Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-01-2011, 23:13   #53
Cytryn
 
Cytryn's Avatar
 
Reputacja: 1 Cytryn jest po prostu świetnyCytryn jest po prostu świetnyCytryn jest po prostu świetnyCytryn jest po prostu świetnyCytryn jest po prostu świetnyCytryn jest po prostu świetnyCytryn jest po prostu świetnyCytryn jest po prostu świetnyCytryn jest po prostu świetnyCytryn jest po prostu świetnyCytryn jest po prostu świetny
Kazama nie był zadowolony z odpowiedzi Ginariego ale nic z tym nie mógł zrobić, wykpił się on głupim stwierdzeniem że może się dowie na miejscu. Nie był to ani zaprzeczenie ani potwierdzenie jedyne co Sogetsu mógł teraz uczynić to przytaknąć i czekać co będzie dalej. Może w przyszłości wyda się czego nie powiedział im Dasate, a był pewien że coś przed nimi ukrył. Chociaż może wezwanie ich do zamku Miyaushiro było tylko trywialnym kaprysem daiymo klanu Hachisuka. Resztę uczty przemilczał co jakiś czas jedynie skubiąc coś z talerza i popijając do smaku sake. Opowieści jednego z przybocznych Ginariego nużyły go. Mimo że bushi ten wkładał w te opowieści sporo serca to wszystkie dworskie uprzejmości które w tym towarzystwie należało zachować nie były odpowiednie do tego typu historii. Z niecierpliwością czekał na zakończenie uczty i możliwość odetchnięcia świeżym powietrzem. Dlatego też gdy pojawiła się pierwsza możliwa okazja , jako pierwszy wyruszył na patrolowanie ulic Nagoi. Ukłonił się gospodarzowi oraz jego przybocznym dziękując mu przy tym za gościnę. To że nie przepadał za tego rodzaju ucztami nie znaczyło ze mógł okazać się gburem i wyjść bez podziękowania. Człowiek taki jak on, już dawno nauczył się doceniać takie rzeczy jak dobry posiłek dlatego jego podziękowania były jak najbardziej szczerze .

Gdy znalazł się na ulicy, wziął od razu głęboki oddech. Miasto mimo że zdawało się ciche to ciągle czuć je było strachem. Pochowani w swoich domach ludzie ciągle nie czuli się bezpiecznie, zwłaszcza po wydarzeniach ostatniej nocy. Mimo że mgła ustąpiła to przez nią przybyło miastu sporo nowych tragedii. Bez mgły on też był spokojniejszy, głosy w jego głowie były całkowicie znajome. Był to tylko jak zwykle Jinbei, ale nawet on w tak spokojną noc nie mógł znaleźć powodu by sprowokować szermierza. Noc taka jak ta sprzyjała medytacji i wyciszeniu, dlatego Sogetsu bez problemu odciął głos demona od swoich myśli. Po szybkim rekonesansie ulic postanowił udać się na miejsce wczorajszej tragedii, gdzie przez roztargnienie i wybuch złości maga zapomnieli spalić ciała opętanego. Patrząc na nie zmytą jeszcze przez deszcze plamę krwi po ciosie który miał uśmiercić mordercę swojej żony, spokojnie analizował swój czyn. Bez cienia wątpliwości jednak doszedł do wniosku że teraz uczyniłby tak samo, zbrodni takie jak ta nie można było wybaczyć. Uspokoił tym wnioskiem swoje sumienie gdyż już był pewien że to nie podszepty Jinbeia kazały mu uśmiercić tego człowieka ale jego własna zbrodnia którą popełnił. Jeszcze raz powtórzył sobie w myślach „Jedyną okolicznością łagodzącą dla morderstwa jest niewinność” po czym bez słowa ani żadnej krótkiej modlitwy odszedł od tego miejsca. Był już pewien że postąpił słusznie i nie żałował ani trochę tego człowieka ani swojego czynu. W mieście nie wyczuwał demonów, coś się zmieniło w aurze tego miejsce ale nie mógł wyczuć co dokładnie. Jednak miał przeczucie że demony już dziś nie zaatakują. Po krótkim patrolu po uliczkach miasta który miał za zadanie po prostu upewnić ludzi ze są bezpieczni i że ktoś nad nimi czuwa, postanowił udać się do tajemniczego zielarza którego zawdzięczał swoje wyzdrowienie po walce z Hario. Spotkanie z dziwnymi typkami spod ciemnej gwiazdy zasiało u niego sporo wątpliwości oraz postawiło kilka pytań na które chciał uzyskać odpowiedź.

Po chwili dotarł do domostwa starca jednak jeszcze przez godzinę patrolował okolicę jego domu chcąc się upewnić że okolica jest całkowicie bezpieczna. Gdy zapukał już do domu, starzec wydał się całkowicie zaskoczony jego wizytą. Patrząc jednak na godzinę i okoliczności nie mógł mu się dziwić. Nim zdążył się przywitać starzec go ubiegł :
- Witaj Kazama-sama, co cię sprowadza o tak późnej porze?- rzekł nieco zdziwiony Soen, po czym krzyknął głośniej.- Yuuuki, chodź tu.
Kazama ukłonił się na przywitanie i odpowiedział -Bądź pozdrowiony czcigodny Soenie. Widzę że drugi raz zaskakuję cię swoim towarzystwem jednak sprowadza mnie do ciebie kilka pytań i wątpliwości które mógłbyś pomóc mi rozwiać. -Po chwili zjawiła się dziewczyna która starzec przedstawił jako swoją wnuczkę Yuki, jej również Sogetsu się ukłonił, uśmiechając się przy tym szczerze. Cieszyło go, że domostwo zielarza ominęło wczorajsze szaleństwo oraz wizyty oni. Nie przedstawił się jednak dziewczynie, wiedział że dziadek albo sam jej powie albo nie chce żeby jego wnuczka wiedziała z kim się zadaje. Soen szybko posłał dziewczynę po herbatę ziołową oraz zaprosił jounina gestem na tyły domostwa. Z tyłu domu Kazama ujrzał zadbany ogródek który wyglądał zjawiskowo pięknie w taką noc jak dziś. Szybko się domyślił że to stąd starzec bierze składniki do swoich mikstur. Gdy zielarz spokojnie rozsiadł się widocznie na swoim ulubionym miejscu w ogródku szermierz po chwili podziwiania roślin dołączył do niego. Patrząc w księżyc który był bardzo dobrze widoczny tej nocy rzekł - Jutro wyjeżdżam do zamku Miyaushiro – rzucił bez ogródek przez moment zerkając jednak na twarz starca by ujrzeć jak ten na to zareaguje – Chciałbym byś przed wyjazdem jeszcze raz zerknął na moją ranę oraz byś udzielił mi kilku odpowiedzi na pytania które zasiały mi w sercu niepokój. Zaczepiło mnie na ulicy kilku opryszków, chyba byli to członkowie miejscowej yakuzy. Dali mi do zrozumienia że uratowałeś mnie na prośbę ich aniki-sama. Czy to prawda mości Soenie ? Czy bez tego pozostawiłbyś mnie tam gdzie padłem bym umierał powoli ? – nie patrzył na twarz zielarza gdy to mówił, nie chciał usłyszeć że został uratowany tylko dlatego żeby mógł zostać pionkiem w czyjejś grze, wykorzystując jego wdzięczność. Bał się takiej odpowiedzi, dlatego bał się że odczyta to z twarzy starcza.
Staruszek zachichotał cicho i kiwając na boki głową.- Jesteś bystrym mężczyzną, a nie zauważyłeś? W moim wieku, siły opuszczają już ciało. Naprawdę uważasz, że mógłbym cię samotnie przytargać przez kilka ulic do mego domostwa?
Spojrzał na ogródek ziołowy dodając.- Zostałeś przyniesiony do mnie, właśnie przez członków yakuzy. Nagoja to smakowity kąsek Kazama-sama. I prawo nie jest tu zbyt mocno przestrzegane. Nic więc dziwnego, że oplata ją sieć nieformalnych połączeń, ne? Nic więc dziwnego że Sotsu Kuzai-san, wie co się dzieje we wszystkich uliczkach Nagoi. Że zabiłeś człowieka, który, zabił w okrutny sposób, kilku jego podwładnych. I że sam leżysz umierający, na ulicy.- na moment przerwał gładzą się po swej siwej bródce i spoglądając na ogród. Zamyślił się. Po czym po dłuższej chwili kontynuował.- Pytasz mnie czy bym cię uratował, bez ich prośby? Hai. Uratowałbym cię. Ale gdyby cię do mnie nie przynieśli, to... nie wiedziałbym, że gdzieś tam umierasz.
Słowa przerwało wejście Yuki, podeszła drobnymi kroczkami i postawiła tacę pomiędzy nimi dwoma. Starzec uśmiechnął się do swej wnuczki dodając.- I zapewne nie byłbym w stanie uratować cię bez pomocy Yuki. Bardzo mi pomogła przy twych ranach Kazama-sama.
-Ojiisan.- odparła speszona dziewczyna, oblewając się rumieńcem i szybko dodała.- Nie słuchaj go Kazama-sama. Lubi przesadzać.
Po czym szybciutko się oddaliła. A staruszek spojrzał na Sogetsu.- Jesteś silnym i samodzielnym wojownikiem, ne Kazama-sama? Zawsze czynisz to co uważasz za słuszne i myślisz, że twe czyny są tylko twoimi czynami. Jesteś w błędzie. Każdy czyn, każdy nasz wybór, ma jakiś wpływ na otaczający nas świat. Czasami nawet nie zdajemy sobie sprawę, jak wielki to wpływ.
Słowa starca potwierdziły to czego Sogetsu sam się domyślał jednak nie zmieniło to jego stosunków co do zielarza. Ciągle go szanował, widać było że jest to człowiek tak samo poczciwy jak wydał mu się przy ich pierwszy spotkanie, a że ma konszachty z yakuzą to co innego. Sam nie był lepszy, więc nie jemu było oceniać znajomości i konszachty staruszka. Radowała go również wiadomość że ktoś uznał że zasługuję na życie mimo że sam się już dawno pogrzebał. Uśmiechnął się nawet przez chwilę z tego powodu jednak, po chwili przypominając sobie okoliczności tego ratunku wrócił do ponurego tonu .
- Morderca zabija mordercę, nie jestem wcale lepszy od ludzi i rzeczy które zabijam. Popełniłem w życiu masę okropnych rzeczy. - zrobił krótką przerwę i wziął do reki herbatę z tacy podanej przez dziewczynę po czym mruknął cicho niemal szeptając - Nie zasługuję żeby żyć - po czym momentalnie wrócił do normalnego tonu jakby tego wyznania nigdy nie było - Ci sami ludzie którzy przynieśli mnie do ciebie prosili mnie o odnalezienie niejakiego Senzo-sama. Czy wiesz coś o tym człowieku ? Czy jest on wart ratowania ? - upił łyk herbaty zastanawiając się nad znaczeniem słów staruszka - Jak zwykle znaczenie twoich filozofii jest pogmatwane niczym boskie proroctwa ale zarazem płynie z nich wielka mądrość. Jednak moje czyny to tylko nikła kropla na tafli wydarzeń świata. Dlatego własne czyny pozostawię ciągle swojemu osądowi i niech martwi się o to moje własne sumienie. Kiedyś może i odpowiem przed własną karmą, pozostaje mieć nadzieje że nieprędko. A ich wpływ na inne wydarzenia na razie pozostawię do rozważań mędrca równym tobie mości Soenie. - upił drugi łyk herbaty tym razem dłużej kontemplując jej smak i aromat. Uśmiechnął się po wypiciu nie tylko dlatego że była to naprawdę wyborna herbata ale również dlatego że miał zamiar przejść do przyjemniejszego tematu - Wiesz może w jaki sposób mogę się odwdzięczyć twojej wnuczce za okazaną mi dobroć ? Sam mówisz że niczego ci już nie trzeba ale może chociaż jej będę mógł w jakiś sposób pomóc ? Może życzy sobie złota ? Pięknych sukien ? Egzotycznych kwiatów ? Serca lub skalpu demona ? - roześmiał się lekko wypowiadając ostatnią propozycję.
-Tego co ona by chciała. Nikt nie jest w stanie jej dać. Nawet Kami. Rodzice Yuki...nieważne zresztą.- tu zamilkł, przez skubiąc krótką bródkę, wzruszył ramionami.- Złoto jest dobre na posag, ale dziewczęce oko bardziej cieszą błyskotki: złote szpile, kolorowe jedwabie, piękne suknie.
Starzec przesunął wzrokiem po ogródku ziołowym.- Rośnie tu wiele roślin, pożyteczne i chwasty i zwykła trawa. Nie mnie jednak oceniać wartości każdej z nich. Co ja uznam za chwast, ktoś inny uzna za użyteczne zioło. Taaak... wszystko ma swój cele miejsce. Tak samo, jest z ludźmi. Nie mnie oceniać, czy warto ratować Senzo-san. Nie wiadomo wszak nawet, czy potrzebuje ratunku. - uśmiechnął się do Kazamy.- Nie mnie oceniać, bo mędrcem nie jest, a jedynie za starym człowiekiem.
Spojrzał znów na ogródek ziołowy.- Skoro pytasz o brata Kuzai-san, znaczy się że ruszasz na ziemie klanu Hachisuka. A co dalej? Po uporaniu się z ich problemami, kolejna wędrówka w kierunku kolejnego oni?
- Tak jak wspominałem na początku wyruszam z rana do zamku Miyaushiro, sam jeszcze nie wiem dokładnie w jakim celu. A dalej ? Na razie nie zastanawiam się nad tym, co będzie dalej. Żyje z zabijania demonów i nie zastanawiam się nad przyszłością. Może kiedyś... - zawiesił na chwilę głoś wiedząc że jego misja skończy się z śmiercią Jinbeia - może uda się z tym skończyć - w głowie słyszał drwiny demona “Prędzej ty umrzesz” i jego złowieszczy śmiech - Jak się uda to wtedy będę się martwić co ze sobą począć. - spojrzał jeszcze raz na księżyc i niebo by określić ile czasu zajeła mu rozmowa z zielarzem oraz spokojnei dopił herbatę - Miło się z tobą rozmowia szanowny Soen-san ale powoli czas mi się zbierać. Czeka mnie jeszcze ostatni patrol po ulicach Nagoi i chwila na wypoczynek przed podróżą. Jak spotkam na swej drodze jakiś odpowiedni prezent dla Yuki bądź pewny że go do ciebie wyślę lub dostarczę osobiście. Jeszcze raz dziękuję ci za twą dobroć i bywaj zdrów - po tych słowach ukłonił się starcowi i skierował się ku wyjściu na ostatnio patrol po mieście.

****
Gdy wyruszali wczesnym rankiem Sogetsu nie marnował czasu na zbędne pożegnania zdawał sobie sprawę że nikt tu na niego nie czeka. Po prostu kolejne miasto na mapie trupów które po nim zostawały. Zostawił tu martwego olbrzyma oraz opętanego mordercę nie były to zbyt chwalebne zwycięstwa, jednak wiedział że gdzieś w głębi umysłu zostaną zapamiętane by jątrzyć go niczym gangrena tocząca go od środka. On będzie się starał zapomnieć o kolejnych zabójstwach, jednak Jinbei będzie o tym pamiętał i w odpowiednim czasie mu o nich przypomni. Demon jego wieczny kompan i przeciwnik, byt przez który Kazama nigdy nie mógł powiedzieć że jest sam.
Jounin podróżował w charakterystycznej dla niego ciszy, jego czas zajmowały próby okiełznania demona jak i ciągłe kłótnię z nim. Na postojach jednak pozwalał sobie na chwilę ćwiczeń na sucho, gdzie wykonywał różnego rodzaju pozy, wymachy i cięcia by nie wypaść z formy. Zazwyczaj udawał się na bok obozu lub za karczmę w której przebywali by nikomu nie przeszkadzać oraz by nikt nie skusił się na sparing z nim. Nie odczuwał potrzeby na ćwiczenia z żywym przeciwnikiem oraz zdawał sobie sprawę że przez demona mógłby nie zatrzymać ręki na czas przed zadaniem ostatecznego ciosu.
Gdy podczas nocnej podróży po trzęsawiskach zapomnianej dziewicy napotkali na stado wilków ucztujących na środku drogi, wyczuwał że coś się nie zgadza. Powoli zbliżając się do padliny skupiał się bardziej na otaczającym go lesie niż na samych wilkach. “Niebezpieczeństwo o którym nie wiemy jest dużo gorsze niż te nam znane” wiele razy powtarzano mu to by skutecznie wbiło mu się do głowy jak i zachowania. Gdy wilki ustąpiły spokojnie przyjrzał się ciału, odchylił lekko mieczem poszarpane żebra by spokojnie przyjrzeć się tej już pustej w środku skorupie. Po krótkich oględzinach odwrócił się w stronę Yatsuro mówiąc - Widzę że pański wuj jednak nie powiedział nam wszystkiego. Czy teraz powiesz nam o co chodzi dokładnie w tej wyprawie ?
-Mój wuj powiedział wszystko o czym powinniście wiedzieć. Ja sam jestem zaskoczony.- odparł Yasuro, kciukiem potarł dolną wargę, jak zwykł czynić, gdy nad czymś rozmyślał. Następnie rzekł, patrząc wprost w oczy Kazamy.- Mam was doprowadzić całych i zdrowych do zamku, a droga przez bagna jest najszybszą, choć rzadko używaną trasą.
- Wierzę ci - odpowiedział nie spuszczając wzroku z młodzieńca. Nie widział żadnego powodu by Yasuro miał ich okłamywać zresztą nie sądził żeby i on został wtajemniczony we wszystkie szczegóły. - Zakopmy ciało i ruszajmy dalej - rzucił po czym bez dalszych słów złapał trupa za kołnierz kimona i zaczął ciągnąc trupa na skraj drogi by tam go pochować -
-To bardziej zadanie dla eta.-odparł Yasuro, po czym znów zamyślił się.- O ile dobrze obliczyłem odległość, to wedle mapy którą pokazywał mi mój wuj, niedaleko stąd powinna być wioska. Dotarcie do niej zajmie nam najwyżej z pół godziny.Tyle, że nikt w niej nie był od zakończenia czasu wojny. Tam też powinni być eta i tam znajdziemy pomoc i informacje. O ile jeszcze istnieje.
- Pół godziny do wioski ? To znaczy, że chcesz zostawić tu ciało tego nieszczęśnika by wilki dokończyły uczte ? Czy też dźwigać je razem ze sobą do wioski by eta się nimi zajęli ? - rzekł Sogetsu nie przerywając swojego próby odciągnięcia ciała na skraj drogi - Zmarłym należy się szacunek, oddamy mu go godnie go chowając.
-Ktoś może zostać, by czuwać przy zwłokach, a reszta uda się do wioski, tak będzie najlepiej. Chowając go poza cmentarzem, bez należytego ceremoniału, nie okażemy mu żadnego szacunku.- podsumował sprawę Yasuro.
- Niech i tak będzie - zgodził Kazama przerywając swoją pracę.
- Masame i Tasade, przypilnujecie zwłok do czasu przybycia eta. I dopilnujecie by poległy bushi został odpowiednio potraktowany.- rozkazał Yasuro. Obaj samuraje skłonili się rzekli niemal chórem.- Hai Dasate Yasuro-sama.
 
__________________
I wiedzie nas siedem demonów, co nami się karmią...
Cytryn jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem