Siedzący do tej pory cicho i spokojnie Navarro Roqar, postanowił odezwać się wreszcie. Przed nim głos podjęło dwóch, z całą pewnością młodszych mężczyzn. Zaskoczyło go to jak bardzo są podekscytowani, szczególnie ten nieletni. Także kapitan wydawał się dość osobliwą personą. Nie mógł go rozgryźć odkąd zaczął go obserwować. Jedno wiedział. Był to człowiek czynu, a nie mowy. I to mu się podobało. On sam musiał jednak coś powiedzieć.
Poprawiając swoją jak zawsze nieskazitelnie białą koszulę, przemówił. – Kapitanie. – wymownie spojrzał z szacunkiem na kapitana. – Towarzysze – powtórzył spojrzenie z trochę mniejszym szacunkiem. – Przyjdzie nam podróżować razem i wszystkim nam zapewne zależy by wyprawa zakończyła się sukcesem. I myślę, że to nie z powodu zaufania a z powodu tej chęci wzbogacenia może pan kapitan być pewny, że nikt nie zawiedzie. – znów potoczył wzrokiem po siedzących obok towarzyszach. – Dobrze mówię ?– podniósł głos i kubek wypełniony bliżej nieokreślonym dla reszty napojem i upił sporo, a następnie nie doczekawszy się odpowiedzi dokończył - W każdym razie takie jest moje zdanie! - wyraźnie zadowolony z siebie rozsiadł się i założył nogę na nogę, obserwując reakcję pozostałych mężczyzn.
__________________ Co CiÄ™ nie zabije to CiÄ™ wzmocni. |