Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2011, 13:00   #177
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Nie odjechali daleko. Profesor jechał na końcu kierowali się do brodu. Odcięli go jednak. Pierdolona obstawa ładnie się wysforowali. A on tu został sam. I to mało powiedzieć w niewygodnej sytuacji. Pięciu drabów zastąpiło mu drogę. Wciąż wyglądali na chojraków, wciąż byli odważni. Ale w ich oczach widać było... Strach nie to zbyt odważne słowo wstrząs. Dogłębny mało kto słyszał takie krzyki.... Eksplozja zrobiła swoje.

Teraz jednak nie mogło to pomóc Profesorowi...

-Skończ z nim Glous! - padło z ust brodatego chudzielca.

Glous obnażył zakrzywioną szablę i spiął swego ciężkiego wierzchowca, by zbliżyć się do przerażonego Heinricha. Ten zrobił jedyną rozsądną rzecz. Postanowił nie gadać ale działać. Z prozaicznych powodów.... Rozmowa na niewiele się zda. Może posłuchają może nie. Mógłby się powoływać na szlachetne urodzenie okup itd... Mógłby próbować ich rozproszyć ale coś mu mówiło że to byłoby na nic.... Zwłaszcza że nikt rozsądny nie chciałby mieć żywych świadków napadu na kolektora. I on i oni o tym wiedzieli.

Nie spodziewali się jednak. Że staruszek na koniu jest kimś więcej niż tylko starym workiem na kości. Małe szanse że ktoś w jego wieku ma tyle wigoru. On miał jednak wigor i doświadczenia Rosenborgu...

Dobył broni i strzelił z pistoletu. Trafił choć jedynie ranił przeciwnika.... Ruszył jednocześnie do ucieczki. Pewnie miałby spore kłopoty przyjaciele owego draba powinni ruszyć za nim w pogoń jak i on sam. Naraz stały się jednak dwie rzeczy. Pierwsza dziwna nagle dało się słyszeć odgłos zbliżających się koni. Dużej ilości koni.... Heinrich przełknął jedynie ślinę. Kolejni- pomyślał. Ilu ich było 100 licząc tych przy brodzie? Cała dzika horda? Spodziewał się że już się nie wywinie jak nie tych 5 to inni na polanie. A on został sam... Po tylu latach gdy zawsze dbał o ochronę, zawsze dobrze płacił, zawsze dobierał odpowiednich ludzi... Cóż widać jedyne czego nie można kupić to szczęście ona sprzyja albo nie. W jego mniemaniu miał straszliwego pecha.

Na szczęście nie w mniemaniu losu. Konni chyba okazali się nową siłą. Ponieważ 4 bandytów zamiast gonić go w nieznane ruszyło wprost do pozostałych swych towarzyszy. W grupie raźniej. Większa szansa również na przeżycie. To jest przecież dla każdego najważniejsze. Jeden goniący Wolfoborga mógł jednak wystarczyć. I na to liczyli wszyscy prócz bezpośrednio zainteresowanego.

Dwie strzały utkwiły w koniu Glousa. Skurczybyk było dobry zdołał zeskoczyć z konia nim ten padł. I to mimo rany w barku po postrzale. Heinrich czekał aż dostanie swoją porcję strzał. Te jednak nie padły po chwili dołączyli do niego Born i Gustavo. Wstrzymał aż konia wiedząc że ma krótką chwile względnego bezpieczeństwa....

- Dziękuje-wysapał było tak blisko.
-Wie szef my cały czas blisko staraliśmy się ubezpieczać.-zaczął Born. Ale nie dało rady. Tu jest tłoczno jak w mieście w dzień targowy.-dodał ożywionym głosem.
-Te zbóje co pana goniły ze 40 dziesiątki ich były. Widzielim co Ryszard zrobił z oddali. Zabrał ze sobą ze 20 chłopa w piach. Licząc tych co tam jeszcze konają.-mówił niemal w tej samej chwili Gustav. A teraz jeszcze leci na nas kilka dziesiątek żołnierzy jakiegoś pana. Ale nie wyglądają na przyjaznych to ci sami co gonili jakiś uciekinierów. Przy brodzie ci bandyci jednak pomogli tym uciekającym. Ubili kilku żołnierzy. Tamci odstąpili ale teraz z nową siłą idą.- mówił i widać było że czuje iż jest bardzo gorąco. Wszyscy wyrzucali słowa z gardła bardzo szybko. Niczym palące kamienie... Liczyła się każda sekunda.

-Uciekinierzy ilu i kto mieli jakieś barwy?-spytał Heinrich
-No myśmy nie widzieli. Daleko ciemno panie...-zaczął Born
-Alem słyszeli że z lordem Berengarem uciekają. Ci co gonią usiec go chcą. Tak krzyczał jeden uszaty. Elf znaczy się.- wtrącił się znów Gustav Wiedzał że szef nie toleruje słów nie wiem i nie da się. Byli najlepszymi tropicielami w Rosenborgu i wiedzieli że przyjdzie im to jeszcze nie raz udowodnić. I mieli taki zamiar. Zawdzięczali mu życie i teraz służyli mu swoim.

-Kurwa. Uciekamy ale w miarę możliwości musimy mieć w zasięgu wzroku tych z Berengerem. Jeśli prawdę mówią wdepnęliśmy bowiem to jest Lord u którego o listy i nadania mieliśmy prosić. Trzymamy się w odpowiedniej odległości! Ci nowi z barwami pewno usiec Berengera chcą. A zabicie lorda nie może mieć świadków. Zabiją wszystkich i nie wezmą jeńców.- wszyscy wiedzieli też że zabiją ich pewno podwójnie. Nie może być również nikogo kto widział jak podprowadzają złoto kolektora. A to że jest ono w strumieniu było wiedzą jedynie osób i to nie wszystkich obecnych na polanie.
-Tylko oczy dookoła głowy. Nagonka pewnie zainteresuje się głównie tymi na polanie. Tym bardziej że opór pewno dadzą. A tych co uciekną z Berangarem najpewniej za główny cel wezmą. O nas nie wiedzą i miejmy nadzieję że tak w miarę możliwości pozostanie... Tamci przebiją się a my za nimi.- Profesor miał dziwne wrażenie że ci od Berengara sobie poradzą o ile jest to wykonalne. On tak jak Wolfborg nie dobierał przypadkowych ludzi. Choć czasami go charakter ponosił....

Klaus i Jeromę sobie poradzą wiedzą że oczekuje od nich przede wszystkim przeżycia....
 

Ostatnio edytowane przez Icarius : 10-01-2011 o 13:22.
Icarius jest offline