Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-01-2011, 23:57   #19
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Zbliżył się ostrożnie do dawno już temu wyżartych okiennic szpitalnego pomieszczenia. Tylko żeliwne kraty osadzone w poszarpanym betonie świadczyły o tym, że wyrwa w murze miała kiedyś swoje zastosowanie.
Nadzieje jakie żywił w związku z mapą naukowca prysły głuchym westchnieniem gdy wykuta dziura w pracowni pod magazynem wyprowadziła ich prosto w stare elementy konstrukcyjne podziemnych zabudowań starożytnych.
- Nie schodź ze szlaku – rzucił do uzbrojonego jak na wojnę nieporadnego gościa łapiąc go by się całkiem nie przewrócił. Jeszcze by tego brakowało, żeby spowodował jakiś zawał.
Liczył na krótki kompleks schronów, który wyprowadzi ich gdzieś niedaleko. Przeliczył się. Bestandiger żył już wystarczająco dużo lat w Elysium by wyrobić sobie zdanie o prawdziwym Unterstadt i tym co oznacza jego eksploracja. Kanały elizejskie, które znał już niemal jak swoją kieszeń były niczym dren miejski. Gromadziły w sobie niemal wszystko co wydalało z siebie miasto. Gromadziły i odprowadzały do ościennego zbiornika, który wypływał na północ do Ziem Niczyich. Niektóre jednak żyły wcale nie kończyły się żadnym wylotem. Samoprojektujące się dzikie konstrukcje podwalin Elysium znajdywały rozwiązania same za siebie, a strumienie odpadów i szlamu w wielu przypadkach po prostu znikały z głuchym pluskiem w betonowych rozpadlinach popękanej płyty miejskich fundamentów. Tam było właśnie Unterstadt. Śmiertelnie niebezpieczna gorączka złota dla tych mniej zamożnych spośród naziemców.
Niklas szybko przestał się do nich zaliczać akceptując swój los na powierzchni. Unterstadt nie kierowało się żadnymi zasadami. Nie można było mieć pewności ani co do jego podłoża, ani co do stropu, ani co do szkieletów konstrukcyjnych ścian. Co do żadnego ruchu i kroku. Ludzie wyruszali tam i stamtąd nie wracali dołączając do zmumifikowanych setki lat temu przedwiecznych. Niestabilny grobowiec do którego uciekali ci najbardziej poszukiwani i najmocniej pierdolnięci. Bestandiger zaglądał do niego tak rzadko jak to tylko było możliwe. Kiedyś gdy pierwszy raz zobaczył ogrom umarłego miasta, zatkało go. To było coś o czym nikt spośród żyjących na Ziemiach Niczyich nie miał bladego pojęcia. Żywa holokniżka tego o czym tylko niektórzy umieli nieskładnie bajdurzyć. Jebana fikcja. Ale potem niemal stracił gębę gdy wpadł w jeden z fabrycznych odcieków alkalicznych nie popełniając właściwie żadnego błędu. Szybko przyswoił doświadczenie i nigdy więcej się tam samotnie nie zapuszczał. Reinigendienst szczęśliwie miało na ten temat podobne zdanie. Do tego stopnia, że Niklas czasem odnosił wrażenie, że Elysium chce w jakiś sposób zacząć kontrolę nad popularnymi przejściami.
To, którym poruszali się tym razem nie było ani trochę popularne. Otwarte zejścia były obszczanymi siedliskami gangów i wszelakiej gówniażerii. Tym razem ruiny poza drogą, którą wytyczył doktor wyglądały na nietknięte. To było jedno z licznych zapewne ukrytych zejść. A odkryty obszar mógł być skartowany na naprawdę niewielu mapach dostępnych na czarnym rynku. Niklas nie miał więc właściwie pojęcia w tej chwili o niczym. Szli wytyczonym wśród gruzów i ruin szlakiem popaprańca, który chciał im odrąbać łby i nakarmić juchą jakiś szlam. Licząc, że zgodnie z notatkami wyjdą gdzieś poza Elysium…
Odwrócił się gdy młody zaczął majstrować przy radiu doktora. Wyglądało na to, że ustrojstwo działa. Mimowolnie zmarszczył brwi i obrzucił otoczenie nerwowym spojrzeniem gdy hałas nadajnika rozniósł się echem pomiędzy metalowymi konstrukcjami. Młody poregulował jeszcze trochę i zaczęli coś odbierać. Nic konkretnego. I nic co by pomogło im jakoś w obecnej sytuacji. Tyle że kacapy atakowały na poważnie. Niby to nie była jego sprawa, ale… Elysium na pewno odeprze szturm… Cokolwiek się tam dzieje.
- Nicziewo, młody – mruknął sucho gdy chłopak skwitował ostatni przekaz.

***

Mumia musiała być już stara. Rozpadała się od byle niewielkiego podmuchu jaki towarzyszył jego podejściu. Wielkość i ubranie wskazywały na małego chłopca. Obciągnięte porowatą ceratą wyschniętej skóry kości jednej z dłoni uczepiony były krat jednego z pomieszczeń. Druga dłoń z całym ramieniem leżała na ziemi. Niklas przyjrzał mu się uważnie. Bez emocji. Za to z ciekawością. Ciało nie zdążyło nawet opaść po śmierci na podłogę… Coś błysnęło pomiędzy łachmanami na posadzce. Roztrącił je nogą odsłaniając całość kończyny. Paliczki zaciskały się na czymś metalowym. Bestandiger schylił się. Przez krótki moment zawahał się spoglądając na mumię, ale potem rozłamał zaciśnięte na przedmiocie kości i otrząsnął go z kurzu. Dwie metalowe płytki połączone ze sobą ruchomymi bolcami. Zabawka…
- Idziesz? – dziewczyna wyrwała go z zamyślenia. Chyba się skrzywiła.
Skinął głową chowając zabawkę do kieszeni.

***

Zawał jednak nastąpił. Prawie przy tym pozbawiając przynajmniej kilkoro z nich życia. Alecto jednak, jak się nazywała zabrana przez młodego dziewczyna doktora, wraz z kompanem rudej, żyli bez większych uszczerbków. Z tego co można było usłyszeć zza hałdy gruzu szybko się nawet okazało, że wystrachana dziewczyna jest bardziej rezolutna niż można by przypuszczać. Dupy… Łzy i panika a pięć minut później już wydają rozkazy. Nie umknęło jednak jego uwadze wahanie rudej i mimowolne muśnięcie kolby gnata.

Schodzili coraz niżej po kolejnych budynkach. Odległość rosła. Ilość pytań tak samo. Potrzebował dowiedzieć się czegoś więcej. Zwrócił spojrzenie na dziewczynę która za nimi podążyła. Dziewczyna wydawała się tą najbardziej umną.
- Słuchaj Madchen – zagaił zrównując się z nią. Ton miał niby obojętny, ale wyraźnie było widać, że nie czuję się komfortowo zadając następne pytania – Ten magazyn, z którego zeszliście na dół. Który to dystrykt? Jatki?
- Nie wiem - Nadia wzruszyła bezradnie ramionami - Zwiewaliśmy naprawdę długo i niemal na oślep... - ugryzła się w język i przerwała wywód. - Zdawało mi się to już Eses-sztuba ale mogę się mylić. A wy? Co robiliście w tym labie? Nie wyglądacie na jajogłowych więc mogę się domyślić, że... robiliście tam za szczury? Skoro dziewczynę porwano to mniemam, że wy też nie zgłosiliście się tam dobrowolnie.
W myślach zapamiętał kierunki i obecny zgodny ze szkicem mapy azymut. Po chwili parsknął gdy dotarło do niego przypuszczenie dziewczyny.
- Szczury - kiwnął głową – ale nie każdy pamięta, że kurwa szczury nie łatwo wytępić, bo byście zamiast nas zastali na dole doktora.
- To nie moja sprawa, ale... czy on wam coś zrobił? Alecto wyglądała jakby zdrowo ją poprzestawiał. Nie macie jakiś blizn pooperacyjnych, śladów po wkłóćiach? Mówię tylko, że dla waszego dobra trzeba go wpierw przesłuchać. Jeśli go oczywiście dogonimy.

- Nie zdążył. Z tego co się zorientowałem jebany Brillenglotzer nie bawił się w operację i zastrzyki. Odrzynał głowy piłą i otwierał mostek. Coś wyciągał i karmił tym swojego glutowatego pupilka. Został na szalce w labie na górze. Nie sądzę też byśmy doszli doktora. Był tu nie raz i nie dwa. Ta mapa to jego szkic. My nawet nie mamy pojęcie gdzie to prowadzi. Miałem nadzieję, że przebijemy się gdzieś na powierzchnię w sąsiednim bloku. Ale można chyba o tym zapomnieć.
- A te papiery, które zgarniałeś do plecaka?
- Jego notatki –
teraz on wzruszył ramionami.
- Mogę zerknąć?
Spojrzał na nią trochę zaskoczony bezpośredniością. Po chwili zdjął plecak z ramienia i wyciągnąwszy pognieciony zwitek, podał jej.
- Do zwrotu Madchen.
Dziewczyna przystanęła na moment twarzą do Niklasa i wyciągnęła przed siebie dłoń.
- Nadia.
- Fakt. Gadanie w Unterstadt z nieznajomymi to błąd –
bardzo krzywy i bynajmniej nie towarzyski uśmiech zagościł na jego twarzy – Niklas.

Drzwi z działającym zamkiem elektronicznym. Kartka papieru ze wskazówką. Stara mumia i grafiti. Pieprzone zagadki… nim się obejrzał, dziewczyna dorwała się do interfejsu.
- Poczekaj!!! – krzyknął mając na uwadze setki scenariuszy, które mogą towarzyszyć wpisaniu błędnej kombinacji. W odpowiedzi jednak zamek tyknął, a mechanizm otworzył drzwi. Pokręcił tylko głową mląc w ustach przekleństwo.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline