Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-01-2011, 14:49   #16
Araks3
 
Araks3's Avatar
 
Reputacja: 1 Araks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie coś
Huk i lekkie wstrząsy, które co rusz pobrzmiewały w pustych korytarzach podziemia, mogły dawać spory popis do wyobraźni, co tam właściwie działo się na górze. A działo się sporo, zważywszy na komunikaty radiowe, które niemal bez przerwy leciały w eter, podobnie jak kule trafiające w powstańców. Ginąc za politykę, jakże to kurwa szlachetne i głupie zarazem. Na szczęście zabrany radio dawało szersze pole do interpretacji zdarzeń, tam na górze. Radiostacja nie stanowiła dla niego żadnego większego problemu, toteż obskakiwał stacje, niczym pijak wszystkie przydrożne bary. Czasami napotykał na problem w postaci mocniejszego szyfrowanie, ale i tak doktorek zainwestował w porządny sprzęt, co było widać po wbudowanym dekoderze.
Wychwytywał strzępki informacji, jednakże chyba tylko skończony kretyn nie spostrzegłby co się szykuje. Rebelia musi upaść. To tylko kwestia kilku godzin. Znacznie bardziej zainteresowały go wiadomości o planie Raubvogel`a, przebiciu kopuły oraz enigmatycznym "czymś" co znaleźli w Unterstadt. Cholera, przecież oni zmierzali właśnie tam! Pogłosy ruskich z poza kopuły i ów obrzydliwy mlaskający dźwięk sprawił, iż wyglądał jakby ktoś właśnie znów przypierdolił mu pałą przez łeb.
- Mamy zdrowo przejebane towarisze... - Rzucił tylko ze zrezygnowaniem, chowając radiostację do torby. Wątpił, że uda im się coś jeszcze podsłuchać, a poza tym im niżej będą schodzić, tym większe będą zakłócenia.

Kolejne wstrząsy musiały się w końcu zakończyć zawaleniem stropu. Paweł przewidywał to już od dawna, jednak głupio byłoby mówić "a nie mówiłem!". O tyle dobrze, że nikomu z nich stała się większa krzywda. No może poza Borysem, który stwierdził z niezadowoleniem, iż rozwalił sobie rękę.
- Lepiej żebyśmy się znaleźli. - Rzucił spokojnie, spoglądając to na rumowisko, to na dalszą drogę przed nimi. Spotkanie się nie było wcale rzeczą oczywistą, zważywszy na plątaninę korytarzy i innych niespodzianek, które mogły na nich czekać.
- Nie boisz się go z nią zostawić tak sam na sam? - Rzucił jeszcze ironicznie do Nadi, poprawiając torbę przewieszoną przez ramię, po czym ruszył do przodu głąb korytarza.

Przemierzając zrujnowane miasto w głowie Jankowskiego kołatała się ciągle jedna myśl. Kto i w jaki sposób dopuścił do tego cholerstwa? Wiedział jedno, w całym swoim życiu nie chciałby wrócić jeszcze raz w to miejsce. Za żadne skarby. Sądził, że widok rozerwanych trupów starczył mu już na kilkanaście długich lat, a tu proszę! Do wyboru do koloru, kierwa mać! Trupy zasuszone i zmumifikowane, trupy sine i gnijące. Świeże, które musiały się znaleźć tutaj dopiero niedawno. Miasto nie było całkowicie martwe. Wciąz dało się znaleźć niedojedzoną puszkę, czy inne cholerstwo, które z reguły zostaje po bywalcach. Nie rozumiał tylko, komu chciałoby się zapuszczać w takie miejsce. Czyste samobójstwo psychiczne, jak i fizyczne. Widok śmierci tak powszechnej i tak cholernie niesprawiedliwej, jak w przypadku matki z dzieckiem, czy pary na łóżku zastanym przez "atak w trakcie".
Przez całą drogę Jankowski trzymał pistolet blisko siebie, na wypadek gdyby któryś z umarlaków podniósł łeb i z przegniłym uśmiechem stwierdził "Fajnie, że wpadliście!". Jako tako poczciwa baretta, była jedynym elementem obrony, który mógłby oddzielić go od zagrożenia. Dźwięk zamykanych drzwi skutecznie wzbudził w nim jeszcze większą czujność. Cholera, chyba deptali doktorkowi po piętach. Znaczyło to, iż poruszają się bardzo szybko, bądź na odwrót to sam doktorek ma problemy ze znalezieniem drogi, czy uniknięciu pościgu. Oczywiście, jeżeli zdawał sobie uprzedniego z niego sprawę. Jankowski nie zastanawiał się jakoś szczególnie, co z nim zrobią, kiedy właściwie go dopadną. Zobaczy się. Chwilowo jednak natrafili na przeszkodę w postaci hasła. Jankowski przysiadł tylko z boku, starając się pomyśleć w spokoju nad rozwiązaniem. Na szczęście Nadii udało się wykombinować wcześniej.
- Cholera, udało się jej. - Rzucił z podziwem w głosie, wysuwając lufę pistoletu przed siebie jak gdyby zza drzwi miało coś na nich wyskoczyć. Nigdy nie wiadomo, ale lepiej dmuchać na zimne, niż łapać swoją głowę turlającą się po podłodze.
- To kto pierwszy? - Zapytał po chwili, wskazując na drzwi ruchem głowy.
 

Ostatnio edytowane przez Araks3 : 07-01-2011 o 18:25.
Araks3 jest offline