Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2011, 19:32   #52
Midnight
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Co się z nimi podziało? Czy wystarczyło by opuścili mury cywilizacji by natychmiast zdziczeć? Auraya musiała niechętnie przyznać że sama nie była bez winy. Mimo iż gniew na Kaldroa wciąż płonął w jej żyłach to jednak nie takim ogniem, który przysłoniłby jej udział w całym zamieszaniu. Wszak mogła poczekać aż wszyscy uspokoją się po przeprawie z napastnikami i zwyczajnie zapytać brata o co mu chodziło. Życie nauczyło ją jednak że gdy ktoś raz przystawi sztylet do szyi nie powinno się zwlekać z zabraniem mu tej możliwości na zawsze. W innym wypadku sytuacja mogła się powtórzyć, a szczęście niekoniecznie dopisać.

Ruszyli w dalszą drogę. Wiodła ich ona w serce lasu, który z każdą chwilą stawał się mniej przyjazny trójce wędrowców. Nauczeni doświadczeniem zwracali szczególne baczenie na gęste zarośla zarastające pobocze i stanowiące idealne miejsce na kryjówkę. Na słuchu polegać nie mogli. Deszcz, który wciąż strugami spływał z nieba, zagłuszał wszelkie inne odgłosy. Również wzrok na niewiele im się zdawał w mroku panującym pod kopułami wiekowych drzew. Zostawał więc instynkt i nadzieja na to, że czulsze zmysły zwierząt ostrzegą ich o ewentualnym niebezpieczeństwie.

Elfka starała trzymać się z tyłu. Nie tyle dla samego bezpieczeństwa co dla uniknięcia ewentualnej sprzeczki z Kaldorem, która mogła wybuchnąć nawet w tak niesprzyjających warunkach. Również z Celrynem nie miała ochoty teraz rozmawiać. Niby nie powiedział niczego jednak miała wrażenie że żałuje złożonej im propozycji wspólnej wyprawy. Cóż jednak by się stało gdyby tego nie zrobił, gdyby się wcale nie spotkali. Z nią i Kaldorem sprawa wyglądała dość prosto. W którymś momencie jedno z nich padłoby ofiarą powierzonego im zadania. W ciemnej uliczce, nie rozpoznając się nawzajem. Za jakiś czas znalazłby się zabójca, który otrzymałby zadanie zgładzenia “szczęśliwca” który przeżyłby to starcie. Celryn..? On podróżowałby dalej oddając się swoim tajemniczym zadaniom i praktykując magię. Nigdy nie dowiedziałby się, że był tak blisko odzyskania rodziny. Kto wie, może tak byłoby lepiej?


Coraz mniej kropel spadało na liście i ich głowy. Szum przycichł, odpłynął, a może to oni od niego uciekli. Burza która zdawała się tylko czekać by rozpiąć nad nimi skrzydła swej potęgi, odeszła pozostawiając im jedynie jej przedsmak. Zmarznięci, zmęczeni zmaganiem się z żywiołem natury i tym, szalejącym w nich samych, podążali rozmokłym traktem. Z początku niepewny, z czasem coraz śmielszy księżyc, rozbłysł pełnią swego blasku. Zalani jego światłem mogli bez zbytniego ryzyka przyspieszyć wierzchowce. Gdzieś tam czekało na nich ciepło kominka i kielich wina podany do talerza parującego gulaszu. Czekało też zadanie.


Nim ją ujrzeli, poczuli dym. Od głównego traktu odbijała nieco węższa dróżka prowadząca pod same drzwi rozświetlonego przybytku. Do czułych uszu przybyłych dotarły okrzyki rozweselonych gości którzy schronili się w Jabłku przed gniewną pogoda. W nozdrza uderzył zapach gotowanego jadła.
Po raz pierwszy od dłuższego już czasu, na ustach Aurayi zagościł uśmiech.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline