu do tego powracać.

Ręką uciszył tych którzy chcieli się odezwać. – Jeszcze moment już kończę.

- Sądzę, że najlepiej by było gdyby ci namaszczeni przez Wiedźmę zostali tutaj z wami na naukach - zwrócił się do starszyzny - by pozyskać niezbędną wiedzę do zrobienia tego co tam im pisane. A w tym czasie oni wskazał paladyna, kapłana i barda zajęli by się tym Stickiem. Niestety sam nie wierzę, że tak się stanie… nawet gdyby to było najrozsądniejsze wyjście ze wszystkich.

- To co u was usłyszałem
– powiedział lekko zdegustowany półelf - powoduje iż chyba przed tym cholernym miastem nie ucieknę… jak często bym się nie odwracał zadkiem do niego i jechał w przeciwną to zawsze mam je przed sobą. Dlatego, żeby je raz na zawsze zostawić z tyłu muszę się tam udać… Chyba mi przyjdzie na powrót się do was przyłączyć. Jeżeli jednak jestem zbyt dużym obciążeniem to bez żalu mogę udać się tam sam lub w innej kompani. Natomiast są dwa poważne zastrzeżenia...

- Pierwsza się tyczy propozycji Tyriona to jestem zdecydowanie przeciw. Co innego gdybyś był smukłą elfką to kto wie, ale jeżeli jedziesz tam na pewną śmierć to z całym szacunkiem ale nie. Już teraz możesz się wydawać dość uciążliwy i aż boję się myśleć jaki byłby z ciebie upiór… nie wspominając o tej całej wiedzy, której powinniście stać na straży. A nie narażać na dostanie się jej w niepowołane ręce. Dlatego radził bym posłuchać tego co radzą ci członkowie rady… Wtedy i my bardziej poważnie moglibyśmy podchodzić do tego co nam sugerujecie. Mówił to wszystko w sposób nieco prześmiewczy i ironizujący to jednak minę miał jak najbardziej poważną jednoznacznie wskazując na to, iż pomimo lekkiej formy przekazu jest o tym przekonany.

- Podobnie się ma sprawa z najemnikami. Wolę nie podróżować dalej z kimś kto zdecyduje się mnie sprzedać za mieszek złota przy pierwszej okazji. Jak padnie to jeszcze mogę walczyć z jego truchłem, ale Pyły to nie jest miejsce gdzie można się udawać z kimś kto może cię bardzo tanio zdradzić.

- Dobra, nie wszyscy są tutaj elfami i jak jeszcze trochę będę gadał to osiwieją… to co miałem do powiedzenia rzekłem, a teraz bym się napił jeszcze tego wina bo mi zaschło zupełnie w gardle.
Po chwili jeszcze dodał – I dziękuję, że mieliście tyle cierpliwości żeby mi nie przerywać do końca. Opadł ciężko na wygodne siedzisko jakby co najmniej skończył igraszki z dwoma figlarnymi trzpiotkami… faktem jednak było, że dawno z siebie nie wypluł tylu słów z siebie.
 

Ostatnio edytowane przez baltazar : 07-01-2011 o 11:38.
baltazar jest offline