Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-01-2011, 22:23   #124
ObywatelGranit
 
ObywatelGranit's Avatar
 
Reputacja: 1 ObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnie
- Nie mam pojęcia - bard wzruszył ramionami - Popytałem nieco na mieście... i nie jestem szczególnie usatysfakcjonowany
- Widziano wilkołaka w pobliżu bramy południowej, gdzieś na wschód od niej. Skakał po dachach
- Wilkołaka? - spytała rudowłosa oskarżycielsko, jednak pod adresem tropiciela.
- Taa... jakoś tak się złożyło. A twoi pachołkowie, z tego co wiem, mają nam w tym pomóc. - wzruszył ramionami Kaldor. - Więc mówisz, że był tylko jeden? Z tego co wiem może być ich nawet pięć.
- Starzec, który widział potwora mówił o jednym, ale nie wyklucza to ich większej grupy. Wiesz może jak zdobyć srebrne bełty w ludzkiej cenie? Może masz parę na zbyciu?
- Bełty? - tropiciel żachnął się, jakby David właśnie go obraził. - Kusze są zbyt... prostackie. Ja używam długiego refleksyjnego i owszem, mam do niego srebrne strzały.
- Mógłbyś przerobić je krótsze pociski? Ci uliczni zdziercy żądają fortuny za jeden pęk... Psia ich mać.
- Że CO?! wyglądam na jakiegoś rzemieślnika?! - tropiciel zrobił się czerwony na twarzy.
- Może są inne sposoby na wilkołaki...? - zainterweniowała rudowłosa, jednak Kaldor zaprzeczył.
- To nie wampiry, żeby czosnkiem czy lustrem je straszyć. Albo srebro, albo pogwizdać na nie możemy.
- Trudno najwyraźniej będe musiał się wykosztować. A wy coś znaleźliście?
- Ciebie. - wyszczerzyła ząbki Cristin. - Reszta drużyny z którą przybyłam będzie czekać w gospodzie Pieczony Wieprz. Przelokuj się tam, albo chociaż staw się wieczorem, żebyśmy mogli jakiś wspólny plan obmyśleć.
Kiwnął głową: - Znacie ich osobiście?
- Ja znam - znowu odezwała się rudowłosa. - Chociaż do oryginalnego składu brakuje nam dwóch osób. Druid dziś rano miał zawał serca, a diablica... gdzieś zniknęła.
- Zawał? Jesteś pewna, że to nie te znamiona?
- Absolutnie. - odparła. - Tatuaże, jeśli już to zabiją was powoli, jak jakaś wyjątkowo paskudna choroba z epidemii.
- Badałem je magicznie. Nie wyglądają na typowe zaklęcia.
- Może Zadanie?
- To coś większego... bo gdyby tak, to zwykłe zdjęcie klątwy by sobie z tym poradziło. - zamyśliła się rudowłosa. - Chociaż zapewne "musi" być jakiś sposób na przełamanie tego czaru... może dowiemy się w czasie wędrówki.
- Mieliście wcześniej do czynienia z tego typu przybyszami?
- Między jednymi orkami a drugimi... jasne. - prychnął Kaldor.
- A ty Cristin?- zapytał rudowłosą
- Wszędzie podróżowaliśmy razem... orkowie, gobliny, ogry, jacyś nieumarli od czasu do czasu... ale nie demony.
David zadumał się: - Nic to, może Amaretta odnalazła coś ciekawszego. W tym wypidówie musi być ktoś, kto trzyma rękę na miejskich brudach. Wiecie może gdzie kogoś takiego szukać?
- Nie mamy pojęcia. - odparł tropiciel. - Może gdyby spędzić w mieście kilka dni dłużej... albo może tutaj czegoś takiego nie ma? W mieście, gdzie straży jest chyba więcej niż mieszkańców...

David uśmiechnął się: - Sam waść mówił, że pod latarnią jest najciemniej. Nie wierze, by nie istniało tu podziemie. Po za tym im większy zamordyzm, tym większa reakcja... tak mi się przynajmniej zdaje.
- Do czego zmierzasz?
- Powinniśmy odnaleźć kogoś, kto jest dysponentem informacji. Za odpowiednią kwotę kupimy choć strzęp, który może nas powieść do sierściuchów... i złota. - nieprzyzwoicie chciwy błysk zagościł w oczach młodego szlachcica.
- Taak... to będziesz mógł się tym zająć. Ale jutro, teraz trzeba znaleźć elfkę i udać się do Wieprza.
- Zgadzam się. Chętnie urżnę się na sztywno. – bard rozmarzył się
- Znam dobrą przyśpiewkę do kielichach, o dwóch takich co nie znały cnoty.. – dorzucił po chwili i ochoczo ruszył do gospody...
 

Ostatnio edytowane przez ObywatelGranit : 07-01-2011 o 22:27.
ObywatelGranit jest offline