- Co tu się dzieje?! - powiedział głośno zabójca instynktownie wyjmując sztylety i patrząc nerwowo to na Cerlyna, to na Aurayę.
Celryn wzruszył ramionami. Przy okazji zmierzył wzrokiem odległość między swoim rodzeństwem.
- To już powinieneś się dowiedzieć, że tak powiem, u źródła. - Wskazał głową Aurayę.
Tree zapiskał nerwowym głosem do ucha Celryna. Ten pogłaskał go, nie spuszczając wzroku z Kaldora.
- Twój tressym ci tak powiedział? - warknął Kaldor, po chwili zwracając się ku Aurayi i podchodząc do niej szybko, by wybić jej broń z ręki.
Daleko nie zaszedł. Może gdyby nie trzymał tych noży...
- Horma potentzia!
Celryn nawet nie musiał podnosić głosu. Kaldor zatrzymał się nagle, jakby wpadł na ścianę.
- Cerlyn kurwa! - żachnął się zabójca macając niewidzialną zasłonę. - Co ty odpierdzielasz?!
Clryn uniósł lewą brew w wyraźnie kpiącym geście.
- Chcę wam dać równe szanse - powiedział. - Za chwilkę Auraya odzyska możliwość ruchu, to sobie wymienicue poglądy. A jakiś czas później zniknie i ta ścianka. Tylko nie sprawdzaj, gdzie się kończy, bo mam też w zanadrzu wersję w kształcie szklanki.
Nie raczył poinformować, że ta druga wersja jest dość szczelna...
- Do czego ty kurwa zmierzasz?! Chciałem jej tylko broń zabrać. - usprawiedliwił się zabójca krzykiem. - Przecież widziałeś co próbowała zrobić!
- Chciałeś, nie chciałeś... Na czole nie miałeś tego wypisanego. W dodatku te twoje nożyki wyglądają mało pokojowo - Celryn skomentował słowa brata. - Najlepiej je schowaj i cofnij się o parę kroków.
Zabójca prześwidrował Cerlyna wzrokiem, po czym prychnął i schował broń za pas.
Szkoda, że jego brat nie wiedział jaka mała jest różnica między Kaldorem z bronią schowaną w pochwie, a Kaldorem z bronią w dłoniach. Te sztylety miały naprawdę paskudny nawyk samoistnego wskakiwania do rąk...
- Zadowolony? - rzucił sarkastycznie robiąc krok w tył. - Zechcesz wykorzystać te swoje sztuczki do czegoś użytecznego i zabrać “jej” broń?
- Tobie też nie zabrałem. - Celryn szczerze żałował, że doszło do spotkania całej trójki. Ale nie potrafił cofnąć czasu. - Może powinienem ją związać, albo i co... Ale jestem ciekaw jej motywów. Widać nabrała do ciebie jakichś urazów.
W ramach działań zapobiegawczych między sobą a rodzeństwem również postawił ścianę mocy. Tyle że w znacznie cichszy sposób.
- Askatasuna. - Wskazał dłonią na Aurayę.
Auraya odzyskawszy możliwość ruchu i będąc pewna że póki co nie musi się obawiać drugiego z braci, odwróciła głowę w stronę Celryna.
- Troskliwy braciszek, aż się niedobrze robi. Szkoda że nie byłeś tak samo zapobiegawczy gdy ta zdradliwa szuja przyłożyła mi sztylet do gardła.
- Zdradliwa... co?! - wrzasnął Kaldor. - O czym ty bredzisz?! Cerlyn, czy ona uderzyła się w głowę? Albo nafaszerowałeś ją jakimś... czymś?!
Dłoń zabójcy tylko czekała na pretekst ze strony siostry, by sięgnąć z powrotem za pas i wyciągnąć broń.
Tree ponownie zaćwierkał do ucha Celryna.
- Zdaje się, że Auraya mówi prawdę. Niestety w tym czasie byłem zajęty ratowaniem naszych tyłków - odparł Celryn. - Ale Tree wszystko widział.
Dumnie unosząc głowę spojrzała na swego przeciwnika.
- Nadal uważasz że bredzę? Może to jednak ciebie czymś nafaszerowano jak potulne prosię? Co braciszku? Chyba że przykładanie ostrza do siostrzynego gardła jest twoim nowym sposobem okazywania radości z jej odzyskania?
- Przykładanie... chwila. - zabójca uniósł dłoń ku górze. - Pierw zabiłem te oto trzy gobliny, później mnie trucizna zmogła, ale pamiętam, że ostrze przyłożyłem do GOBLINA, nie do ciebie! Nie jestem damskim bokserem... a poza tym po co miałbym to robić? Czyżbyś miała powody się mnie obawiać?
- O którym goblinie mówisz? - Zapytała zamaszystym ruchem ręki prezentując walające się po ziemi truchła.
- Gdy już ładnie padłeś zemdlony ostatni z nich stracił życie, lecz nie od sztyletu a od cięcia miecza. Swoją drogą całkiem ładnego. Czy o tym mówiłeś? A może nie jesteś w stanie odróżnić mnie od tych pokrak?
Celryn stłumil mimowolny uśmiech. Ten cios był celny.
- Albo ci się coś przyśniło, albo masz poważne kłopoty ze wzrokiem - stwierdził.
Kaldor stał przez dobrą chwilę z otwartymi ustami. Nie wiedział co powiedzieć, oskarżenia sypały się na niego ze wszystkich stron. Został zepchnięty do obrony słownej! SŁOWNEJ! On, Cykada, musiał się tłumaczyć własnej siostrze i bratu z używania sztyletów! Co się z nim stało...
Warknął groźnie wskazując palcem pierw na Cerlyna.
- Nie podważaj moich zdolności, bo nawet nie wyobrażasz sobie do czego mogę być zdolny. - syknął z wzrokiem wwiercającym się w brata. Później palec skierował się na Aurayę. - A ty... Dobrze wiesz, że nie mam żadnych powodów cię zabić, a to był “ten” goblin, którego zabiłaś. Koniec kwestii, wynosimy się stąd.
Po tych słowach zabójca skierował się ku swojemu wierzchowcowi.
- Co za korzyść z uiejętności władania sztyletami, skoro się nie widzi, co znajduje się po drugiej stronie ostrza - stwierdził Celryn, co zdaje się nie dotarło do uszu Kaldora.
- Najwyraźniej nasz braciszek ma pewne kłopoty z sobą. - Rzuciłą Auraya chowając jednocześnie sztylet. - Zresztą nie on jeden. - Dodała cicho po czym pytająco spojrzała na Celryna. - Byłbyś tak miły i usunął tą.. ścianę?
- No nie wiem.... - Celryn udał, że się zastanawia. - Powinienem w zasadzie postawić taką na stałe. Miedzy tobą a nim.
Wykonał dłonią skomplikowany gest.
- Już - powiedział.
- Masz coś przeciwko obejrzeniu ciał naszych napastników? - spytał.
- Rozgość się. - Wykonała zamaszysty ruch mający oznaczać zaproszenie. - Ja w tym czasie pozbieram swoją własność.
- A ja pozwiedzam okolicę przed nami. - wtrącił Kaldor już na wierzchowcu. - Dołączcie do mnie, jak skończycie się tu bawić.
- Cóż za kusząca propozycja. - Nie mogła pozwolić by zabrał jej przyjemność ostatniego słowa. - O niczym innym nie marzę jak o bezpiecznej podróży pod troskliwym okiem rodziny.
- Auri... - Celryn spojrzał na siostrę z ukosa. - Daj na razie spokój, dobrze?
Uniosła dłonie w geście poddania.
- Dobrze, już dobrze. Jestem grzeczna, potulna i wciąż chce mi się pić.
Oddalając się od rodzeństwa, Kaldor prychnął i wciąż miał groźną i niezadowoloną minę. Spojrzał na swoją prawą dłoń prostując ją kilkakrotnie. Pomasował jeszcze prawe przedramię, a kiedy przejeżdżał obok ciał goblinów, przyjrzał im się dokładniej.
W końcu potrząsnął jednak głową i ruszył dalej, by za rogiem zatrzymać się i zaczekać na tamtą dwójkę w ciszy i spokoju.
Ostatnio edytowane przez Gettor : 08-01-2011 o 00:59.
|