- Nie mam pojęcia - bard wzruszył ramionami - Popytałem nieco na mieście... i nie jestem szczególnie usatysfakcjonowany
- Widziano wilkołaka w pobliżu bramy południowej, gdzieś na wschód od niej. Skakał po dachach
- Wilkołaka? - spytała rudowłosa oskarżycielsko, jednak pod adresem tropiciela.
- Taa... jakoś tak się złożyło. A twoi pachołkowie, z tego co wiem, mają nam w tym pomóc. - wzruszył ramionami Kaldor. - Więc mówisz, że był tylko jeden? Z tego co wiem może być ich nawet pięć.
- Starzec, który widział potwora mówił o jednym, ale nie wyklucza to ich większej grupy. Wiesz może jak zdobyć srebrne bełty w ludzkiej cenie? Może masz parę na zbyciu?
- Bełty? - tropiciel żachnął się, jakby David właśnie go obraził. - Kusze są zbyt... prostackie. Ja używam długiego refleksyjnego i owszem, mam do niego srebrne strzały.
- Mógłbyś przerobić je krótsze pociski? Ci uliczni zdziercy żądają fortuny za jeden pęk... Psia ich mać.
- Że CO?! wyglądam na jakiegoś rzemieślnika?! - tropiciel zrobił się czerwony na twarzy.
- Może są inne sposoby na wilkołaki...? - zainterweniowała rudowłosa, jednak Kaldor zaprzeczył.
- To nie wampiry, żeby czosnkiem czy lustrem je straszyć. Albo srebro, albo pogwizdać na nie możemy.
- Trudno najwyraźniej będe musiał się wykosztować. A wy coś znaleźliście?
- Ciebie. - wyszczerzyła ząbki Cristin. - Reszta drużyny z którą przybyłam będzie czekać w gospodzie Pieczony Wieprz. Przelokuj się tam, albo chociaż staw się wieczorem, żebyśmy mogli jakiś wspólny plan obmyśleć.
Kiwnął głową: - Znacie ich osobiście?
- Ja znam - znowu odezwała się rudowłosa. - Chociaż do oryginalnego składu brakuje nam dwóch osób. Druid dziś rano miał zawał serca, a diablica... gdzieś zniknęła.
- Zawał? Jesteś pewna, że to nie te znamiona?
- Absolutnie. - odparła. - Tatuaże, jeśli już to zabiją was powoli, jak jakaś wyjątkowo paskudna choroba z epidemii.
- Badałem je magicznie. Nie wyglądają na typowe zaklęcia.
- Może Zadanie?
- To coś większego... bo gdyby tak, to zwykłe zdjęcie klątwy by sobie z tym poradziło. - zamyśliła się rudowłosa. - Chociaż zapewne "musi" być jakiś sposób na przełamanie tego czaru... może dowiemy się w czasie wędrówki.
- Mieliście wcześniej do czynienia z tego typu przybyszami?
- Między jednymi orkami a drugimi... jasne. - prychnął Kaldor.
- A ty Cristin?- zapytał rudowłosą
- Wszędzie podróżowaliśmy razem... orkowie, gobliny, ogry, jacyś nieumarli od czasu do czasu... ale nie demony.
David zadumał się: - Nic to, może Amaretta odnalazła coś ciekawszego. W tym wypidówie musi być ktoś, kto trzyma rękę na miejskich brudach. Wiecie może gdzie kogoś takiego szukać?
- Nie mamy pojęcia. - odparł tropiciel. - Może gdyby spędzić w mieście kilka dni dłużej... albo może tutaj czegoś takiego nie ma? W mieście, gdzie straży jest chyba więcej niż mieszkańców...
David uśmiechnął się: - Sam waść mówił, że pod latarnią jest najciemniej. Nie wierze, by nie istniało tu podziemie. Po za tym im większy zamordyzm, tym większa reakcja... tak mi się przynajmniej zdaje.
- Do czego zmierzasz?
- Powinniśmy odnaleźć kogoś, kto jest dysponentem informacji. Za odpowiednią kwotę kupimy choć strzęp, który może nas powieść do sierściuchów... i złota. - nieprzyzwoicie chciwy błysk zagościł w oczach młodego szlachcica.
- Taak... to będziesz mógł się tym zająć. Ale jutro, teraz trzeba znaleźć elfkę i udać się do Wieprza.
- Zgadzam się. Chętnie urżnę się na sztywno. – bard rozmarzył się
- Znam dobrą przyśpiewkę do kielichach, o dwóch takich co nie znały cnoty.. – dorzucił po chwili i ochoczo ruszył do gospody...
Ostatnio edytowane przez ObywatelGranit : 07-01-2011 o 22:27.
|