Pierwszy do rozmowy wygarnął się nieletni wyrostek. - Ja z Panem Kapitanem to na koniec świata! Ja się żadnych niebezpieczeństw nie boję!
Tu pociągnął sążny łyk rumu, choć był w wieku, w którym właściwsze byłoby mleko. Chłopaczek miał blond włosy, niebieskie oczy, piegowaty nos i - dla kontrastu - odciski na rękach, zdarte kolana i zrogowaciałe podeszwy stóp. Był bosy, ubrany w za dużą koszulę i połatane portki, za które zatknął sobie stary pistolet i duży majcher. Ciężko sapnął po łyku alkoholu i rozochocony kontynuował: - Ja się nie boję, jakem Piotrek zwany Małpą! Ja się biję jak młody lew, nie pierwszyzna dla mnie huk armat, swąd prochu i krew przeciekająca między palcami. I na okręcie to ja wszystko umiem, do pracy na wantach nie ma zręczniejszego ode mnie i wszystkie węzły wiem, jak się wiąże wiem - dla potwierdzenia słów huknął się w pierś - I żagle refuję równo i na prochu się znam i pokład wyczyszczę, fajki nabijam i jakby Pan Kapitan potrzebował to buty wyglancuję, bo się na tym znam.
Pokiwał głową i rozglądnął się po towarzyszach dumny, że miał szansę przedstawić się wśród tak strasznych wilków morskich. I usłyszeć, że jest "najogólniej mówiąc lepszy od innych" - to miło łechtało ambicję chłopca pokładowego i utwierdzało w przekonaniu, że kapitan Bright zna się na ludziach. - Ten, ten element to ja wezmę i przechowam bezpiecznie. I ani mru mru, pary z gęby nie puszczę - jestem bratem piratem, wiem co to tajemnica!
Skarb! Ogromny skarb działał na wyobraźnię młodego marynarza. Pete czuł, że jego przygoda właśnie się rozpoczyna.
__________________ Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań. |