Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2011, 13:55   #6
Morfik
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
Widok zachodzącego słońca na morzu zawsze uspokajał Petera. Siedział akurat na końcu pomostu popijając powoli rum i rozmyślając trochę nad swoim życiem. Minęło już kilka tygodni, gdy uciekł ze swojego kraju. Musiał to zrobić, zbyt dużo osób chciało pozbawić go życia. Nic na to nie poradzi, że dużo razy narażał się różnym wysoko postawionym personom. Cały czas musi jednak zmieniać miejsca swojego pobytu, gdyż pewni ludzie postarali się o to, aby wynająć odpowiednich zabójców, którzy ściągają go nawet na morzu. Czy ma jeszcze szanse na spokojne życie? Może kiedyś, gdy ucieknie i schowa się tak głęboko, że nikt go nie znajdzie. Na razie jednak musi uciekać z Tortugi.

Lekko chwiejnym krokiem, Red przechodził przez zatłoczone uliczki portowego miasta. Nie wiedział za bardzo gdzie spędzi dzisiejszą noc, choć szczerze powiedziawszy nie za bardzo go to obchodziło. Zawita pewnie do jakiegoś pierwszego, lepszego zamtuza i tam pewnie już zostanie do następnego popołudnia. Najpierw jednak trzeba się jeszcze napić.
Nazwa karczmy „Pod papugą” wydawała się Peterowi bardzo przyjazna i otwarta na klientów. Zapach piwa i rumu wydobywający się z otwartych drzwi karczmy zapraszał do środka. Red bez ociągania się wszedł i od razu skierował się w stronę karczmarza stojącego za ladą. Po kilku minutach, uśmiechnięty Peter, miał już w swojej dłoni nową butelkę jakże wykwintnego trunku jakim jest rum. Z uśmiechem na twarzy skierował się w stronę pustego stolika w rogu sali, by tam w spokoju oddać się w pełni swojej ulubionej czynności.

Na zewnątrz było już ciemno, gdy do karczmy zaczęło się schodzić mnóstwo osób i to znacznie więcej niż normalnie. Słysząc głośne rozmowy przybyłych piratów, Peter dowiedział się, że kapitan James Bright szuka załogi.
„Szkoda…” – pomyślał z lekkim smutkiem Red – „Dzień później i może bym zaciągnął się na ten statek.” To musiało się wydarzyć akurat wtedy, kiedy wypatrzył sobie bardzo miłą kurtyzanę i postanowił spędzić z nią noc, a może nawet dwie, jak wszystko dobrze pójdzie. Później jednak nie miał wyjścia i musiał znaleźć obojętnie jaką łajbę, aby uciec z Tortugi.

Po godzinie pojawił się w końcu sam kapitan James Bright. Z rogu sali ciężko było usłyszeć, co też ciekawego ma on do powiedzenia zebranej gawiedzi. Red wstał powoli i podszedł bliżej, aby posłuchać.

Gdy kapitan skończył przemowę, zaczął powoli wskazywać pewne osoby z tłumu. Nagle palec wskazujący Brighta zatrzymał się na Peterze. Ten lekko zdezorientowany obejrzał się za siebie. Nie był pewien, czy kapitan na pewno go wybiera. Jednak za nim nie było nikogo innego. Pozostając dalej w lekkim szoku Red udał się za kapitanem do pokoiku znajdującego się na tyłach karczmy.

Bright kazał wszystkim usiądź, Peter jednak postanowił, że postoi i oparł się o ścianę.
- Wiecie pewnie kim jestem. Nie wiecie jednak dokąd was zaprowadzi nasza podróż. Jesteście, mądrzejsi, bardziej doświadczeni, najogólniej mówiąc jesteście lepsi od innych. Dlatego też możecie poznać więcej szczegółów niż inni. Wiem, że cała Tortuga huczy od plotek, na temat tego gdzie chcę płynąć. Jednak żadna plotka nie mówi prawdy. Prawda jest prostsza. Popłyniemy daleko, bardzo daleko…
„Rum!” – Red przypomniał sobie o butelce rumu pozostawionej na stoliku, miał nadzieje, że nikt jej nie zabierze, chociaż było to mało prawdopodobne. Na szczęście po chwili, kapitan obdarował wszystkich butelkami alkoholu, więc Peter trochę się uspokoił. Chociaż nie słuchał za bardzo kapitana wiedział, że chodzi o jakąś większą sprawę. Otrzymali również klucze, które były bardzo ważne dla powodzenia całej wyprawy. Red zaczął się bawić nim w sposób bardzo niedbały.
- Odpływamy jutro, spotkamy się w porcie na statku „Poszukiwacz”. Chcecie wiedzieć coś jeszcze? – zapytał James Bright, kończąc swą długą i dość nużącą mowę. Pierwszy wyrwał się jakiś gówniarz. Zaczął coś krzyczeć o tym, że niczego się nie boi i tak dalej. Peter uśmiechnął się z politowaniem i podrapał po zaroście. Z racji tego, że nie miał żadnych pytań, szepnął tylko kapitanowi, że wychodzi i tak też zrobił. Wychodząc słyszał jeszcze kolejne płonne przemówienia swoich towarzyszy. Postanowił, że spełni swą ostatnią noc na Tortudze z kobietą, którą sobie wypatrzył.
 
Morfik jest offline