Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2011, 14:44   #55
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Masame i Tasade pozostali czuwając nad zwłokami członka ich klanu.
A reszta grupy pod przywództwem Yasuro ruszyła dalej. Zarówno Dasate-san, jak i jego dwa podwładni zrobili się czujniejsi, a ich dłonie opierały się na daisho.
Znalezione zwłoki, oznaczały bowiem groźnego drapieżnika, kryjącego się na bagnach.Drapieżnika który mógłby uderzyć ponownie. A to skłaniało do czujności. Na szczęście odgłosy dziczy nie milkły, więc chyba nic groźnego w tej chyba się nie czaiło.
Jednak ostrożności, jak się okazało, nigdy za wiele.

Leiko zauważyła że Yasuro coś nurtowało. Niewątpliwie widok martwego samuraja nim wstrząsnął, bardziej niż powinien. Jednak młody bushi, starał się zatuszować to przed swymi podwładnymi jak i osobami, którymi się opiekował. Stąd też to pozornie spokojne podejście do sprawy zwłok. Dasate Yasuro nieźle maskował niepokój, ale nie dość dobrze, by Leiko nie przeniknęła przez tą fasadę. Był wszak jeszcze dość młody i niedoświadczony.

Ku uldze trójki eskorty, wędrowcy odnaleźli na końcu zaniedbanej drogi osadę.


Pogrążone w mroku i dość zaniedbane budynki, sprawiały upiorne wrażenie. Osada wydawała się być wymarłą. Co sprawiało, że sytuacja wydawała się ponura. Groza wojny Onin nigdy tu nie dotarła. Ukryta wśród bagien wioska powinna być bezpieczna. Jeśli więc nie wroga armia wybiła tutejszych, to co?

Na szczęście ponure myśli odpłynęły w dal, na widok pierwszych światełek. Zapalane lampiony i wybiegający wieśniacy tchnęli w podróżników nadzieję. Osada nie była wymarła. Jedynie noc nadała jej taki mroczny wygląd.
Na widok nadchodzących samurajów, wieśniacy kłaniali się nisko przybyszom.
Oraz prowadzili ich do żony nie dawno zmarłego naczelnika wioski i właścicielki gospody, o imieniu Sumiko.
Zachowywali się uprzejmie, acz niewiele mówili na temat sytuacji w okolicy, dodając iż właścicielka gospody odpowie na wszelkie ich pytania.
Często zerkali na siedzącą na koniu Leiko, ale ich spojrzenia...


... nie były przyjazne. Choć kobieta przywykła, że zwraca na siebie uwagę mężczyzn. To jeszcze nigdy nie spoglądano, na nią w ten sposób. Także i na jej towarzyszy heimini spoglądali z dziwną mieszaniną gniewu, odrazy, lęku i czegoś jeszcze... i nie tylko kobieta to zauważyła. Także i Kohen oraz Sogetsu.
Ta wioska była dziwna, ci wieśniacy byli dziwni. Nie było słychać żadnego psa. A któryś powinien zaszczekać na powitanie obcych.
Nie było widać wśród heiminów gnących swe karki w pokłonie, ani jednego dziecka czy kobiety.

Niemniej wkrótce wszyscy dotarli do gospody. Na ich powitanie wyszła kobieta o klasycznej urodzie. Ciemne włosy miała upięte w tradycyjny kok, a skromne w kroju kimono, podkreślało jej szczupłą sylwetkę.


Skłoniła się natychmiast, po zauważeniu przybyszów, mówiąc.-Witajcie w naszych skromnych progach. Hachisuka samuraj-sama. Nie spodziewaliśmy się nikogo o tak późnej porze. Pozwólcie więc, że zaprowadzę was do sali jadalnej, a sama udam się przygotować posiłek i pokoje dla ciebie i twych ludzi.
-Po drodze tutaj zauważyliśmy zwłoki samuraja na drodze. Pilnując ich moi ludzie, Poślij eta, by je przynieśli i zaczęli przygotowania do ich pogrzebu.-odparł Yasuro, a kobieta rzekła pełnym zimnego gniewu głosem.-Oczywiście panie. Kusaro-san, słyszałeś samuraj-sama. Zajmij się tym.
-Hai. Sumiko-san.- odparł szczerbaty wieśniak z lekkim przestrachem w tonie głosu i pognał by wykonać polecenie samuraja.

Gospodyni wskazała gościom, stojaki na broń i zaprowadziła w głąb karczmy. Po drodze mówiła.- Wybaczcie proszę, zły stan tego miejsca. Ale od śmierci męża, nie ma kto zadbać o gospodę. A i mało kto nas odwiedza. To dość odludne strony niestety.

Sala gościnna była dość spora i lekko zaniedbana, tak jak i reszta domostwa. Trójka ochroniarzy i trójka łowców siedziała razem w zawilgoconej sali jadalnej, oświetlanej jedynie wątłymi kagankami.
-Nie podoba mi się to miejsce, Dasate-sama. Powinniśmy je opuścić jak najprędzej.- rzekł nerwowo Tsume, wyrażając mniej lub bardziej podobne odczucia każdego z nich. Niewątpliwie ta osada była podejrzana.
Zanim jednak Yasuro zdołał zganić podwładnego za jego bezczelność i wyrazić własną opinię, weszła Sumiko, niosąc tacę z ryżowymi ciasteczkami, potrawę z miejscowych ryb i sake.
-Wybaczcie proszę tak skromny posiłek, ale to biedna wioska, a i rzadko mamy gości.- odparła kobieta stawiając tacę pomiędzy nimi i przysiadając się.


Spojrzała na gości i dodała.- Jestem Yume Sumiko i po śmierci naczelnika wioski, a mojego męża przyjęłam jego obowiązki. Przepraszam, za niewygody jakie możecie odczuć w mej gospodzie. Ale taka słaba kobieta jak ja, nie jest sobie w stanie poradzić z zarządzaniem tym przybytkiem. Zresztą rzadko mamy gości, a już tak znamienici jak wy, trafiają się wyjątkowo rzadko.- skłoniła się nisko Yasuro, dotykając czołem podłogi.-Wybacz moją śmiałość samuraj-sama, ale co sprowadza cię do naszej wioski? Od dawna bowiem nikt z klanu Hachisuka, ani... w ogóle żaden samuraj nie pojawiał się u nas od dłuższego czasu. Jakiż więc jest cel tej wizyty i jak możemy służyć.
-My jesteśmy przejazdem.- odparł Yasuro.-Posiłek i pokoje na noc wystarczą.
Gospodyni uniosła głowę i dodała z delikatnym uśmiechem.- W takim razie pokoje są już gotowe, a i... jeśli chcecie się obmyć, to nakażę przygotować łaźnię do waszej dyspozycji.
Po czym spytała.- Czy jakoś jeszcze mogę pomóc?
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem