Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-01-2011, 00:56   #50
Gettor
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
- Co tu się dzieje?! - powiedział głośno zabójca instynktownie wyjmując sztylety i patrząc nerwowo to na Cerlyna, to na Aurayę.
Celryn wzruszył ramionami. Przy okazji zmierzył wzrokiem odległość między swoim rodzeństwem.
- To już powinieneś się dowiedzieć, że tak powiem, u źródła. - Wskazał głową Aurayę.
Tree zapiskał nerwowym głosem do ucha Celryna. Ten pogłaskał go, nie spuszczając wzroku z Kaldora.
- Twój tressym ci tak powiedział? - warknął Kaldor, po chwili zwracając się ku Aurayi i podchodząc do niej szybko, by wybić jej broń z ręki.
Daleko nie zaszedł. Może gdyby nie trzymał tych noży...
- Horma potentzia!
Celryn nawet nie musiał podnosić głosu. Kaldor zatrzymał się nagle, jakby wpadł na ścianę.

- Cerlyn kurwa! - żachnął się zabójca macając niewidzialną zasłonę. - Co ty odpierdzielasz?!
Clryn uniósł lewą brew w wyraźnie kpiącym geście.
- Chcę wam dać równe szanse - powiedział. - Za chwilkę Auraya odzyska możliwość ruchu, to sobie wymienicue poglądy. A jakiś czas później zniknie i ta ścianka. Tylko nie sprawdzaj, gdzie się kończy, bo mam też w zanadrzu wersję w kształcie szklanki.
Nie raczył poinformować, że ta druga wersja jest dość szczelna...
- Do czego ty kurwa zmierzasz?! Chciałem jej tylko broń zabrać. - usprawiedliwił się zabójca krzykiem. - Przecież widziałeś co próbowała zrobić!
- Chciałeś, nie chciałeś... Na czole nie miałeś tego wypisanego. W dodatku te twoje nożyki wyglądają mało pokojowo - Celryn skomentował słowa brata. - Najlepiej je schowaj i cofnij się o parę kroków.

Zabójca prześwidrował Cerlyna wzrokiem, po czym prychnął i schował broń za pas.
Szkoda, że jego brat nie wiedział jaka mała jest różnica między Kaldorem z bronią schowaną w pochwie, a Kaldorem z bronią w dłoniach. Te sztylety miały naprawdę paskudny nawyk samoistnego wskakiwania do rąk...
- Zadowolony? - rzucił sarkastycznie robiąc krok w tył. - Zechcesz wykorzystać te swoje sztuczki do czegoś użytecznego i zabrać “jej” broń?
- Tobie też nie zabrałem. - Celryn szczerze żałował, że doszło do spotkania całej trójki. Ale nie potrafił cofnąć czasu. - Może powinienem ją związać, albo i co... Ale jestem ciekaw jej motywów. Widać nabrała do ciebie jakichś urazów.

W ramach działań zapobiegawczych między sobą a rodzeństwem również postawił ścianę mocy. Tyle że w znacznie cichszy sposób.
- Askatasuna. - Wskazał dłonią na Aurayę.
Auraya odzyskawszy możliwość ruchu i będąc pewna że póki co nie musi się obawiać drugiego z braci, odwróciła głowę w stronę Celryna.
- Troskliwy braciszek, aż się niedobrze robi. Szkoda że nie byłeś tak samo zapobiegawczy gdy ta zdradliwa szuja przyłożyła mi sztylet do gardła.

- Zdradliwa... co?! - wrzasnął Kaldor. - O czym ty bredzisz?! Cerlyn, czy ona uderzyła się w głowę? Albo nafaszerowałeś ją jakimś... czymś?!
Dłoń zabójcy tylko czekała na pretekst ze strony siostry, by sięgnąć z powrotem za pas i wyciągnąć broń.
Tree ponownie zaćwierkał do ucha Celryna.
- Zdaje się, że Auraya mówi prawdę. Niestety w tym czasie byłem zajęty ratowaniem naszych tyłków - odparł Celryn. - Ale Tree wszystko widział.

Dumnie unosząc głowę spojrzała na swego przeciwnika.
- Nadal uważasz że bredzę? Może to jednak ciebie czymś nafaszerowano jak potulne prosię? Co braciszku? Chyba że przykładanie ostrza do siostrzynego gardła jest twoim nowym sposobem okazywania radości z jej odzyskania?
- Przykładanie... chwila. - zabójca uniósł dłoń ku górze. - Pierw zabiłem te oto trzy gobliny, później mnie trucizna zmogła, ale pamiętam, że ostrze przyłożyłem do GOBLINA, nie do ciebie! Nie jestem damskim bokserem... a poza tym po co miałbym to robić? Czyżbyś miała powody się mnie obawiać?
- O którym goblinie mówisz? - Zapytała zamaszystym ruchem ręki prezentując walające się po ziemi truchła.
- Gdy już ładnie padłeś zemdlony ostatni z nich stracił życie, lecz nie od sztyletu a od cięcia miecza. Swoją drogą całkiem ładnego. Czy o tym mówiłeś? A może nie jesteś w stanie odróżnić mnie od tych pokrak?
Celryn stłumil mimowolny uśmiech. Ten cios był celny.
- Albo ci się coś przyśniło, albo masz poważne kłopoty ze wzrokiem - stwierdził.

Kaldor stał przez dobrą chwilę z otwartymi ustami. Nie wiedział co powiedzieć, oskarżenia sypały się na niego ze wszystkich stron. Został zepchnięty do obrony słownej! SŁOWNEJ! On, Cykada, musiał się tłumaczyć własnej siostrze i bratu z używania sztyletów! Co się z nim stało...
Warknął groźnie wskazując palcem pierw na Cerlyna.
- Nie podważaj moich zdolności, bo nawet nie wyobrażasz sobie do czego mogę być zdolny. - syknął z wzrokiem wwiercającym się w brata. Później palec skierował się na Aurayę. - A ty... Dobrze wiesz, że nie mam żadnych powodów cię zabić, a to był “ten” goblin, którego zabiłaś. Koniec kwestii, wynosimy się stąd.
Po tych słowach zabójca skierował się ku swojemu wierzchowcowi.
- Co za korzyść z uiejętności władania sztyletami, skoro się nie widzi, co znajduje się po drugiej stronie ostrza - stwierdził Celryn, co zdaje się nie dotarło do uszu Kaldora.

- Najwyraźniej nasz braciszek ma pewne kłopoty z sobą. - Rzuciłą Auraya chowając jednocześnie sztylet. - Zresztą nie on jeden. - Dodała cicho po czym pytająco spojrzała na Celryna. - Byłbyś tak miły i usunął tą.. ścianę?
- No nie wiem.... - Celryn udał, że się zastanawia. - Powinienem w zasadzie postawić taką na stałe. Miedzy tobą a nim.
Wykonał dłonią skomplikowany gest.
- Już - powiedział.
- Masz coś przeciwko obejrzeniu ciał naszych napastników? - spytał.
- Rozgość się. - Wykonała zamaszysty ruch mający oznaczać zaproszenie. - Ja w tym czasie pozbieram swoją własność.
- A ja pozwiedzam okolicę przed nami. - wtrącił Kaldor już na wierzchowcu. - Dołączcie do mnie, jak skończycie się tu bawić.
- Cóż za kusząca propozycja. - Nie mogła pozwolić by zabrał jej przyjemność ostatniego słowa. - O niczym innym nie marzę jak o bezpiecznej podróży pod troskliwym okiem rodziny.
- Auri... - Celryn spojrzał na siostrę z ukosa. - Daj na razie spokój, dobrze?
Uniosła dłonie w geście poddania.
- Dobrze, już dobrze. Jestem grzeczna, potulna i wciąż chce mi się pić.

Oddalając się od rodzeństwa, Kaldor prychnął i wciąż miał groźną i niezadowoloną minę. Spojrzał na swoją prawą dłoń prostując ją kilkakrotnie. Pomasował jeszcze prawe przedramię, a kiedy przejeżdżał obok ciał goblinów, przyjrzał im się dokładniej.
W końcu potrząsnął jednak głową i ruszył dalej, by za rogiem zatrzymać się i zaczekać na tamtą dwójkę w ciszy i spokoju.
 

Ostatnio edytowane przez Gettor : 08-01-2011 o 00:59.
Gettor jest offline